Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gdy kamień omszały gwiazd spojrzenia zjada
i trawi je tak długo aż w mrok cichy zmieni,
poeta młody na nim swe wiersze układa,
wplątując między strofy cząstkę tych promieni.

Tak tworzą się sonety lotnym srebrem tkane.
I zbliża się dziewczyna w bladej sukni zwiewnej.
Przybyła tu specjalnie na wierszy słuchanie.
Na zniebaspadłe wiersze tylko dla niej jednej.

Stanęli przeciw siebie śród gąszczy skręconych;
wsłuchani w nocny szelest leśnych stworzeń;
wpatrzeni w swe oblicza ogniem rozpłonione
spojrzeniem, co poezji jest przestworzem.

Kim są? – zapytasz. Ja się nie przyjrzałem.
Dziewczyna chyba jest z domu młynarzy.
Wczoraj w mieście nieopodal ją widziałem.
Kim chłopak? Nie wiem. Nie poznałem twarzy.

Poeta do niej wyciąga ramiona:
„Pójdź ze mną – mówi – Pójdź ze mną w głąb kniei!”
„Nie mogę. Wybacz. - odpowiada ona. -
- Ojce zabronili. Ojce przewidzieli.”

„Zaklinam Cię miła! – woła chłopak w przestrzeń,
co echem roznosi śród dębów wołania. -
- Nie odchodź! Nie znikaj! Zostań ze mną jeszcze!” -
- prosi… zaklina… nakłania…

„Czymże jest uczucie, które myśli moje
z zawieją twych myśli złączyło?
Czyż tylko wiersze próżne splotły nas oboje,
A na nich się wszystko skończyło?”

Dziewczyna słucha, lecz w zdrowym rozsądku
topi przed chwilą usłyszane słowa.
„Ja to wiedziałam już od początku.
Ten związek nie mógł funkcjonować.”

Poeta pada między spadłe liście,
rwąc kolanami mchowy dywan głazu.
Ona odchodzi. Rozpływa się mgliście.
On wstaje… Ale nie od razu.

Nim wstał, zakrzyknął ku niebiosom.
Na tych rozsądnych, na zaradnych;
na tych co gmachy planów wznoszą;
zawsze bogatych, zawsze ładnych.

I wysłuchało niebo krzyku.
W posadach zatrząsł się firmament.
Na ziemię spadło gwiazd bez liku.
…Po chwili ucichł cały zamęt.

Została tylko mgła, brzęcząca jak monety.
Opływa głaz ogromny pośrodku doliny.
Lecz kamień… On sylwetkę ma poety!
A mgła… Mamrocze głosem tej dziewczyny!

Kim są? – zapytasz. Ja się nie przyjrzałem.
Myślę, że wizja dla wielu malarzy.
Tą mgłę to ja chyba wcześniej już widziałem.
Kim kamień? Nie wiem. Nie poznałem twarzy.

Opublikowano

Człowieku, jak dwie pierwsze zwrotki mnie zachwyciły, tak reszta wiersza traci swój rytm i wygląda na dalece nie dopracowaną. Poza tym za bardzo czuć oryginalną Świtezianką. Zapowiadało się naprawdę pięknie. Spróbuj może jakoś to przerobić, żeby było bardziej podobne do dwóch pierwszych strof.

Opublikowano

Niestety, nie mogę przerobić tekstu. Parę tygodni po jego powstaniu okazało sie że wiersz jest proroczy. Przeżyłem osobiście identyczną historię. Niestety,kamienie nie przerabiają wierszy.
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk  smutno, ale nikt nie dał gwarancji na tylko szczęśliwe życie, szczęśliwe tylko chwile są, ale dobrze że tak jest, bo inaczej życie byłoby niemożliwe
    • @Nicość674  Każdy ma swój czas. czas urodzin i czas śmierci. Bóg nie chce niczyjej śmierci, zawsze wybacza.
    • @Mikołaj Szklanecki   to fragment z poematu Norwida. Pierwsza część.   Dziś tak bardzo aktualne, bo niszczone są dziedzictwa kultur narodowych( u Norwida wyrzucenie fortepianu Chopina), tożsamość narodową. Wojna to śmierć, ona nie zna litości  
    • Całkiem niespodzianie w oczach dwa promienie zobaczyłam przy kasie w Biedronce. W moje ciemne wpadło szare spojrzenie z zadumania się nagle ocknęłam, w zachwyt wpadłam. Ale to nie byłaś Ty.   Czasem na ulicy Cię szukam, w sklepowej witrynie widzę, w jabłkowym sadzie wczoraj, gdzie z zielonych można zebrać ślady gwiazd. Na tarczy zegara też były sny niewyśnione, słowa niewypowiedziane. Już nie gram w gumę i w klasy, Ty to robisz z Nim, śpiewasz kołysanki. Jaki jest?   Do kogo jest podobny, czy nos tak śmiesznie marszczy gdy się złości. Nie wiem, kiedyś się dowiem. Ty znasz już tajemnice, one przechodzą przez fibryle mózgu. Nićmi radości są zszyte, mają moc nieśmiertelności. Poczekaj na mnie, będziemy alejkami razem chadzać, i nikt nie będzie nam przeszkadzać.   Miłość ma jabłek rumieńce, bo przecież tam jest pięknie.        
    • Zagłada Tarragony 1811   “- Gmach - zajął się ogniem, przygasł znów,   Zapłonął znów - - i oto - pod ścianę -   Widzę czoła ożałobionych wdów   Kolbami pchane - - [...] Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w sądne pienie,   Nawołując: "Ciesz się późny wnuku!...   Jękły głuche kamienie -   Ideał sięgnął bruku - - " “   Rozpętany huk i dziki krzyk Przez bramę do piekła niesie Demony wyskakują z powiewu Biegną ku swemu dziełu...   Zaczarowane latające mary Czarne krzyczące koszmary Wrzesczą, jaka straszna goń! Po francusku “Dedends-toi!” Jak ostry kamień w powodzi  Nie widzi, choć okiem wodzi Miasto załał płomienny wir I zgasił jak zasypany żwir   Kłusują tak ulicami te wilcze Sny. Kiedy krzyczą, milczę Ale drżą ręce i płyną krople  potu ciurkiem i tworzą sople Czy to pot? łzy, mocz, krew Nie wiem, może szum drzew Co na ulicy trącane przez  Tłum koloru szkarłatnych bez   Złapali! Nie! Puść potworze  Potwór, jak puste przestworze Nie słucha, tylko pakuje ręce Nie myśli, to zwierze udręce  Ogromne, czerwone, gorące  A twe w pacierzu się modlące  Włożona pod spódnicę płonie Jego szorstkie, ohydne dłonie   Cienkie palce wiją się uważnie Kędy sobie nagle zapragnie Jak ogony ludzkiego węża Już wciska za otwór kołnierza I szuka, zciska, dotyka, zwęża Trzyma, nie puści, zdzierża Pochłania chmara koszmaru  Trawi cię palcami pożaru    Trzyma za twe ramiona, ciąga Je wykręca, nie słyszy jak błaga Ta istota straszliwie cała pobita  Bo bije dalej i ma gdzieś hoplita Co mówi głupia hiszpańska kobita  Jedynie cień, jaszczurka jadowita W ciemnościach nie ma twarzy W tłumie są sugestie miraży   O Meduzo! Pomścij córki ciało Zgładź tego, komu się chciało Zlituj się! Posejdona w kamień spraw. Spal wapnem i zamień  Perseusza powieś i zabij  Pomścij swe siostry i rozbij Łotrów ostrym swym biczem  Bezlitośnie, jak oni przed twym obliczem.   Rozpętany huk i dziki krzyk Przez bramę do piekła niesie Demony wyskakują z powiewu Biegną ku swemu dziełu...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...