Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ee tam idę spać do gniazda:(
takie małe ulotne obrazki i do tego pieróg albo cygaro, peel tylko
mówi o następnym; domyślenie zostawia czytaczowi:)))
nie mogę nawet plusa zostawić:( buuu!!!)
pozdrawiam smakowicie:)))

Opublikowano

-zestawienie cygar z biodrami jak najbardziej właściwe.same biodra to ocean poezji. np.

Biodra

falują spontanicznie
a my wierząc, że dla nas
spokojnie żujemy końcówkę cygara

a one zwyczajnie, bezpretensjonalnie
płyną, kłując nasz mózg
i już mamy mus

biodra! wywrzeszczę w zachwycie:
płyńcie, falujcie jak chcecie
umilacie nam życie


-niestety, zapach cygar dla niepalących bioder jest przykry,co nie pomaga, a utrudnia nasze spontaniczne pisanie poezji. dlatego zawsze uważałem, że jak nałogi to tylko we dwoje...:)

-pytanie na koniec: czy biodra czytały wiersz?

poz

Opublikowano

Tytuł wskazuje, że podmiot liryczny będzie starał się uchwycić i zobrazować daną chwilę, która była dlań zapewne miłą Poniekąd nazwa tekstu sugeruje również jego formę /skoro coś krótkotrwałego, czyli chwila, to logicznym wydaje się być również jej zminiaturyzowany zapis/

Peel nieco z przekorą mówi swojej ukochanej /wiersz jest adresowany do konkretnej osoby/, że lubi jej wytwory na kuchennej, żywieniowej, gastronomicznej płaszczyźnie Ponadto zwraca uwagą, a w zasadzie bardziej skupia się na kolejnym zajęciu 'Biodra' pojawiły się w poprzednim utworze i niewątpliwie zabarwiają one wypowiedź podmiotu lirycznego erotyką Co prawda osoba mówiąca zostawia wolne pole dla odbiorcy, ale można się domyślać co jest tym 'następnym' :P

Znowu ciekawy erotyk w Twoim wykonaniu :) O warsztacie nie będę wspominać :P Z chęcią dokonuję zakupu tego tekstu, jak najbardziej mnie on przekonuje :) Jeszcze trochę i będę sam raczyć plusami :)

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



kurcze ;) intrygująco-ciekawe. Można odczytać na kilka sposbów choćby pocżatek:
a) mówisz: "smierdzisz cygarem"
a ja: "pachnę" i lubię twoje pierogi

b)mówisz "smierdzisz cygarem
a ja pachnę" "i lubię twoje pierogi"

c)mówisz: "smierdzisz cygarem
a ja pachnę i lubię twoje pierogi"

przynajmniej mnie się tak widzi bo brak interpunkcji dopuszczas kilka możliwości. Co do wiersz: na pewno płynnie i lekko się czyta i forma ąłdna wizualnie i konstrukcyjnie. Treść ciekawa: obraz budowany niby z porstych elemnentów po połączeniu daje wiele mozliwości: tytuł chwila karze w tym widzieć imrpesję - opsi jakiegoś zdarzenia, ale pomijając go wyłania się nam z tego problem głębszy; relacji między ludzki?

podoba się, dobnry tekst.

pozdr.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Polityk wdziera się do przychodni NFZ jak tornado w złotej marynarce, jak kapsułka witamin z huraganem w środku. Drzwi skrzypią jak stare respiratory na kredycie. Kolejka pacjentów cofa się w popłochu – czują, że zaraz zniknie im nie tylko limit refundacji, ale i resztki nadziei. Rejestracja mdleje, bo wszystkie miejsca są już „tylko prywatnie”. Krzesła jęczą i próbują schować się pod podłogą. Termometr robi fikołek i udaje martwego. Plakaty o zdrowiu rwą się same – wiedzą, że zdrowie to luksus. Lewatywa rzuca się pod nogi pielęgniarki, błagając o ratunek przed uzyciem politycznym. Polityk siada. Fotel pęka jak budżet po wyborach, jak złamana obietnicą wyborcza. Kroplówki skaczą jak kibice na stadionie – każda kropla to podatek, każdy worek – dotacja dla kolegi z partii. Pacjenci   chowają się pod stołami. Stoliki robią salta. Gabinet drży jak cały system ochrony zdrowia. Lekarz blady jak recepta bez refundacji. Stetoskop na jego szyi dygocze jak bankomat przy pensji minimalnej. Biurko ginie pod brzuchem polityka – Zeppelin absurdu unoszony na naszych składkach. Oczy – dwa rentgeny pychy. Oddech – inhalator z piekła, co dmucha na półki z lekami. Syropy bulgoczą jak marszałek sejmu w amoku. – Co panu dolega? – pyta lekarz drżącym głosem. Polityk śmieje się jak rezonans magnetyczny na dopalaczach, śmiech rozdziera gabinet na części pierwsze. – Wszystko mnie boli, doktorze! Plecy od noszenia władzy, ręce od brania kopert, żołądek od darmowych bankietów, nogi od omijania kolejek do specjalistów… A sumienie? – tu wybucha rechotem – Nie pamiętam, gdzie je zgubiłem! Lekarz nie cofał się, nie drżał. Patrzył na polityka w absolutnej, nienaturalnej ciszy. Na jego policzku, tuż pod okiem, pojawiła się linia – pojedyncza, lśniąca kropla, która sunęła wolno w dół. Nie była słona. Była lepka jak zaschnięty tusz, gorzka jak brak refundacji. Ciśnieniomierz na biurku zaczął dziwnie syczeć, jakby łapał ostatni oddech tuż przed krzykiem. Wtedy eksplodował. Skala kończyła się na słowie „EGO”. Rentgen pokazuje wnętrze: katastrofalnie rozdęte ego za publiczne miliardy. Widać przerzuty władzy na wszystkie organy, metastazy stanowisk w każdej tkance, a w sercu – pustą salę sejmową. W środku wakacje na Krecie, darmowe kotlety, kilometrówki, premie, premie, premie. Dookoła – zadłużone szpitale, pacjenci czekający latami na operacje. Długopis lekarza wybucha w dłoni. Tusz wsiąka w sufit i układa napis: „Naród zapłaci”. Szafka na leki płonie ze wstydu. Pielęgniarka mdleje, rejestratorka śpiewa hymn w omdleniu. Kroplówki robią falę. Pacjenci salutują jak w Sejmie. Polityk wspina się na wagę i czyni z niej tron. Ze stetoskopu – berło. Z kart pacjenta – nową ewangelię o sobie. Każdy kilogram jego ciała to nasze podatki. Każdy oddech – kredyt wzięty w naszym imieniu. Każde mrugnięcie – nowa ustawa na jego korzyść. Wstaje i woła: – Tu nie ma przychodni! To moje żarowisko! A wy wszyscy jesteście moimi sponsorami! Pacjenci uciekają przez okna. Stoliki robią fikołki. Strzykawki latają jak ptaki apokalipsy. Lekarz chowa się w szafce, która rozpada się z hańby. Na podłodze rozsypane tabletki i recepty układają się w napis: „Tu był Polityk. I już nikt… nigdy nie wyzdrowieje.” Ostatnia tabletka toczy się po podłodze, zatrzymuje w kałuży krwi i wykwita na niej napis: „REFUNDACJA = 0 zł”.      
    • @aniat. namiętność spadła wraz z żółtym liściem z pierwszym kasztanem uleciał sen wspomnienia z jeżem czmychnęły szybko wiem :))
    • nie chroń myśli od świtu jasnego choć sen złudą czas zatrzymuje przeszłość ciąży i tłamsi twe ego kroplą rosy deszcz namalujesz?
    • @iwonaroma piękna metafora    dojrzewamy jak te kasztany bez kolców gładkości do piękna choć wdepczą to ulatamy by dalej swe życie wypełniać  
    • @Waldemar_Talar_Talar ... a dzisiaj narzekamy bo wciąż za mało mamy uczucia i miłości   życie to nie gra w kości  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...