Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

płaczliwe krople
w kawie bez cukru
dawno wystygły
a sen

przed nocą odleciał
prawie do nikąd
mało widoczna
droga

na horyzoncie kreska
jak trudny rebus
tymczasem dzisiaj
chmury

któż to odgadnie
może przepłyną
słońce zaświeci
jak niegdyś

wiosną zakwitną
kaczeńce i ptaki
wrócą zza oceanu
kiedyś

ty do mnie może
powrócisz

----------------------------------------------
druga wersja (zmiksowana) - sens zachowany
-----------------------------------------------
płaczliwe krople w kawie
bez cukru dawno wystygły
i sen odleciał przed nocą

na horyzoncie droga
mało widoczna
jak trudny rebus
chmury tymczasem
dzisiaj

może przepłyną i słońce
zaświeci jak niegdyś
wiosną
zakwitną kaczeńce i ptaki
powrócą zza oceanu
kiedyś

ty do mnie może
powrócisz

Opublikowano

Kasiu!
Jak zwykle wierna i miła.
Tak padało, przestało a teraz idzie nawałnica...dobrze, że zdążyłam wrócić.
Odrobina melancholii nie zawadzi, ale bez nadziei ani rusz...
Dziękuję.
:)))))))
Serdeczności
-teresa

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Cały czas krążysz wokół tematyki haiku i... jednak nie odważysz się napisać po prostu haiku :)
Powiedzmy tak:


jesienna chandra -
ukradkowa łza
na szklankę herbaty


Póki co drążysz temat, pogłębiasz go w nisekończoność, coś jakby haiku ale nie haiku.
To co napisałem wyżej, ujmowane powiedzmy tak:


krwią wieczór kwitnie
księżyc wczoraj użyźnia
za chwilą już sen

smutek po skacze
skrzydłami łamie ptaki
odwraca czas dnem

w pustyniach płaczę
w okowach kwarc rozpuszczam
taflą kleję łzę

wstaję by umrzeć
wystarczy marzeń może
gdzieś przecież brzeg wiem


Czyli wiersz nie wiersz, haiku nie haiku - za to dużo pomysłów na jedno i drugie.
I jeśli czytają Cię haikowcy, tylko patrzeć jak przerobią tą czy inną strofkę
Twojego wiersza, przetłumaczą na angielski i wyślą na międzynarodowy konkurs haiku :))
Jeszcze raz zachęcam: sama to zrób!

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cieszę się, mogłaś poczytać tak jak ci się marzy...
u mnie leje i huczą gromy...ech...
dziękuję, że zajrzałaś i wpisałaś się...
:))))
serdecznie pozdrawiam
-teresa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Cały czas krążysz wokół tematyki haiku i... jednak nie odważysz się napisać po prostu haiku :)
Powiedzmy tak:


jesienna chandra -
ukradkowa łza
na szklankę herbaty


Póki co drążysz temat, pogłębiasz go w nisekończoność, coś jakby haiku ale nie haiku.
To co napisałem wyżej, ujmowane powiedzmy tak:


krwią wieczór kwitnie
księżyc wczoraj użyźnia
za chwilą już sen

smutek po skacze
skrzydłami łamie ptaki
odwraca czas dnem

w pustyniach płaczę
w okowach kwarc rozpuszczam
taflą kleję łzę

wstaję by umrzeć
wystarczy marzeń może
gdzieś przecież brzeg wiem


Czyli wiersz nie wiersz, haiku nie haiku - za to dużo pomysłów na jedno i drugie.
I jeśli czytają Cię haikowcy, tylko patrzeć jak przerobią tą czy inną strofkę
Twojego wiersza, przetłumaczą na angielski i wyślą na międzynarodowy konkurs haiku :))
Jeszcze raz zachęcam: sama to zrób!

Pozdrawiam.

Boskie Kalosze!
Zachęcasz mnie i kusisz po raz n-ty. Ty się w haiku poruszasz z zamkniętymi oczami, a ja niby wszystko rozumiem, ale ciągle wydaje mi się, że nie umiem (czyżby kompleks?).
Swoje wiersze (nie wiersze?) piszę spntanicznie pod wpływem chwili, ale najczęściej wiążą się z jakimś wydarzeniem tylko dla mnie znanym (np. melancholia jest tylko parawanem)...nad haiku trzeba się skupić na użyciu odpowiednich słów...tak mi się wydaje, sama nie wiem...
w każdym razie dziękuję Ci za serdeczne pochylenie i doping...
:))
Serdecznie pozdrawiam
-teresa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stasiu, toż on toto wytrząsa na poczekaniu z rękawa, hehe...a ja wcale nie widzę u siebie haikowych pomysłów...i Ty też przyłączyłaś się do mobilizcji...no, no...nie wiem, co zrobię osaczona namową...
Cieszę się, że wiersz niczego sobie...i niech już sobie będzie, skoro jednak wiersz...
dziękuję
:)))
cmokaskowo pozdrawiam
-teresa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


kiedyś - może
ty do mnie powrócisz

tak bym zakańczyła :P
ale baaaardzo misie druga werja, jest w końcu nORMALNA,przejrzysta!
cmokasowa i ją biorę!!!!!!!!
cmok cmok

Stasiu, ładnie byś zakończyła...podobasie. A tak mówiąc między nami, to Ty "kopnęłaś" mnie (mnie tak czasem trzeba, hehe...) wczoraj do przeróbki, za co bardzoooo...dziękuję.
Skaczę z radości, że b i e rz e sz!!!
:))))
serdeczne sobotnie cmokaski
- teresa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


kiedyś - może
ty do mnie powrócisz

tak bym zakańczyła :P
ale baaaardzo misie druga werja, jest w końcu nORMALNA,przejrzysta!
cmokasowa i ją biorę!!!!!!!!
cmok cmok

Stasiu, ładnie byś zakończyła...podobasie. A tak mówiąc między nami, to Ty "kopnęłaś" mnie (mnie tak czasem trzeba, hehe...) wczoraj do przeróbki, za co bardzoooo...dziękuję.
Skaczę z radości, że b i e rz e sz!!!
:))))
serdeczne sobotnie cmokaski
- teresa
chciałabym zobaczyć jak skaczesz:p
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stasiu, ładnie byś zakończyła...podobasie. A tak mówiąc między nami, to Ty "kopnęłaś" mnie (mnie tak czasem trzeba, hehe...) wczoraj do przeróbki, za co bardzoooo...dziękuję.
Skaczę z radości, że b i e rz e sz!!!
:))))
serdeczne sobotnie cmokaski
- teresa
chciałabym zobaczyć jak skaczesz:p

hehe...chciałabyś się pośmiać z pokracznych podrygiwanek, co?
dobrze, jak umiem, tak masz
^^^x^^x^^x^ i do tego...hop siup tralala...specjalnie dla Ciebie
i cmok
:))))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 Dla Fizyki nasz nowy partner z Mechaniki Kwantowej jest bardzo niewygodny.:)) Udany wiersz.
    • Ojciec Orest podszedł do Myszki i ku powszechnemu zdziwieniu, przytulił ją ramieniem i okrył na powrót jej wdzięki. Uśmiechnęła się do niego ni to z wdzięcznością ni to ze zmieszaniem po czym upadła mu do stóp i całując je, gorliwie się żegnała. Zakonnik szybko uniósł jej ciało wątłe i patrząc z delikatnym współczuciem odrzekł.   - Dziękuję Ci Biała Myszko. Niejeden rycerz gubi na polu bitwy i w godzinie próby swój honor i dumę - I patrzył w jej oczy z dumą - A Ty jesteś skrzywdzoną i kruchą istotą, która jednak odnalazła w sobie siłę by przyjść tu i pod twardą i zimną domeną trybunału, złorzeczyć i bluźnić na dostojnika kościoła świętego. Lecz nie po to by nieboszczyka zrównać z cuchnącym błotem Loivre a po to by prawdę okazać nam ślepcom doczesnym. Idź w pokoju boże dziecię. Za odwagę Twą ja Ci wszelkich łask i pokuty rozgrzeszenia udzielam. Niech Bóg w trójcy jedyny, zdejmie z Ciebie plamy grzechu i do zbawienia duszy powoła. Idź i nie grzesz więcej.   Myszka, ujęła dłoń ojca Oresta i ucałowała z czcią najwyższą jego pierścień. A ten po chwili pobłogosławił jej znakiem krzyża na czole i ucałował jeszcze czule miejsce postawienia znaku Pana. Dwaj franciszkanie, nadal w idealnym milczeniu odprowadzili ladacznice na powrót w tłum. Tymczasem dla ojca Nérée to już było za wiele.   - Nie macie prawa! - Jak wściekły pies rzucił się przez dzielący ich stół i ucapił habit ojca Oresta za materiał na plecach. Ten od razu zerwał się z uchwytu i oddalił się na bezpieczną odległość aż pod szafot. - Murwy i wszetecznice rozgrzeszacie, choć one plują jadem na nasz stan duchowny i kardynałów i świętych a nawet samego Boga za nic mają. Jak śmiesz! Psi synu, kochanku bladiugi, kurwysynu parchaty! - złapał za to co miał pod ręką i rzucał na oślep w szale. W stronę ojca Oresta poleciała i złota patera z owocami i kielichy i wreszcie księga z liścikami i nazwiskami alfonsów i murew z całej okolicy - Bies z Was prawdziwy a nie zakonnik i brat mój! Myślisz, że ojcem świętym jesteś czy świętym Piotrem samym!? Koniec tej farsy dla plebsu. Inaczej straży każe wszystkich tu dziś powiesić i na ostrzach roznieść!   Ojciec Orest uniknął zgrabnie wszystkich przedmiotów i wszedł na szafot. Podszedł do Orlona i jego także objął jak brat. Zdjął mu pętle i oddał zdziwionego skazańca pod kuratele franciszkanów, którzy momentalnie stanęli na deskach szubienicy i tworząc krag cichy i tajemniczy, chronili swymi ciałami oblicze świętego i alfonsa.   - Nie chowaj się za plecami braci mniejszych - Nérée podążył z wściekłością ku schodom szubienicy - Szelmo! Ty się z motłochem bratasz i stronę morderców bierzesz - wycelował oskarżający palec w Orlona i nadal w szale obrażał - Nie stójcie braciszkowie jak picze zatrwożone, tylko pojmijcie tego uzurpatora i dawnego szulera i zbójcę. Bo nikim on więcej jak szczurem, grzechem jak dżumą wypełnionym od stóp po łysy łeb zdradliwy. Pojmać zdrajcę, kto w Zbawiciela krew i ciało wierzy!     Próbował wspiąć się na deski szafotu, lecz franciszkanie zamiast usłuchać jego wezwania, to wzięli widać stronę Oresta i po krótkiej szarpaninie, zepchnęli wspólnie ciało Nérée ze schodów. Niechybnie dominikanin, skręcił by kark swój wysoko podgolony gdyby nie kolejna szybka interwencja generała d’Aubignác. W ostatniej chwili podtrzymał starca pod ręce i z wyrzutem spojrzał ku postaciom na szubienicy. Lecz nie rzekł ni słowa.     Za to ojciec Orest przeszedł do oratorskiej ofensywy. I grzmiał i ciskał słownymi piorunami jak pogańskie bóstwo karzące swych wyznawców.     - Zawrzyj pysk swój wężowy gadzie w habicie, który o dziwo nie pali twej plugawej skóry, ogniem piekielnym - spokój jego oczu I rysów był jednak nad wyraz boski w tej chwili - Nie dzierżę kluczy do bram niebios ani nie kroczę w świętości wśród aniołów I świętych, bo jak słusznie zauważyłeś do kapłaństwa i dróg Boga doszedłem przez bagna i pustynie występku i grzechu. Nie wstydzę się matki murwy i ojca rzemieślnika. A grzechy swe wobec bliźnich odpokutowałem z nawiązką. Lecz mam poparcie papieża i króla i legatem ich się zwać mogę. Więc daj sąd ten ukończyć w zgodzie i godności jemu właściwej i nie wyrywaj się tak ku objęciom drewnianej oblubienicy bo kto wie czy i Tobie stryczka kat nasz nie wyrychtuję za to co tu przyszło nam słyszeć.   Odpowiedział mu dziś po raz pierwszy d'Aubignác, który widać dążył do rychłej ugody a nie wątpliwie wyglądającego na forum całego miasta sporu   - Ojcze Oreście, zawsze Wam byłem przyjacielem i doradcą i zawsze byłem Wam rad. Nie kłóćmy się przed majestatem miejskich radców i królewskich doradców. I nie przed oczyma Boga naszego. Pozwolimy Wam dokończyć to co rzecz Wam nakazano. Mówcie dalej w imię boże.   I o dziwo zeszli razem z Nérée spowrotem na swoje miejsca, wśród całkowicie zszokowanym i poruszonych tym nagłym zajściem rajców. Franciszkanie zluzowali, zwarty dotąd szyk wokół Oresta i Orlona, jeden z nich wręczył dominikaninowi cudem ocalony chyba od gniewu Nérée dokument królewski. Ten ujął go z czcią i odnalazł w tekście właściwą frazę.   - Miejscami uprawiania grzechu I sodomii była kamienica w dzielnicy Gayet należąca do szelmy Orlona de Villargent, którego to dziewczęta i alkohol jak Diabeł kusiły kardynała. Kardynał oddał swój żywot jak ostatni frant i nędzną szumowina. Gnijąc w rynsztoku ulicy uciech, bez odzienia i resztek świątobliwej godności. Sztylet, który w jego piersi spoczywał był karą właściwą dla jego jestestwa bez różnicy kto go w jego ciało wymierzył. De Villargent czy jego nierządnice. Co więcej szelma w celi zamknięty, na ostatniej swej spowiedzi, wyjawił innych prowodyrów występku i cudzołóstwa, którzy w jego domu uciech, zabaw zepsutych używali. Członek i główny oskarżyciel trybunału. Ojciec Nérée ,który z całą żarliwością domaga się powieszenia Orlona de Villargent sam był gościem jego domu w Gayet. Miał swój pokój na poddaszu. Gdy nie było go w klasztorze przez czterdzieści dni, twierdził, że przebywał na rekolekcjach. Prawda, przeżywał rekolekcje ciała z młodą dziewczyną o imieniu Pluie. Ponoć śpiewała mu pieśni z psalmów… gdy nie miała zajętych ust czymś innym.   W tłumie wybuchł śmiech, choć niektórzy zadrżeli na myśl o bluźnierstwie.   - Z kolei brat Célestin d'Aubignác, obecny tu i również siedzący w loży sędziowskiej, przyjmował miesięczną daninę od alfonsa de Villargent za ochronę przed rewizją. Gdy dziewki płakały na widok swego chlebodawcy, nie czyniły tego tylko z tęsknoty. Czyniły to z lęku, że razem z nim zniknie ich ostatnia nadzieja, że zostaną tylko pod opieką duchownych... którzy nie raz, i nie dwa, okazali się gorsi od klientów.   Ojciec Orest opuścił dokument, odetchnął głęboko i rzekł powoli:   - Nie żądam uniewinnienia Orlona de Villargent. Żądam, by został wysłuchany. A potem, być może, osądzony... przez kogoś, kto nie zhańbił swego sumienia dotykiem tej samej rynsztokowej wody, w której pływał skazany. Tak z bożej woli ogłaszam. Niechaj zapis ten zostanie przeczytany w obecności ludności Lanoire, duchowieństwa i zakonników, oraz w obliczu śmierci, której stryczek już czeka.   Taka była wola najwyższego króla Francji Karola. Tłum w ciszy jedynie zwiesił głowę a Orlon odetchnął z wyraźna ulgą.
    • @Migrena dziękuję za uznanie dla wiersza:):) @huzarc Dzięki serdeczne:) @E.T. Dziękuję:) @Berenika97 Bereniko zaręczam Ci, że Twoje komentarze są piękniejsze od moich wierszy:):) dziękuję:)
    • Nie pasuję do żadnej życiowej roli. Widzicie, miejsce i czas skrojone specjalnie dla mojego umysłu. Despotycznego kłamcy o nieistniejącym acz wielkim ego. Dlatego mnie z czasem odrzucają poławiacze dusz. Oni wolą się sycić blaskiem prawdy, a nie zaśniedziałym, skarlałym blaskiem sztucznych pereł. Nie dla mnie piękne i czyste oceany wrażliwości. Więzić mnie będzie po wieczność. Czarną smołą i jadem trującym wypełniony, Depresyjny, żelazny kubeł. Zasypiam z wolna, pełen lęku i fobii. Ściany mrużą już z wolna swe mętnoszare oczy. Kroki na schodach i szczęk zamka. To duch przywołany. Zagląda do wszystkich pokoi. Uwierz. Mnie nie męczą zjawy i wytwory mojego umysłu cierpienia. Ten dom jest nawiedzony. A ja jego, tysięcznym może duchem. Co noc głębiej, w murach i piwnicznych trzewiach uwięziony. Męczy mnie bezsens. Pustka ideowa. Bezcelowość istnienia. Zgniłem. Spróchniałem. Zblakłem za zasłoną, brudnych okiennic. Niespodziewani goście. Strach i ciekawość. Rzucona w kąt sypialni na piętrze, naftowa lampa. Zagłada domu Dohertych. Pożaru jasna łuna. Demonie ognia, oczyść mnie z niewoli. Mnie! Tego domu, przeklętego piastuna. Idź korytarzem światła duszo. Do samego końca. Do ognia piekielnego, jasnego lśnienia.
    • @Tectosmith ja tylko zabrałem głos w kwestii religijnej, jestem wierzący i nie wstydzę się tego wstyd mi tylko za portalowych agnostyków i ateistów, którzy nie szanują uczuć religijnych innych od siebie tak,że nie jest to wykłócanie a poza tym to ty wywołałeś ,,temat,,, pierwszy
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...