Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

odeszła cicho zmierzchaniem
przepływając światłem
nie dotykając podłogi
by choć jednym skrzypnięciem
nie obudzić dzieci
bezpiecznych w kołderkach
ze skrzydeł snu białych
w mgłach ich oddechów
uniosła sens i znaczenie
tak niepozorna jak wcale
a bez niej niewiele

Opublikowano

no i Pan/i nie zawiódł/a co do tego debiutu, który był taki udany,
kolejny wiersz który czytam i znowu bardo dobry,

taki klimat trochę kobiecy mi się kojarzy, to znaczy właśnie tajemniczo zwiewny,
plus się należy
Pozdrawiam

Opublikowano

Drogi H.Lecterze: dziękuję za wizytę :) - to po pierwsze;
po drugie - jestem pod wrażeniem, bo od razu wytypowałeś wers, z którym miałam mały kłopot i dlatego wiersz znalazł się "na warsztacie"...

Oto pierwotna jego wersja: (przyznam, że nie lubię takiego "poprawiania" pierwszej myśli, ale tu mi nie daje ona spokoju, co nie znaczy, że w końcu jednak zrezygnuję z dalszego zastanawiania się nad tym)



Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Dziękuję bardzo :)))
Szczególnie, że widzę tu wątpliwości, czy jestem kobietą, czy mężczyzną... a klimat bezbłędnie został odczytany ;)))

i poproszę bez tytułowania per: Pani ;)

pozdrawiam:
M.E.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dziękuję za wizytę :)

bardzo jestem ciekawa dlaczego się nie podoba?
Czy ot, tak po prostu, bo nie ten klimat, nie ta forma, nie przemawia?
Jakieś propozycje?
Bo komentarz taki lapidarny, a szkoda :)

Będę wdzięczna za wskazówki.
Pozdrawiam,
M.E.
Opublikowano

Wiersz mnie zatrzymał. Ciepły, delikatny klimat mimo, że mówi o odejściu (śmierci?) kogoś bardzo ważnego, kto był równie cichy jak atmosfera wiersza, prawie niezauważalny i dopiero teraz odczuwa się jego brak. Bardzo mi się podoba.
Jeśli chodzi o ten wers, to też bym go usunęła; sens i tak jest.

Serdecznie pozdrawiam
-teresa

Opublikowano

odeszła cicho zmierzchaniem
przepływając światłem
nie dotykając podłogi
by choć jednym skrzypnięciem
nie obudzić dzieci
bezpiecznych w kołderkach
ze skrzydeł snu białych
w mgłach ich oddechów
tak niepozorna jak wcale
a bez niej niewiele



musiałam to jescze raz wkleić, by popatrzeć i pogodzić się z "amputacją" ;(

...a może raczej usunięciem "wyrostka robaczkowego"... bez niego można przecież żyć, prawda? Chociaż dla mnie ten wers jest ważny...uważam, że jego brak zmienia jednak wydźwięk... czy tylko ja to widzę?

bardzo dziękuję za rady :)

pozdrawiam poniedziałkowo:
M.E.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 Napisałem ten wiersz gdy miałem 17 lat i byłem absolutnie zafascynowany Goethem i Werterem. Przez wiele lat to była moja ukochana książka. Dziś jestem po drugiej stronie barykady poetyckiej i życiowej, ale to był całkiem dobry utwór w moim dorobku
    • @Simon Tracy Kontynuacja równie mocna. Loch Neufchatel oddany z całą jego grozą - szczury, słoma sklejona odchodami, a w tym wszystkim pojawia się zakonnik-kastrаt z falsetem. Ten kontrast między brudem a "pogodą ducha" - znakomity. Narrator wciąż gra "marny teatrzyk", zakonnik dziwnie spokojny... Czuć, że to dopiero początek czegoś większego. Klimat gęsty jak zawsze. Czekam, co narrator powie na spowiedzi.
    • Tę niesamowitą pieśń Cohena odkryłam niedawno i zainspirowała mnie do napisania wiersza.   The crumbs of love that you offer me They're the crumbs I've left behind L. Cohen.   Krokiem nieśpiesznym i spokojnym - szedłem. Po prostu. Nie wiem dokąd, aż mnie zaczepił niespodzianie przymilny głos zalotną nocą.   Na oknie - uśmiech drżał w latarni. Mówiłaś - niech rozgrzewa słowa. Mój cień był blisko, coraz bliżej. Wabiła go łagodność złota.   Ciepło się przędło przez północe. Myślałem - może po raz pierwszy ktoś mnie zatrzyma w ciemnej drodze przez bezlitosną kolej rzeczy.   I choć bezradny język trzeszczał, jak lód stwardniały pod butami, szukałem w nim właściwych pojęć - by wszystko mogło się wydarzyć.   Znosiłem z włóczęg - niczym kocur - ryby baśniowe, świetlne ptaki, od nowa ucząc się beztroski, wpatrzony w twój nimb delikatny.   Lecz nieostrożnie wyszła na jaw dotkliwa prawda tego okna, że to nie dla mnie skrzy się lampka feerią szeptów i migotań.   Byłem iluzją od początku, garsteczką imion niewybranych, jak zwykle - nikim. Wagabundą, wśród obcych złudzeń niewidzialnym.   Zbiegły się myśli w rojowisko. Złowrogo skotłowane niebo świat na kolanach przeżegnało szaleńczą, zimną kantyleną.   Czekałem chwilę przy granicy blasku i śniegu. Po co? Nie wiem. Liczyłem, że ułomna czułość wciąż ma swój ciężar i znaczenie,   bo mimo błędów... Nic z tych rzeczy. Okno poświatę z siebie zdziera, jakby paliła coraz mocniej, wstydem się jątrząc przez wspomnienia.   Wierzysz, że jeśli teraz sypniesz okruchy łaski w moje rany, będzie nam łatwiej w dwie odnogi rozdzielić jeden nurt zdziczały.   A ja po śladach jasnych ścieżek przeciskam się, pędziwiatr błędny, czasoprzestrzenią, gdzie obrazy drzemią w domostwach zamarzniętych.   Z tobą na zawsze zaś zostanie - nieprzemakalna, słodka cisza. Wszak ból to także pewien komfort. Tak pięknie można o nim pisać.      
    • @Simon Tracy Twój tekst jest gęsty, brutalny, ale i poetycki - jak ballada łotrzykowska powinna brzmieć. Ten narrator, który nawet pod szubienicą nie traci dumy i humoru wisielczego - to postać świetnie wykreowana. Klimat średniowiecznej Francji oddany bezkompromisowo - z całym brudem, okrucieństwem i wisielczym humorem. Narrator jak prawdziwy łotr: dumny, szelmowski i poetycki do końca. Mocne! Ten język! Archaiczny, pełen detalu - czuć w nim Villona i klimat ballad łotrzykowskich. A ta tyrada bohatera przed woźnicą - "król podziemi, żak uczony, poeta bez druku" - to czysta złodziejska brawura. Świetnie napisane.
    • Mężczyźni łkają tu i łkają tam i łkają gdzieniegdzie albowiem mają ku temu wielkie powody niektóre kobiety czasem lubią a czasem nie lubią wypominać, ale to robią i twierdzą że źle są wychowani i źle są nauczeni aczkolwiek one same bywają niekiedy tymi właśnie powodami co często zresztą wiedzą aż za dobrze no ale lubują się przemilczaniu zwłaszcza wobec mężczyzn i dzieci a najwięcej wobec mężczyzn dzieci.   Tymczasem jednak można odnieść wrażenie że głęboki spór płci sensu nie ma oznacza to na moim prywatnym podwórku tyle tylko że tego wierszyka nie powinienem był napisać nawet jeśli trąci oczywistością a przynajmniej nie powinienem w zaproponowanej właśnie formie.   Powinienem był raczej zapatrzeć się w dal w kolorowe liście koło kałuży w jasne słońce a wieczorem w księżyc tężnej nocy.   Popatrzeć po raz kolejny co barwnie opisać zresztą w słońce, które mówi prawdę w księżyc który kłamie i o sobie najbardziej Choć oba są w sumie całkiem ładne i wydaje się, że robią nawet co chcą. A może też muszą? A może i nimi rządzą prawa bezwzględnej fizyki?   Warszawa – Stegny, 31.10.2025r.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...