Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

co z tą Polską?


Rekomendowane odpowiedzi

przeglądałem trochę ostatnie wątki i przewija się w nich wciąż motyw historyczno-polityczny
czyli
co z tą Polską itd

widzę, że na portalu jest wielu ludzi zapatrujących się sceptycznie na drogę, którą obrano w naszym kraju po roku 1989
i chciałbym, aby w tym miejscu o tym podyskutować

wolałbym również, aby dyskusja była w miarę na poziomie, tzn poparta argumentami i bez wjazdów na osobę o poglądach odmiennych; najlepiej by dyskusja płonęła ogniem argumentów, nie chamskich wyzwisk i deprecjonowania oponenta

prosiłbym o podawanie argumentów, bez wpisów typu "jest źle", "jest dobrze"; zamiast tego, dokładnie, co jest źle i dlaczego; mile widziane wpisy zawierające sugestie, jak zrobić, by było "dobrze"

żadnej omerty ani nic; piszmy, co nam leży na wątrobie

liczę na głębokie analizy;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 43
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie nie nie
nie odsyłajmy do liderów opinii, co najwyżej cytujmy
piszmy od siebie, co myślimy i co wiemy

nie twórzmy kręgów wiedzy tajemnej, nie piszmy, że "dla nikogo nie jest tajemnicą, że...", bo bardzo możliwe, że może być wręcz przeciwnie

piszmy otwarcie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pozwolę sobie wkleić krótką wymianę zdań z BoboFrutem (mam nadzieję, że się nie obrazi)
jako punkt wyjścia

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tego się nie da zrobić
chociażby z tego powodu, że wersji mitów jest wiele i każdy wierzy w tę, która mu pasuje
ale to nadal nie jest konkret tylko idealizowanie
I to jest fałszywe przeświadczenia. To można zrobić i już jest "robione", (publikacje IPN. nie wszystkie dokumentny zostały spalone, istnieją sposoby dotarcia do prawdy historycznej, ponieważ informacje są rozrzucone pod dokumentach, więc spalenie teczki, nie gwarantowało całkowitego zatarcia śladów ).
Nie jest tajemnicą czym były np spółki polonijne w latach 80 (spółki!), tylko niestety wszelkie dyskusje na ten temat są blokowane. Gdy PO doszła do władzy, pierwsze co zrobiła, obcięła fundusze dla IPN, to mówi samo za siebie.
pzdr

pojawia nam się tutaj sprawa służb specjalnych i ode mnie refleksja:

jest szkopuł, one istniały, istnieją i będą istnieć, to ludzie szkoleni w działaniach niejawnych, na pewno część z nich przynajmniej wykorzystuje swoje umiejętności do robienia interesów
co z tym zrobić?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Chyba inaczej powinna być ta kwestia postawiona. Rzecz nie w samej SB, której funkcjonariusze są znani i pobierają wysokie emerytury ale raczej w powiązaniach z SB, mam na myśli wszelkie kontakty operacyjne, TW (tajny współpracownik), gdyż to właśnie te osoby, powiązane z służbami bezpieczeństwa PRL funkcjonują dziś w polityce, mediach, także w sensie ekonomicznym. Ponieważ te powiązania nigdy nie przestają istnieć, tom powoduje możliwość nacisku, manipulacji. jest to tym groźniejsze, że w Polsce nie było lustracji, nie doszło do ujawnienia tych osób, a tym samym osunięcia ich od choćby polityki, czyli powstaje pytanie o bezpieczeństwo państwa.
na temat spółek polonijnych jutro, bo chcę w miarę rzetelnie wytłumaczyć, a dzisiaj już to niemożliwe z mojej storny;) nie czuję się ekspertem w tej dziedzinie ale dyskusja może być ciekawa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Chyba inaczej powinna być ta kwestia postawiona. Rzecz nie w samej SB, której funkcjonariusze są znani i pobierają wysokie emerytury ale raczej w powiązaniach z SB, mam na myśli wszelkie kontakty operacyjne, TW (tajny współpracownik), gdyż to właśnie te osoby, powiązane z służbami bezpieczeństwa PRL funkcjonują dziś w polityce, mediach, także w sensie ekonomicznym. Ponieważ te powiązania nigdy nie przestają istnieć, tom powoduje możliwość nacisku, manipulacji. jest to tym groźniejsze, że w Polsce nie było lustracji, nie doszło do ujawnienia tych osób, a tym samym osunięcia ich od choćby polityki, czyli powstaje pytanie o bezpieczeństwo państwa.
na temat spółek polonijnych jutro, bo chcę w miarę rzetelnie wytłumaczyć, a dzisiaj już to niemożliwe z mojej storny;) nie czuję się ekspertem w tej dziedzinie ale dyskusja może być ciekawa.
no dobrze
ale czy nie działa to też w drugą stronę: kto trzyma łapę na archiwach, ten ma możliwość kontrolowania wycieku informacji i w ten sposób manipulowania figurantami, mediami, masami?
problem w tym, że nie widziałem w naszym kraju szeroko zakrojonego lobbingu na rzecz pełnej jawności, ani rzecznicy, ani przeciwnicy lustracji nie wydają się zainteresowani informowaniem opinii publicznej; przeciwników rozumiem, zakładając, że mają coś do ukrycia; zwolenników nie rozumiem zupełnie, chyba że mają nieczyste intencje
nikt nie informuje nas, obywateli, o stanie prac nad archiwami, nie wiemy tak naprawdę, jak długo może potrwać pełne skatalogowanie materiałów
jak to jest? czy nigdy nie uwolnimy się od tej zmory?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


w tym wątku nie chodzi o przyzywanie liderów opinii

rzecz względna;) ten wątek traktuję raczej jako żart, już widać po kilku wpisach, że frazes goni frazes:P lepiej bierzcie się za pisanie wierszy;) pozdro dla żony:)
twoja rzecz
po prostu prosiłem o parę rzeczy na początku i tego się trzymam
przekażę
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


..ani o temat zastępczy.

Dlaczego odwołałem się do programu Wildsteina?. Otóż dlatego, że tam bywają historycy, pracownicy IPN, są prezentowane archiwalne materiały filmowe.
Jak pisze o tym Andrzej Zybertowicz (W uścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i układ postnomenklaturowy, Warszawa 1993)- komuniści nie oddali by władzy bez zabezpieczeń. Podstawowym było zabezpieczenie ekonomiczne. W tym celu służyły między innymi spółki polonijne, powstające od połowy lat 80. Ze strony internetowej:
"Można do nich jeszcze dodać ustawę z 1986, zezwalającą na ograniczone tworzenie spółek z udziałem kapitału zagranicznego, tak zwanych „polonijnych'. Zasadą tych spółek było zmuszenie chcącego w Polsce zainwestować polonusa do wzięcia „partnera krajowego', a owych partnerów krajowych wyznaczały Wojewódzkie Urzędy Spraw Wewnętrznych. To już było zupełnie jawne wchodzenie bezpieki w biznes." (lepiej bym tego nie ujął;). Co stało się z majątkiem państwowym? Oczywiście uległ prywatyzacji na rzecz nie kogo innego, jak członków uprzedniej partii PZPR. I to jest to zabezpieczenie ekonomiczne. Ponad to zabezpieczenie polityczne ( reaktywujące się PPS, a więc lewicę mogąca być alternatywą wobec starych komunistów rozbito działaniami SB poprzez TW. Tak na marginesie najwięcej TW liczyła SB też w 1989 r.) także w policji (przecież wielu byłych funkcjonariuszy przeszło do policji), oraz medialne, jak w ostatnim chyba programie Wildsteina zwróciła na to uwagę historyk IPN. A więc głównie "Wyborcza".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"skatalogowanie materiałów?" chodzi Panu o wyniki prac- a są na ten temat prace, biuletyn IPN ale popularyzacja wiedzy w społeczeństwie, to co innego.
kto rządzi mediami? kto układał "odpowiednią" ustawę lustracyjną? (za SLD o ile się nie mylę)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale nie wydaje mi się, abym jako obywatel miał prawo zweryfikować jakąkolwiek pracę historyczną
muszę wierzyć na słowo tym, którzy jako nieliczni mają dostęp do wiedzy tajemnej

przez lata za dużo się nabudowało niejasności, przecież cytowany przez ciebie Wildstein (darujmy sobie "panowanie") również zbił kapitał na zmianie klimatu i zdławieniu dominacji "Wyborczej"
czyż nie? kim był Wildstein przed "aferą Rywina"? a kim jest teraz?
dlatego ja nie chcę liderów opinii, bo mają swoje cele i trzymają się jakiejś linii

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ja nie cytuje Wildsteina ani przez moment
Historycy pracujący w IPN to są ludzie 'zlustrowani' i tam istnieje pewna degradacja dostępu do materiałów. Nie wiem czy pan czytał jakaś prace ale na wszystko są odwołania do źródeł, argumentacja. możesz pan polemizować ale praca historyczna nie jest wróżeniem z fusów. ale niech będzie dyskusja a nie jej brak. idę spać, klawiatura mi sie popsuła.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"skatalogowanie materiałów?" chodzi Panu o wyniki prac- a są na ten temat prace, biuletyn IPN ale popularyzacja wiedzy w społeczeństwie, to co innego.
kto rządzi mediami? kto układał "odpowiednią" ustawę lustracyjną? (za SLD o ile się nie mylę)
nie wiem, kto ją układał, może to moja wina, że nie chce mi się tym zainteresować
z tego, co pamiętam ta ustawa wchodziła pod koniec kadencji 93-97, natomiast IPN został powołany za rządu Buzka (proszę mnie poprawić, jeżeli się mylę)

co jakiś czas pojawia się prowokacyjny pomysł, żeby archiwa otwierać i natychmiast jest zakrzykiwany, że nie wolno takich danych pozostawiać bez komentarza, bo historia, bo uwarunkowania

zatem wzorem Michnika traktuje się nadal Polaków jak dzieci, to mnie wkurza
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zastanawiam się Karolu, czy w odpowiedni sposób otworzyłeś wątek. szczególnie czytając dalszą dyskusję. co znaczy, że źle wybrano drogę po 1989? co można rozumieć pod stwierdzeniem, że w Polsce jest źle?

piszecie o rozliczaniu SB, wyjaśnianiu powiązań (politycznych, finansowych, itp.) i to jest bardzo ważne. można na ten temat napisać całą bibliotekę albo zamknąć stwierdzeniem, że nie tylko ta część, ale cały system ścigania i sądzenia w Polsce działa źle. nie tylko lustracja. to dotyczy każdego aspektu - od drobnych wykroczeń po zbrodnie. powodów jest pewnie wiele. brak woli, prawa, umiejętności, pieniędzy.

jednak lustracja, a nawet całe sądownictwo, policja, prokuratura, IPN to nie cała Polska. są jeszcze finanse, system bankowy i giełdowy, samorządność, szkolnictwo, opieka zdrowotna i społeczna, budownictwo, przemysł, turystyka, drobna przedsiębiorczość, setki innych obszarów ważnych z punktu widzenia obywatela i państwa.

w każdym z tych obszarów znajdziemy problemy. zacofanie, złe decyzje lub ich brak, lepsze i gorsze prawo, lęki uzasadnione i pozbawione podstaw, nierówność, biedę i bogactwo, różne ograniczenia (polityczne, społeczne, finansowe). ale znajdziemy także inicjatywę, możliwości, nowinki i nowatorstwo, swobodę, perspektywy, chęci, plany i ich realizację.

doszukamy się jednak przede wszystkim ogromu przeciętności, szarości. i nie mam na myśli niczego negatywnego. po prostu taka "średniość" jest najbardziej powszechna we w miarę zdrowym społeczeństwie.

wyznaczono nam wszystkim jakiś kierunek zmian, rozwoju. najpierw zastanówmy się, czy właściwy. myślę, że tak. porównując Polskę teraz i przed 1989 rokiem jestem przekonany, że zmieniło się bardzo dużo i w przytłaczającej większości na lepsze. czy wszystko zostało zrobione najlepiej jak można było? - nie. czy wszystko zmieniamy wystarczająco szybko i właściwie? - nie. czy nie zostało już nic co można poprawić? - zostało całe mnóstwo do zrobienia.

co jest ważne? mamy, jeśli chcemy, przynajmniej ogólny pogląd co się dzieje i co nam nie odpowiada. mamy pośrednią i bezpośrednią (w ograniczonym zakresie, ale jednak) możliwość wpływania na to co będzie dalej z nami działo.

powoli zaczynamy też obserwować zmianę mentalności, potrzeb, stylu życia dużej części społeczeństwa. to duży plus.
kolejna dobra przesłanka na przyszłość - w dorosłe życie zaczynają wchodzić kolejne roczniki, które nie będą się zastanawiać czy kiedyś tam zmiany były w dobrym kierunku, wszystkich rozliczono, itd. będą patrzeć i oceniać, wyznaczać swoje, nowe kierunki lub korygować zastane. te roczniki tego "kiedyś tam" nie znają inaczej niż jako historię i z niej będą czerpać wiedzę, jak my i nasi rodzice z komunizmu, interwencjonizmu, Bretton Woods, itd.

najgorsze co się już stało? moim zdaniem za mało chęci, żeby wziąć odpowiedzialność, nie tylko za siebie, wśród obecnych czterdziesto- i trzydziestolatków (plus minus kilka lat). rodzi to ryzyko, że znowu może nas czekać jakiś skok zamiast łagodna wymiana pokolenia.

osobiście mam dosyć rewolucji, mnożenia liczebników przy RP, grubych kresek, sanacji i odchwaszczania. chcę ewolucji i dyskusji, która ocenia i prowadzi do wniosków. a nie dyskusji dla przyjemności. chcę oceny, a nie rozliczania. chcę wniosków, nie oskarżeń. i ludzi, którzy będą umieli i chcieli te doświadczenia wykorzystać.

poświęciłem 10 lat na wydziobywanie swojego miejsca przy korytku i pewnie dziobał będę przez kolejne dwadzieścia, zanim pomyślę, że mogę coś zmienić albo komuś się przydać. ale może wśród nas jest kilka osób, które mają większe ambicje i będą chcieli coś zmienić.

dużo ogólników, ale temat tak postawiony, że obojętnie obejść nie mogłem.

na koniec chciałem serdecznie pozdrowić :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to ja się pytam: co znaczy? poczytałem trochę wątków ostatnich i doszedłem do wniosku, że sporo ludzi tutaj uważa, że "źle wybrano drogę"; stąd wątek specjalnie temu poświęcony

piszą: "sprzedawczyki", "zdradzili Polskę", "nie uczą, co to znaczy być Polakiem" itp itd

no to chyba trzeba podyskutować i to tak, jak prosiłem: bez wyzwisk, samymi faktami, argumentami

wszystko prawda, co mówisz o różnych sferach życia, sektorach gospodarki
ale widać to nie jest dla ludzi najważniejsze, vox populi, vox Dei

jest problem taki, że w Polsce narasta i wzmacniany jest podział na tzw zwolenników i przeciwników Okrągłego Stołu i wiążą się z tym poważne konsekwencje, prowadzi się do niebezpiecznych skrótów myślowych jak np michnikowszczyzna-liberalizm
dochodzi do paradoksów, w których ktoś nazywa się konserwatystą a kontestuje pewien istniejący "porządek historyczny"

boję się mieszania pojęć, emocjonalnych zagrywek i zamykania dyskusji publicznej w klamrach dyktowanych przez czołowych przedstawicieli partii politycznych

tyle
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tylko, że jedna sprawa jest powiązana z drugą. sektor gospodarki ściśle wiąże się z przemianami ustrojowymi, politycznymi.

Pzdr. Bobofrut (nie będący na niczyich usługach, nie pobierający za to wynagrodzenia i nie utrzymujący prywatnych znajomości na forum, nie publikujący nigdzie i nie zamierzający, nie istniejący poza forum), który pojawił się tylko po to, by pokazać, jak to jest z tej drugiej strony (coś jak rewanż?) vide kiedyś Kamila Nikuła (któż sie tego nie domyślił), która już na forum nie funkcjonuje. A piszę to, ponieważ otrzymałam na privie pogróżkę od jednej z uczestniczek forum (Jerzego Rybaka). Nie sądziłam, że dyskusja przyjmie taki obrót. Miłej niedzieli państwu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przemijamy Często zastanawiam się Czy to dobrze, czy może źle Odchodzimy Zazwyczaj nie zostawiając zbyt wiele Kilka książek, samochód, gitarę Znikamy Niby na stale zapisani w pamięci ludzi Tak naprawdę żyjąc w ich głowach tylko krótką chwilę Ustępujemy Tym żywszym i tym co pojawią się po nas Głupio wierzącym, że żyć będą wiecznie Gaśniemy Bo nawet największy pożar musi Wyruszamy Gdzieś dalej Nie, tego akurat nie jestem pewien
    • Śmierć? Chyba żywot wieczny jak u Lenina

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @graf omam Dziękuję :)
    • Wiesz, Zygmuncie, węże są właściwie głuche, głuche jak pień, tak jak te zaskrońce (natrix, natrix), którym czytasz swoje opowiastki, które słuchają twojego chropawego głosu. Głuche jak małpi pień buka, a może jak gryf mandoliny, jak lelki, które słyszą tylko głos duchów i beczenie kóz i kręcą się wokół koron drzew wyłącznie po to, aby dostąpić dobrodziejstwa dźwięków, znaleźć się między nimi, umościć w nich gniazdo. Próbując uchwycić linię melodii, wiją się w górę pni, wspinają w górę kozich racic, omamiają i usypiają rogate kozły, budując ornament dla ciszy. Ale czy wiesz, że potrafią pływać i nurkować? I popatrz, te ich żółte plamki za uszami, kioski żółtych łodzi podwodnych jak szkatułki meandrującej między nami opowieści, zausznice zdobne niby żółte piórka, jakbyś zobaczył opierzonego węża Majów, samego Kukulkana, syna bogini dziewicy Coatlicue, tego, co przybywa ze wschodu, aby przejrzeć się w obliczu swojego brata Xolotla, a może aksolotla. Dymiące zwierciadło, rybowąż, w którego zamienił się Wodnik, aby przyjąć od Uka w ofierze święcone monety, przyjąć dumne wizerunki słonecznej tarczy, otworzyć portal, przez który wędrujemy do gwiazd, aby znaleźć tam porozrzucane kości rzeźbione oczami węża, pięcioma oczami, które pozwalają widzieć wszystko. Wąż, który wyrósł na potylicy Ofelii, udając kwitnącego kosaćca, to ich brat, ozdobiony został piórami ptaka  Kwezala, po to, aby zdołał pokonać ziemskiego potwora, a może opierzoną rybę, w którą zamienił się Bruno Schulz, zanim wtopił się w srebrną ławicę, jak święcona, srebrna kula, szlifowana latami, aby stała się tą jedną jedyną, co trafia w ciemno, co trafia na wylot i nie pozostawia śladu. Wąż połykający własny ogon, przezorny Ouroboros – jedno ciało, jeden gest, zero – kostnica liczb, którymi zimni rachmistrze wybijają o grobowe deski taneczny rytm; słowo jedno, może nawet to, co będzie na koniec albo to, co było na początku i to, co było, a nie jest, wpisane do rejestru sadowych ksiąg, w księgę gości odwiedzających dwór zielonołuskiego Wodnika,  zaginionych po wsze czasy w nas, zaginionych od wszech czasów, co w wilgotnej gazie, ślepi jak nas Pan stworzył, siejemy nasiona rzeżuchy na wielką noc.   Pamiętam ciągle, jak mi opowiadałeś: Jestem do snu. Później odchodzę uczyć się kaligrafii. Z wszystkich przykazań wody: tertium non datur. Płyń we mnie. Ziemio, zgódź się. Nie cierpię, gdy kwitną wiśnie, przez ich pory przyznaję się do bieli, z lękiem przewidując przymrozek. Kiedy drzewa rozniosą świat w pył, przyjdzie zamknąć oczy. Kapelusze kwietne, kruche białogłowy, na objeździe Janusów w czasopad kwietniowy – caryce (lub nie kto nie lubi) coraz mocniej uderzają do głów, chociaż to tylko sok. Zaraz po nim listopadowy wieczór – szrama na plecach dokumentuje przechodzenie i stajesz się śladem długiego spadania. Obcy wobec doświadczeń, a jednak we własnej skórze, wymieniam cię między błogosławieństwami. Jednym tchem odwrócisz los, kiedy tylko zajdzie konieczność, kiedy tylko wzejdzie słońce.   Zauważ, jak uważnie słuchają cię zaskrońce. Jak pilnymi potrafią być uczniami, a może uczą się ciebie przedrzeźniać, uczą się kołysać na tej samej fali co ty. Nawet nie sam głos, bo on jest nieistotny, nie linia melodii, ani tląca się kadencja, ale te wibracje powietrza, delikatne jak rysy twarzy zanurzonej w wodzie, delikatne fale eteru rozchodzące się uważnie, w przeczuciu, że nie będą miały do czego wracać, że muszą wtopić się w szklisty piasek, że rzeczy mają uszy, a czasem tylko za dużo wosku nakapie w gwiaździstą, andrzejkową noc, za dużo gabinetów woskowych figur trwa zastygłych  w gotowości, aby, gdy tylko nadarzy się okazja, objąć rząd dusz, za dużo przetrwało delikatnych, woskowych cylindrów, jak te na dnie szafy Uka, przechowujących głosy umarłych, za dużo wypalono świec, zbyt dużo wosku nakapało ze świecy, którą twoja matka stawiała w oknie jak morską latarnię, nawołując burze, hucząc mgielnym tłuczkiem w ciemność, niby tłuczkiem do mięsa, co łamie żebra zatwardziałych, nawołując ptaka Kwezala,  grom i błyskawicę, żeby darły ziemię na strzępy, a ona później delikatnie zdezynfekuje i zaszyje rany i dla niepoznaki zostawi ozdobne szwy z malw i piwonii, dalii i bratków, które zwiążą i zamienią w ciało każde słowo, co padło na żyzny grunt.   Zygmunt często wspominał gabinet woskowych figur – tę świecę i matkę, burze, przez które przeszedł boso i wilgotne stopy pod kołdrą, które powoli obsychały przez całą noc, żeby rano, gdy wzeszło słońce, zamienić się w cierpkie i kwaśne listki szczawiu. Szczawiu, po którego liściach później biegał i deptał go, tłukąc suchym patykiem, który potem zrywał na pastwisku, układał w uroczyste bukiety i przynosił matce na wiosenną zupę okraszoną jajem i śmietaną. A ona wkładała do garnka żeberka, żeberka, które przypominały mu abażur nocnej lampki, ożebrowanie wyrzuconej na brzeg nocnej arki. Dodawała ziemniaki, por, cebulę i marchewkę, a później łyżką cedzakową wydobywała ugotowane składniki i zostawał sam rosół, czysty jak obraz w dymiącym zwierciadle z obsydianu, kamień filozoficzny, eliksir praczasu, do którego wkładała z powrotem pokrojone kawałki mięsa, mięsa odłączonego od kości ojca jego i gotowała na wolnym ogniu, hartując śmietanę, hartując jak wykutą z najlepszej stali białą broń, damasceńskie ostrze, miecz, którym chrzciła wygłodniałych domowników, pokolenie błogosławionych głodomorów, komponujących marsze na ziemniaczaną kiszkę, a szczaw jak liście wawrzynu wieńczył ich zwycięstwo nad głodem, zwycięstwo nad godzinami bezdennej pustki, nad gromem i błyskawicą.   – Jestem ze Śląska, ale nie jestem Ślązakiem – zaznaczał Zygmunt z naciskiem i trochę wstydliwie. Może dlatego, żeby nie traktowano go jak wyrwane z korzeniem drzewo, ale raczej  doniczkową roślinę, którą można ustawić, gdzie się chce, ale trzeba o niej pamiętać, podlewać i zraszać, nawozić i mówić do niej – jesteś piękna, kwitniesz i wydajesz owoce, chociaż tylko kapka ziemi i te granice, których nie możesz przekroczyć. A przecież garstka ziemi musi często wystarczyć, ta garstka, której grudki znalazłem w kieszeni jego płaszcza, daleko od domu, daleko od gdziekolwiek, jak u wyrwanego ze swojego macierzystego grobu potępieńca, bezgłowego, przebitego osikowy kołkiem, z ustami pełnymi suchych liści szczawiu i ziarenek soli. Wystawionego w środku dnia na palące słońce, nocnego marka,  wyrwanego z ojczystej mogiły  księcia skalistej Transylwanii,  który wybrał się na światowe tournée, wędruje ramię w ramię ze swoim przeznaczeniem i rodzinną ziemią w kieszeniach. Garstka pępowinowej ziemi i te macierzyste skrzynki zbite z desek, w których pysznią się fikusy i eukaliptusy, oleandry i mandarynki, których człowiek się chwyta, gdy tonie wraz z Brunonem w ławicy wypukłookich, srebrnolicych ryb, ginie przykuty do skały na dworze Wodnika,  ginie o suchym pysku wśród obudzonych z letargu lemurów, w małpim gaju, rozpuszczony jak wosk przez majowe słońce, zamieniony przez Pana w dziczejące zielsko, lub zamienia się w wyrzuconą na piasek rybę, langustę, kraba pustelnika i szuka pustej muszli, w której może zamieszkać i odzyskać siły, wsłuchać się w gardłowy koncert orkiestry Louisa Armstronga, przetrwać najdłuższą z wielkich nocy.   I wtedy właśnie Uku odkrył nową krainę, odkrył portal w drzwiczkach duchówki, a może tylko przyjął jej posłów przynoszących mu przebłagalne dary – ani to Transylwania, ani Siedmiogród, ani matecznik, ani Śląsk, ale również nie miedza z dziadkową gruszą, gdzie noga ludzka nie zostawia śladów, a tłusty cień wpełza między liście drzewa i nie posępna olszyna detronizująca królów, co mają na pieńku z drzewcami. Przyszli do niego jednak jej wysłannicy i powiedzieli – zbuduj nam dom. – Zbuduj, gdzie chcesz, nie jesteśmy wymagający. – Może być zapiecek, może sterta kompostu albo podszafie, może być też pęknięcie w podłogowej desce. – Ale najlepiej wynieś nas wysoko, wynieś pod samą powałę, załóż nam miasteczko wśród gałęzi drzew, w koronach starodrzewu, jak cieśla co dźwiga belkę, kreator, który wieńczy los zielonym wiechciem, jak matka, co potrafi przebłagać los listkami szczawiu, wydaj głos, który powołuje do życia albo weź w rękę pędzel, który nadaje mu kształt. – Chcemy wiedzieć, gdzie popłynęła wielka rzeka, gdzie podział się czar i dlaczego pękła bańka, w której cieszyło nas widło i powidło, gdzie tysiąc jeden drobiazgów było jak tysiąc jeden nocy, bo jesteśmy zaginionymi potomkami Sindbada Żeglarza i wiemy wiele o tobie, wiemy o tobie wszystko, co chciałbyś wiedzieć o sobie.     Tak właśnie, po raz kolejny, Sindbad Żeglarz dowiódł, że to on właśnie, wyłowiony został spośród tylu innych, żeby nas odkryć i ukryć w swoich słowach – mówisz, Uku, dodając, że są  także ptaki, które wylatują z muszli i gniazda zakładają na wodzie, żywiąc nią młode. – Trudno je jednak rozpoznać  wśród setek odbić, ani uchwycić w locie, bo tylko mowa jest płodna, pewny jedynie los Odysa, kiedy na koniec zostaje jeden mądry, żeby na naszych oczach zakończyć wszystkie podwodne podróże. Ofiarnym dawcą obrazu, zostałeś Uku, choćby miarą szerokiego na piędź, tyle, co korytko dłoni  i chwila przejścia, kiedy otwiera się horyzont i nikt już nie jest w stanie dłużej się za nim ukrywać.   Wkrótce później Uku odszedł, ale wcześniej spełnił ich życzenia. Założył w  domu krasnoludzką spółdzielnię pracy i nauczył ich fachu pielęgnowania losu, krasnoludzkie stowarzyszenie rzemiosł różnych, cech żerców piastujących wysokie, najwyższe,  leśne urzędy. Krasnoludzką rzeczpospolitą  wypełnił południcami, bagienicami i biesami, zaludnił karykaturalnymi i pokracznymi mieszkańcami ostępów i mateczników. Dębowe i bukowe chatki zajęły brodate skrzaty, pod drzewami wystawały borowe dziady. Dziwożony i licha opuściły moczary i zaczęły wieść korowody wśród ciemnych sadzawek, a wszystko to na ścianach jadalni i sypialni, niby platońskich jaskiń, gdzie ich losy mogły rozsmakować się w czystej ułudzie. Poprzez zarośnięte dukty korytarza do najciemniejszych zakamarków kuchni i łazienki – Uku odszedł i zostawił  na pastwę światła leśne mocarstwo, aby żyło swoim życiem, radziło i świętowało, choćby miała to być tylko nieruchomość, iluzja posiadania, działka wydzielona kreskami geometry w miejscowym planie, świat uświęcony śladem pędzla, co kreuje, a nic nie zabiera dla siebie, co tworzy, aby tylko sprowokować krnąbrną dolę, podstępną idyllę leśnych knowań. Uku odszedł, zostawiając Zygmunta, jako samozwańczego plenipotenta krasnoludzkiej domeny, umocowanego przez leśne księgi, prokurenta, zostawiając na stoliku kubek czereśni, zagubione między wymiarami tęczowe muchy, mandolinę z małpiej skóry, woskowe cylindry przechowujące głosy umarłych i stary, mosiężny  żyrandol z kurkami na gaz, który wieczorami czyścił kredą i octem. Uku odszedł, zostawiając powołane do życia w czerwcowe święta, leśne sadyby dziwadeł, mówiąc im: radźcie i wyrokujcie, czyńcie poddanymi sobie jadalnię i sypialnię, ustanawiajcie prawa, dobijajcie się o swoje, a jeśli wam czegoś zabraknie, to wyślijcie Zygmunta, aby prosił waszą władczynię, królową, co trzyma w dłoni złote jabłko, co trzyma za gardło najświętszego z węży, świętą i miłościwą patronkę waszego królestwa. Proście Ofelię o gest łaski, o wyrozumiałość i poczucie wspólnoty, proście ją o ratunek i modlitwę.   I została im Ofelia, chociaż nigdy do końca nie zdołali jej zaufać. Ofelia na czele zastygłego w pół gestu, zwierzyńca, coraz mocniej osiadająca na brzegu czasu, między ziarenkami piasku z pękniętej klepsydry, z wąskim gardłem, przez które sączyła coraz bardziej rozmyte obrazy. I plątały jej się włosy i plątały jej się słowa, a Zygmunt próbował je rozplątać, w zastępstwie Uka, przeczesując żółtym grzebieniem z bakelitu i czytał, czytał jej historię żółtego piórka, aż do chwili kiedy zaczynała go bić po rękach.   Zygmunt,  czyli historia żółtego piórka – 2 – Bywa i tak – mawia Zygmunt – że jak człowiek nie znajdzie właściwego pierwiastka, to może się zgubić nawet we własnej łazience, zwłaszcza gdy akurat dokonuje skomplikowanych obliczeń. –  Tak to już jest z tą matematyką, że gdy próbuje się rozwiązać najprostsze równanie, nagle okazuje się, że nieskończoność razy nieskończoność równa się osiem kwadratowych metrów, w których trzeba zmieścić kilka niezależnych źródeł, a w dodatku obdarzać się intymnym płynem, a tego to już nie obejmuje pierwsza z brzegu nauka, a szczególnie taka co to musi się borykać z ciężką przestrzenią. – Z tego wszystkiego – zauważa Zygmunt – jak zamknąć się w łazience to dobrze chyba myśleć o jedzeniu albo astronomii, a najlepiej o jednym i o drugim, co nie jest takie trudne,  jak tylko się ma odpowiednie medium. Dajmy na to, Zygmunt, jak tylko pomyśli o Zośce, zaraz znajduje się całym sobą w jej nasączonym wanilią niebie, rozsiada się na miękkim obłoku z bitej śmietany, a stąd to już przecież tylko mały krok do bardziej namacalnych odległości. Bo szczerze mówiąc, to przez Zośkę i te jej poglądy, Zygmuntowi  wszystko przypomina kosmos i czuje, że coś musi być na rzeczy. – Dajmy na to – zauważa Zośka – pouczająco jest popatrzeć sobie na takiego Saturna, co się codziennie przechadza pod blokiem ze swoim  psem, i zdarza się, że już przed dziewiątą wchodzi w kolizję  z niewielką kometą spod szóstki, która wraca akurat ze sklepu i nie lubi, jak jej pies obsikuje zamszowe kozaczki, i wtedy bardzo wyraźnie widać te wszystkie  jego zagadkowe pierścienie i to bez użycia skomplikowanej technologii. –  Albo co ciekawe, nawet taki Saturn – twierdzi Zośka – chociaż wydaje się potężny i złowrogi ,wcale nie zbliża się od tego ani na jotę do słońca, bo dokładnie zna swoje miejsce w szeregu, zresztą zupełnie tak jak nasza stara ziemia, która nawet, gdy wraca już przed obiadem do domu i ma wyraźnie mniejszą gęstość, nie zdarza się przecież, żeby wypadła z orbity. – Bo kosmos już taki jest – dodaje Zośka tajemniczo – dużo bardziej rozsądny od naszych do niego pożądliwości, a niektórym to się wydaje, że mogliby go przelecieć jak jakąś naiwną małolatę, przelecieć, wziąć na pamiątkę kilka gadżetów i wcale nie interesują się jego głębokimi uczuciami dojrzałej kobiety. – Ludzie jak to ludzie, chcieliby mieć taki układ słoneczny, najchętniej bez żadnych zobowiązań. –  Nawet taki nasz wielki Kopernik, co to robił mu nieprzystojne propozycje jako uczony bawidamek, to po prawdzie  też go chciał przelecieć, tylko że na swój naukowy sposób. – A najgorsze – wyznaje w końcu Zośka – to jak się komuś wydaje, że jest mądrzejszy od ustalonego porządku, bo co człowiekowi przeszkadzało, dajmy na to, że takie słońce się rusza, a ziemia nie, tym bardziej że z kosmicznego punktu widzenia to i tak wszystko się porusza, tylko nie wiadomo w jakim kierunku, a równie dobrze mogłoby się w ogóle nie ruszać. Zośka się irytuje  i przygryza wargę, a po chwili dodaje – teraz takie czasy, że podobno o wszystkim wie nawet papież, ale i tak nie doznaje od tego pobożnej  satysfakcji, bo co tu dużo mówić,  ludzie chyba nigdy nie docenią swojej międzyplanetarnej wyobraźni. A co to właściwie ma znaczyć, żeby jedni drugich przekonywali, że rozpiętość słońca wynosi tylko jakieś głupie osiem czy dziewięć planet, skoro taka Zośka tylko przed południem, przy obieraniu ziemniaków dostrzega wyraźnie co najmniej piętnaście niebieskich ciał, zwłaszcza gdy akurat Zygmunt za pomocą swojego żółtego piórka dotyka jej ostatecznej struny. – Taki mam z nimi układ – mawia Zośka – i koniec, a inni niech się zadawalają jakimiś tam ograniczeniami. Zygmunt docenia  wkład Zośki do astronomii, a nawet  w stołowym  ma  małe obserwatorium, gdzie jak sam mistrz Kopernik, za pomocą żółtego piórka wyzwala biodra Zośki z nieznośnego egocentryzmu. Zygmunt wie, że nie musnął jeszcze najbliższej choćby gwiazdy, ale nie martwi się tym, bo kto by myślał o gwiazdach w takich czasach.
    • @violetta   Czeska komedia na podstawie scenariusza tego samego reżysera, wcześniej była wystawiana jako sztuka teatralna, teraz z innej beczki: sędzia, który uciekł na Białoruś i poprosił o azyl polityczny - nie jest Słowianinem (patrz: niemieckie nazwisko) - Słowianie na Białorusi są prześladowani za próbę obalenia dyktatury, a sam prezydent Białorusi ma żydowskie pochodzenie jak prezydent Ukrainy, prezydent Rosji: ma chazarskie pochodzenie, dlaczego to mówię? Kolejny pajac zaczyna pieprzyć o zjednoczonej słowiańszczyznie, niech pani uważa i niech pani nie da się nabrać, Słowianinem to był car Aleksander I - miał szacunek dla polskich żołnierzy walczących po stronie cesarza Napoleona I i pozwolił im pozostać w Królestwie Polskim (Kongresowym), nomen omen: wyżej wymieniony car był masonem, kończąc: Poganie, Słowianie i Masoni mają dużo wspólnego ze sobą jak kulturę osobistą, higieniczną i seksualną...   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...