Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pół biedy byłoby, gdyby mój sąsiad
zechciał hodować coś bardziej ludzkiego:
chomika, kreta, czy kury na obiad,
choćby teściową lub węża morskiego.

Ale niestety, wciąż nocą nas budził
wrzask przed śmiertelny, chrzęst kruchych żeberek,
a ten tłumaczył się rano sąsiadom:
- To mój pupilek... jadł w nocy. Niewiele.

- Co on tam trzyma takiego do diabła?
niejeden lokator zachodził w głowę,
aż sąsiad przyznał się kiedyś policji:
- To te są przecież... Grzmotniki Zsypowe!

Opublikowano

życzę dużo huku i jazgotu aż do rana dzisiejszej nocy. a od rana nagle lepszej żony, męża, intratniejszej pracy, łatwiejszej nauki, tańszych zakupów oraz zawsze czystej wody w Waszych basenach ogrodowych. czyli: wstrentnego 2008!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


są oburzeni! przecież to nie dotyczy tylko dzisiejszego dnia, ale z treści wynika, że dzieje się noc w noc. przegryzane w szyjkach butelki wrzeszczą jak opętane i trudno spać gdy ktoś karmi
nimi Grzmotniki Zsypowe o 3 nad ranem.
dziękuję wstrentnie
Opublikowano

ja bym sobie życzył lepszych układów ze swoją dziewczyną ;)

co do wiersza - hobby jak każde inne. nie wszystkie muszą być przecież
konwencjonalne, ocierać się o typowe zajęcia pozalekcyjnie. jak widać
sąsiadowi podmiotu lirycznego ta sztuka się udała. przynajmniej w od -
czuciu pozostałych obywateli bloku mieszkalnego /osiedla / domku
/coś wścibskich sąsiadów ma nasz bohater liryczny ;)/.

mnie się podoba. nie wydaję mi się, by była konieczność zmian. plusuję.

pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję wstrentnie. z dziewczyną masz załatwione - zostało mi jeszcze jedno
życzenie do spełnienia. myślałem o zakończeniu wojny domowej w Iraku,
potem o podwyżce jak z nieba dla naszych lekarzy i pielęgniarek, nawet o
jakimś lepszym mieszkaniu dla siebie. ale kiedy przeczytałem Twoje życzenie,
już wiem, że tamte są przy nim niewiele warte
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tak, to był ten sam typ co wszędzie:


Po latach badań geniusz z Yorku
podał wzór na ilość kotów w worku:
Ot, wystarczy po prostu
zrzuciwszy worek z mostu -
zmierzyć wodę wypartą w jeziorku.



cieplutkiego (zgodnie z zapowiedziami meteorologów i jasnowidzów) 2008 roku
i kolejnych.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tak, to był ten sam typ co wszędzie:


Po latach badań geniusz z Yorku
podał wzór na ilość kotów w worku:
Ot, wystarczy po prostu
zrzuciwszy worek z mostu -
zmierzyć wodę wypartą w jeziorku.



cieplutkiego (zgodnie z zapowiedziami meteorologów i jasnowidzów) 2008 roku
i kolejnych.
nie oglądam ale dzięki
widzę że pruszy :) (ślepa ciemność)
dobrego, pozdr. ciepło
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




wpadnij do mnie
na muzykę
wpadnij z ćmą
ostatnim promykiem
z księżycem wleć
niepoprawnym lirykiem

zaczniemy wszystko od nowa
słyszysz? już nawet krowa
muczy: i love youuuuuuu....
iiiii.... looooove yoooouuuuuu....


śmiejemy się
i wszystko się naraz zmienia
zupełnie nieważne...
- Co kochanie nieważne?

- to że tej krowy - nie ma



wiele takich krów, czyli marzeń, od których można zacząć coś naprawdę ważnego, realnego i muuuuuuu...rowanego na całe życie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




wpadnij do mnie
na muzykę
wpadnij z ćmą
ostatnim promykiem
z księżycem wleć
niepoprawnym lirykiem

zaczniemy wszystko od nowa
słyszysz? już nawet krowa
muczy: i love youuuuuuu....
iiiii.... looooove yoooouuuuuu....


śmiejemy się
i wszystko się naraz zmienia
zupełnie nieważne...
- Co kochanie nieważne?

- to że tej krowy - nie ma



wiele takich krów, czyli marzeń, od których można zacząć coś naprawdę ważnego, realnego i muuuuuuu...rowanego na całe życie
nie zauważyłam :)) dzięki za wieś przypomina dzieciństwo
( nie oceniaj Osób po tekstach, to nie wychodzi na dobre) :))
miłe krówki choć krowa to krowa / inna sugestia?
pozdrawiam ciepło
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




tyrli, tyrli, długa szyja
a na szyji kawał ryja
w małym domu, na parterze
już od rana zęby szczerzę
wszystko widzę, dużo słyszę
ja wypatrzę nawet myszę
wiem, co słychać u sąsiada
co popija, gdzie dojada
czym w noc zimną piec rozpala
chociaż węszę tylko z dala
mało myślę, dożo paplam
i choć mały móżdżek mam
ja Rozdziawa nad Rozdziawy
tu każdemu radę dam !
łeb mam siwy, wzrok fałszywy
zza okular kobra baczy
z tej urody tak mnie nosi
wam natura niech wybaczy
żeśta brzydkie pomazańce
2001r.

p.s
wiem, prymitywne, jednak spłodzone w odruchu najniższych instynktów,
dziś tę moją Rozdziawę wykopałam, po latach - takie skojarzenie po Twoim tekście - się ma sąsiadów.

pzdr. najnoworoczniej:):):)

zawsze ;) a.m.
Opublikowano

no i co tera?, gdzie ja basen kupiem?, wszystkie już dawno wyprzedane,aleś zasadził mi gwoździa, no nie masz litości dobrze, że to ostatni dzień starego roku, w nowym może będzie szansa. Pozdrawiam przednoworocznie ciebie wstrenciuchu i twoją nie mniej wstrentną wontrobe. Trzymcie sie razem, bo osobno, to nie ma życia, dobrze mieć chociaż jedną część ciała na której można polegać w chwilach pełnych napięcia.

Wierszyk mnie nie rozczarował, a komentarze bardzo jak zwykle smaczne, lubię zmiany, ale w nowym roku mam nadzieję że wytrwasz i nic się nie zmieni.
Zmiana daty jest już wystarczającym stresem. Pozdrawiam

Opublikowano

I dla Pana specjalnie cytat:

Nie mówię, żem jest geniusz,
lecz i nie dupa:
też bym napisał ,,Dziady",
gdybym się uparł:
różne takie dziewice
mdlałyby pod księżycem,
a Gustaw by przedstawiał
jak zwykle trupa.


Dosiego, siego, ego. :]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Musi lec z celi sum.               Kasia i sak.    
    • nie boje się miłości uwielbiam ją bo pomaga zrozumieć uśmiech i płacz   nie boje się miłości będę ją kraść tym którzy jej nie rozumieją   nie boje się miłości bo jest jak baśń która zawsze ze złem wygrywa   nie boje się jej bo  jest światłem które noce upiększa   nie boje się gdyż nauczyła mnie zrozumieć to co w sercu się tli.  
    • Wszystko co im powiedziano, przyjęli że to nie prawda, nie wiedzieli i bez krytycznie to powtarzali    Robili wszystko co im kazano, nie przypuszczali że robią źle Chodzili tymi samymi drogami Co wielki autorytet    A kiedy on dał znak Bez zastanowienia podążali za nim  Wierzyli że idą w imę chwały  więc swoje życie w ofierze za niego dawali I nigdy się nie przekonali że nie podszepnie umarli    Teraz leżą w grobach  puste, zimne twarze  Nie jako bochaterowie, nie jako zbrodnie ale jak marionetki nie świadome niczego  nie są wspominani i nigdy nie będą
    • Idą - choć nikt ich nie woła. W kieszeniach mają wersy, które uciekły im z rąk jak szczury z tonącej metafory. Robią miny poważne, choć słowa mają z waty, a każde zdanie składa się jak łóżko polowe po nietrzeźwej wojnie z samym sobą. Przystają na rogach własnej niepewności: „może napiszemy o świetle?” - pytają, po czym kręcą głowami, bo światło za jasne, a cień za ciemny. Więc stoją w półmroku - idealnym dla niezdecydowanych, tych, co wciąż stroją instrumenty, ale nigdy nie grają melodii. Każdy z nich niesie w plecaku niedokończony wiersz o „poszukiwaniu siebie” - taki, którego nie przeczyta nawet pies, bo pies ma godność i węch do rzeczy skończonych. A między kartkami plecaka czai się ich własny strach - taki, co syczy jak kot wyrzucony z metafory za brak talentu, i drapie, gdy ktoś próbuje napisać prawdę. A jednak idą - zamaszyści jak prorocy własnych pomyłek. Śmieszni, bo chcą pisać o ogniach, lecz boją się zapałki. Groteskowi, bo robią krok w przód i natychmiast krok w bok, jakby tańczyli z losem, który wcale nie przyszedł na bal. I gdy już, już mają ten WIELKI wers (ten, który miał ich ocalić), nagle - bach - wpada im do głowy wątpliwość o smaku marginesu, i cały świat rozsypuje się jak źle sklejona metafora o świcie. Bezradni wsłuchują się w ciszę - tę samą, która niczego nie obiecuje, bo jest lustrem tak krzywym, że odbija tylko to, czego w sobie nie chcą widzieć. Próbują jeszcze raz, z nową odwagą - i znów odkrywają, że wena, ich półetatowa bogini, rzuca natchnienie jak handlarka ryb: byle jak, byle gdzie, byle sprzedać złudzenie. A oni łapią to w locie, jakby to było złoto, choć najczęściej jest to mokra gazetka z wczorajszą pogodą. Tak sobie tuptają, armię poetów udając - każdy chciałby być meteorem, a kończy jako iskra o krótkim oddechu. A może i dobrze - bo w tej ich śmiesznej, roztrzepanej tułaczce jest coś niezwykle ludzkiego: pragnienie, by wreszcie złapać słowo, które nie ucieknie. Bo słowo, które dogonisz, pierwsze cię ugryzie - żebyś wiedział, że było żywe.            
    • @viola arvensis     Twoja POEZJA jest niezmiennie fenomenalna !   w tym wierszu mistrzowsko uchwyciłaś  bolesny paradoks, gdzie to, co naprawdę  łączy, dzieje się poza wzrokiem „zimnych ludzi”, w sferze dusz i ciężkich westchnień.   to arcydzieło udowadniające Twój talent - poezja, która boli i zachwyca jednocześnie.     Wiolu.   Ty jesteś wspaniała !!!!    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...