Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


Zorza o poranku
zajrzała do mego okna,
wypuściła świetlisty promień
w kolorze purpury

Rozjaśniła moją twarz
pociemniałą od bólu i cierpienia

Zstąpił do mnie
biały anioł

Był
nieskalany
jasny

Mój anioł stróż

Opiekuje się mną,
lecz nie zawsze z
dobrym skutkiem.

Otworzył dla mnie wrota nieba

zobaczyłam nienarodzone dzieci,
które krzyczały przeraźliwym głosem
wołały swoje matki- MORDERCZYNIE -

lecz one nie słyszały

Nie chciały słyszeć
Nie chciały widzieć
Nie chciały rozpamiętywać..........grzechu młodości........

Aniele chroń mnie,
abym nigdy nie znalazła się
pomiędzy matkami - MORDERCZYNIAMI.

Opublikowano

Konstruktywna opinia?? Kartkę podrzeć i napisać wiersz jeszcze raz. Niestety cały wiersz tchnie efekciarstwem. Zużyte zwroty:"pociemniałą od bólu i cierpienia", "zobaczyłam nienarodzone dzieci, które krzyczały przeraźliwym głosem".
"Zorza wypuściła świetlisty promień" - a jaki ta zorza ma promień wypuścić?? Mroczny?? Temat dobry dla "Super Expressu", chciała Pani wzbudzić współczucie i nie udało się.

Opublikowano

Niesądze jakoby ten wiersz był cyt."efekciarski"
poruszam w nim temat aborcji z tąd "nienarodzone dzieci krzyczace przeraźliwym głosem" to metafora duszyczek dzieci którym nigdy nie było dane przyjść na ten świat

Co do zorzy to nie widział Pan nigdy promieni słońca przenikających przez zorzę?Jeśli nie to szkoda piękny widok.

Nie sądze jakoby ten temat był dobry dla Super Expresu!

Oczywiście mógł Pan mieć taką opinię, wolno przeciez wyrazic swoje zdania, a zreszta oto w tym wszystkim chodzi.

Dziękuje za konstruktywny komentarz :)
Pozdrawiam ..:::kropelka:::..

Opublikowano

Hmmm... Wiersz miast zasmucić, rozśmieszył mnie. Zbyt dosłowny... I ten tytuł. Dobrze by było wprowadzić troszkętajemniczości, żeby czytelnik sam zinterpretował temat. W Twoim wierszu wszystko podane jest na tacy.

"zobaczyłam nienarodzone dzieci,
które krzyczały przeraźliwym głosem
wołały swoje matki- MORDERCZYNIE "

Te trzy wersy w ogóle bym wykasowała, kojarzą mi się z tekstem ich troje, skierowanym do ograniczonej większości naszego społeczeństwa. Na siłe próbujesz wywołac w kimś smutek, żal... A wychodzi odwrotnie... Może jestem uprzedzona, ale kojarzy mi się to z jakimś kaznodziejskim bełkotem... I przepraszam za dosłowność. Pozdrawiam i czekam na więcej tajemniczości. Patrycja.

Opublikowano

Bardzo trudny temat ,nie podałaś przyczyn czemu Matki mordują dzieci ,czy tylko dla przyjemności zabijania ??? .Przemyśl to jeszcze raz ,jest pomysł na wiersz ,ale w takich wierszach jest ważne każde słowo .Musisz się w czuć ,poznać dylematy ,tragedie itp ,Aniołowie których używasz nagminnie w wierszu tego nie załatwią za Ciebie.Powtarzam bardzo trudny temat ,rzucony kamień niczego nie załatwia ,pozdrawiam bardzo serdecznie .

Opublikowano

jak przeczytałęm tytuł, pomyslałem, że to apropo tej sprawy z beczką, która ostatnio znowu o sobie przypomniała...ale widzę, ze nawet takie rzeczy, nie są w stanie zmusic choćby do refleksji niektórych z "jedynie słusznymi" poglądami...
oczywiscie matka ta jest dużo lepszym człowiekiem niż te okropne MORDERCZYNIE !!! co poddają się aborcji...
Wiersz ten jest świetnym argumentem w takiej dyskusji: zero sensu, zero logiki, tylko powtarzające się motywy "kościelne" typu aniołki itp. a wszystko oparte na (bardzo infantylnej niestety) zasadzie "bo to zła kobieta była" ... i niestety bardziej ośmiesza przeciwników aborcji...
-przepraszam(chyba nie specjalnie miły byłem) ale chyba za młoda jesteś na takie oskarżenia i sądy... ale to bardzo dobrze, że jestes wrazliwa - tyle ze takie "wybuchy" nic nie pomogą, a tylko brzydko wyglądają...
pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...