Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Napijmy się za dzikość słów. Wychylmy kieliszki, zliżmy ciężką wódkę ze ścianek.
Dawno temu dume wsadziłam sobie gdzieś, tylko teraz nie pamiętam gdzie, a bardzo jej potrzebuję.
Kiedy spadam na twarz,na własną wycieraczkę, nie czuję upokorzenia ani bólu. Czy to ważne? Czy ja wyglądam na kobietę z klasą? Kiedy opróżniam szklankę za szklanką, rozmowa się klei, rozpływa się po knajpie. Nawet czuję podniecenie. Obserwujesz mnie tak jakbym była niezużyta. Przykładam do warg papierosa, nie odpalam. Za dużo we mnie tytoniu, kiedy kaszlę wylatuje z ust. Otwierasz wtedy buzię i połykasz te okruchy, zawsze chciałaś palić.
Denko szklanki bardziej mnie interesuje, niż twoje rozbiegane źrenice. Gdzie patrzysz? Dlaczego przestałaś patrzeć na mnie? Mowiłaś,że jestem taka piękna. Mam oczy jak krążki czekolady,usta jak sofę,mięką czerwoną sofę, kurwa, na której twoje usta tak lubiły siadać. Idziemy na parkiet, coś ci odbiło żeby mnie tam zaciągnąć. Czuję szum w głowie, błogi szum i mrowienie ciała. Twoje ręce tak delikatnie opadają na moje ramiona. W głowie mam jak ściskasz je, kiedy ci dobrze. Dotykasz moich bioder, obie lubimy te krągłości, mamy z nimi tyle zabawy...
Nie pamiętam jak dochodzimy do domu. Tak jakbym przefrunęła stamtąd tu, z zadymionego,przepełnionego rozkoszą dotyku, parkietu na zimną posadzkę. Już nie trzymają mnie twoje palce. Sama wycieram rzygi z twarzy.
Wiem damie tak nie przystoi. Chwiać się na nogach, nie przystoi płakać. Trzeba twardo iść i stawiać nogi na kimś. Wiem też,że trzeba oddać się nurtowi czasu.Zanurzyć się w kaskady minut. Skraść sobię parę obietnic, nie zaciskając ze złości dłoni.
Kiedy wypełnia mnie cały wszechświat,nie ma miejsca dla mnie. Wypluwam wtedy siebie przed drzwiami i do łóżka kładę się z tobą. Wtulam się w twoje piersi i tylko czasem budzą mnie czyjeś szepty z korytarza.

Opublikowano

1) „Dawno temu dume…” – dumę
2) „Dawno temu dume wsadziłam sobie gdzieś” – „sobie” – może: swoją dumę odłożyłam gdzieś… - to „sobie” wg. byłoby na miejscu, gdybyś na tym zakończyła zdanie.
3) „Kiedy spadam na twarz,na własną wycieraczkę” - po przecinku brak spacji, Word mi podkreśla J
4) „Otwierasz wtedy buzię i połykasz te okruchy, zawsze chciałaś palić.” – tego nie rozumiem
5) „Mowiłaś,że jestem taka piękna” – „mówiłaś” i spacja po przecinku.
6) „oczy jak krążki czekolady,usta jak sofę, mięką czerwoną sofę” – spacje po przecinkach, no i piszemy „miękką”
7) „zadymionego,przepełnionego rozkoszą” – spacja po przecinku
8) „Wiem też,że” – spacja po przecinku
9) „…czasu.Zanurzyć się w kaskady minut” - spacja po przecinku
10) „Kiedy wypełnia mnie cały wszechświat,nie ma miejsca dla mnie” - spacja po przecinku

Podsumowanie, czy coś w tym rodzaju: W twoim tekście bohaterka zwraca się do drugiej kobiety, ale forma nie jest po tym kątem zdyscyplinowana, jakbyś co rusz zapominała, że to ma być fragment rozmowy. Można by przecież już od początku bardziej to podkreślić:

Napijmy się za dzikość słów. Wychyl kieliszek, zliż ciężką wódkę ze ścianek. Co tak patrzysz, jakbyś dopiero teraz zauważyła, że mam gdzieś dumę. .. A wiesz co, nawet kiedy glebnę twarzą na własną wycieraczkę, nie czuję upokorzenia? No bo czy to ważne? Czym się, kurwa przejmować? Czy ja wyglądam na kobietę z klasą? No powiedz sama. Zauważ… - zauważ, że zawsze gdy opróżniam szklankę za szklanką, tak jak dzisiaj, rozmowa między nami lepiej się klei. Nawet czuję podniecenie. Wiesz co, nie obraź się, ale wydaje mi się, że obserwujesz mnie jakbym była ten… no… - jakby tu powiedzieć - niezużyta. Chodziło mi o coś takiego, jak powyżej. Żebyś wyobraziła sobie scenkę, i próbowała ją jak najdoskonalej opisać. Pozdrawiam i zapraszam do znajdywania uchybień w moim dzienniku część 09

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...