Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w sprawie żydów wiele zostało dopowiedziane.
zmarło ich ledwie kilkaset tysięcy. żaden holokaust
lub krzyk jeśli umierali śmiercią naturalną.
w krematoriach spalano już martwe ciała na pył
z braku miejsc na aryjskich cmentarzach.

to dzięki nam możecie gruntownie studiować
gramatykę świata i ortografię ciała. łgać
na lekcjach quasi-historii o porcelanie
ze swastyką i Heil Hitler.

nie zepchniecie prawdy.
jesteśmy, jesteście. i są

ziemie trzeciej rzeszy
w brudnych rękach słowian

Opublikowano

Pociesze Cię, ze nie zawiodłeś, wręcz przeciwnie. Bardzo ambitnie i dojrzale, skąd taki nagły przeskok tematyczny?
Druga zwrotka jak dla mnie świetna!
Piona!:*:*

Opublikowano

Pancuś! Bój się Boga!
"zmarło ich ledwie kilkaset tysięcy. żaden holokaust"
nawet ironia zna swoje granice...
poza tą jedną wpadką - moim zdaniem - nieźle, chociaż zdążyłam się już zorientować, że stać Cię na więcej. Poczytaj to sobie za komplement i pomyśl jeszcze troszkę nad wierszem, zanim trafi do "brudnych rąk Słowian". Chyba się podoba, ale czekam na rekonwalescencję feralnego drugiego wersu. pzdr angelika +

Opublikowano

kasiaballou; jakieś dwa tygodnie temu oglądałem Superwizjer o rosnącym poparciu dla
neonazistów we wschodnich Niemczech. Chciałbym się z tego śmiać.
Pozdrawam serdecznie podziękowaniami.
PS: masz na imię Kasia? :)


Pani Stasiu; od dzisiaj postuluję głośno: zabrać Polakom Warmię i Śląsk!


Paulinko; to bombowo. Wytłumaczyłem wyżej u kasiaballou, skąd ta tematyka. Odbijam
pionę i uprzejmie proszę: machnij jakieś wierszydło ;D Pozdrawiam buziakiem :*


Angeliko; Naprawdę słyszałem taką wypowiedź z ust neonazisty, którego zrobiłem peel'em.
Można potraktować to jako ironię bądź próbę wcielenia się w jego sposób myślenia.
Dziękuję za opinię i czytanie mnie :)


Pancuś

Opublikowano

szczerze mówię, że nie rozumiałam w czyim imieniu
przemawia peel. Komentarz mi to wyjaśnił.
Sądzę, że to zbyt poważny temat, żeby tak pozostawić
- może kogoś też wprowadzić w błąd. Może zmienić tytuł,
albo dać kursywą po tytule:
"Naprawdę słyszałem taką wypowiedź z ust neonazisty"
Zastanów się, zdecyduj jak uważasz,
chciałam tylko, na to, zwrócić Twoją uwagę
- pozdrawiam -
baba

Opublikowano

Drogie Panie, niestety tego nie zrobię, bo wyszłoby się śmiesznie - jakbym tłumaczył się ze swojego wiersza ;) Myślę, że rozgarnięty czytelnik rozdzieli mój światopogląd z niemieckim faszystą.

to dzięki nam możecie gruntownie studiować
gramatykę świata i ortografię ciała

to NAM dla mnie jasno określa sytuację ;) Być może pomyślę nad jakimś cytatem, który będzie klarowną konluzją. Trochę na razie ginie moja myśl. Pod tym względem macie rację i serdecznie za tą wskazówkę dziękuję. Pozdrawiam Pancolkowo!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...