Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

(dedykowane znawcą i krytykom)

Wszedł błazen do komnaty królewskiej i ogrom przestrzeni otworzył mu gębę, ale tak, że z dolnej szczęki pociekła ślina. Znieruchomiał w progu drzwi wyglądając jak figura woskowa. Oczy nie mogły nadążyć za przenikającymi klatkami tego widoku. Dla błazna, z pewnością był to szok.
Zrobił kilka kroków, zatrzymał się, przemierzył wzrokiem komnatę z obecnego punktu widzenia, i tak powtarzał jeszcze kilka razy. Gdyby rozpisać na wektory ruchy błazna, można to ująć widokiem śmiertelnika który wszedł do osnutej legendą kopalni króla Salomona, a skarby tam zgromadzone wyssały jego mózg.
Najbardziej z wszystkich zgromadzonych w komnacie przedmiotów, błaznowi spodobało się wielkie łóżko z równie ogromnym baldachimem. Rozpędziwszy się wyskoczył, tym samym lądując na wspomnianym łożu. Podskakiwał, wyskakiwał, przewracał i obracał, w dół w górę, obertasy, i tak się, używając eufemizmu – wściekał. W końcu zmęczony legł, na już mocno pogniecionej od tej zabawy, jedwabnej pościeli, układając się na plecach. Leżąc patrzył na wysoko umieszczony, jak na karli wzrost, baldachim, który mienił się wszystkimi odcieniami koloru złotego.
Tym błogim stanem, błazen przywoływał wspomnienia, jakie on widywał łóżka, że żadne nie może się równać z tym na którym leży, jak opowie o tym to ugną się pod nimi nogi z wrażenie, będą mu zazdrościć. I tak gdybając, rozmyślając, błazen zasnął.
Kiedy się obudził, leżał w starym drewnianym stelażu, na cuchnącym materacu i okryty dziurawym kocem. Sen prysł.
Błazen opowiadał każdemu kogo napotkał na drodze o cudownym łóżku z baldachimem, tym samym kpiąc z tego, co posiada jego słuchacz.

Błazen, choć tylko w śnie widział cudowne łóżko, kpi z wszystkich innych, bo się na tym dobrze zna, a jakże?
I co najważniejsze, błazen był w jednej ogromnej, jak na jago niski karli wzrost, komnacie. Jego błaźni mózg nie pomyślał że świat jest ogromny, a ta komnata, tak naprawdę jest małym ziarenkiem piasku na wielkiej plaży. Cóż „ są na świecie rzeczy, o których nawet nie śniło się filozofom”, tu by pasowało znawcą albo krytykom.
Najwyraźniej błazen, podobnie jak większość ludzi, wolność traktuje jak „wolność”.

Opublikowano

Niestety muszę ocenić ten tekst jako słaby; przesłanie jest dla mnie nieprzekonujące a strona warsztatowa pozostawia wiele do życzenia i sprawia wrażenie jakby tekst został napisany "na kolanie". W wielu miejscach razi nieporadność językowa. Często na tym forum powtarzana jest rada (sama ją nie tak dawno dostałam, więc się dzielę), że nie należy się spieszyć. To nie piekarnia. Ja sobie wzięłam to do serca i Tobie też polecam. Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam - pozdrawiam serdecznie - Ania

Opublikowano

Szczerze mówiąc ten tekst mnie po prostu znudził. Pomijając inne błędy, najbardziej rzucający sie podczas czytania to źle zbudowane zdania wielokrotnie złożone - jeśli tego nie potrafisz, to tego nie rób, to nie jest takie proste, a jak sie zrobi źle to kiepsko brzmi. Szlifuj język i czytaj więcej bo mam wrażenie, że słabo u Ciebie z tym. Z czytania sie człowiek uczy jak łączyć ładnie wyrazy i kiedy pisać w połączeniu "w" a kiedy "we". Życzę udanych kolejnych tekstów, pozdrawiam

Opublikowano

Czemu tekst dedykujesz znawcą, zamiast znawcom?

1) Jak przestrzeń mogła otworzyć błaznowi gębę, że aż mu ślina wypłynęła. Spóbuj otworzyć własną, a zobaczysz że tu nie o szerokość ani wysokość rozwarcia chodzi, a jedynie o czas rozwarcia. - Przestrzeń mogła na tak długo otworzyć mu gębę, że ślina wypełniając dolną szczękę zaczęła z niej się przelewać. Moim zdaniem czas trzeba w zdaniu zaznaczyć.
2) "Znieruchomiał w progu drzwi wyglądając jak figura woskowa." - dla kogo wyglądał jak woskowa figura? Nie lepiej napisać, że spostrzegł iż znieruchomiał niczym woskowa figura?
3) Najpierw błazen wszedł do komnaty, a później znieruchomiał w progu? Błąd chronologiczny bądź logiczny. Na takie rzeczy trzeba uważać. Znak, że swoją wyobraźnią nie przyjrzałeś się temu, co chcesz opisać.
4)"Gdyby rozpisać na wektory ruchy błazna, można to ująć widokiem śmiertelnika który wszedł do osnutej legendą kopalni króla Salomona, a skarby tam zgromadzone wyssały jego mózg. " - Zdanie cholernie przekombinowane, wręcz śmieszne. Moja rada: narazie nie próbuj pisać zdań wyszukanych.

Dalej tekst ciągnie się na podobnym poziomie, mimo wszystko chyba jest trochę lepiej niż w przypadku poprzedniego tekstu.
Pozdrawiam

Opublikowano

a mnie rozśmieszył ten tekst, szczególnie przewesołe pierwsze zdanie:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



jednak zgadzam się z poprzednikami- to nudny, słaby tekst. czas nauczyć się językowej ogłady oraz interpunkcji, ponieważ jako taki zasób słów widzę.
  • 8 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Znajomy zapach się przysiadł, zajął krzesełko naprzeciwko. Był barczysty, wyraźnie różnił się od reszty autobusowego towarzystwa, wyglądał jak budowlaniec, który od lat wnosi beton wiadrami na pierwsze piętro, żeby co dzień od nowa wylewać posadzkę w trudno dostępnych miejscach. Taka profesja wchodzi w ramiona, wyciska bicepsom żyły, a te nabrzmiałe wyglądają tak, jakby je chciał eksmitować z ciała, siedzą na walizkach. Zmierzyłam imć zapach od butów po plecak, kolor oczu, włosów. Rysy na twarzy miał typowe, jeden zero, zero i znów jeden, bruzda w zaokrągleniu i kolejna, spojrzenie niesprecyzowane, chaotycznie ślizgające się po drzewach mijanych za oknem, jego twarz z grymasem, pokazywała swoją nad innymi ludźmi przewagę... a może tak mi się tylko zdawało. Na chwilę położyłam uśmiech bliżej niego, na poręczy, żeby sobie po dniu odpoczął, mały był, zmieścił się, a że był mały to szybko do mnie wrócił. Za nim przyszły przeszłe ciemności, słowa, muzyka, niebo gwiaździste i ten rozkołysany księżyc, bawidamek. Elementy obrazu układały się w jakiś poszukiwany, choć niekoniecznie potrzebny, a nawet zbędny klimat. Dwa jego składniki - wódka i wymemlana guma do żucia o smaku miętowym - tworzyły tu niesłychanie zgrany duet, mrugały do mnie w taki dziwny sposób, że w tym krajobrazie żywcem wyjętym z budowy szybko przetrząsnęłam szuflady umysłu i odnalazłam klucz do drzwi, które jeszcze nie miały futryny. Przekręciłam zamek, coś zgrzytnęło, wykrzywiło się... wyszłam.  Znów siedziałam w autobusie, już bez emocji, ale szczęśliwa z odkrytej prawdy, że niektóre zapachy, to nie żadne super perfumy, ale ściema, pułapka. Na następnym przystanku wsiadła kobieta z pieskiem, usiadła przy mnie zajmując miejsce od strony okna. Miała do odpowiadania jakiś lepszy uśmiech, pełen przyjaźni. Zapewne zajmuje się urządzaniem wnętrz – pomyślałam. Ciekawe na kogo ja wyglądam? ...
    • kalustrofobicy dobrze im pasują do czołgów po prostu szaleją na polu walki mówi Y. i wyjmuje papierosa z zabliźnionej dziury po kuli dyskretne ślady inwazji ma ich kilka ale ta całkiem chrystusowa  gorsze mówi są luki w pamięci z nich wyłazi wszystko straszydła z japońskich filmów piłeczki ping pongowe i nieodparte pragnienie miłości nie pocieszam go nie mam czym on siedzi na dachu Bolta ja na dachu Ubera wydmuchujemy dym w środek nocy                                
    • Łap, Elka; nioskom smok soi naklepał.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...