Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Karol już nic nie widzi; kiedy gładzę
jego włosy, zamyka oczy: wszystko widzę,
cieszy się - taki jestem podobny do ojca

Pod poduszką ukrywa tabletki na sen:
ślepnę za każdym razem, gdy mnie
budzisz - nie skarży się, ale odmawia
jedzenia przy stole; stary tapczan
stał się jego biurem podróży, jedynym
miejscem, gdzie pamięć go nie zawodzi.
Nie wie, że osiwiał i tak jest dobrze.


Dzisiaj też śni mu się pociąg, szuka
wolnego przedziału i nerwowo ściska
walizkę, kołdra znów ląduje na podłodze.

Poczekam aż wróci, może opowie,
gdzie tym razem wszystko zobaczył.

Opublikowano

Sztuką jest opowiedzieć o znanym( nie odnosząc się przy tym do naciąganych obrazów, metafor) na nowo. Tutaj się to udało. Dokładnie nie wiem, na czym to polega, ale czuje się siłę tego tekstu, wiarygodność jakąś. No i świetne momenty:

stary tapczan
stał się jego biurem podróży,

Dzisiaj też śni mu się pociąg, szuka
wolnego przedziału i nerwowo ściska
walizkę, kołdra znów ląduje na podłodze.

Poczekam aż wróci, może opowie,
gdzie tym razem wszystko zobaczył.


pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




tego nawet nie da się skomentować.

nasi przodkowie? mów za swoich przodków:)
jeśli "bagno" przyszło Ci na myśl po lekturze, no to jest naprawdę bagno i trzeba z tym żyć.
I jak myślisz, jaki iloraz jest wystarczający, żeby zrozumieć - o co w tekście chodzi?
Bez względu na to - czy to zly czy dobry tekst,
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




tego nawet nie da się skomentować.

nasi przodkowie? mów za swoich przodków:)
jeśli "bagno" przyszło Ci na myśl po lekturze, no to jest naprawdę bagno i trzeba z tym żyć.
I jak myślisz, jaki iloraz jest wystarczający, żeby zrozumieć - o co w tekście chodzi?
Bez względu na to - czy to zly czy dobry tekst,

chyba się nie zrozumieliśmy
Tobie w głowie ilorazy i zrozumienie
a mi wiersz - jak ktoś pisze opowiadania to
wcale się nie pogniewam jak w odpowiednim
dziale je umieści, nawet takie krótkie

co do bieli - przemilczę
co do przodków - od moich jak najdalej

i tak na koniec - myślę, że walka tu nie na miejscu
i jeśli Cię uraziłem - przepraszam, pisałem o tekście
Ty - jakoś tak dziwacznie wyskoczyłaś z czymś do mnie
przykro
MN
Opublikowano

Myślę, że nie uraziłąm Cię niczym - tekst jest prościutki, klarowny, Ty natomiast włączasz "naszych przodków", nie ja, pisząc, iż "biel" w ich rozumieniu oznaczała "bagno"
I zadajesz mi pytanie - czy o to bagno w tekście chodziło. Jak można wysnuć po lekturze - niemal taki wniosek, jak można zadać takie pytanie? Bagno? Ja nie walczę z nikim, jestem raczej dość pokojowa, o czym mogli się przekonać między innymi użytkownicy tego portalu, ktorych mialam przyjemność poznać. Jestem tylko wymagającym autorem, wymagam od siebie i wymagam od komentatorów. Poezja to nie tylko metafory i rymy, ale liryczna plaszczyzna opisywanych rzeczy, emocje, międzywersowe pokłady liryzmu, czasem szorstkiego, bo tekst tego wymaga, czasem oszczędnego. Gdybym miala napisać opowiadanie, a nie wiersz - zrobiłabym to. "Biel" jest wierszem bez wątpienia. Nie oceniam jakości, bo to nie do mnie należy. Ale to jest wiersz. Nie podobają Ci się moje teksty, wiem o tym doskonale, podobnie Ty wiesz, że nigdy nie bylam Twoją fanką, jednak zdarzały się utwory, ktore mnie zachwycały i zawsze daałam temu wyraz w komentarzach, ale zwykle byly one merytoryczne, uzasadniające 'podobanie się". Z przykrością muszę stwierdzić, że na plaszczyźnie komentatorskiej niewiele masz do powiedzenia na temat wiersza, lubisz odskoczyć od niego, "cośtam" skreślić "nieapropos". To stanowczo za malo, a wlaśćiwie - to nie jest nic warte. Oczywiście, nie chodzi tylko o moje teksty,

Opublikowano

wydaje mi się, że ktoś tu kogoś uważa za gupka
przyznaję się do swojej skośności wpatrzenia
w cokolwiek, jestem w końcu tylko czytającym
i kojarzę z tym z czym umiem, a wymagania
jakie stawiasz chłoną wprost szkołą, jestem
nauczycielem, uczę, muszę znać wymagania, moi
uczniowie też, to szkolna typówka, o której staram się
zapomnieć czytając tu na forum, a gdy czytam to już
sukces (i może nie gupka z ilorazem dzielną
i dzielnikiem), pojmowanie wiersza zdaje się też
przekorą piszących, tak mnie masz zrozumieć i ani
mru mru, zauważ, w pierwszej zwrotce podstawowe potknięcie
dwa razy czasownik - widzę, poza tym widzę kolejność
równań z dwiema niewiadomymi, wszystko posuwa się w takt
ja robię to, on robi tamto, spójnością ma być płaszczyzna
- tapczan, ale na czym on stoi? podłoga raczej nie współgra,
nic tu nie ma barw ani zamazane, wręcz sterylne,
żadnego wiru, a gość z łoża nawet się nie spocił jakby był
komputerowym "cubasem" i na koniec - "zobaczył" - wedle
wymagań wiersza (nie przeze mnie zauważone) nie powinien kończyć
się czasownikiem, jeszcze próbuję dojść skąd Karol zwie się Karolem,
może to ma cos wspólnego z Frankami (przez duże F)?

i proszę - nie bierz tego za jakąś złość z mojej strony
tylko patrzę przez siebie, taki mam odbiór, czy to źle?

ukłonik i pozdrówko MN
ps. tak dla specyfikacji bielą było bagno powstałe z wylewu rzeki,
powiedzmy, ze podmokły teren w dolinie rzeki (zobacz rzekę
Orzyc - tam tego pełno) - kwitna tak kwiaty o pewnym kolorze

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Niech Pan poda źródło wymienionych przez Pana wymogów wiersza. Konkretyzując, gdzie jest napisane, że w jednym wersie nie może być dwóch czasowników i że wers (wiersz?) nie powinien się kończyć czasownikiem. Nie słyszałem o wykładni takich reguł, chętnie pogłębię swoją wiedzę.
Opublikowano

Postaram się o skrótową interpretację. Do tego wiersza wystarczy odrobina wyobraźni, kojarzenia i dobrej woli przy uważnym czytaniu.

Dlaczego Karol? Bo trzeba jakoś nazwać, może i są jakieś inne przyczyny, ale dużo lepiej zamiast "on" pisać imiennie, wtedy mamy wrażenie, że treść jest bardziej osobista. Tytuł tworzy wiele skojarzeń ze ślepotą: biała ślepota, bielmo... Biel oślepia tak samo jak czerń. Taki paradoks - zbytek światła, dzięki któremu widzimy, oślepia nas.
Można przyjąć, że Karol jest starym człowiekiem, który oślepł, jest schorowany i przykuty do tapczana. Jedynie sen odrywa go od cierpienia, we śnie przeżywa swoje życie na nowo. Właściwie żyje tylko we śnie. Stąd tabletki na sen pod poduszką, stąd: "ślepnę za każdym razem, gdy mnie
budzisz"; to nie wymówka, jak zaznaczone w tekście, co świadczy o tym, że Karol jest pogodzony ze swoim losem i cieszy się tym, że przynajmniej we śnie może być pełnoprawnym człowiekiem.

To tak w skrócie treść. Był zarzut o brak środków. To wiersz narracyjny, wykorzystujący pozornie prozatorską wypowiedź. Głównie operuje on przemilczeniami, niedomówieniami. Ale nie tylko, bo czym jest fraza: "ślepnę za każdym razem, gdy mnie budzisz"? Czy to nie paradoks, a zatem czy nie środek poetycki? Stary tapczan stał się biurem podróży - czy to nie metafora?

Nie jestem fanem takiej poezji, co nie zmienia faktu, że doceniam jej wartość i potencjał emocjonalny.

Pozdrawiam

Opublikowano

Panie Zdzisławie, z ust wyjął mi Pan te pytania:)

odpowiadam MN - Peel ma na imię Karol, bo bohater tego wiersza, nieżyjący już mój stary przyjaciel - tak miał na imię. W moich tekstach występuje wiele imion i są to zawsze imiona prawdziwe.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...