Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Słowo użyte przeze mnie w tytule jest chyba najdelikatniejszym określeniem tego, co czują Polacy po skazaniu przez Sąd Wielkiej Brytanii naszego rodaka na podwójne dożywocie.

A co Wy, drogie Poetki i drodzy Poeci sądzicie o tej sprawie? Czy uważacie, że Jakub Tomczak jest winny? Wiem, że to już nic nie zmieni, ale naprawdę jestem ciekaw, jak rozłożą się Wasze poglądy.

Osobiście co najmniej z lekką dozą uprzedzenia podchodzę do wyroku Sądu w Exeter.


Dla niezorientowanych (jeśli tacy są) zamieszczam link, wyjaśniający genezę postu:
[url]wiadomosci.wp.pl/kat,1342,wid,9604814,wiadomosc.html[/url]


Pozdrawiam,
km.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



co do wyroku to nie wiem, ale nie podoba mi sie to ze 12-osobowa lawa przysieglych decyduje - wogole uwazam ze system lawy przysieglyh to najwieksza bzdura jaka wymyslono.... jest wiele niepewnosci.....ale wypowiaiadali sie spoejalisi ze razje ten blad w sprawdzaniu dna to wina laboratorium :-/ jak dla mnie powinni ponowi ten test zeby bylo jasniej...pozatym dziwna a kara .....

poozdr.
Opublikowano

Pomyłki w orzecznictwie sądów zdarzają się - niestety, czasem osądzeni oczyszczani są
z zarzucanych im czynów (bywało, że po wielu latach, nawet po odbyciu kary w całości),
a czasem - nie.
Straszne to musi być cierpienie dla skrzywdzonego wyrokiem, jego rodziny i przyjaciół. Sprawiedliwość nakazuje uznawać tylko dowody nie budzące najmniejszych wątpliwości.
W tej sprawie, z tego co znam z doniesień prasowych - jest inaczej.
Nie chcę kwestionować wyroku Sejmu W.B, ale w moim odczuciu, nie wykluczam, że Sąd
mógł wydać wyrok na zasadzie; ktoś popełnił zbrodniczy czyn, ktoś powinien być ukarany.
(uspokojenie opinii społecznej, emocje po dokonaniu czynu, współczucie dla ofiary?)
Ale czy kara dotknęła właściwą osobę?
W moim odczuciu, Jakub Tomczk nie jest winien zarzucanego mu czynu. Może w części i dlatego, że tak bardzo bym tego chciała?

Opublikowano

szczerze - to do końca nie wiadomo co tam się stało
nie było rysopisu psychologicznego sprawdzy, jakieś
mętne dowody, XXI wiek, a może by tego chłopaka
posadzić przyjakiejś maszynie odczytującej prawdę?

tyle się mówi o dzisiejszym zbieraniu dowodów,
widać w Anglii, po tym co obejrzałem, może jednostronnie
bo jako Polak, ale w Anglii dalej panuje przekonanie
"igrzyska i chleb"

MN
ps. ciekawe kto na tym by zarobił albo nie zarobił, gdyby chłopaka póścili na wolność?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...