Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wiele lat powstawały ziarenka piasku
pustynnego to spotkanie naszych marzeń
po drodze znalezionych na naszej kuli
mówić coraz ciszej nie milknąć już nigdy

kamień trze o kamień nie czekając na wiatr
trzęsienie lub wielką wodę tworzą miejsce
uśmiechu skupione na cudach codzienności
nie wiedząc czego los figlarny zażąda

nie trzeba poznawać wszystkich granic
jest czym dzielić się z całym światem
wystarczy iść do tonących piramid
pamiętając o kłanianiu się wielbłądom

Marlett i Sosna

Opublikowano
nie trzeba poznawać wszystkich granic
jest czym dzielić się z całym światem
wystarczy iść w stronę dawnych piramid
pamiętając o kłanianiu się wielbłądom


wystarczy iść...tyle mądrości życia i wskazówka jak być szczęśliwym
jak uczyć się od przyrody robienia tego, co należy, niezaleznie od warunków
bardzo mi się podoba

serdecznie pozdrawiam
-teresa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ciepło i milo sie zrobiło po przeczytaniu
tal lekkiego a zarazem wzniosłego tekstu.
ładny i zgrabny w każdym calu -


ja już bym nic już więcej nie majstrował
tylko na górna półkę wkleił
miłego dnia życzę wam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ciepło i milo sie zrobiło po przeczytaniu
tal lekkiego a zarazem wzniosłego tekstu.
ładny i zgrabny w każdym calu -


ja już bym nic już więcej nie majstrował
tylko na górna półkę wkleił
miłego dnia życzę wam
Waldku!
Mamy nadzieję nie majstrować;))
Dziękujemy za dobre słowa.
Miłego wieczoru. PozdrawiaMy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



cóż - stoicyzm jest nam bliski
jeśli szepty i krzyki można uznać
za potrzebne sobie wzajem

zasypiaMy z nadzieją
przyjmujeMy dzień z radością
to dla nas ważne
:)
filozofia zycia, ładny wiersz, ciekawe porównania, szczególnie mi bliskie, bo właśnie syn się dziś kłania na pustyni wielbłądom;))
scmok

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar dzięki   jesień owszem zadowoli jeśli ładna jest i młoda słodko może cię ukoić ale kasy potem szkoda :)))       @violetta od czego jest kobietka tego nie wie sam Bóg raz wściekła raz kokietka nieobliczalna i już :)))  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To przepiękna zwrotka warta najlepszych poetów ! I ostatnia też złota warta. Gdyby udało się dotrzymać kroku pozostałym ... 
    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...