Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 46
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Prawda?


Poszerzona sztuka kopania kartofli

Jeśli chcesz pobić się czasem przy zabawie, za przeciwnika obierz sobie człeka
obdarzonego talentem plastycznym. Ale ostrzegam - sprawdź wpierw, rozpytując
okolicznych gospodarzy, czy nie zetknął się już czasem ze sztuką Picasso lub podobną!

Wićko z Kićka Małego



Pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Uprzedźmy historię i Mariannę pomińmy milczeniem :) Lepiej zajmijmy się Twoim nastrojem -
co powiesz na wspomnianego wyżej Wićka z Kićka Małego? Otóż pisał on także wiersze,
a to jeden z nich:


Sałatka

Najpierw szumiał tu ocean.
Ziemia była płodem - dnem,
na dnie zimny prąd się zbiegał
z ciepłym tworząc krzyża sens.

Miliard lat miał jeszcze minąć,
nim ów kształt mógł pojąć człek
a tymczasem - właśnie tutaj
pierwszy przejaw życia: zdechł.

Drugi po nim wlazł na brzeg,
co wyłonił się z otchłani -
lecz w powietrzu zaraz sczezł,
bo prapłuca miał do bani.

Potem było coraz lepiej:
miejsce to porosły drzewa -
niejednego stegozaura
tyranozaur tu rozerwał.

I tak dalej, itp...
co rusz się coś tutaj działo,
aż na świat zrodził się człek
- odtąd jego zabijało!

To tu zginął dzielny rycerz
co chciał zdobyć łuski smoka,
tu (gdy się skończyła bajka)
zmarła Marysia - sierotka.

Tu Sokrates pił cykutę,
Hitler strzelił sobie w dziób,
tu niejaki Podbipięta...
no, ten może dalej ciut

zginął był od strzał tureckich.
Wreszcie - tędy poszła szosa:
najpierw żużel, potem asfalt -
aż dziś w nocy szedł nią strażak,
co w remizie mordę zachlał

i dokładnie tu, w tym miejscu
gdzie umarło tyle stworzeń
tych co już na suchym lądzie,
tych co jeszcze kryło morze
puścił...


s a
ł a
t
k a

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




nie zauważyłem ;)


jak śmiałeś ;P

no się tam śmiałem jakoś tak nie zauważyć ;p ;p

A pozatym nie zawsze się widzi kto komu pisze koment ;p ;p\

pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Adolfie, a cóż mogę napisać, kiedy Tobie same wielkie rzeczy w głowie? :)
Idee ponadczłowiecze, powstania i rewolucje? Tymczasem moje życie mija
obok tego co odeszło w chwale zwyczajnie i szaro.O. po prostu tak,
nawiazując do Twojego nicka (imienia?):


Na Puławskiej ulicy
w rejonie Mokotowa,
ktoś w nocy ciągle krzyczy,
w ciemnościach postać chowa.

Podobno jakaś zjawa
zbudziła się za późno?

- tak dozorczyni gada
co klepki ma nierówno.

Skrzydłem czerwono-białym
pod latarnią łopoce...
gdzie barykady stały?

- próbuje myślą dociec.

Nie bójcie się ludziska!
- to nie żaden zboczeniec,
to tylko bagnet błyska
a klnie - ten potępieniec.

Szuka bez przerwy wrogów
powstaniec zapomniany
a przecież, dzięki Bogu,
dawno po wojnie mamy.

I my nie wygraliśmy
i oni nie przegrali,
my ich zwyciężyliśmy,
oni nas pokonali

a ty - właź znów w kanały
to nie dla ciebie czasy!
Arsenał masz za mały
do tych niemieckich maszyn.


- Tak dozorczyni łgała
z Górnego Mokotowa,
aż erka podjechała,
lekarz ją w kaftan schował

i cóż tu dodać na to?
Że i tak straszy ciągle?
Że zresztą, wkrótce lato,
do Volkswagena wsiądę

i w miejscu tym akurat
stanę w korku na chwilę,
otworzę pstryk! Red Bulla
dam na głośniki w tyle

a potem dodam gazu,
rozpędzę się na trasie -
- czy sto w dziesięć od razu?
- czy dwieście jeszcze da się?

Ten posmak! Czar ryzyka!
Ta wprost ze śmiercią gra!
Serce tak fajnie pika...
serce nad morze tak gna.

- Na Puławskiej ulicy
w rejonie Mokotowa
ktoś w nocy ciągle krzyczy,
w ciemnościach postać chowa.

Podobno jakaś zjawa?
za późno się zbudziła...

- tak dozorczyni gada,
co z Tworek powróciła.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



fajny wiersz(wierszyk?) szkoda, że prawdziwy ;p

ale miałem ci powiedzieć, w Twoich (i Wstrentnego, bo nie wiem już jak to jest ;p) wierszach, wierszykach używasz fajnego zabiegu (nie umiem go nazwać ;p), który po prostu uwielbiam:

I my nie wygraliśmy
i oni nie przegrali,
my ich zwyciężyliśmy,
oni nas pokonali

np tu, ale bardziej widoczne w innych, a mianowicie,. jakby to powiedzieć, odnosi się wrażenie jakby dwa wersy albo miały się zaraz pogryźć, albo czytając robimy nagle zwrot o 180 st. albo nastepny wers się szybko dołącza do poprzedniego (wiem wyszełem na idiotę ;p). Nijak mi nazwać to inmaczej, ale to jest właśnie to co nie tykko ubóstwiam, dzięki czemu wiersz staje się dla mnie wierszem, ale też to co chciałbym we własnych mieć.

I pytam się: czy to wynika ze stylu twojego, (w Skurczy był podobny zabieg) czy może to jest jakiś zabieg mistrzowski, ale ktroy się da nadrobić? ;p

Bo jak na razie u mnie tylko raz udąło mi się dość mizernie ów zabieg naśladować (ale jaki dumny byłem). i najbardziej jestem dumny z tej mizeri pogrubionej


A może i w tej brązowej łupinie,
co życiodajne okrywa nasienie
choć cząstka mała, zielona się kryje,
Co zakiełkuje, gdy myśl czas rozwieje?

Czy wtedy powie wiatr do wiatru w niebie
żeśmy pisali i piszemy brednie?

A kiedy tęcza zrywa kwiatów płatki
w Słońcu z nich plotąc na swe czoło wieńce,
świetlisty strumień płynie w niebie wartki
I wodospadem bije w snu kamieńce?

Czy wtedy powie wiatr do wiatru w niebie
żeśmy pisali i piszemy brednie?

Jeśli ta łąka, co ją księżyc srebrzy,
szyjąc dla siebie płaszcz królewski w nocy,
w chwasty obrośnie, lecz tułacz i pielgrzym
Uczyni ziele z tych poezji pokrzyw...?

Czy wtedy powie wiatr do wiatru w niebie
żeśmy pisali i piszemy brednie?

A może właśnie >>w tym i >>taką że to nie pismo, lecz świat, gdzie żyjemy
rodzi tę brednię - ten owoc - z d z i c z a ł y?


Czy wtedy powie wiatr do wiatru w niebie
żeśmy pisali i piszemy brednie?



pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bajką jest to, że wydaje Ci się, że kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz... i tak przez cale, wydawałoby się długie życie. A zastanowiłaś się przynajmniej raz, gdzie własciwie kładziesz się spać? :)
Wiek Ziemi oblicza się obecnie na jakieś 4.6 miliardów lat z tego życie na niej toczy się zaledwie od kilkuset milionów lat. Najlepeij ilustruje to przykład z Encyklopedii:

"Jeśli czas istnienia Ziemi wyobrazimy sobie jako jeden rok, wtedy najstarsze formy życia pojawią się na początku maja, a kambr zacznie się w listopadzie. Pierwsi ludzi zaistnieją 31 grudnia około godziny 7 wieczorem, a człowiek współczesny pojawi się pięć minut przed północą."


Niezłe, co? Jeśli człowiek współczesny liczy sobie dopiero 5 minut w skali roku, to ile Ty sama masz w chwili, kiedy pójdziesz dziś tak jak wczoraj spać na miejscu, które nie zdążylo Cię nawet jeszcze zauważyć? :)
Pozdrawiam.
Opublikowano

oj

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bajką jest to, że wydaje Ci się, że kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz. Kładziesz się spać i wstajesz... i tak przez cale, wydawałoby się długie życie. A zastanowiłaś się przynajmniej raz, gdzie własciwie kładziesz się spać? :)
Wiek Ziemi oblicza się obecnie na jakieś 4.6 miliardów lat z tego życie na niej toczy się zaledwie od kilkuset milionów lat. Najlepeij ilustruje to przykład z Encyklopedii:

"Jeśli czas istnienia Ziemi wyobrazimy sobie jako jeden rok, wtedy najstarsze formy życia pojawią się na początku maja, a kambr zacznie się w listopadzie. Pierwsi ludzi zaistnieją 31 grudnia około godziny 7 wieczorem, a człowiek współczesny pojawi się pięć minut przed północą."


Niezłe, co? Jeśli człowiek współczesny liczy sobie dopiero 5 minut w skali roku, to ile Ty sama masz w chwili, kiedy pójdziesz dziś tak jak wczoraj spać na miejscu, które nie zdążylo Cię nawet jeszcze zauważyć? :)
Pozdrawiam.
oj...:)w takiej sytuacji to ja chyba wcale nie chcę spać:)...skoro moj sen jest takim okruszkiem przy snie dinozaurow:)....ale powaznie...czytanie wierszy przed zasnieciem;)..to jest to co tygryski lubia...najbardziej;)
pozdrawiam:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dlaczego sądzisz, że prawdziwy? Dozorczyni i całe zdarzenie wyssane z palca.

Widocznie da się, skoro mnie też się, jak twierdzisz udało podobnie jak Wstrentemu :)
Myślę, że chodzi tu raczej o paradoks, który wydaje się być w stosunku do paradoksu przed nim... prawdziwy. Powiedzmy tak:


Czemu się trapię, mój trupie,
że właśnie: zgniłem?
Zawsze miałem to w dupie
i jakoś z problemem - żyłem.

Z robakiem obgryzam dłonie
Jasna cholera!
No dobra... był Świata Koniec -
co będzie: TERAZ?





Tak, to najlepszy Twój wiersz (z tych które czytałem)
Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarcBardzo dziękuję! Cieszy mnie tak miły komentarz. Pozdrawienia od stoika. :))  @Waldemar_Talar_TalarBardzo dziękuję! Pozdrawiam. :)
    • Czarne ludy opuszczają Afrykę, mamione dobrobytem sklepów: Kim Kardashian, Lafayette. Zaprogramowane umysły na dobrobyt, poezję nagości i segregację rasową.   Wielkie fatamorgany Zachodu, bujające się na swych łodziach umysłów, rozbujanych, wielkich ego do granic.   Kuszeni przez swych demagogów, zaprogramowani na śmierć, w obscenicznej formie uczuć. W anielskich spojrzeniach, oderwanych laską dynamitu.   Składają się na zwierzęcy lament, psi skowyt rajskich wędrowców. To teraz nas czeka, bo jutro będzie inne. Powtórka miłosnej rewolucji, uniesienia ludzkie po Afganistanie. Teraz mamy śmierć w świetle kamer, odrodzenie w 3D, bez okularów... Na żywo dotyk śmierci i narodzin.   Teraz mamy psychologów traumy. Nasze umysły już nie dostają elektrowstrząsów, podprogowych rozbłysków Coca-Coli, świąt Bożego Narodzenia.   Nareszcie jest błogość, jaką czuł Stachura. Błogość, wieczna błogość. Bez smutku, chorób, Alzheimera. Naturalna, odrodzona i czysta, krystaliczna błogość.  
    • Siadasz przy barze Skracasz papierosa i zamawiasz podwójną czystą na lodzie i cytrynach Barmanka chętnie by cię wysluchała bo nieraz już gdy bar nie był pełen gości rzucałeś jakieś głupoty jak struganie filozofii z tych prostych laickich wręcz pytań a one nie wiedzieć czemu robią wrażenie na niej, na nich i bywasz wysłuchany. Młodzież mówi masz rizz. Przystojny kolega mówi ci, że gdyby połączyć jak w fuzji w bajce o nazwie Dragon Ballem ktorą to moje pokolenie wychowane było na niej i rtl7 o siedemnastej i kasety wideo odcinkami zużte na marne (nigdy nie pooglądane i pochowane najpierw w czarny worek i do garażu wyjebane by skończyć na wysypisku w śmietniku nie wiedząc czemu nie spełniły swojej roli do końca tylko w połowie bo nagrane a nieogladniete to się nie mieści w głowie ale ale dygresja za długa kończę ten nawias i wówczas wracam do Was drodzy czytelnicy tej prozy pisanej rymem,.ktorą to muszę teraz wklikać w biel ekranu albo zgniję jak mówią że zgniłem (słucham ich (oni) (dużo nawiasów do zamkniecia się robi (ciekawe ile?) (a niech będzie że zgadne pięć kliknę i spojrzę gdzie myśl główną przerwałem (w imię Boga w Trójcy Jedynego Amen))))) Dygresja i ucieczka od tematu zaczęła się jeszcze przed nawiasami ale już jestem z Wami Gadający głupoty z cyklu tych prostych myśli i zadając pytania które padały z ust pierwszych ludzi ciekawi ludzi Udaje że nie jest głupi  A tak naprawdę to nosi maskę  Debil jest medycznym hasłem ma definicję w lekarskich księgach  A jego maska to melanż  Na codzień milczy, brak mu myśli grzmi pustką pod kopułą gdzie coś się popsuło gdzie wiercąc i kłując mózg i psychikę urwał klepki które numerami tworzą psychikę i dają piąta z siódmą coś co daje iść przez życie patrząc i widząc słuchając i słysząc  z mądrością i empatią z sercem i duszom gdzie anioł jak stróż on oddycha spokojnie a tu jak na wojnie jak droga przez wyboje jak stopy bose jak sen na jawie jak ran zadawajaciel to jest ten co rany zadaje co nie zna jak być jak przyjaciel jak mówi bracie by go lubić akuratnie a potem wyślizguje mu się z łapek zaufanje otrzymane  jednym gestem jednym słowem  w sekundę można sobie zjebać każdą szansę to wiem jeden wers może spalić wszystkie mosty on człowiek prosty milczy trzeźwości codzienności ale gdy uderzą używki mu do głowy coś się z nim robi i synapsy z wielu popalonych połączeń mózgowych znajdują drogi do jakiś zdań co ma wrażenie że wrażenie na nich robi automatyzm syntetyczny  bezmyślność ubrana w myśli  automatyczny rytm nieraz ubrany w rym tak tu jest pijany najarany trawy i twarde dragi prowadzą drogami z tych nieznanych mu na codzień miejsc do słów z ust które chyba mają sens maska to flaszka  maska to melanżowa głowa z kolejną szklanką wódki coraz bliższa by nie być w ogóle świadoma  wie o blakourach które wycinają wspomnienia poprzedniej nocy  i się ich boi bo okropny mózg gadzi go do strasznych czynów prowadzi nie taki jest w swojej opinii chce by lubili go wszyscy ale gdy przekroczy o jeden dwa kieliszki imprezę  nie wie dnia drugiego że działa wojenne jak agresję jak krzyk i bicie szyb jak  ktoś mu powie co zrobił to jest mu wstyd nienawiść ktorą czują po takich akcjach jest mu zrozumiała  bestia i kawał chama ale to po wódce jest tak przestał do odcinki chlać bo nic nie męczy jak moralny kac choć z czasem przechodzi to życzą mu śmierci i że źle zrobił że się urodził i nie daje spać myślenie o krzyku i agresji wśród tych wspomnień wyciętych gdzie jakoby gadzią miał wrogość i atakował tych blisko  i nie śpi dni tygodnie i jest mu zło blisko które sam sobie wypomina a niektórzy są w takim stanie  jak misie kochane przytulanie i całowanie mową i czynem  budują więzy z innymi mówiąc im rzeczy miłe jak za co ich lubią i za co kochają  ale nie on on jest niby agresywną małpą co uciekła z klatki i rzuca kupami z tych własnych kup cóż  boi się mocnych alkoholi i uważa żeby nie wprowadzić się wstan tej nieświadomości  ale ja o masce i barmance i o aurze ktorą te melanże dają mu poczucie że w tej bani całej pustej na codzień może się coś dziać  i coś w końcu powie rzuci jakąś myśl  pytanie zada jedno krótkie zdanie co rozpocznie dyskutowanie wgronie  (o nie ale stracił grono w międzyczasie  non grata osoba towarzystwo dna to nie wypada inaczej niż się odwracać albo iść na drugą stronę ulicy wyciągnąć telefon udając że się nie widzimy a tak. nA prawdę to już nie chcemy się znać bo dno dna i bagna które to pustyni piachy sam pod nogami stworzył ich łzami (ale to teraz kiedyś było kiedyś i o tym dziś te słowa prozy ubranej w rym i rytm (jak mi się wydaje a jak to jest naprawdę to mogą być różne zdania bo szumi w głowie flacha trawa i takie tam w miksie))) ona barmanka go zna ze słów które wypowiadał nie wie on czemu ale wygląda że za ciekawą osobę go ma jest przychylna ta jego pseudofilozofia albo ten stan gdy w rymy składają mu się słowa  i za granicą mimo nieznajomości języka  gdy siedział w hasz barze przy barze na hookerze wydaje się że tamtejsza barmanka zwróciła uwagę że rytmicznie jakby a ka czterdzieści siedem w aitomacie strzelał słowami a akurat męczył rymami kogoś obok inny język ale koleżance przekazała informację wskazując nań  że gada jak ta ta ta da rym i rytm pod dzointa i colę z nalewaka na syropie  nie byle jaka bogata w smakach na smakach na kubkach holandia piękny kraj  można wziąć ślub z ziomkiem ponoć lepiej niżby za małżonka brać kobietę  niby łatwiej się dogadać ale co ja tam wiem piszę ten wiersz ale wiem że to nie wiersz jest brak tu metafor i drugiego dna tej zasłony mistycyzmu ktorą poety tekst ma rymowanka tekstu ściana  chaos i przeraża  zostają pytania  jak co do chu.. co to za jazda a ja się pytam  jaka jest najjaśniejsza gwiazda i czy księżyc nocą odbijając jej promienie świeci z mocą która sprawia że drzewa i osoby zaczynają cienie rzucać pośród mroku  i pytam księżyca dzisiaj tego naszego co satelituje nad Gają  jak to jest że jest jeden na niebie i czy to ma znaczenie że tylko jeden księżyc potrafi sprawić że serce zaczyna mocniej bić  to dla tych pytanie co interpretują sny  i oby blask gwiazd wiecznie wam lśnił  oby pachniały róże i wśród jabłkowych sadów słodkie jabłka rodziły potrzebę genów gatunków    koniec tego dobrego złego  koniec mówię idę na kieliszka następnego    kliknę wyślij  później przyjdzie wstyd tak już jest chaos a miała być jedna myśl dziś    tl dr to o człowieku uzależnionym nie tylko od petów  i reszta to chaos niedomknieta całość  żałość  dno ot   i rzucam okiem na początek i wiem gdzie zgubiłem wątek  przy dragon ballu a to było o połączeniu urody kolegi z gadką tego któremu gadka się klei ja nie rozumiem ich ja głupi głupia moja myśl  a mówią że to ciekawe że niepozornie całkiem  rzucam słowami co lśnią jak złoto złotym złota blaskiem  to nie przechwałek z mojej strony jestem zdziwiony człowiek prosty głupi  i zły  lepiej trzymaj się zdaleka  bo inaczej cierpienie i ból czeka nie ma tu człowieka  bestia gad bez serca  w oczach belka w uszach miód i mleko słyszy jedynie ósmy cud świata  to ironia ktorej nie wyłapał  no głupek od końca do początku wszechświata  papa Ułamek prędkości mniej i promień słońca nie dotarłby na czas do atmosfery ziemskiej by obudzić poranek, by zacząć dzień.  Wieczna noc i zima Nie było by życia 
    • Pewien poeta i bynajmniej nie tylko z nazwy i kształtu spodni (mimo różnych podejrzeń) postanowił tak dalece uchwycić piękno, że uchwycił je tak mocno, iż wcale nie mógł go oddać. No co za uchwyt, oj co za uchwyt nie budzący wcale nadzwyczajnego zachwytu. A ile w tym było codziennej nieco brzydkiej walki, toż poezja, prawdziwa poezja...   Warszawa – Stegny, 19.09.2025r.  
    • Czas jest wrogiem wszystkich a najbardziej zakochanych rzadko pierwsza miłość jest ostatnią pamięć każdej niewidzialnie zapisana życie kroi na pół a śmierć na ćwierć uczucie umiera w męczarniach miłość to tragikomiczna farsa do której potrzeba dwojga ale śmiech pochodzi z Nieba była kiedyś przestrzeń jak nie kończąca się łąka kochałem byłem motylem i to by było na tyle
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...