Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
przez palce stopy przesuwa
chłodny z nieuszczelnionego
okna mamie


liczyć poukładane rysy
krok za krokiem
tylko popatrz
co zostanie

zastanowienie
przecież mówiłaś mamo
że niesprawidliwe biec
bez tchu i nie zatrzymywać
się do czego zostaw to komu

podróżnicy przy
bywają zza ściany

a teraz po spotkaniu z muzyką
moje ręce aż nabrzmiały w żyłach
bardzo wyraźnie podjechały pod
sam pociąg zawierzenia
Opublikowano

czy to "przecież" w 6 wersie jest konieczne?
nie wiem, czy ta "niesprawiedliwość" to jest akurat to słowo w takim zdaniu;
bo rozumiem stwierdzenie: "czy jest sens biec i nie zatrzymywać się"...albo: "jaki jest sens...";
co ma do tego "sprawiedliwość?
zakończenie tej strofki brzmi jakoś mało gramatycznie...
a pointa? rozbicie czasownika "przy-bywają" rzeczywiście - pomysłowe; no i wymowa zaskakująca...
J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję Robercie, siedź ile chcesz, tylko uważaj żebyś się do krzesła nie przylepił,
mnie też jakoś nie było, może to przez bieganie, życzę miłego rozumowania:),
za obecność, pozdrawiam ciepło
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jacku:) nie jest konieczne, nic prawie konieczne nie jest,
to słowo użyłam nie ze swoich ust wyjąwszy, myślę, że
sprawiedliwość tyczyć się mogła co do tego, iż człowiek
biega dużo w życiu a co poza tym? czy są większe "korzyści"
wykluczając powszednie zajęcia jak praca, w sytuacji (...)
i tego zdaje się nie rozbudowałam już powyżej, b. proszę
o propozycje strof, może się uleży, dzięki za obecność,
pozdrawiam ciepło
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jacku:) nie jest konieczne, nic prawie konieczne nie jest,
to słowo użyłam nie ze swoich ust wyjąwszy, myślę, że
sprawiedliwość tyczyć się mogła co do tego, iż człowiek
biega dużo w życiu a co poza tym? czy są większe "korzyści"
wykluczając powszednie zajęcia jak praca, w sytuacji (...)
i tego zdaje się nie rozbudowałam już powyżej, b. proszę
o propozycje strof, może się uleży, dzięki za obecność,
pozdrawiam ciepło

W doczesnosci nie ma żadnej sprawiedliwości; wszak jedni łysieją po trzydziestce, inni potrząsają białą czupryną po osiemdziesiątce;
jedni umierają np. na białaczkę jeszcze w podstawówce, inni cieszą się życiem do emerytury;
a z biegania jest "korzyść" - radość przemieszczania się, gotowość do gonienia (szczęścia), do ucieczki przed (nieszczęściem); ostatecznie aby zdążyć dobrze jest mieć zdrowe łydki;
a wiersz niechaj dojrzewa - w warsztacie może długo; a szczęśliwe pomysły mogą jeszcze wiele zmienić, ale trzeba czasu;
pozdrawiam! :) J.S
:)) J.S
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jacku:) nie jest konieczne, nic prawie konieczne nie jest,
to słowo użyłam nie ze swoich ust wyjąwszy, myślę, że
sprawiedliwość tyczyć się mogła co do tego, iż człowiek
biega dużo w życiu a co poza tym? czy są większe "korzyści"
wykluczając powszednie zajęcia jak praca, w sytuacji (...)
i tego zdaje się nie rozbudowałam już powyżej, b. proszę
o propozycje strof, może się uleży, dzięki za obecność,
pozdrawiam ciepło

W doczesnosci nie ma żadnej sprawiedliwości; wszak jedni łysieją po trzydziestce, inni potrząsają białą czupryną po osiemdziesiątce;
jedni umierają np. na białaczkę jeszcze w podstawówce, inni cieszą się życiem do emerytury;
a z biegania jest "korzyść" - radość przemieszczania się, gotowość do gonienia (szczęścia), do ucieczki przed (nieszczęściem); ostatecznie aby zdążyć dobrze jest mieć zdrowe łydki;
a wiersz niechaj dojrzewa - w warsztacie może długo; a szczęśliwe pomysły mogą jeszcze wiele zmienić, ale trzeba czasu;
pozdrawiam! :) J.S
:)) J.S

:)) to prawda, mam nadzieję, że choć trochę ukazałam łydki(;
chociaż Ty przywołałeś już szeroki widnokrąg,
dziękuję za Twoją refleksję Jacku,za obecność,
jednym słowem okienka niech się
otwierają,pozdra. ciepła
Opublikowano

hmm, a dla mnie 'niesprawiedliwe' może być...trudno to wyjaśnić: człowiek biegnie goniąc za materialnymi korzyściami, za pracą, dorobkiem, zdobywaniem wiedzy,przyjemnością. Nie docenia obecności bliskich mu osob, choćby rodziców - od których w tym biegu tylko bierze, nic nie dając ( bo brak czasu, uwagi, chęci... ). To jest własnie niesprawiedliwe, że w biegu przestajemy mysleć o innych i myslimy tylko o sobie, o tym zeby biec, zapominamy o tym co istotne, nie dostrzegamy ludzi którzy powinni być dla nas wazni.
Nie wiem czy o to chodziło. Mnie się takie refleksje nasuwają, sama przezyłam okres biegu w swoim zyciu, więc pewnie tak subiektywnie wiersz przyjęłam...
pzdr ciepło:)
agusik

Opublikowano

jak wszystkie Twoje wiersze, ten też
ma w sobie "to coś" - co każe zaglądać,
czytać i zastanawiać się.
Nie bardzo rozumiem co Peelka chciała
powiedzieć przez:
"bez tchu i nie zatrzymywać
się do czego zostaw to komu
"
Serdeczności
- baba

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Emu Rouge:))dziękuję Ci serdeczniaście za tą refleksję osobistą,
myślę, że masz sporo racji w tym co powiedziałaś, na to też
trzeba zwracać uwagę, tutaj jednak odbierałam niesprawiedliwość
z ust nieswoich, zatem dla każego co innego może oznaczać,
dzięki za obecność, bardzo cenne, ciepłe uśmiechy
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dla mnie pierwsza
czekam na rozwój wypadków (znaczy ewolucję wiersza ;)
:)))
Inko nie wiem czy ruszy(:ale to się zobaczy:)
dziękuję za obecność, pozdrawiam ciepło
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Babo Izbo:)) dzięki serdeczne za słowa otuchy
o Peelach, wierszach(wciąż ich nie znam),
po prostu nie tylko sobie, ale to coś- Bogu,
pozdrawiam ciepło

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...