Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czy w ogóle coś takiego istnieje czy wymyśliłem to sobie sam ?
Dla mnie Stachura i Wojaczek byli pionierami, ale nie o taką stylistykę mi chodzi
bo chyba nie ma osoby, która by nie czytała wierszy Różewicza
tak "Ocalony", "Warkoczyk"
wiem to dość szamblonowe nazwiska, "myśl Różewicza" trudno odnieść do
współczesnej poezji, która jednak wcale nie broni się przed wulgarnym językiem
wręcz epatuje w czytelnika emocjonalnym chłodem Maria Cyranowicz.
język poezji współczesnej ewoluuje jak świat.

Opublikowano

Język poezji współczesnej jest zróżnicowany jak świat i ludzie na nim żyjący. Garstka tzw poetów współczesnych próbuje nas przekonać do wyznawania jedynej słusznej religii, ale dla wielu jest ona obca i nieprzyswajalna. Środowiska pasjonackie obywają się bez języka wulgaryzmów. Panują tam zwyczaje odmienne od ukazywanych w nowomodnej poezji brudu. Czy wobec tego zabronić im takich zachowań bo nie są współczesne i zabronić poetom z tamtych środowisk tworzenie w klimatach tam panujących?

Opublikowano

Wiersz czarny? Hmmmm, pewnie powinno być coś w stylu:
"Yo ziomal obczaczaj to, bryka jak śnieg biała,
Audio ma takie że każdemu mięknie pała,
Fotele skórzane, lans, to ziomale wiedzą
Full wypas, na nich z rzadka niezłe szuczki siedzą"

Leszek, pokaż mi jakiegoś poetę współczesnego (ale nie z tego forum), który "próbuje nas przekonać do wyznawania jedynie słusznej religii", ciekawi mnie też co za środowiska pasjonackie masz na myśli (po porstu nie spotkałem się ani z jednym, ani z drugim).

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Acha,
Więc wokół czają się duchy, które opanowały większość środowisk (?) literackich, niszcząc podstępnie wrażliwość pisarską?

Leszku, o jakich poetach i jakich środowiskach piszesz? Jakich klimatach? Sto, dwieście lat temu panujących czy pięćdziesiąt?

Pomijasz fakt istnienia różnych zjawisk. Zmierz symbolizmu, narodziny neoklasycyzmu, kubizm, awangarda itd. Tak naprawdę to wciąż to samo – poszukiwanie nowego.


„Nowe” zazwyczaj cierpi z powodu braku społecznego uznania, ale również z powodu narastającej popularności. Rodzą się, więc gorączkowe poszukiwania coraz to nowszych, coraz to trudniejszych do przyjęcia form artystycznych. I chociaż tak naprawdę „ Nowe” po pewnym czasie unicestwia samo siebie, w momencie poddania się sukcesowi komercyjnemu, to odwoływanie się do spisku na instytucję sztuki, nie ma chyba większego sensu.

Sztuka to wieczne pole eksperymentów.


Niech moc będzie z Tobą :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj nie o personalia tu chodzi ale o zasadę, z którą się spotykam od paru lat. Gloryfikacja poetyckiego bełkotu na konkursach, na wielu forach internetowych, na których niszczy się osobowości bo nie przystają do wzorca nakreślonego przez adminów itd itp. Nie tak dawno na warsztatach poetyckich pewna persona zarzucała wielu lirykom przestetyzowanie i zalecała wlanie do wersów nieco brudu. Przykłady można mnożyć.
Z zażenowaniem przyglądam się opiniom np Barbary Janas, która mentorsko zaleca autorom aby się uczyli, czego? - głupoty takich wypowiedzi,
Przypomnij sobie Jasiu swoją wypowiedź sprzed trzech lat do pewnej autorki: kto Ci pozwolił zamieścić tu takie gówno - pamiętasz?
Co do środowisk pasjonackich to one istnieją mówię o muzykach, żeglarzach, lotnikach a także o filumenistach, czy szachistach obywają się one bez trudu bez chamstwa, wulgaryzmów, kategoryczności wypowiedzi, mentorskich tonów, których to zjawisk jest zatrzęsienie w światku poetyckim. Ech długo by mówić ale zamilknę bo i tak zaraz zostanę spalony na stosie nowomodnych jedynie słusznych opinii. Pozdrawiam Leszek :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Acha,
Więc wokół czają się duchy, które opanowały większość środowisk (?) literackich, niszcząc podstępnie wrażliwość pisarską?

Leszku, o jakich poetach i jakich środowiskach piszesz? Jakich klimatach? Sto, dwieście lat temu panujących czy pięćdziesiąt?

Pomijasz fakt istnienia różnych zjawisk. Zmierz symbolizmu, narodziny neoklasycyzmu, kubizm, awangarda itd. Tak naprawdę to wciąż to samo – poszukiwanie nowego.


„Nowe” zazwyczaj cierpi z powodu braku społecznego uznania, ale również z powodu narastającej popularności. Rodzą się, więc gorączkowe poszukiwania coraz to nowszych, coraz to trudniejszych do przyjęcia form artystycznych. I chociaż tak naprawdę „ Nowe” po pewnym czasie unicestwia samo siebie, w momencie poddania się sukcesowi komercyjnemu, to odwoływanie się do spisku na instytucję sztuki, nie ma chyba większego sensu.



Sztuka to wieczne pole eksperymentów.


Niech moc będzie z Tobą :)

Nie czytałaś chyba uważnie o czym pisałem Ewuniu, stąd pewnie Twój wywód. Pozdrawiam Leszek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj nie o personalia tu chodzi ale o zasadę, z którą się spotykam od paru lat. Gloryfikacja poetyckiego bełkotu na konkursach, na wielu forach internetowych, na których niszczy się osobowości bo nie przystają do wzorca nakreślonego przez adminów itd itp. Nie tak dawno na warsztatach poetyckich pewna persona zarzucała wielu lirykom przestetyzowanie i zalecała wlanie do wersów nieco brudu. Przykłady można mnożyć.
Z zażenowaniem przyglądam się opiniom np Barbary Janas, która mentorsko zaleca autorom aby się uczyli, czego? - głupoty takich wypowiedzi,
Przypomnij sobie Jasiu swoją wypowiedź sprzed trzech lat do pewnej autorki: kto Ci pozwolił zamieścić tu takie gówno - pamiętasz?
Co do środowisk pasjonackich to one istnieją mówię o muzykach, żeglarzach, lotnikach a także o filumenistach, czy szachistach obywają się one bez trudu bez chamstwa, wulgaryzmów, kategoryczności wypowiedzi, mentorskich tonów, których to zjawisk jest zatrzęsienie w światku poetyckim. Ech długo by mówić ale zamilknę bo i tak zaraz zostanę spalony na stosie nowomodnych jedynie słusznych opinii. Pozdrawiam Leszek :)

Ziom widzę, że się nie rozumiemy, na warsztatach poetyckich to wykładowcy sobie mogą gadać, na forach i serwisach też, a kółka szachowe nie wiem co mają do poezji. Mnie właśnie chodziło o personalia, bo to, że ty mówisz, że tak jest, to jeszcze nie znaczy, że to są fakty. Piszesz o współczesnej poezji, a odnosisz się do forów i warsztatów - trochę bywam na wieczorkach poetyckich, kilku autorów znam osobiście, chociaż może nie koleżeńsko, znam za to dobrze ich twórczość, którą publikuą (i to nie w necie tylko u wydawców) i środowiska w któych się obracają i tam nikt nie dyskutuje o tym jaka ma być poezja, nie kłóci się ani nie rzuca w nikogo mięsem, są opinie i recenzje, ale nawet jak powiedzmy Paweł Marcinkiewicz przeczyta publicznie 5 wierszy z rzędu, których powinien się wstydzić, to jedyne co usłyszy, to że ktoś tego nie kupuje. Tutaj, czy na innym forum, warsztatach, to my sobie możemy rozprawiać dla rozrywki i mamy swój mały niepoważny światek, na swój sposób zabawny i zajmujący, a oni piszą i publikują i to jest zupełnie inna bajka, tyle że bajka właściwa i prędzej oni trafią do poedręczników niż my, czy inne kółka szachowe. Więc powiedz mi, kto z tych znanych cokolwiek narzuca innym znanym, bo nigdy o czymś takim nie słyszałem. To, że na forum ja powiem, co myślę, na temat tego jak się powinno pisać (na forum, bo gdzie indziej to powie to wydawca, albo nie powie, bez różnicy, po prostu nie wyda, chyba że NWA). Jasne, że mamy tu chamstwo, wulgaryzmy i kłótnie, bo może tu pisać każdy bez żadnych konsekwencji, a z drugiej strony bez tego byłoby po prostu nudno (jakbym chciał czytać dobrą poezję to bym poszedł do księgarni, bo tu takiej to ze świecą szukać).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Acha,
Więc wokół czają się duchy, które opanowały większość środowisk (?) literackich, niszcząc podstępnie wrażliwość pisarską?

Leszku, o jakich poetach i jakich środowiskach piszesz? Jakich klimatach? Sto, dwieście lat temu panujących czy pięćdziesiąt?

Pomijasz fakt istnienia różnych zjawisk. Zmierz symbolizmu, narodziny neoklasycyzmu, kubizm, awangarda itd. Tak naprawdę to wciąż to samo – poszukiwanie nowego.


„Nowe” zazwyczaj cierpi z powodu braku społecznego uznania, ale również z powodu narastającej popularności. Rodzą się, więc gorączkowe poszukiwania coraz to nowszych, coraz to trudniejszych do przyjęcia form artystycznych. I chociaż tak naprawdę „ Nowe” po pewnym czasie unicestwia samo siebie, w momencie poddania się sukcesowi komercyjnemu, to odwoływanie się do spisku na instytucję sztuki, nie ma chyba większego sensu.



Sztuka to wieczne pole eksperymentów.


Niech moc będzie z Tobą :)

Nie czytałaś chyba uważnie o czym pisałem Ewuniu, stąd pewnie Twój wywód. Pozdrawiam Leszek



Mylisz się Leszek,

Pominęłam w swojej wypowiedźi fakt, że starasz się bronić swój punkt widzenia przez pryzmat własnych, złych doświadczeń z krytyką i wytłumaczyłam Ci, że gorączkowe poszukiwania coraz to nowszych, coraz to trudniejszych do przyjęcia form artystycznych, są naturalnym zjawiskiem.
Twój sposób pisania i Twoje środowisko być może w takim samym stopniu jest zgnuśniałe, jak bezczelne może być środowisko i punkt widzenia poetów, o których piszesz.
To będzie dzielić ... ale czy, aż tak bardzo się różnią te dwa fronty?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj nie o personalia tu chodzi ale o zasadę, z którą się spotykam od paru lat. Gloryfikacja poetyckiego bełkotu na konkursach, na wielu forach internetowych, na których niszczy się osobowości bo nie przystają do wzorca nakreślonego przez adminów itd itp. Nie tak dawno na warsztatach poetyckich pewna persona zarzucała wielu lirykom przestetyzowanie i zalecała wlanie do wersów nieco brudu. Przykłady można mnożyć.
Z zażenowaniem przyglądam się opiniom np Barbary Janas, która mentorsko zaleca autorom aby się uczyli, czego? - głupoty takich wypowiedzi,
Przypomnij sobie Jasiu swoją wypowiedź sprzed trzech lat do pewnej autorki: kto Ci pozwolił zamieścić tu takie gówno - pamiętasz?
Co do środowisk pasjonackich to one istnieją mówię o muzykach, żeglarzach, lotnikach a także o filumenistach, czy szachistach obywają się one bez trudu bez chamstwa, wulgaryzmów, kategoryczności wypowiedzi, mentorskich tonów, których to zjawisk jest zatrzęsienie w światku poetyckim. Ech długo by mówić ale zamilknę bo i tak zaraz zostanę spalony na stosie nowomodnych jedynie słusznych opinii. Pozdrawiam Leszek :)

Ziom widzę, że się nie rozumiemy, na warsztatach poetyckich to wykładowcy sobie mogą gadać, na forach i serwisach też, a kółka szachowe nie wiem co mają do poezji. Mnie właśnie chodziło o personalia, bo to, że ty mówisz, że tak jest, to jeszcze nie znaczy, że to są fakty. Piszesz o współczesnej poezji, a odnosisz się do forów i warsztatów - trochę bywam na wieczorkach poetyckich, kilku autorów znam osobiście, chociaż może nie koleżeńsko, znam za to dobrze ich twórczość, którą publikuą (i to nie w necie tylko u wydawców) i środowiska w któych się obracają i tam nikt nie dyskutuje o tym jaka ma być poezja, nie kłóci się ani nie rzuca w nikogo mięsem, są opinie i recenzje, ale nawet jak powiedzmy Paweł Marcinkiewicz przeczyta publicznie 5 wierszy z rzędu, których powinien się wstydzić, to jedyne co usłyszy, to że ktoś tego nie kupuje. Tutaj, czy na innym forum, warsztatach, to my sobie możemy rozprawiać dla rozrywki i mamy swój mały niepoważny światek, na swój sposób zabawny i zajmujący, a oni piszą i publikują i to jest zupełnie inna bajka, tyle że bajka właściwa i prędzej oni trafią do poedręczników niż my, czy inne kółka szachowe. Więc powiedz mi, kto z tych znanych cokolwiek narzuca innym znanym, bo nigdy o czymś takim nie słyszałem. To, że na forum ja powiem, co myślę, na temat tego jak się powinno pisać (na forum, bo gdzie indziej to powie to wydawca, albo nie powie, bez różnicy, po prostu nie wyda, chyba że NWA). Jasne, że mamy tu chamstwo, wulgaryzmy i kłótnie, bo może tu pisać każdy bez żadnych konsekwencji, a z drugiej strony bez tego byłoby po prostu nudno (jakbym chciał czytać dobrą poezję to bym poszedł do księgarni, bo tu takiej to ze świecą szukać).


Dotykasz pewnej nieuzasadnionej maniery gardzenia tym co w internecie przez tzw. drukowanych poetów. Też bywam i też znam jak i Ty. Znam także wielokrotnych mistrzów świata i Europy w szybownictwie i zapewniam, że pomimo, że mieliby prawo to są bardziej skromni i mniej zadufani w sobie niż niejeden samozwańczy „wielki” poeta. Ten mały niepoważny światek, jak nazwałeś Internet i publikowaną w nim poezję, to według mnie wielomilionowe nakład o jakich tylko mogą pomarzyć wydający własne tomiki w wersjach drukowanych. Ciekawe jakie nakłady osiągają publikacje współczesnych poetów ? – kilkaset szt, może tysiąc. Część nakładu kupują znajomi, część leży po wieczność na półkach, bądź to księgarń, jeśli tam trafią, bądź ludzi, którzy wypadałoby żeby je mieli. Ile trafia więc do czytelnika? – wynika z tego, że niewiele. Skąd więc ta wyższość nad poetami publikującym w Internecie, poetami, którzy stykają się na co dzień z wieloset, czy wielotysięczną rzeszą czytelniczą, która jeszcze może i niefachowo ale wypowiada się na temat utworu i tego czy trafia on w gusta czytelnicze. Jeszcze niedawno na spotkania przynosiliśmy zdjęcia, bądź slajdy wykonane aparatami kliszowymi. Z wyższością optyka wypowiadała się o raczkującej fotografii cyfrowej. Minęło niewiele lat i coraz rzadziej stosowane są aparaty kliszowe, a nawet wiele firm zaniechało ich produkcji, uznając postęp i jakość cyfrówek. Sądzę, że niewiele również czasu minie, gdy nawet gazety będą wydawane na nośnikach cyfrowych które można będzie zwinąć w rulon, poskładać i mieć po rozłożeniu zawsze aktualny numer pisma przesyłany wszechobecnym Internetem. Czym wtedy wyróżnią się dzisiejsi drukowani poeci? Mylisz się, że Ci uznani dzisiaj poeci nie wypowiadają się i nie narzucają nic piszącym. Są oni zapraszani jako jurorzy na konkursy i tam swoją kategoryczną jednowymiarową selekcją odrzucają, każdą inną formę od lansowanej przez siebie. Powodują, zjawisko, że kolekcjonerzy nagród wiedząc kto będzie zasiadał w jury piszą wiersze na konkurs pod nich. Często wypowiada się lekceważące stwierdzenia o tzw. poezji internetowej”, że prawdziwej poezji nie ma w Internecie, a ja powiem, że nie ma ale pojęcia „poezja internetowa”, gdyż Internet jest tylko nośnikiem i sposobem dotarcia do czytelnika, a poezja jest jedna, choć różnorodne formy przybiera i to gdzie jest publikowana nie stanowi o jej wartości. Pozdrawiam Leszek :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie czytałaś chyba uważnie o czym pisałem Ewuniu, stąd pewnie Twój wywód. Pozdrawiam Leszek



Mylisz się Leszek,

Pominęłam w swojej wypowiedźi fakt, że starasz się bronić swój punkt widzenia przez pryzmat własnych, złych doświadczeń z krytyką i wytłumaczyłam Ci, że gorączkowe poszukiwania coraz to nowszych, coraz to trudniejszych do przyjęcia form artystycznych, są naturalnym zjawiskiem.
Twój sposób pisania i Twoje środowisko być może w takim samym stopniu jest zgnuśniałe, jak bezczelne może być środowisko i punkt widzenia poetów, o których piszesz.
To będzie dzielić ... ale czy, aż tak bardzo się różnią te dwa fronty?


Bardzo się różnią Ewo, a przede wszystkim kategorycznością sądów i wypowiedzi o innych poetykach i ich wartości. :)
Opublikowano

dajta spokój z tą kategorycznością - jeden prezentuje jej mniej, inny więcej; co kogo interesuje, czy ktoś jest zbytnio przekonany o własnej słuszności, czy przeprasza za wyrażenie własnej skromnej opinii; nie ma to znaczenia - albo uznajemy za słuszne, albo nie; ocenianie formy przekazywania sądów i robienie z niej tematu tylko ukazuje prywatne poczucie krzywdy

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...