Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nad nami pęknięty kawałek żelaznego nieba
obok poluzowana smycz gryzącego słowa
gorzej niż przedtem
było piętro a tych co podawało rękę
mniej

bo rozsychaliśmy się
zgodnie z przepisem
wilgotniały spiże
i nawet krótko
martwa natura przykryta
listem gończym

ale niczego nie żal
tylko ptakom puścił lut
na resztę zabrakło odwagi

Opublikowano

Ciekawe
Uporządkowałeś trochę swoje kompozycje ;)
Na pewno mi wadzi "tych co podawało rękę" (tych co podawali?), ale może to celowe?, bo wiersz zbudowany jest na jakimś rytmie mechanicznym (sporo jednosylobowych cząstek).
Jednak "spiże umęczonych oczu" - nie przejdą ;) spiże oczu? co to u diaska?
Końcówka jest ładna i czytelna. Na razie raczej się domyślam sensów (w biegu - nie mam czasu teraz na analizę, sorry) ;0
pzdr. b

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie często można napotkać taki oryginał, temat miłosny powinien być dobrze
i 'świeżo' uchwycony, jednak czy do końca tak?
tytuł sugeruje dążenie do przemiany w metal, pierwiastek, czytam dalej o stopach,
odbierając je jako negatyw - one męczą oczy, są 'nieczyste' sztuczne, więc dalekie
od natury, ideału, hmmm; z tymi ptakami - wybacz, ale przegięte; co im puściło?
spoiwo jakieś? i tu mam dwa pomysły; albo nakakały - ooo! fuuuj, lub też peel ukrył
ejakulację - w locie? i dlaczego w liczbie mnogiej te ptaki?
widać temperaturę uczuć, fajne m.forki ( smycz, rozchyły, list gończy ) jednak
dla mnie za gorące, za duszne - jak w hucie ;]

subiektywny odbiór czytelnika, sorki ;)

pzdr; sdcznie:) zw - sze ))) a.m.
Opublikowano

Witaj Bogdanie!

Wiedziałem, że nie przepuścisz mi tych "spiży umęczonych oczu", bo to zbyt tani chwyt, no i nie Twoja szkoła :) ...poprawiłem nieszczęsny wers

Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Wiem, że sztuczny to zabieg, ale nic innego nie przyszło mi na myśl...

Dzięki za zaglądnięcie.

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie często można napotkać taki oryginał, temat miłosny powinien być dobrze
i 'świeżo' uchwycony, jednak czy do końca tak?
tytuł sugeruje dążenie do przemiany w metal, pierwiastek, czytam dalej o stopach,
odbierając je jako negatyw - one męczą oczy, są 'nieczyste' sztuczne, więc dalekie
od natury, ideału, hmmm; z tymi ptakami - wybacz, ale przegięte; co im puściło?
spoiwo jakieś? i tu mam dwa pomysły; albo nakakały - ooo! fuuuj, lub też peel ukrył
ejakulację - w locie? i dlaczego w liczbie mnogiej te ptaki?
widać temperaturę uczuć, fajne m.forki ( smycz, rozchyły, list gończy ) jednak
dla mnie za gorące, za duszne - jak w hucie ;]

subiektywny odbiór czytelnika, sorki ;)

pzdr; sdcznie:) zw - sze ))) a.m.


Avo droga, oczy zabrałem z tekstu, za bardzo raziły. ... a ptaszyska są realne, puścił lut dlatego, bo są wykonane z metalu, stoją obok palemki w pewnym domku. ...może będę miał okazję kiedyś pokazać .;)


Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie często można napotkać taki oryginał, temat miłosny powinien być dobrze
i 'świeżo' uchwycony, jednak czy do końca tak?
tytuł sugeruje dążenie do przemiany w metal, pierwiastek, czytam dalej o stopach,
odbierając je jako negatyw - one męczą oczy, są 'nieczyste' sztuczne, więc dalekie
od natury, ideału, hmmm; z tymi ptakami - wybacz, ale przegięte; co im puściło?
spoiwo jakieś? i tu mam dwa pomysły; albo nakakały - ooo! fuuuj, lub też peel ukrył
ejakulację - w locie? i dlaczego w liczbie mnogiej te ptaki?
widać temperaturę uczuć, fajne m.forki ( smycz, rozchyły, list gończy ) jednak
dla mnie za gorące, za duszne - jak w hucie ;]

subiektywny odbiór czytelnika, sorki ;)

pzdr; sdcznie:) zw - sze ))) a.m.


Avo droga, oczy zabrałem z tekstu, za bardzo raziły. ... a ptaszyska są realne, puścił lut dlatego, bo są wykonane z metalu, stoją obok palemki w pewnym domku. ...może będę miał okazję kiedyś pokazać .;)


Pozdrawiam

i wszystko na miejscu :)

pozdrawiam; bezokazyjnie ))) zw - sze a.m.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...