Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"nie ma cię
znów zamieniłaś się w kroplę na policzku"
Robert Janowski


łąki ciągnęły się długim pasmem wzdłuż krętej rzeki
pachniały gorzko trawy miękły tenisówki w wilgotnym torfie
rozcinając darń łączyły się ze śladami wypasanych zwierząt

latem zamieniały się w boisko i halę sportową
gra w "pikora" była codziennym sprawdzianem zręczności
skoki wzwyż rytuałem powtarzanym nad krzywą poprzeczką
zawieszoną na w bitych w ziemię sękatych gałęziach

lądowanie odbywało się dość miękko (w porównaniu
do prawdziwych zawodów gdzie zamiast materaca
była twarda ziemia) przecież i tak skakałam najwyżej

woda była jeszcze czysta (dopiero dwadzieścia lat później
popłynęły mleczne ścieki a z nimi białe brzuchy ryb)

ale wtedy było zupełnie inaczej podbieraliśmy ziemniaki
i warzywa gotując w żelaznym kociołku zupy z robakami
(najczęściej bez soli) ale i tak bardziej smakowały niż w domu

zapach pieczonych kartofli i jabłek na patyku snuł się śpiewnie
oddzielając szarzejące mgły od cichych wzgórz nagrzanego lasu

zielone łódeczki tęsknot wędrowały z nurtem na liściach olchy
aż chłopcy z tamtej strony rzeki wymienili je na czerwone berety
i listy z grającymi pocztówkami

Opublikowano

łąki ciągnęły się długim pasmem wzdłuż krętej rzeki
pachniały gorzko trawy miękły tenisówki w wilgotnym torfie
rozcinając darń łączyły się ze śladami wypasanych zwierząt

latem zamieniały się w boisko
gra w "pikora" była codziennym sprawdzianem zręczności
skoki wzwyż rytuałem powtarzanym nad krzywą poprzeczką
zawieszoną na wbitych w ziemię sękatych gałęziach

lądowanie dość miękkie w porównaniu
z prawdziwymi zawodami gdzie zamiast materaca
twarda ziemia przecież i tak skakałam najwyżej

woda była jeszcze czysta dopiero dwadzieścia lat później
popłynęły mleczne ścieki a z nimi białe brzuchy ryb

ale wtedy było zupełnie inaczej podbieraliśmy ziemniaki
i warzywa gotując w żelaznym kociołku zupy z robakami
(najczęściej bez soli) ale i tak bardziej smakowały niż w domu

zapach pieczonych kartofli i jabłek na patyku snuł się śpiewnie
oddzielając szarzejące mgły od cichych wzgórz nagrzanego lasu

zielone łódeczki tęsknot wędrowały z nurtem na liściach olchy
aż chłopcy z tamtej strony rzeki wymienili je na czerwone berety
i listy z grającymi pocztówkami

A jak Ci się podoba w tej wersji ?

Fajny klimat wiersza, może trochę zalatuje prozą, ale nie przeszkadza.
W dzieciństwie dużo czasu spędzałam na łąkach dlatego
"zapach pieczonych kartofli i jabłek na patyku snuł się śpiewnie
oddzielając szarzejące mgły od cichych wzgórz nagrzanego lasu"
brzmi bardzo znajomo :)
Plusk.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bardzo ładnie, dziękuję. tylko zabrakło mi tej hali - wielkiej, zielonej przestrzeni,
gdzie "juhas'owie" wypasali swe owieczki, hej;-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



lubię taaakie pisanie
Brawo
tylko szkoda ze głosować nie mogę
macham skrzydłem

Dzięki. Wolę skrzydlate powiewanie niż głosowanie :-)) hej
(przyznam się, że nie głosowałem ani przedPISaniem ani POpisaniu.) ;-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...