Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Stukot metalowych kół
na krzywym chodniku

stuk,puk,stuk,puk

Oto tolerancja
na swym tronie

stuk,puk,stuk,puk

Przechodzimy obojętnie
Śpiesząc
autobus
kino
praca
spacer
zakupy
idąc
w dal
bez celu

stuk,puk,stuk,puk

I tylko jakiś uporczywy dźwięk
Chodzi nam po głowie

stuk,puk,stuk,puk...

Opublikowano

Szanowna Patrycjo " stuk puk..." akurat mi nie przeszkadza, a nawet podoba mi się. Natomiast nie mogę się przekonać do całej treści tego wiersza. Szczególnie " przechodzimy obojętnie..." - nie mogę tego jakoś połączyć z samym pojęciem tolerancji; bo albo jesteśmy za, albo przeciw. A tutaj jest obojętność, neutralność.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Patrycjo.
Nie moge powiedziec, ze podoba mi sie ten wiersz bo bym sklamal.
Moge jednak powiedziec, ze podoba mi sie to, iz szukasz ciekawych pomyslow na swoje wiersze. Nie ten to nastepny tekst bedzie dobry.

co do wiersza to jak dla mnie troszke za bardzo rozstrzelowny w formie i
i za duzo stuku oraz puku.

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tak dawno nie myślałaś - życie dalej leciało. Tak dawno nie słyszałaś, tak wiele się zmieniało. Zmieniłaś nastawienie, postanowiłaś zapomnieć. Nie ma w twym życiu Boga, coś przewróciło się w głowie. *** *** *** *** Wpadłaś w różne nałogi, stale nowe doznania. Sprzedałaś duszę diabłu ; za trochę ćpania. Podpisałaś cyrograf: - tak urodzę twe dziecko. Anion się pojawił; sprowadziłś na świat piekło.
    • Znowu tu jestem,   choć strumień płynie wartko.   Stoję nieruchomo,   pozwalam mu odrywać kawałki siebie:   niepotrzebne tkanki,   okruchy pomyłek,   słowa, które straciły ciężar,   zrogowaciałe płaty tęsknoty.   Tęsknota już nie boli.   Rozlała się i zastygła   w marmurową mozaikę,   odbija głuche echo kroków.   Pamiętam martwą choinkę z dzieciństwa —   jej igły ułożyły się na podłodze   w prostą wróżbę przemijania.   Tańcząca wróżka Miriam   nie potrafiła jej złamać. Mówiła o wielkim bałwanie,   któremu w żalu oddałem   moje małe serce.   Chyba wtedy zamarzłem   na zawsze —   w niezgodzie   na fałszywe słońca.   W szafie powiesiłem kożuch.   Wiem, że tam, gdzie pójdę, będzie zimno.   Odwrócę się plecami   do zielonej łąki.   Zostanę   w lodowym spokoju   i ciszy.   Jest jeszcze Ona.   Mówi do mnie.   Oddycha miarowo w mój niepokój.   Jej dłonie rozchylają moje pięści   na bukiety wysuszonych kwiatów. Dziś mam czterdzieści siedem lat.   Słońce znowu jest w Pannie
    • @JWF Można najeść się strachu, można literki zjadać...
    • prawdziwa uczta językowa :)
    • pomiędzy zgubieniem i znalezieniem jest zwykle... poszukiwanie - czyli trud... i tak ludzie trudzą się całe życie... poszukując czegoś, czego nie mają :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...