Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Modliszka IV- ostatnia część


Rekomendowane odpowiedzi

Noc była ciepła i nadal nie zanosiło się na deszcz. Przeszła na drugą stronę ulicy, gdzie znajdowała się restauracja i parking. Otworzyła swój samochód, wsiadła kładąc na sąsiednim siedzeniu wykradzione spodnie, torebkę, papierosy i różę. Włożyła kluczyki do stacyjki.
- Cholera! Cholera! Cholera!- wykrzyknęła i położyła głowę na kierownicy. Wiedziała, że ten stan nie pozwala jej na prowadzenie samochodu. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się w domu. Mogła zawołać taksówkę, ale wtedy musiałaby jutro powrócić rano po auto. A tego chciała uniknąć.
- Cholera, muszę się stąd wydostać!- wyjęła z torebki swój telefon i wyszukała numer Januarego. Miała nadzieję, że jeszcze nie śpi, że jeszcze nie zdążył dostać się z rozgłośni radiowej do domu.
- A ty czego po nocy? – usłyszała zaczepny głos przyjaciela. – Spij kobieto i daj pić innym ludziom pracy!
- Wybacz, ale potrzebuję twojej pomocy. Mam nadzieję, że jeszcze nie obudziłam ciebie?- spytała z nieukrywanym poczuciem winy.
- Skąd, pół godziny temu wróciłem z radyjka i teraz raczę się przepysznym burbonem. W czym ci pomóc? Okno wypadło? Drzwi do piwnicy się zatrzasnęły? Mam podejść do ciebie?
- Nie , nie ma mnie w domu. Jestem pijana w swoim aucie i nie mogę sama jechać. Myślałam, że może ty…
- Kobieto, pijaczko, gdzie się szlajasz?
- Jestem pod zamkiem, na parkingu pod restauracją. Cholera wie, jak się teraz nazywa. Dawna Niagara.
- Ale sobie lokal wybrałaś! Trzeba było gościa do Hotelu Park zaciągnąć, tam się słono płaci i dobrze je!- usłyszała jego śmiech.
- Nie żartuj, tylko przyjedź po mnie. Ja muszę natychmiast do domu! Błagam!- i zaczęła płakać w słuchawkę.
- Martyna, uspokój się! Ja nie mogę, wypiłem, ale zrobimy inaczej. Kamil jeszcze nie śpi. Siedzi przy komputerze. Smarkacz od tygodnia ma prawo jazdy. Jeśli się nie boisz, to on ciebie odbierze, chcesz?
- Tak, proszę! Wezwij mu taksówkę, jak przyjedzie, ja ureguluję. Proszę!
- Mam też przyjechać? Chcesz?
- Nie, dziękuję. Wolałabym nie. To obraz mojej klęski. Nie chcę zbyt wielu widzów.
- Dobra, sąsiadeczko, rozłączam się i zaraz nagrywam wsparcie.
- Dziękuję, jesteś ko….- nie skończyła, bo usłyszała sygnał zakończonej rozmowy.
Włączyła radio, głucha cisza najbardziej ją teraz przerażała. Była sama, wokół żywego ducha. Ujęła w dłonie leżący obok podwiędły kwiat, zbliżyła go do ust.
Po chwili odezwał się telefon.
- Kamil już jedzie. Wyjaśniłem mu dokładnie gdzie jesteś. Nie wychodź z auta! O tej porze nie jest bezpiecznie- instruował ją troskliwym głosem.- Dałem mu pieniądze na taksówkę. Lepiej będzie, jeśli zostaniesz w środku. Zamknij się, tylko nie zapomnij wpuścić Kamila, jak przyjedzie!- dodał śmiejąc się.
- Jak ja ci się odwdzięczę?- spytała.
- Postawisz jakiś drobny trunek. Albo swoją wiolonczelką ubarwisz jakieś przyjątko Joannie. Ona lubi snobistyczne klimaty- rozłączył się.
Zachciało jej się zapalić. Mimo ostrzeżeń przyjaciela, wyszła z auta i podpaliła papierosa.
Zaciągnęła się. Efekt był piorunujący. Zrobiło jej się niedobrze. Podbiegła do barierki, wychyliła i zwymiotowała.
A niech to- pomyślała- podzamcze z pewnością jest monitorowane. Zaraz zjawią się strażnicy miejscy, albo policja. Może to, co zrobiłam jest karalne?
Wróciła do auta. Wyjęła z torebki chusteczkę, wytarła usta. Czuła ogromny niesmak. Chciała się czegoś napić. Przeszukała schowek i wyjęła gumę do żucia. Dobre i to- pomyślała wkładając ją do ust. Znowu zemdliło ją. Wybiegła z samochodu i jeszcze raz zwymiotowała. Po tym poczuła się znacznie lepiej. Siadła na swoim miejscu za kierownicą i przysnęła.
- Ciociu, miałaś się zamknąć od środka!- ze snu wyrwał ją głos Kamila. Potrząsnęła głową, z trudem otworzyła oczy. Przed sobą miała szczupłą postać dziewiętnastolatka.
- Zobacz, już mam!- machnął jej przed nosem nowiuteńkim prawem jazdy.
- Gratuluję! – chciała się uśmiechnąć, ale jej usta przekrzywiły się w bolesny grymas.- Wskakuj, ja przesiadam się na miejsce obok kierowcy.
Wyszła z samochodu, ustępując miejsca chłopakowi.
- A nie opuścimy dachu?- Spytał z nadzieją w głosie.
- Dzieciaku, innym razem. Dam ci pojeździć ile zechcesz, wtedy będziesz mógł opuszczać i podnosić dach do woli. Teraz azymut dom!- przesiadła się na miejsce obok kierowcy. Znajdujące się tam rzeczy położyła sobie na kolanach.
- A co to jest?- spytał wskazując na zwitek spodni.
- Nie pytaj. Lepiej powiedz, czy potrafisz obsługiwać automat!- rzuciła już pewniejszym siebie tonem.
- Spoko, nie takie rzeczy już obsługiwałem. Parkowanie jedynie nie zawsze dobrze mi wychodzi.
- To tak jak mnie- powiedziała.
Chłopak zapalił stacyjkę.
- Uważaj!- niestety było już za późno. Lekko otarli się o Land Cruisera.
Chłopak zatrzymał wóz.
- Nie czekaj, tylko jedź. Jutro zadzwonię do właściciela i pokryję straty. To nie twoja wina, źle zaparkowałam auto.
Tego akurat nie miała zamiaru robić. Nie chciała ponownie kontaktować się z Krzysztofem, ale chyba nie będzie miała innego wyjścia. Teraz jednak postanowiła o tym nie myśleć. To problem na jutro- pomyślała.

Po niespełna dziesięciu minutach bez trudu podjechali pod jej dom. Kamil zaparkował na rabatce z cyniami.
- Nie przejmuj się, zawsze na nie się ładuję- powiedziała wręczając mu banknot pięćdziesięciozłotowy.
- Ciociu, za dużo. Taryfa kosztowała tylko dwadzieścia osiem złotych.
- To za fatygę i zawaloną noc. A za taryfę ureguluję jutro z twoim tatą. Zmykaj już spać. Dziękuję!- wyskoczyła z auta i zamknęła za chłopakiem drzwi.
U progu domu cofnęła się.
- Kamil, mógłbyś jeszcze wyprowadzi psy? Za to dodatkowa premia, proszę!
- Dobra, nie ma sprawy. - chłopak za nią wszedł do wnętrza domu.
- Jak wrócisz, klucze połóż na oknie w korytarzyku i zatrzaśnij drzwi. Same się zamkną- podała chłopakowi pęk kluczy.
- Dasz sobie z nimi radę?- spytała ubierając w obroże wyżły.
- A bo to pierwszy raz?- powiedział chłopak i odszedł ciągnąc za sobą dwie smycze zakończone rosłymi psami.
Otworzyła drzwi do ogrodu.
- Jonatan! Kici, kici!- zawołała. Natychmiast jej oczom ukazał się czarny kłębek sierści. Kot pomiaukując wbiegł szybko do domu, jakby się bał, że jego pani zaraz się rozmyśli i zamknie mu przed nosem drzwi domostwa. I nie mylił się. Była bardzo zmęczona.
Poszła do kuchni. Odkręciła kran. Odczekała aż nieco spłynie woda i napełniła psią miskę świeżą wodą. Już miała udać się na górę, do swej sypialni, ale cofnęła się. Wyjęła ze zmywarki szklankę, napełniła ją wodą. Gdzie ja to położyłam?- zaczęła się rozglądać po korytarzu. Na podłodze leżała jej torebka, zwitek i róża. Wzięła kwiat i włożyła do szklanki z wodą.
- Nie, za szybko mi umrzesz kwiatku!- zmieniła decyzję i włożyła roślinę do jednej z szuflad zamrażalnika.
Zgarnęła z podłogi spodnie i ciężkim krokiem udała się na górę. Poszła do łazienki. Zrzuciła z siebie ubrania zostawiając je na kamiennej posadzce. Spuściła w sedesie wodę. Znowu po domu rozprzestrzeniło się głuche granie rur.
- Cisza!- krzyknęła, ale rury nie zważając na jej krzyk, musiały zakończyć swoje akordy.
W końcu w domu zapanowała prawie kompletna cisza. Do jej uszu dochodziło tylko tykanie starego zegara.
Zdjęła narzutę z łóżka, odkryła kołdrę. Była naga. Z komody wyciągnęła Jego koszulkę sportową. Rozłożyła ją równomiernie na swojej poduszce. Już miała się na nią położyć, ale przypomniała sobie o zdobyczy. Wzięła spod drzwi łazienki porzucony rulon spodni. Rozwinęła go i starannie złożyła w kostkę. Wróciła do sypialni. Podniosła wieko wiklinowego kufra. Spoczywały tam już trzy pary różnego rozmiaru męskich spodni. Nową zdobycz starannie ułożyła na wierzchu.
- To już komplet! Są wszyscy- powiedziała zamykając wieko.
Natychmiast na to miejsce wskoczył kot. Zaczął mościć sobie miejsce do spania.
- Pilnuj ich, jutro zastanowimy się, co z nimi zrobić.
Kot odpowiedział jej porozumiewawczym mrauuu.
- Może otworzymy galerię- pomyślała.
Udała się w kierunku łóżka. Położyła na brzuchu, w miejscu, gdzie wcześniej ułożyła koszulkę polo. Nagle zerwała się.
- Spadaj! Koniec z tym fetyszyzmem, koniec z tobą!- zawyła w bólu i wyrzuciła spod swoich piersi męską koszulkę.
Zwinęła się w pozycji embrionalnej i zasnęła. Jej twarz odzyskała spokój.


Koniec


Lipiec, 2008 r.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze motto, którego nie umieściłaś - a rzeczywiście pasuje "jak ulał"!

Motto:
"Spodnie są ważniejsze od żony. Istnieje wiele miejsc, do których
można iść bez żony i niewiele, dokąd można iść bez spodni... "

***
A teraz do rzeczy - bardzo mi się podobało zakończenie:)) - choć mogłaś Ją powstrzymać od wymiotów, to w końcu "Kulturalna kobieta była".
No i sprytnie zakończyłaś - bo teraz ciekawią mnie losy pozostałych par spodni Modliszki:))

A sadzę też, że faceci raczej nie przyznają się do utraty garderoby - więc Modliszka może działac dalej - aż założy "Second-Hand" dla panów!
Zostaje jeszcze Allegro, lub coroczne spławianie spodni w Noc Świętojańską:))

Tak czy siak - pomysł okazał się przedni!

Pozdrawiam - Marek

PS
Czy może czerpałaś z doswiadczeń konkretnych Pań?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oświadczam, że (jeszcze) nie ukradłam żadnemu facetowi spodni. Ale swój pomysł autorski , jakby co, zawsze mogę zrealizować- oczywiście,jeśli ewentualna ofiara zasłuży.:)))
Wszystkie postaci są fikcyjne, aczkolwiek słowa postaci, sytuacje, również wątek lesbijski- są wynikiem moich obserwacji, rozmów i mają jakieś pierwowzory, które mnie zainspirowały. Ale żadna ze znajomych pań nie przyznała mi się do zabrania jakiemuś ze swoich kochanków spodni.
No tak, na temat pozostałych par spodni można domniemać skąd się wzięły i w jakich okolicznościach bohaterka- fetyszystka je zdobyła. Kupuję pomysł rzucania spodniami w nurt rzeki w Noc Świętojańską :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobre opowiadanie, przemyślane od początku do końca. Widać, że autorka wiedziała o czym chce napisać. Czasem niektórzy zaczynają opowiadanie, piszą i nie wiedzą o czym, i nie wiedzą jak to się skończy. Trzeba mieć niezłą fantazję, żeby tak w trakcie udanie wybrnąć z pułapek, które się samemu na siebie zastawiło.
Tutaj tego nie ma. Dominika od początku wiedziała o czym jest to opowiadanie i dobrze wyszła jej charaterystyka bohaterki. Jest wiarygodnie i jest jakiś ciąg wydarzeń, które interesują czytelnika.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Tu nie ma szczęśliwego zakończenia. Jedynie jest wyzwolenie. To też juz jakiś krok do przodu- nad reszta bohaterka musi sama popracowac. W końcu niczego jej nie brakuje. Babeczka atrakcyjna, z furą,k(l)asą ,chatą- znajdzie szybko jakiegoś "sublokatora"- jeśli to faktycznie jest szczytem jej marzeń:)). A moze szczęściem jest to, że wreszcie dojrzała do samodzielności, że dorosła?
Dzięki za dobrą ocenę. Pozdrawiam.
A.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...