Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie mam głowy do rachunków
interesów, utrzymania kasy
a chciałabym mieć trzy
wymienne jak buty
- to dopiero

ta codzienna uporządkowana
wyszufladkowana i bezwzględna
nie da się zaskoczyć
gorzkim smakiem sumienia

druga - z godnością pawiana dźwigałaby
zapach markowych butów

ta trzecia
ech ta trzecia waniliowo-budyniowa
pachniałaby wiosennie mchowo
trawą i zielonym wiatrem

*

a co mam ( za co mam?)
głowę z wytatuowanym grymasem
jak kursywa gnącą się na każde skinienie
pochylonej nad sobą

zastanawiam się czy kiedyś
odważę się nałożyć taką z nadrukiem

kobieta
ma prawo
mieć

trzy wymienne do narzekania
- to jest to

Opublikowano

ee, ja na odległość czasoprzestrzenną czuję kobietę.

zastanawiam się nad tym:
"ta trzecia, ech ta trzecia pachniałaby wanilią
budyniem
wiatrem wiosennym i skowronkami"
te skowronki są ryzykowne. :))) jak takie zmoknie to śmierdzi. bez tego też trochę.

poza tym, panieć ptakiem. stosunkowo szczęśliwa ta kobieta.



a to z pointy, to rozumiem hełm.

serdecznie pozdrawiam
ewka s

Opublikowano

a może:
ta trzecia
>ech ta trzecia pachniałaby wanilią
budyniem i wiosenną trawą
>ech ta trzecia pachniałaby wanilią
budyniem
wiosennym wiatrem i soczystą trawą

budyniem
wiosną soczystą jak trawa

sama nie wiem, co mi się tak ta trawa czepiła-
Ty będziesz najlepiej wiedziała co z tym zrobić,
ale pomysł z tymi 3 głowami i sam wiersz cycuś!
Bez ceregeli odrzuć te moją mierzwę, jak uznasz.
(teraz zauważyłam: trawa rymnie się z "prawa", to chyba -bee!)
dobre chęci nie zawsze chodzą w parze z umiejętnością.
ej, ba!

Opublikowano

Jak dobrze Stasiu, że to tylko marzeniem może pozostać.
Żaden chłop z taką harpią trzygłową by nie wytrzymał ;))
A do tego jeszcze teściowa z trzema - żywy bóg wojny w domu... błeaaa
Ucapiłem się zakończenia, a wiersz w całości bardzo ciekawy i zgrabnie napisany.
Ładnie, pozdrawiam.

Opublikowano

jest! - takie malutkie cosik - a babę cieszy!
Najbardziej wesołe są krasnoludki, bo to "coś" (Ty wiesz co),
je po ....... łaskocze!
Dobrze jest! "zielony wiatr" i "markowe buty" moim skromnym
zdaniem - w 10!
- ba,

Opublikowano

nie śpię, kołdrę - termofor grzeje, ja siedzę przed monitorem i raz za razem
te Twoje głowy zatykam na szyję, trzecia - najśliczniejsza, ale ta moja -też kursywą gnie się, bo mi się w tym czasie wypieki spaliły w piekarniku (serio!) i przeszły na policzki.
Oj, teraz trzema narzekam!
Nie będę Ci dziś więcej,
bo u mnie swąd! Dobrej!
baba

Opublikowano

Stanka, rzuciłam tylko okiem bo już późno
ale pierwsze wrażenie - bez "bólem" ,
"pochylonej nad sobą" - jest wystarczająco wymowne
jutro poczytam jeszcze
cmoook:)))

Opublikowano

HAIQ - polemizowałbym ;p dlatego, że kobieta /o czym przekonałem się na własnej skórze/ jest dość zmienną osobą, ma poza tym podzielną uwagę. można ją w związku z tym posądzać o posiadanie więcej, niźli jedną głowę ;)

najgorsza jest ta zmienność. jeżeli do tego dojdzie jeszcze niestałość w uczuciach, to facet dopiero wtedy ma przewalone ;) oczywiście to tylko i wyłącznie moje zdanie.

hmm na pewno podmiot liryczny musiał zostać zraniony i to dość poważnie, skoro 'od lat narzeka' i ma 'głowę z wytatuowanym grymasem'. ciężko się dziwić, że narzeka, skoro wcześniej nie zadbał, bądź z innych przyczyn nie był w stanie doprowadzić do innego rozwiązania. może podmiot liryczny narzeka sobie od tak, dla zasady albo ma za mało czasu. nie wiem, może źle odbieram. mnie się jednak podoba.

pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha. Rzeszów 24. 07.2025
    • Moim*             zdaniem: Świat Zachodu jest po prostu w stanie głębokiego kryzysu, a źródłem jego klęski jest nieodróżnianie tego - co realne,  rzeczywiste - od różnego rodzaju kalek ideologicznych - czy wręcz propagandowych i w tej chwili najpilniejszą rzeczą, którą Świat Zachodu ma do odrobienia i wszyscy ci - co chcą być odpowiedzialnymi politykami - muszą zrozumieć - jak bardzo zideologizowane jest myślenie ludzi Świata Zachodu i przez to - jak bardzo odklejone jest od realnej rzeczywistości, zrozumienie - jak często osoby w swoim subiektywnym mniemaniu chcą dobrze - na przykład: walcząc o demokrację i o prawa człowieka - są tylko i wyłącznie marionetkami w rękach tych tworzących ideologie i za fasadą pięknych haseł są ukrye - bardzo i bardzo i bardzo brutalne interesy...   Magdalena Ziętek-Wielomska 
    • @Marek.zak1Dziękuję, że zajrzałeś. Opowiadanie jest prawdziwe, a puenta - też. No może zależy jeszcze od tego,  jak głębokie i silne jest uczucie. Jeśli powierzchowne i płytkie, to spływa jak woda po kaczuszce. 
    • @Alicja_WysockaZ perspektywy czasu, takie wydarzenia "zatrzymują" dzieciństwo, zakowiczają się w pamięci. A Twoja refleksja na końcu - super!  Moją najładnieszą sukienkę zniszczyła w podstawówce koleżanka z klasy. Przyszłyśmy na zabawę andrzejkową w takich samych kreacjach, ja się uśmiechałam a ona wzięła sok pomarańczowy i mnie oblała. Pamiętam, jak wówczas przeleciała mi myśl przez głowę: normalnie jak w amerykańskich filmach! Miałam na myśli oczywiście te filmy dla nastolatków. :))) 
    • @Gosława Masz rację.  Opowiem Ci, jak zajęta byłam prasowaniem, nagle zaniepokoiła mnie cisza, myślę sobie,  co się dzieje? Schodzę na półpiętro, a chłopcy wyciągnęli z piecyka, który zwie się 'koza' - szufladę z popiołem. Popiół szczęściem był już zimny, ale mnie zrobiło się gorąco. Całą zawartość, rozsypali po pokoju, gdzie się dało, garściami na dywan, na fotele, na podłogę. Wiesz ile było sprzątania? Nie wciągniesz przecież popiołu do odkurzacza. Nawet kilkukrotne mycie podłogi - to za mało. Ufff...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...