Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ja Faust dwudziestego pierwszego wieku
rezygnuję z szalonej młodości
(w moim wieku żaden problem
to niemal konieczność)
nie dlatego że dostąpiłem zaspokojenia
pragnień i ambicji
to raczej ucieczka przed widmem Małgorzaty
niż samą Małgorzatą

cóż
szaleństwo nie jest moją fascynacją
historia minionego wieku obdzieliła nim w nadmiarze
pozbawiony sumienia jak każdy poeta
(czyż dręczenie innych swoim ego nie jest
wyrafinowaną torturą)
chronię swoją wybujałą wyobraźnię
przed tyranią cudzego cierpienia (w Auschwitz
nie byłem Katyń mnie przeraża)
i starannie przechowuję w pamięci
ostrzeżenie Goethego – najpiękniejsza kobieta
świata zawsze przychodzi z Hadesu

nie będę też budował na piasku utopii
zbiorowego szczęścia – zawsze stoi za tym
ręka kusiciela Mefistofelesa
mojego kompana
jego platońska greka dźwięczy tak uwodzicielsko
dla poszukujących – ci zanim odkryją
że język filozofii to język zgubienia
ze swoimi wyznawcami przekroczą zatracenia progi
więc nie
bo zazdroszczę Jamesowi Bondowi
jego pięknych zdobyczy
pod przymrużonym okiem losu
perskim okiem przeznaczenia

Mefisto
mój brat bliźniak pomimo popłochu
jaki wzbudza jego uporczywy wzrok
siedzi naprzeciw dolewając wina
kusimy się wzajemnie kto przetrzyma kogo
odbierając mu rozum i jasność widzenia

ja Faust
szukając słów odrzucam władzę sądzenia
wybieram milczenia litościwą ciemność

Opublikowano

czyżbyś autorze był na kupnie auta, że tak przebierasz w markach...?
;)

forma monologu (b. teatralna w twoim wykonaniu) zmieści wiele, czasem za wiele słów, dopowiedzeń, tu bym refleksyjnie popatrzył w miarką
zawstydza mnie (? - tak, mnie czytelnika) pojawianie się takich zwrotów:
jak każdy poeta
ale może to tylko moje pomieszczańskie zakłamanie? ;)
podobnież jak i "Katyń" (użyty w formie teraźniejszej lub nawet przyszłej - jakobyś mógł GO doświadczyć?)
nadwagowa wyobraźnia? (może inny z_łącznik?)

tyle szczegółów po pierwszym przebiegu
jest tu kawałek myśli, próba kreacji jakiejś postawy wobec świata
co do sensu całości to: na razie mi_mgliście ;)
ciekawie

pzdr. b

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Drogi Jacku! Ja wiem, że mężczyźni, to wzrokowcy! (myślą, co widzą). Uważam jednak, że wbrew obrazowości owych plusików, cmentarzem byłoby przydzielenie Ci czterech minusów i to jeszcze przez taką nowicjuszkę, jak ja:P Dlatego dobrze Ci radzę: Licz się ze słowami:P:P:P Tymczasem niewzruszona stawiam: ++++ i jeszcze: :)
Pozdrawiam piekielnie ciepło^^
Gwiazdeczka:)

Opublikowano

Bogdan Zdanowicz.;


"jak każdy poeta" ma swój kontekst -

"pozbawiony sumienia jak każdy poeta
(czyż dręczenie innych swoim ego nie jest
wyrafinowaną torturą)..."

choć rozumiem zastrzeżenie, nie trzeba być do tego poetą...

mam i ja zastrzeżenia - dlatego w Warsztacie;
"Katyń w formie przyszłej"...to nie przyszło mi do głowy, ale takie odczytanie nawet by mnie ucieszyło;
"nadwagowa wyobraźnia? (może inny z_łącznik?)" - ba! ale jaki?...

przebieram w markach: Ikarus czy San, może Beriliet?
kierowanie to skomplikowana czynność, a ja tak lubię winne postoje...
:))
dzięki za zajrzenie;
J.S

Opublikowano

Gwiazdeczka:)
toś mi...przy...łożyła; zobaczyłem gwiazdy!
piekielnie się przekomarzamy, co pod takim komentarzem jak Twój może być całkiem miłe, a miłe chwile należy przedłużać (tak przynajmniej głosi ars amandi);
:))
J.S

Opublikowano

Nie wiem, cóż to by mogło być owo: "ars amandi", ale wiem na pewno, że żeby w sam zenit gwiazdy zobaczyć, to trzeba mieć takie urządzenie które się telewizor nazywa, no chyba, że w internecie(bo dzisiaj pochmurno). Jest też inna ewentualność, ale nie będę mówiła, bo się wstydzę:P Tymczasem możesz (wprowadzając program uświadamiania ciemnej masy ludzkiej) napisać, czymże jest tajemnicze ars... Zawsze to lepiej, jak ktoś wytłumaczy, niż jak trzeba samemu szukać:))) (to się nazywa lenistwo)
Z pozdrowieniami
Gwiazdeczka:)

Opublikowano

po pierwsze - zastanowiłbym się nad inwersjami. chociaż domyślam się, że mogą one wypływać z pańskich melodyjnych zapędów. momentami jest bardzo lirycznie, podmiot liryczny - mogę to powiedzieć z czystym sumieniem - jest myślicielem, filozofem. nie porusza on tu jedynie treści, które mogłyby bezpośrednio dotyczyć tylko i wyłącznie jego osoby /mam tu na myśli sprawy, których doświadczył na własnej skórze/. peel dotyka także wielu ciekawych, wręcz globalnych problemów. odnosi się do Goethego i Bułhakowa /Faust, Mefistofeles, Małgorzata/. w pierwszej strofie przedstawiając intymne partie swojego życia. w drugiej mówi o szaleństwie /w 'Mistrzu i Małgorzacie' było o tym dużo powiedziane/. podmiot liryczny nie nawiązuje jednak tylko do powieści rosyjskiego pisarza, ale także do wydarzeń w Katyniu i Oświęcimiu, skąd przecież nie wszyscy powychodzili o zdrowych zmysłach. aczkolwiek czy podmiot liryczny ma na myśli jedynie chorobę psychiczną czy może szaleństwo na punkcie kobiety, której ideał z grubsza został nam przedstawiony w poprzedniej strofie ? podmiot liryczny jest racjonalistą. zdaje sobie sprawę z wielu kwestii, których nie da się rozstrzygnąć w ciągu dajmy na to 20 czy nawet 50 albo i 100 lat, których być może nie da się rozwiązać za życia. podmiot liryczny mimo swej ogromnej wiedzy, dysput z diabłem wybiera ciszę, spokój i odpuszczenie. hmmm czyli mamy swego rodzaju kontrast pomiędzy jego osobowością a pewnymi poczynaniami, a może obrazem rzeczywistości, w jakiej się znajduje. nie mam pewności. powiem, że jest ciekawie, filozoficznie. ja plusuję.

pozdrawiam.

Opublikowano

Och! Już wiem, co to takiego!!! Jak to możliwe... No ale przyznam, że uroczo rozmawia się z człowiekiem, który przyrównuje kilka zdań rozmowy do ars amandi:] Jedyne, co mnie martwi: Ludzie, piszący wiersze, często ubierają w piękne słowa rzeczy drobne, a ja w to wszystko wierzę:)
Gorąciuchno pozdrawiam
Gwiazdeczka

Opublikowano

Mr.Suicide;
czytam pański komentarz i przyznaję: pańska dociekliwość imponuje, ale także uzasasdnia konieczność odwoływania się do toposów kulturowych, koniecznych dla porozumienia w ramach Ojczyzny-Europy;
jeśli mój wiersz zmusi choć jednego czytelnika do przeczytania w całości "Fausta" Goethego - więź ludzi dobrej woli przekroczy granicę uprzedzeń - będziemy bliżej siebie jako ludzka rodzina;
dziękuję za trud odczytania znaków i przesłania; czuję się dłużnikiem;
pozdrawiam; J.S
ps.;
"melodyjne zapędy" (!!!) a toś mnie pan przyłapał...! racja, melorecytacja ( Bogdan Zdanowicz napisał "teatralizacja" to rzeczywiście - ciągoty;
ale oratoria ( jak i teatr) to moja wielka słabość i miłość...J.S

Opublikowano

"Jedyne, co mnie martwi: Ludzie, piszący wiersze, często ubierają w piękne słowa rzeczy drobne, a ja w to wszystko wierzę:)"
Ania Gwiazdeczka
Aniu, taka refleksja świadczy o czymś przeciwnym, o dystansie do pięknych słówek, i to oddaje hołd Twojej przezierczości: nie wierz!
poeta dzięki czytelnikowi często sam chciałby uwierzyć w to co pisze;
jeśli jakaś Gwiazdeczka wierzy, autor jest cały hepi!
:)) J.S

Opublikowano

Widzisz Jacku... Może i masz rację... Bo mnie się wydawało, że jak ktoś mi mówi, że dla mnie mógłby zamknąć świat w jednej dłoni, to naprawdę tak myśli... A jak później wysuwałam żądanie np. idź do lekarza, albo zdaj do następnej klasy z piątką z tego, a tego przedmiotu, to czułam się okrutnie zawiedziona słysząc, że to (mniej trudne, niż świat w dłoń sobie wcisnąć) rzucanie słów na wiatr, zupełna nieprawda i w ogóle czułam się oszukana i zła, że przecież "Jak to?"... Chyba rzeczywiście powinnam słuchać, cieszyć się i po prostu nie brać dosłownie tego, co mi powiedziano... :P Postanawiam więc(tydzień temu zapisałam w swoim pamiętniku, że od dzisiaj postanawiam z pełną odpowiedzialnością - pisać w nim co dnia i to był ostatni wpis w nim od tamtego czasu:P:P:P) z pełną odpowiedzialnością, stosować się do rady i nie brać na poważnie każdego stwierdzenia:))))
Pozdrawiam gorącą kawą, pomachując kubkiem przed monitorem, żeby lepiej uwidocznić jej zapach:P:P:P Im więcej nauki, tym więcej we mnie absurdalności... Proszę o wybaczenie:)
Gwiazdeczka

Opublikowano

Ania Gwiazdeczka.;
kubek kawy na mnie nie działa, nawet kocioł...
ale szklanka Liptona albo Syraha owszem...
wiesz co to jest świat myślany? to m.in. poezja, a obok, jak pisze Miłosz, "świat jak rzeźnia o poranku" dzieje się, zmienia, płacze;
widać słowa Tetmajera, największego dandysa swoich czasów: "mów do mnie jeszcze" nie straciły swojej mocy, skoro tak działają na kobiety...pilnuj się kobieto!
a dobre chęci w słowach to zaledwie projekcja, dla których realizacji potrzeba wysiłku woli - tak jest też z ambicjami poetów, tam gdzie praca tam są wyniki, choć nie zawsze, bo jeśli Bóg nie dał koniowi skrzydeł, to koń nie poleci...niemniej warto sprawdzić, czy się takie skrzydła posiada, prawda aniołku?
:) J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




och, jak ja lubię męczyć...zwłaszcza kobiety!
Ty jesteś sprinterem, ja długodystansowcem, rozpędzam się wtedy, gdy Ty kończysz...albo inaczej, tak mi się plącze język, że zanim wywikłam myśl ze zwojów mózgowych potrzebuję urządzić całodniowe konwersatorium!
Słowacki o filozofach napisał: "to poeta który zbankrutował i teraz błądzi w słowach szukając zgubionej prawdy";
pozdrawiam!
J.S
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Prawda, prawda:) Ale czy w takim razie nie lepiej byłoby poecie najpierw działać, a potem o tym mówić, a nie - mówić i nie działać - i z góry zakładać niepowodzenie w działaniu, mimo słów uprzednio wypowiedzianych? Ja wiem, że to tylko teoria, a życie, to życie, a jakbym się miała pilnować, to nigdy nie przeżyłabym czegoś tak pięknego, jak uczucie miłości/zauroczenia:))) (chociaż czasami nie wiem, czy opłaca się to poczuć, żeby później cierpieć)
Pozdrawiam
Gwiazdeczka
Opublikowano

Ania Gwiazdeczka.;

"jakbym się miała pilnować, to nigdy nie przeżyłabym czegoś tak pięknego, jak uczucie miłości/zauroczenia:)))"


życie bez dobrych czy złych niespodzianek nie miałoby żadnego uroku; trudno jest upilnować słowa, choć ich porządek my ustanawiamy na kartce, jeszcze trudniej pokierować wydarzeniami w których uczestniczymy - ale próbować trzeba, bo bierność to śmierć za życia;
J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Próbować niby trzeba... Niby bierność - śmierć za życia... Ale jak się dajmy na to - człowiek zauroczy, to potem tylko czekać, aż się skończy i będzie kolejna rana... A jak się nie zauroczy, to po co z kimś coś próbować... Może tej rany nie będzie nawet przy zauroczeniu... Że to już na zawsze... Ale nigdy nie ma pewności... A jak ktoś jest jeszcze do tego przewrażliwiony(jak ja), to uwierzyć w to, że tej rany nie będzie nigdy, to(jeśli się rozpadnie) - dopiero samobójstwo... Więc proces jest taki, że się zauroczę, ciągle sobie powtarzając, że to może się rozpaść i ciągle wypatrując symptomów końca, żeby móc się na to przygotować... Jak się kończy, to i tak ledwo udaje mi się podnieść... Więc nie wyobrażam sobie, co by to było, gdybym do końca uwierzyła... To jest błędne koło... A nawet w małżeństwie mogłabym przeżyć rozwód... No i na to wychodzi, że jestem tak wrażliwa, że po prostu nie powinnam być z drugim człowiekiem, bo to sensu nie ma, jeśli mam ciągle czekać, aż się rozstaniemy:)
Pozdrawiam
Gwiazdeczka

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ładne stwarzasz klimat; była, odeszła, pozostał ślad   to postać zwiewna metafizyczna zda się z innego przyszła wymiaru nie stąpa płynie jak oniryczna włosy jak myśli farba z obrazu   pozdrawiam
    • @kropka kreska Nie odważę się interpretować bo i po co......ważne że wiele podtekstów każdy dla siebie w Twoim wierszu znajdzie.. ...jakoś z Powsinogą skojarzyła mi się ONA......ale nie pytaj dlaczego. Nie wiem....balladowo wybrzmiało. Fajnie...
    • @Migrena Przyznam ,że masz ten swój niepowtarzalny sposób malowania ''Portretu bliskiej Osoby''słowami które płyną .........i tylko chciałoby się rzec żal bezpowrotny....za wszystkim co utracone a wraca....wracać będzie aż po kres.
    • Na grzyby Syreną 105 ferajna opony drze, Żwir spod kół strąca szyszek żyrandole. Gajowy z białą laską za nami gna i klnie. Kich! paf! bruum! wuuuu! bibip! – echo niesie.   Szuu przez kałużysko, hop nad powalonym drzewem, Z radia: bum, bum, bum! trzask, trzask. piii! Pety za okno – pstryk! – strzelają jak z iskrownika, Puszki jak kręgle pod nogami padają, chrup!   Lecimy złupić ten las, wszystko nasze jest. Stop! mrowisko, znak szczególny! – łyyyy i hamowanie. Sto na wprost, dwieście w lewo – zawiaduję Tam prawdziwki jak patelnie nas czekają!   Kosze w dłoń, za pas tasaki, hurmem, bracia! W las ruszyli – pewni, zwiewni i pachnący. Głosy i wrzaski – wilk tak nawet nie zawyje, Grzyby rosną jak zaklęte – nawet muchomory kuszą.   Środek lasu, niedorzeczność, coś jak z bajki Baby Jagi chata stoi wykrzywiona w mchu, paprociach. Łódź podwodna we mgle obok, karuzela i huśtawki... Nic, to zwidy jakieś. kijem ruszę i przepadną.   Z lasu niesie się wołanie głośne: „DZIIIIK!” Lisią norę wypatruję – tam schronienie. Coś runęło z hukiem – to odwaga moja, oręż mój. W modlitwie załkałem i nura w studnię strachu.   W śmiertelny mrok się wpatruję – schron? pułapka? Coś mnie kłuje... składam broń – to nieczysta gra. Komary tną mnie w pięty, rety, gdzie policja? „Tu cię mam!” – śmieje mi się w gębę wstrętny skrzat.   Kajdany wyciąga: klik! – siedzą jak ulał, przyznaję. Prawa swoje wysłuchuję, „pod sąd leśny, bratku, idziesz! Niedźwiedź sędzią w twojej sprawie, ty gałganie! Na obronę masz ochraniacz – tu, na jaja...”   „Pobudka!” – bum bum, draa! – drze się krzykliwie, Zmoczone prześcieradło pode mną – sen rozlany? „Koniom wody dać! z lasu przynieść drwa!” Co? gdzie? „dalej, marsz!” – o nie!, majtek mi brak...
    • Wszystko zaczęło się w dniu gdy jej pomoc w prowadzeniu interesu, nastoletnia Maudeline, wracając jak zawsze po skończonej pracy do domu a raczej sierocińca, który założyły siostry w budynku opactwa przy katedrze świętego Gwinała, zaginęła bez śladu.  Minęły już prawie dwa lata a dziewczyny nikt nie widział ani o niej nie słyszał. Siostry a w szczególności nowicjuszka Pelágie nie spoczęły choćby chwili po to by przerwać poszukiwania i zbierać choćby szczątki niesprawdzonych informacji, bajań a najczęściej przesądów i steku zapijaczonych bzdur łgarzy i hochsztaplerów, którzy prędzej po litrach absyntu i porcji grzybków ujrzeli przed oczyma diabelskie procesje, kopytnych demonów idących po ich nic nie warte dusze niźli ducha dziewczynki uganiającego się w zabawie po dnie wyschniętej fosy miejskiej.  Najpewniej dziewczyna padła ofiarą przemocy a jej ciało już dawno spoczywało w falach Mirecourde. Lecz zwierzyła się na kilka dni przed zniknięciem do Mahaute, że odłożyła już znaczną kwotę pieniędzy i już niedługo chciałaby opuścić sierociniec i szukać szczęścia na rozdrożach Langdewocji. A nóż znajdzie jakiegoś księcia z bajki lub rycerza na białym ogierze, przy którym Bucefał aleksandryjski to ledwie spasiona szkapa. Dużo mówiła o miłości. Lecz czy miała kogo konkretnego na oku tego nigdy nie wyjawiła.    Mahaute nie mogła szukać jej w nieskończoność. Nie miała nawet żadnego punktu zaczepienia poza klasztorem i sierocińcem. Nie mogła też pozwolić by jej ledwie co rozpoczęty interes narazić na szwank i widmo długów. Omówiła sprawę z siostrami zakonnymi a te poleciły jej dziewczynę z miasta do pomocy w sklepie.  Miała na imię Leonné de Cléray. Była pokorną i małomówną ale pracowitą kobietą. Wychowana ze starannie dobraną edukacją przez ojca jej, aptekarza z kastylijskiego miasta Torrecisma, gdzie leczył on nowatorską metodą lodowej żywicy, która pozyskiwał przez zmieszanie mięty, rtęci i żywicy drzewa krzyża.  Leczył on przez lata wojowników i urzędników, lecz pewnego razu przyprowadzono mu stojącego już nad malarycznym grobem, bohatera wielu bitew z Maurami Sanchuelo de Ocána. Zajął się nim należycie i leczył dbając o wszelkie dobro i dopust. Zrządzeniem losu tragicznym dla obu z nich był dzień trzeci hospitalizacji woja. Ten napojony jakąś tajemną, alchemiczną miksturą. Zapadł w śpiączkę i niedługo potem wyzionął ducha. Jednak nim oddał go w ręce świętych aniołów, otworzył oczy i w obecności namaszczajacego go zakonnika wyjawił słowa.    Zaprzedał mnie on Maurom i heretykom ze starej wieży. - był w przedśmiertnym spazmie i transie. Nie sposób było rozpoznać czy mówi jasno czy bredzi w malignie. - Bierze od nich recepty i przepisy na trucizny jak ta co roznosi śmierci powiew w mych żyłach. Jest przepowiedziany z gwiazd. On zaćmi krzyż i rozświetli półksiężyc nad ziemią Leonu i Kastylii. On modli się jak demon do arabskich znaków z ksiąg. On dżin i zagłada krzyżowców, którzy kroczą ku niemu w niewiedzy siły jego majestatu.    Z tymi słowami na ustach umarł a zakonnik zamknął mu zaszkliwione oczy i włożył do rąk różaniec. A potem udał się do brata nieboszczyka i powtórzył dokładnie jego słowa. Ojca, Leonné natychmiast uwięziono i długo wymuszano na nim zeznania przeciw samemu sobie.    Był jednak nieugięty i nie przyznawał się do winy. Zresztą, nie miał do czego. Sąd zatrzymał jako dowody wszystkie jego skrypty, notatki i zebrane z wszelkich zakątków świata księgi innych aptekarzy, uzdrowicieli czy filozofów. Nie dopatrzono się w nich jednak żadnego bluźnierstwa ani czarnej magii a tym bardziej konszachtów z Maurami lub Berberami. Osadzony, modlił się pokornie, przyjmował komunię i wychwalał imię boże. Jedynie podczas przesłuchań, obity przez opryszków kata do skrwawienia i pół omdlenia, bluźnił szczerymi klątwami na ich wszelkich przodków i potomków oraz na ich samych, którym uwielbienie przemocy odebrało ludzki wymiar łaski i sumienia dla życia ludzkiego. Ani jedno jednak słowo gniewne nie obrało celu w świętym kościele ani Chrystusie Zbawicielu.      Dlatego też więzień po kilku miesiącach opuścił lochy Torregrimy - nowej wieży usytuowanej na miejscu dawnego minaretu i po opłaceniu za siebie okupu w postaci domu, 500 dukatów w złocie i porzucenia zawodu, dostał wolną rękę na dalsze życiowe wybory i postępki. Nie mogąc już liczyć na miłe i serdeczne traktowanie swojej osoby przez ludność Torrecismy, za ostatnie pieniądze nabył od oberżysty dwa konie dla siebie i córki. Upiął trokami pozostałe mu we własności sakwy z dobytkiem i ruszył, najpierw ku Cordobie i panującemu tam nadal kalifowi. Uczył dzieci możnych łaciny i matematyki, lecz nie znalazł w nowym powołaniu tej szczególnie nęcącej duszę iskry, która rozpala zainteresowanie i pasję ku nowym hierarchiom wiedzy.     
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...