Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Każdy zaraz myśli, że rzeczy wielkie i genialne rodzą się
na przepysznej sofie, albo kiedy człek wymyty i ubrany jak do ślubu
chwyta za markowego "Pelikana" żeby na kredowym papierze przekazać
innym od siebie coś wiekopomnego.
Tymczasem Modest Musorgski odgarniając bujne zarośla brody
dłubał w takiej chwili palcem w nosie, a nogi miał od wielu dni
niemyte i czuć było z daleka, że dawno skończył mu się podrabiany
przez Lachów dezodorant "Adidasa".
Z gęby jechało czekającym w żołądku na swoją kolej bimbrem
i całe szczęście, że po drodze policja carska nie odebrała Modestowi prawa jazdy,
ani nie zarekwirowała konia, bo nigdy nie dojechałby na wystawę
zmarłego niedawno przyjaciela Witka Hartmanna
i nie przyszłoby mu do głowy skomponować "Obrazków z wystawy",
wspaniałego cyklu muzycznych miniaturek którym nadawał takie same tytuły,
jakie posiadały ich malarskie odbicia.
Tylko dlatego obrzydliwy, pokraczny "Gnom" kołysze się z boku na bok, czka
i zmierzając ku naszej wyobraźni, rozpycha łokciami bębenki w uszach,
by potknąwszy się o kowadełka zakląć: "O żesz!... a Kto to takie tu
stworzył?
"
W 1874 roku "Gnom" burzył swoim zachowaniem ówczesne konwenanse
estetyczne, w końcu Modest skomponował go w stanie wskazującym na spożycie
i słuchając "Gnoma" - wypisz wymaluj widać samego Musorgskiego w momencie twórczym.
Czyli łażącego od obrazka do obrazka zmarłego Wiktora
i dłubiącego niedomytym paluchem w przepastnym kinolu.
"Gnom" jest więc jego obrzydliwym odbiciem zewnętrznym - obrzydliwym,
ponieważ nikt przy zdrowych zmysłach nie pocałowałby nawet za życia
Musorgskiego z dubeltówki.
Ale oto tytułowy gnom spotyka na swej chaotycznej drodze "Stary
zamek". Waha się przez chwilę, wreszcie naciska klamkę drżącą łapą i naraz,
w ostrej woni przeterminowanego skrzypu polnego i piołunów towarzyszących
wszędzie zewnętrznym krokom kompozytora, otwierają się pory jego grubej,
spracowanej i spoconej ze strachu skóry.
Jakież zdumienie towarzyszy słuchającym tego przedziwnego fragmentu, tak
raptem doskonałego, ustokrotnionego kontrastem powierzchniowego wyglądu!
Z wnętrza niechlujnego i odpychającego na co dzień człeka dochodzi do uszu
słuchaczy cudownie smutna pieśń trubadura - pieśń do ukochanej mieszkającej
gdzieś w głębiach "Zamku". Naraz roztacza się przed nimi panorama
olbrzymiej, fantastycznie kolorowej krainy z "Rynkiem w Limoges",
"Katakumbami", "Bydłem" i kurczakami ("Taniec kurcząt w skorupkach"), czy złą
wiedźmą ("Chatka na kurzej stopce").
Do dziś wspomina się w Petersburgu koncert, podczas którego w tym właśnie
momencie jeden ze słuchaczy na balkonie rozdziawił tak szeroko gębę ze
zdumienia, że dolna szczęka zasłaniała scenę tym z pierwszych rzędów na
parterze. Toteż równie zafascynowany pięknym wnętrzem brzydkiego Modesta
Maurycy Ravel tworzy wkrótce orkiestrową wersję "Obrazków z wystawy",
te z kolei sto lat później Emerson, Lake and Palmer przekładają na język
narodzonego właśnie rocka i szarpią na koncertach struny gitar,
walą w bębny jak opętani, by za chwile czule załkać gdzieś na granicy
estrady i tego co odeszło razem z Musorgskim, gdy zmożony nędzą
i wyglądem zewnętrznym zatrzymał swój biologiczny zegar
na godzinie czterdziestu dwóch lat.
Każdy meloman, który chodzi już jakiś czas po tym świecie, wie z
pewnością jacy są Japończycy: haiku, harakiri, kamikaze, sudoku, sake,
sushi... Japończycy lubią wszelkie nowinki, więc wkrótce jeden z nich -
Isao Tomita przekłada "Obrazki z wystawy" na lampy, tranzystory i
syntetyzatory, a w studiu nagraniowym lampom, tranzystorom i syntezatorom
jedno po drugim pękają elektroniczne serduszka, kiedy w "Starym Zamku"
rozlega się smętna pieśń trubadura.
A jeśli w podobnej chwili pęknie kiedyś nasze - ujrzymy starego capa
Modesta, jak odgarniając gęstwę brody i wąsów zbliża się powoli,
by w zamyśleniu podłubać nad nami brudnym palcem w nosie.


www.youtube.com/watch?v=RsHkkm0vpNE

.

  • 3 tygodnie później...
  • 4 miesiące temu...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dlatego właśnie wybrałem go na Peela - doskonały przykład na to, że geniusz leży tak naprawdę poza percepcją człowieka. Iskra boża - bo jak to inaczej wytłumaczyć?
Pozdrawiam i dziękuję za - niespodziewaną już tu - wizytę :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Marku,

czytam nie to, co publikowane na bieżąco, ale to, co mnie interesuje.
Z najświeższych zdarza się, że zaczynam i nie jestem w stanie dobrnąć do końca.
Z książkami też tak robię - odkładam, gdy treść i forma nie wciągnie wystarczająco silne.

Z Twojego wpisu wnioskuję, że takie wizyty (wstecz) nie są zbyt częste tutaj, stąd zdziwienie.

Pozdrawiam serdecznie życząc udanej soboty.
  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

Świetne! I to jest właśnie to, co lubię w Twojej twórczości - kontrasty i doskonałe obrazowanie świata.

I zgadzam się z twierdzeniem, że geniusz tkwi najczęściej... w bardzo dziwnych miejscach i postaciach. I na pewno nie w Pelikanach i papierach kredowych.
Zadziwiające, ale najwięcej geniuszy nie miało chleba, o mydle nie wspominając. A najlepiej się tworzy w chaosie! :D

Pozdrawiam!

R.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta   Co robisz w Sylwestra?  
    • @Rafael Marius Rafał jestem młodszy od Ciebie, poprzedniego ustroju praktycznie nie pamiętam, we wczesnej podstawówce byłem wtedy, a dodatkowo już u jego samego schyłku. I nawet jeśli zgodzę się z Tobą w zupełności, a miewam najróżniejsze wątpliwości, to nie mam bladego pojęcia jak lepiej, realnie lepiej to mogłoby chodzić, zresztą na wielu bardzo zaniedbanych obszarach. Gdzie nie byłem tam nie chcąc mnie wcale wtajemniczać w najgorsze szajsy pokazywali mi przeróżni, że tak być w sumie nie może. Na naszym rynku poetyckim i pisarskim wcale nie jest lepiej i to też ja akurat już sprawdziłem. Czasem miewam jakiś pomysł, on na ogół jest zlewany lub brany zupełnie na odwrót, a rozwiązania nie znam. Naprawdę nie mam odpowiedzi na te realia. Gdybym posiadał takową wiedzę, doświadczenie i pomysł zrobiliby mi jeszcze większe z życia Wahadło Faucoulta niż to miało miejsce. Dobrą zmianę uważam za taką, gdzie 80 % następstw jest tylko i wyłącznie pozytywna. A to bardzo już ciężko niestety ://
    • @Rafael Marius dziękuję ci bardzo:) to sylwestrowe hiacynty :)
    • Tekst powtórkowy     Stary Rok – trzydziestego pierwszego grudnia, dwa tysiące dwudziestego piątego roku – ziewa nostalgicznie, w bujanym fotelu. Jednakowoż nie oznacza to bynajmniej, że nas figlarnie buja. Po prostu zwyczajnie nie ma ochoty na takie hece. Odczuwa serdeczne zmęczenie z powodu dźwigania w sobie: miesięcy, tygodni dni, godzin i wszystkiego, co w nich zawarte było. Dobre i złe. Tyko malusich sekund jakoś dziwnie żal.      Tak wesoło łaskotały czasoprzestrzeń ego, gdy raz po raz, smutkiem przyozdobione było. A poza tym zło w sekundzie trwało naprawdę niewiele. No chyba, że akurat ktoś kogoś zastrzelił. Teraz, kilka chwil przed północą, ucichły jakby zlęknione. Może przeczuwają, że razem z nim muszą odejść. Nie będą już nigdy przemijać. Nowe, które je zastąpią, owszem.      Z rozmyślań wygania go to, co prorokował zobaczyć. Widzi swojego małego. Wyskoczył nie wiadomo skąd. Markotny taki, bo stęskniony i niecierpliwie drepci, gdyż pragnie przejąć pałeczkę, by dzielnie dzierżyć w następnym. Stary Rok, z racji tegoż widoku, aż zaskrzypiał łzami w oczach, lub raczej sfatygowanym, wiklinowym fotelem.    Wie, co teraz nastąpi. Tradycyjna kolej rzeczy. Nic na to nie poradzi. Brzdąc ma w ręce nóż. Ostrze wyostrzone wyczekiwaniem, sąsiaduje z rękojeścią, na której widnieje, pięknie wyrzeźbiona sentencja: Dosiego Roku 2026.   Następca bujanego fotela, dla dezynfekcji, przemywa spirytusem zaznaczoną łukowatą kreskę, poniżej jabłuszka. Stary też przemywa tym samym płynem to samo miejsce, lecz od środka, by lżej mu było przejść na drugą stronę, do bezpowrotnej krainy. Albowiem żałość w nim wzbiera z racji tego, że się kończy. Przypomina sobie, ile to zdarzeń i różnorakich odczuwań w nim przeminęło, chociaż nie zawsze z wiatrem, lecz często pod wiatr.     Wesoły malec przyobleczony w pozytywny, pełen nadziei uśmiech, podchodzi bliżej do zadania. Staje na podstawionej ryczce, gdyż niewielki z niego berbeć i bez podwyższenia, by nie dosięgnął, gdyż ma za krótką rączkę. Za to silną i wprawną. Przykłada nóż w nacechowane miejsce i podrzyna gardło, siedzącemu w bujanym.      Mieszanka kolorowych fajerwerków i zeszłorocznej krwi, spływa z małej dłoni na podłogę. Przeistacza się w gałązki wikliny, która sama siebie, formuje w nowy lśniący fotel. Poprzedni rozpada się w pył, dlatego były siedzący już nie siedzi, tylko leży. Nowy Roczek, pchając stopy trupa, przesuwa ciało przez próg. Robi pa pa i zamyka Drzwi do Pozaczasu, wiedząc że za rok, to on zostanie przesunięty.    Z futryny wystrzeliwują sztuczne ognie, na przekór wszystkiemu: zielono–żółte–błękitne.    Następca siada na Nowym Fotelu.   Wtedy przychodzi Pani Sprzątaczka. Zmywa mopem resztki krwi, i sprząta pozostawiony bajzel.    Także wali mokrą ścierką Nowego Roczka, by go wzmocnić oraz wystukać niezdrowe zapędy, żeby chociaż nie był gorszy.   *** jeśli nie będzie to ranić bliźnich niech każdy swoje marzenia ziści   lub wspólne jakieś nawet dla innych byle jakie    żeby nie było iż to co wyżej brakiem tradycji zakryte   Szczęśliwego Nie Gorszego Życzę  
    • @LeszczymDziękuję przyjacielu. Udanego sylwestra. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...