Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Epicedium


Rekomendowane odpowiedzi

o dziadku Rysiu 18 V 1937r. – 1 V 2007r.

I laudatio

nie zawsze potrafiłem chodzić o własnych
siłach nosił mnie po schodach

tak często zwiedzaliśmy las dumnym krokiem
ścieżkami prosto do serca

potrafił doskonale wejrzeć
coś poradzić
przecież wiedział jak leczyć dotykiem
uśmiechu też mu nigdy nie brakowało
na każdą chwilę

poświęcał bliskim

II comploratio

kurwa nawet nie zdążyłem z nim pojechać

na ryby i w góry
a mieliśmy przecież jeszcze tyle horyzontów
do odkrycia

Boże dlaczego okradasz nas z ludzi
kiedy są tu jeszcze potrzebni

III consolatio

patrzę w pusty fotel a ty pewnie
recholisz w najlepsze z Bogiem

za nic sobie mając nasze animozje

szkoda że dowiemy się o tym
tak późno

2 V 2007r.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak króciutko po perwszym czytaniu.
W pierszej części peel (wnuk) wspomina i wychwala dziadka;
w drugiej wyrzuca z siebie emocje (żal), że tyle jeszcze było
wspólnych planów i wszystko na nic, nawet ma pretensje
do Boga, że zabiera ludzi, którzy tu jeszcze są tak potrzebni;
w trzeciej części rodzi się w peelu refleksja nad życiem
i chyba jakieś uspokojenie (nawet pewna doza poczucia
humoru)
recholisz w najlepsze z Bogiem

za nic sobie mając nasze animozje


i w końcu stwierdzenie
szkoda że dowiemy się o tym
tak późno


Peel poprzez przeżycia związane za śmiercią dziadka
dojrzewa w wierze, skoro mówi, iż "dowiemy się o tym",
a więc moim zdaniem, wierzy.
Wiersz mnie poruszył.

Serdecznie pozdrawiam
-teresa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeżeli mamy wiersz (niech będzie refleksyjno-wspomnieniowy, taka nazwa robocza) warto się zastanowić nad trzema sprawami:
1) kim jest podmiot
2) bohater
3) odbiorca

Zacznę od punktu 3, wg mnie najważniejszego. Jeżeli odbiorca jest odbiorcą konkretnym, nic tu po nas (vide wszelkie liryzmy walentynkowe nie wiem po kiego grzyba w ogóle wydawane publicznie). Jeżeli zaś Autor wybiega poza samego siebie, traktując odbiorce serio, nie jako kogoś, kto wysłucha kilka frazesów, jest w porządku. I w tym wypadku jest, mimo, że temat jest na wskroś osobisty. Ale, jak słusznie zauważyła poprzedniczka - wiersz jest o przemijaniu, dodałbym też, że o dojrzewaniu. Teraz warto zaznaczyć jak wiersz jest podzielony - ma trzy części. Każdą jedną potraktujemy osobno i jako całość.
W "laudatio" zauważymy styl podniosły, poważny, automatycznie połączymy go z punktem 2. Bohater będzie centrum całej sytuacji lirycznej, ale, jak widzimy, zmienia się podmiot, który już zaskakuje nas w "comploratio". Po takim wstępie wulgaryzm wydaje się być barbarzyństwem, ale świadczy o podmiocie - jego autentyczności. Z chwili zadumy wprowadza się w stan bardziej gwałtowny, dynamiczny, który na dobrą sprawę ma mocniejszy wyraz niż wzniosła część 1 (o warsztacie nie będę wspominał, ale warto zaznaczyć inny styl). Trzecia część to podsumowanie z zacięciem filozoficznym (ciekawy neologizm - zaznacza zarazem bliskość bohatera z Bogiem jak i pewne podejście do Niego - bliskie, serdeczne, nie nabzdyczone regułami).
Tak w skrócie rzecz jasna, za wiersz plusa dam.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję Ci Michale za bardzo konstruktywną wypowiedź. nota bene - komentowałeś ten tekst dwa razy :P dokładnie rok temu tutaj, w warsztacie i na szkicowniku. i, o ile pamiętam, byłeś pod wrażeniem uzasadnionej, uargumentowanej /jak sam rzekłeś/ konfronatcji podmiotu lirycznego z Bogiem :P niemniej jednak cieszę się, że podszedłeś do utworu ponownie, z innym spojrzeniem.

nie rozumiem natomiast tego: 'wszelkie liryzmy walentynkowe nie wiem po kiego grzyba w ogóle wydawane publicznie'. domyślam się jednak, że chodzi o kwestie warsztatowe wiersza, ale był on pisany rok temu /a od tego czasu troszeczkę się rozwinąłem :P/, zresztą stwierdziłem, że nie będę zmieniać.

poza tym nie potrafię się do końca ustosunkować do Twojego komentarza. może jestem jakiś zaćmiony. rozumiem, że plus i dziękuję zań niezmiernie. ech, miło było Cię gościć u mnie. dziękuję jeszcze raz za bardzo rzeczowy komentarz.

pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję Ci Michale za bardzo konstruktywną wypowiedź. nota bene - komentowałeś ten tekst dwa razy :P dokładnie rok temu tutaj, w warsztacie i na szkicowniku. i, o ile pamiętam, byłeś pod wrażeniem uzasadnionej, uargumentowanej /jak sam rzekłeś/ konfronatcji podmiotu lirycznego z Bogiem :P niemniej jednak cieszę się, że podszedłeś do utworu ponownie, z innym spojrzeniem.

nie rozumiem natomiast tego: 'wszelkie liryzmy walentynkowe nie wiem po kiego grzyba w ogóle wydawane publicznie'. domyślam się jednak, że chodzi o kwestie warsztatowe wiersza, ale był on pisany rok temu /a od tego czasu troszeczkę się rozwinąłem :P/, zresztą stwierdziłem, że nie będę zmieniać.

poza tym nie potrafię się do końca ustosunkować do Twojego komentarza. może jestem jakiś zaćmiony. rozumiem, że plus i dziękuję zań niezmiernie. ech, miło było Cię gościć u mnie. dziękuję jeszcze raz za bardzo rzeczowy komentarz.

pozdrawiam.

"Liryzmy walentynkowe" to sobie tak tylko westchnąłem zupełnie nie w temacie tego wiersza, bo on z walentynkami nie ma nic wspólnego. Taka dygresja, która może u kogoś rozwinie właśnie na przykładzie Twego dzieła jak pisać tak, żeby odbiorca czuł, że to do niego. Może rzeczywiście napisałem na tyle niejasno, że odniosłeś to do Siebie, ale nie potrzebnie.

A dwa - co do wydawania jeszcze raz tekstów, przytoczę anegdotkę, która zdarzyła się właśnie mnie. Pewien typ (użytkownik) nachwalił się nad moim skromnym dziełkiem w warsztacie, a potem, po wydaniu tego samego dziełka poszedł za falą i określił go jako gniotka (wtedy był czas "gniotów", "kupy" to późniejszy wynalazek ;)
Dobrze, że mnie się udało dwa razy zaplusowac :))))))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

prawie jak tren - dobrze, że opuściłeś część I (przedstawienie postaci) i V (jakieś pouczenie czy coś w tym guście). uniknąłeś przez to moralizowania i poszerzyłeś horyzonty interpretacji - dla
czytelnika jest to więcej, niż wiersz o dziadku, którego nie zna - to utwór o dojrzewaniu, jak napisał Mr. Krzywak. bardzo nie lubię wulgaryzmów w wierszach (takie mam fetysz albo ideę) ale
paradoksalnie najbardziej wzruszyły mnie słowa:
kurwa nawet nie zdążyłem z nim pojechać
na ryby

i znajduję tu pełne usprawiedliwienie dla tego środka.
nie wiem co mogę powiedzieć - że się podoba? to byłby
sadyzm. milknę więc już, bo rocznica. [*]

angie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję Ci Michale za bardzo konstruktywną wypowiedź. nota bene - komentowałeś ten tekst dwa razy :P dokładnie rok temu tutaj, w warsztacie i na szkicowniku. i, o ile pamiętam, byłeś pod wrażeniem uzasadnionej, uargumentowanej /jak sam rzekłeś/ konfronatcji podmiotu lirycznego z Bogiem :P niemniej jednak cieszę się, że podszedłeś do utworu ponownie, z innym spojrzeniem.

nie rozumiem natomiast tego: 'wszelkie liryzmy walentynkowe nie wiem po kiego grzyba w ogóle wydawane publicznie'. domyślam się jednak, że chodzi o kwestie warsztatowe wiersza, ale był on pisany rok temu /a od tego czasu troszeczkę się rozwinąłem :P/, zresztą stwierdziłem, że nie będę zmieniać.

poza tym nie potrafię się do końca ustosunkować do Twojego komentarza. może jestem jakiś zaćmiony. rozumiem, że plus i dziękuję zań niezmiernie. ech, miło było Cię gościć u mnie. dziękuję jeszcze raz za bardzo rzeczowy komentarz.

pozdrawiam.

"Liryzmy walentynkowe" to sobie tak tylko westchnąłem zupełnie nie w temacie tego wiersza, bo on z walentynkami nie ma nic wspólnego. Taka dygresja, która może u kogoś rozwinie właśnie na przykładzie Twego dzieła jak pisać tak, żeby odbiorca czuł, że to do niego. Może rzeczywiście napisałem na tyle niejasno, że odniosłeś to do Siebie, ale nie potrzebnie.

A dwa - co do wydawania jeszcze raz tekstów, przytoczę anegdotkę, która zdarzyła się właśnie mnie. Pewien typ (użytkownik) nachwalił się nad moim skromnym dziełkiem w warsztacie, a potem, po wydaniu tego samego dziełka poszedł za falą i określił go jako gniotka (wtedy był czas "gniotów", "kupy" to późniejszy wynalazek ;)
Dobrze, że mnie się udało dwa razy zaplusowac :))))))
dziękuję za wyjaśnienia. jest mi niezmiernie miło. dziękuję za poświęcony czas, rzeczowość i konstruktywność /o, jakże rzadko spotykane jest to zjawisko na forum/.

ciekawa anegdotka. jacy ludzie potrafią być zmienni, bezpłciowi, nietreściwi i niewyraźni. tym bardziej cieszę się, że zostawiłeś kolejnego plusa, niepamiętając o poprzednim :))))

pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję, angie za konstruktywny komentarz i poświęcony czas tekstowi, a także pochwały. bardzo się cieszę, że tekst poruszył, przypadł do gustu, spodobał się. miło także, iż pomimo uprzedzenia do wulgaryzmów, ten znalazł drogę do Ciebie. jeszcze raz dziękuję
i
pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


niestety, ale podejrzewam, że każdy przez to przechodził, przechodzi czy przejdzie. śmierć, tęsknota, ból, żal, smutek są stałymi towarzyszami człowieka bez względu na wiek, sytuację, pozycję w społeczeństwie czy zdobyte doświadczenie. dziękuję Ci Kaju za wizytę i komentarz. cieszę się, że przypadł Ci do gustu.

pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo, że każdy z nas żyje po to, aby kiedyś umrzeć, wiemy, że śmierć jest nieunikniona, a tak trudno pogodzić się z faktem, że śmierć zabrała nam kogoś bliskiego, kochanego.
W wierszu jest wszystko co przeżywa ten, który został, który ze zmarłym był blisko - żal, złość, refleksja.
pozdrawiam serdecznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję Ci Beenie M za wizytę i miłe słowo. wnioskuję, że raczej spodobało się :P ciężko opanować emocje, kiedy odchodzi ktoś bliski. na szczęście istnieje wiele możliwości załagodzenia bólu. cieszę się, że zajrzałaś i uraczyłaś tekst komentarzem :))))

pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, spodobało się.
Rozumiem też, że napisanie wiersza dedykowanego zmarłemu, to jedna z możliwości załagodzenia bólu. Na pewno dziadek cieszy się spoglądając z góry tj. z miejsca, gdzie recholi się z Bogiem.
pomyślności życzę :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, spodobało się.
Rozumiem też, że napisanie wiersza dedykowanego zmarłemu, to jedna z możliwości załagodzenia bólu. Na pewno dziadek cieszy się spoglądając z góry tj. z miejsca, gdzie recholi się z Bogiem.
pomyślności życzę :)
z pewnością pisanie wierszy można zakwalifikować do zbioru kwestii, które łagodzą ból :) mam nadzieję, że zacnie recholi :) dziękuję Ci za ponowną wizytę i... cieszę się :)))

pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co powinno zostać powiedziane w kwestiach warsztatowych i interpretacyjnych, powiedziane zostało. ze swojego stanowiska dodać mogę, że wiersz jest bardzo poruszający. udało się uniknąć niepotrzebnego patosu i uwiarygodnić bohatera. co prawda, część pierwsza jest (zamierzenie, mam nadzieję) pełna wzniosłości, opowieść o dziadku jest piękna, a sam bohater idealny.
druga część przybliża nam nieco sam podmiot liryczny i jego uczucia po odejściu najbliższego. wulgaryzm (których i ja nie lubię) wyraźnie rysuje nam uczucia podmiotu, jego żal, smutek, ale, jak to bywa w takich sytuacjach, także złość. niesklasyfikowaną, ale można przypuszczać, iż podmiot zły jest na samego siebie, i oczywiście na Boga- za zabranie tylu miłych chwil, które mogliby razem spędzić (wyjazd na ryby i w góry).
trzecia część natomiast może i nie tchnie humorem, ale zdaje się być pierwszym etapem w kierunku zrozumienia i pogodzenia się. podmiot układa sobie sytuację z niejaką dawką humoru (recholisz z Bogiem). ode mnie brawo szczególnie za to- wzruszające przez prostotę.

pomarudziłam sobie, ale musiałam, ponieważ uważam, że wiersz jest poruszający. dziękuję i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - To zapał; za to kota złap. - Azot?                     Kota but, tu bat - 'ok.            Azo, kot i kogut tu. Go... kito - koza.                Natala; kotku, tu kto kala tan?    
    • Stojąc nad spokojną wodą, spoglądamy w kierunku oddalających się deszczowych chmur, gdy za nami zachodzi słońce następnego dnia mozołu nad życiem doczesnym.   Widzimy tęczę poniżej waniliowo brunatnych spodów chmur oświetlanych jakimś dziwnym złotym blaskiem zza pleców, na tle granatowego nieba.   Wszystko wydaje się zalane jakby ciepłem i światłością, kontrastem tego co było i co nastąpi.   Tego, czego tak poszukujemy wędrując pomiędzy barwami życia.   Właśnie tak patrząc i szukając opadamy już z sił, skalani bezradnością.   Prawdę mówiąc ileż można się katować i mordować by tę syzyfową pracę doprowadzić do końca i poczuć, że znowu trzeba będzie zacząć   Zacząć następny dzień, obładowany kolejnym ciężarem. Ciężarem bezskutecznych prób wzajemnego zrozumienia. Ciężarem bezskutecznych prób wypowiedzenia tego, co leży na sercu. Jedno i drugie nigdy nie zostało ustanowione, ni usłyszane.   Może byłoby lekko po prostu udawać, wypić razem kawę czy herbatę. Rytualnie odmówić pacierz przed zbawicielami samotności Rytualnie wejść do łóżka i odbyć cowieczorne bębnienie ciał   Może byłoby ani to lekko, ani to ciężko zacząć studia z przykazania matki i ojca. Popołudniami zasiąść przy tytule magistra nad telewizyjnymi bujdami posolonymi zawiłościami z zaskoczeniami. Popołudniami zasiąść przy szachach i łamigłówkach z nadzieją, że uznanie innych da nam moc władcy Eterni.   Może byłoby pikantnie zjeść trochę boczku, karkóweczkę; przyjarać wielbłądkiem lub pobawić się z Marysią. Cmoknąć wujka Janusza czerwonymi, niespełnionymi od namiętności ustami Grażynki. Cmoknąć obrazek Jezuska, który powędrował do zeszytu 10-latka podczas noworocznej kolędy.   Nie mówmy o bólu, to takie passe.. teraz mówimy już wprost o chorobach i niedoli. O demencji starości, gdy człowiek nie może zapomnieć o tym, jak będąc dzieckiem robił w majtki O demencji starości, gdy człowiek nie może przypomnieć sobie o tym, jak będąc w kwiecie wieku bawił się drogimi zabawkami   Gadane, gadane, gadane całe życie przerobione.   Może najmniej myśleć musi ten, który myśleć nie musi.. oczywiste Może najmniej spożywać musi ten, który spożywać nie musi.. oczywiste Może najmniej cierpieć musi ten, który cierpień nie rozumie no cóż, chyba nie trafiłem tutaj z sensem i z rytmu wybiłem tę pieśń. Praca nie jest pracą dla kogoś, kto się jej wyuczył i wykonuje ją bez zastanowienia Umysł przydymiony nie przejmuje się konsekwencjami nieprawidłowości, w które wpadł a jazda na ostro przypomina co najwyżej bieganie dzikiego wieprza po zagrodzie.   Nie ma ciężarów i nie jest lekko właściwie wszystko jest w stanie nieważkości; grawitacja bawi się udając istnienie. Względne, bowiem cóż istnieje?   Szczęśliwy ten, który nie wie czym jest szczęście. Radosny ten, który nie wie, czym jest radość. Przejrzał ten, który nigdy niczego nie widział. Mądry ten, który nie wie, czym jest wiedza. Uznany ten, który nie wie, czym jest uznanie. Odważny ten, który nie wie, czym jest odwaga. Sprawiedliwy ten, który nie wie, czym jest sprawiedliwość. Prawdomówny ten, który nie wie, czym jest prawda. Zbawiony ten, który nie wie czym jest zbawienie. Poznał Boga ten, który nie wie kim jest Bóg. Żywy ten, który nie wie czym jest życie.   Wiara w tym, który nie wie, czym jest wiara. Nadzieja w tym, który nie wie, czym jest nadzieja.   Nie ma go ani tu, ani tam. Nie ma go ani jutro, ani dziś.   Jak wiatr przeminął już, bowiem nie ma ni czasu, ni przestrzeni. Wszystko jest tym czym jest i czym nigdy nie było.   Taka w swojej istocie jest śmierć a skoro w ogóle jest śmierć nie ma miłości.     Tak właśnie kończy się jesień zmiana jest tym, co jest stałe zmiana jaźni w nicość.   Żadne teorie nie odpowiedzą na żadne pytanie jesteśmy w kropce i nie ma wyjścia Czarna dziura - mówiąc potocznie przemieniła się w więzienie niczym czeluść cyklu życia i śmierci zabezpieczona męskim orgazmem zapieczętowana wytryskiem nasienia i wchłonięciem plemnika przez kobiece jajeczko   Chociaż w sumie.. mamy metody, by i to powstrzymać. Spirala domaciczna - spiralą wyginającego ludzkiego gatunku jest w dwóch kierunkach biegnącą. Tak właśnie jest lżej, czyż nie?   Niektórzy twierdzą, że wiemy o świecie dużo ale znajomość praw nie jest wiedzą, co najwyżej, właśnie - znajomością praw. To co się wydarzyło... to, co się wydarzy... Wszystko wyjaśni determinizm, pomimo i tak nieistotnych anomalii na poziomie kwantowym Bo któż je ogarnie?   Więc wędruj przez życie i nie daj się znieść prądom wmawianego sensu. Korzystaj ze wszystkiego, bo przecież z czego miałbyś nie korzystać, a cóż masz do stracenia? Wiatr w polu.   A na końcu? Cóż, będzie ciekawie! Bowiem.. przecież, jak to wszyscy lubimy sobie śpiewać: "wesołe jest życie staruszka". A jeśli nie masz na to wszystko ochoty? Cóż, każdy znajduje swoje drzwi, bo jak to bywa mało kto zna słowa Królowej Popu: "you will find the gate that's open even though your spirit's broken".   Skrajności. Kiedy jeszcze kochałem i myślałem, że jestem kochany miałem ksywkę na portalu o poezji SkrajSkraj   Zwiastun tego czym stanie się ta miłość która nigdy przecież miłością nie była.   Lecz teraz cieszę się bardzo, że po tej całej burzy przyszło mi poznać pierwsze słowa wypowiedziane przy założeniu świata, których treść ukryta jest w literach powyżej. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko zdrada.   I znam te, które wybrzmiewały wcześniej i wybrzmiewać będą już zawsze. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko wzajemność.
    • Raz co udał; koparka, kra, pokładu oczar.  
    • I korki załadował; zła woda - łazi... kroki.    
    • @iwonaroma Nie stosuję przykrywek, chyba, że na garnki. Tak, mi się należy tyle tylko, żeby włączyć PH, gdy już nie daję rady - i to rzeczywiście jest ironia; ironia tego wspaniałego, kochającego świata. Właściwie to już podchodzi pod sarkazm, bo przecież jak można reprezentować sobą skrajności i paradoksy, o których tutaj piszę? Pytanie retoryczne.   Ale mam plan, który pełznie, a za kilka chwil opublikuję jego kolejną cegiełkę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...