Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wiatr porywa jamniki. latają stadami, ich uszy łopoczą.
w międzyczasie pewna duża spółka wymienia połowę zarządu.
jak informuje czasopismo o tematyce zbliżonej do internetu,
wchodzimy do europy, co zdarza się raz na 1000 lat. nasze

dzieci nie doczekają, ale wnuki? postępy techniki
czynione są rokrocznie. na razie jednak wstrzymano ruch
na lotniskach. zdarzają się aporty awionetek. jamniki
organizują się w stada. psie kupy zagrażają polskiemu

krajobrazu -- mówi w dzienniku lider opozycji. rząd
traci kontrolę nad pewną dużą spółką. jamniki nie potrzebują
paszportów, szybują na zachód. liczne kradzieże pasztetów
i kiełbas. szef komisji do spraw sił i środków nie przyszedł

na zebranie. nieobecność umotywował utratą pupila. na razie
inne rasy zachowały daleko idącą powściągliwość. można wręcz
zaobserwować niechęć do skoków, szczególnie wśród rasy
pudel i foksterier -- tak minister lotnictwa zdementował plotkę

jakoby prezydencką sukę widziano w rejonach Łazienek. to
ma podłoże polityczne -- powiedział minister. mieszkańcy
z niedowierzaniem kręcą głowami. tej sprawie ktoś chce ukręcić łeb,
powiedział lider opozycji. to minie jak zły sen -- w wywiadzie

radiowym, popularny piosenkarz podzielił się refleksją.
zaś nowy zarząd pewnej dużej spółki przejmuje obowiązki,
zauważając istotne braki w dokumentacji. duży, czarny jamnik
o siwiejącym pysku obserwuje przez lufcik poczynania nowego wiceprezesa.

po pewnym czasie opadają emocje. akcje pewnej dużej spółki
przy małych obrotach odnotowują niewielki wzrost. nowe osłony
na silniki odrzutowe zapewniają tysiącom rodaków i ich gościom
możliwość poruszania się na dowolnym poziomie abstrakcji.

rząd przyznaje się jedynie do błędów w polityce informacyjnej.
naukowcy piją na alarm. koty nadal boją się wychodzić na dwór.
przemykają ukradkiem po zmroku, kryjąc się pod dachami. plotki
jakie szerzą się wśród tych tajemniczych stworzeń,

są zbyt absurdalne, by je tu przytoczyć. załóżmy im kaganiec
milczenia i wysypmy trochę suchej karmy na balkony, rodacy.

Opublikowano

Zamknięcie na poezję u ludu nie jest niczym przerażającym. Lud ogląda sobie tivi i dividi, słucha hajfi i jest ekstra. Na ch...j mu poezja. Świat minus poezja to plus minus to samo. Zamknięcie na poezję u autorów/komentatorów www.poezja to rzecz już zupełnie inna. Może nie przeraża, nie śmieszy, ale przede wszystkim wywołuje u mnie ogromne zdziwienie. Dlaczego mówię to akurat w tym miejscu? Zaraz wyjaśnię.

Wbrew pozorom jest to komentarz do "podniebnego wycia..." Chociaż mógłbym umieścić go pod wieloma innymi (dużo lepszymi) Pana wierszami, Mr Jagodziński. Ale wybrałem "wycie" właśnie dlatego, że jest słabsze. A mimo to i tak wystaje przed szereg publikowanych bezlitośnie na tym portalu wierszy.

Jest słabszy, a oferuje dawkę wyobraźni, humoru (co, nie wolno?), zdrowego (wbrew pozorom) rozsądku, dystansu, ironii, świeżości, przygody ze słowem. Oferuje dotarcie do sensu poezji na wiele róznych sposobów w jednej chwili. Oferuje przyjemność czytania. Pokazuje kilka aspektów poezji z miliona tych czekających na pokazanie.

Tymczasem jedyna uwaga, na jaką stać komentatorów portalu po tej przygodzie, jaką Pan serwuje, Mr Jagodziński, to mało subtelna uwaga, że wiersz jest za dlugi (czytaj: nie jest wierszem, co już Panu zarzucano na tych stronach).

Ja niestety też nie będę się rozpisywał na temat samego wiersza, bo i tak mnie tu gonią koledzy i koleżanki za zbyt długie komentarze. Powtórzę jeszcze tylko raz - jestem przy każdej wizycie tu złożonej porażony brakiem swobody w obcowaniu z poezją (to nie zarzut, to wyraz troski). Czasem odnoszę wrażenie, że nie da się usatysfakcjonować naszych komentatorów, jeśli nie napisze się napuszonego wierszyka o zdradzonej miłości, w którym chlupie deszcz na przemian ze łzami. Mało przebija się utworów świeżych (ergo: smacznych i zdrowych). Poza tym ciężko nawiązać niebanalną dyskusję z kimś oprócz komentatorów (chociaż mogę się pochwalić, że mnie się kilka razy udało), a gdzie powinno się szukać dyskutantów, jak nie tutaj...

Wracając do "wycia" - jest owszem, niedopracowane. Nie za długie (bo to żadne kryterium). Nawet nie przeładowane. Chodzi naprawdę o szczegóły. O małe kamienie, które trzeba uprzątnąć spod kół, żeby się ten wiersz naprawdę gładko toczył. Mimo to jednej rzeczy nie da się tu ukryć - jest to profesjonalna literatura. To nie grzech wiedzieć jak napisać to, co się chce napisać. To nie zaprzecza natchnieniu. Zresztą natchnienie jest tylko dość głupawym (patrząc z dystansu) stanem umysłu, który produkuje dość niewybredne myśli. Natchnienie to nie wiersz. Natchnienie trzeba zatrudnić, żeby powstał wiersz. Ale trzeba też zatrudnić swój intelekt, wyobraźnię, zdolnośc kojarzenia, medialność, osobowość, poczucie humoru, historię życia. Co jeszcze? Wszystko! Rozmowy z ludźmi, czytanie niusów, oglądanie videoklipów, jazdę tramwajem, spacer z psem, etykietę kremu do opalania i słomkowy kapelusz (to akurat znam z własnego doświadczenia). Bo poezja to życie, a nie jakies pierdy w literacki stołek.

Mogłem wysłać Panu ten komentarz na PW, ale chciałem, żeby Pana wiersz wrócił na chwilę na szczyt listy ostatnich wpisów.

Pozdrawiam i dziękuję za wymuszenie u mnie bezinteresownej radości czytania.

Mariusz Polakowski

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały... - powtórzyłam po kilku przepłakanych chwilach. - Ale jesteś, jaki jesteś! A jaka jestem ja? - zadałam sobie ni stąd ni zowąd właśnie to pytanie. -  No jaka? No? Chyba przestaję podobać się sama sobie... - zdążyłam mruknąć, nim sen mnie zmorzył.     W nocy przyśniła mi się rozmowa z nim. A dokładniej ta jej część, która w rzeczywistości się nie odbyła.     - Naprawdę zostawiłbyś mnie? - spytałam roztrzęsiona, po czym chwyciłam go za dłonie i ścisnęłam je mocno. - Mógłbyś mnie zostawiłbyś?! - powtórzyłam głośniej. Dużo głośniej. Tak głośno, jak chciałam.     - Rozważyłem to - w treść snu wtrąciło się pierwsze ze rzeczywiście wypowiedzianych zdań. - Ale  skrzywdziłbym cię, wycofując się z danego ci słowa. Więc - nie - ma - opcji, bo nie mógłbym! - senne wyobrażenie mojego mężczyzny dodało zdanie drugie z realnie wygłoszonych. - Chociaż może powinienem - kontynuowało twardszym tonem - bo przy naszym drugim początku postawiłem ci warunek. Pamiętasz, jaki. A ty co zrobiłaś? Nadużyłaś mojego zaufania i mojej cierpliwości, a mimo to nadal spodziewasz się trwania przy tobie.     - A i owszem, spodziewam się - senny obraz mnie samej odpowiedział analogicznemu wyobrażeniu mojego mężczyzny. - Spodziewam się jeszcze więcej: nadal zaufania i nadal cierpliwości. Mimo, że cię zawiodłam. Bo... - urwałam na chwilę, gdy senna wersja mojego em spojrzała znacząco. Jednak ciągnęłam dalej:    - Bo zasługuję na nie, a ty dałeś mi słowo.     - Zasługujesz, to prawda - senny em odparł bynajmniej sennie. - I zgadza się: dałem Ci je. Ale czy powinienem go dotrzymać? Postąpić w tej sytuacji zgodnie z zapewnieniem? A może właściwe byłoby zdecydować wbrew sobie? Może na tym wyszedłbym lepiej?     Uśmiechnęłam się.     - Może, może - odpowiedziałem. - Ale wiesz, że nie wyszedłbyś na tym lepiej, bo nie byłby to właściwy krok.     - Nie byłby? - mój śniony facet spojrzał sennym spojrzeniem. - Bo?    - Bo jestem właściwą dla ciebie kobietą. A ty właściwym dla mnie mężczyzną. Tylko?     - Tylko? - em popatrzył po raz kolejny. Trzeci. Tym razem pytająco.     - Tylko daj mi czas. To dla mnie ważne.      Rzeszów, 29. Grudnia 2025          
    • Napłatał: łatał pan.  
    • O tu napisali Milasi - panu to.    
    • Ulu, z oka kozulu.      
    • Elki pikle, tu butelki, pikle.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...