Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

sarno nadchodzących zmierzchów
naszych snów nikt nam nie odbierze jak tych czasów
i objawień w monasterach kiedy patrząc na ściany my widzieliśmy
a oni nie i o to byliśmy mądrzejsi i bieglejsi w wierze
więc pisząc do ciebie zamykam cię
w słowie kobieta i słyszę twoje oddechy czuję
ciebie posiadanie obok
- tryl kaszlu w płucach
garść tabletek charkot brak powietrza
i prędkie jego łaknięcie (tego wszystkiego
nie piszę bo jak oddać w słowach szpitalną biel
i uśmiechy godne politowania?) allegro pełnia
dźwięków spokój -

przesuwam całe baczenie na boki
jak poły sukien u weneckich kurtyzan
gdzie inne mógłbym widzieć światy inne odkrywać prawdy
a przecież siedząc teraz w innych miastach
i inne odwiedzając damy przyzwyczajam się
do pustych łóżek astmy ścian i czarnobiałych fotografii
czyjejś nieobecności

chcąc w tym wszystkim ciebie zachować
życie pozostawiam otwarte
na breuegelowskie jesienie i jarmarczne humory
losu

Opublikowano

Grabażu!
Dziękuję za "wygrabażenie" sobie dla się smakowitych kąsków i chęć podzielenia się odczuciami.
A!
Kursywa ma rozróżniać "nas-patrzących" od innych-patrzących.
Jak inaczej patrzy się "kursywą" niż pismem prostym? Tak, że ja-patrzący widzę inaczej niż inni i tę różnicę chciałem jakoś zapisać, więc kursywa była odpowiednia. Sądzę, że wyrażam się jasno? Jeśli coś przekabaciłem - racz wybaczyć i pytać do skutku :)



Sokratexie :)
Myślę, że to od owego S, któregom niegdyś studiował :)
Dziękuję za podważenie komentarza swojego poprzednika i chęć zwrócenia uwagi na to, co powinno być medium rozmów na takich forach, jak to - najpierw treść, potem forma.
Serdecznie dziękuję!


Kajtek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No właśnie nie potrafię znaleźć cech, jakie można by przenieść z sarny na zmierzch. No ładne zwierzątko.

A jak Ty rozumiesz?

P.S.

Nie jest moim zadaniem dowodzić Ci jak/czy rozumiem utwór:). A jeśli dokonuję interpretacji, to raczej wtedy, kiedy uważam, że utwór jest tego wart. Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kajtku - grabaRZu

to, że kursywa ma zmieniać perspektywę jest truizmem
Jak inaczej patrzy się "kursywą" niż pismem prostym - tutaj trochę przybełkotałeś, ale rozumiem, że chpodzi o to, że nie ma innego rozwiązania jak kursywa, w sytuacji, w której chcemy zaznaczyć, że teraz mówi ktoś inny niż dotychczas - otóż takie sposoby są - znacznie mniej bezpośrednie i inwazyjne, ale to nie jest istotą sprawy, którą poruszamy
wracając do użytej przez Ciebie kursywy - jest to zabieg, który w Twoim wierszu nie pełni Żadnej funkcji prócz graficznej i zechciej to mój drogi zrozumieć:

"sarno nadchodzących zmierzchów
naszych snów nikt nam nie odbierze jak tych czasów
i objawień w monasterach kiedy patrząc na ściany my \widzieliśmy\
a oni nie i o to byliśmy mądrzejsi i bieglejsi w wierze"

bez kursywy znaczenie nie zmienia sie w ogóle
abstrahuje już od zaimka osobowego, który jest zwyczajnie zbędny
Twój idiotyczny zapis (sorry) mówi jednoznacznie, że inny podmiot wyraża słowa "kiedy patrząc na ściany my", a inny "widzieliśmy"
- jest to kwestia tak oczywista, że aż dziwnie ją poruszać - szczególnie w tym dziale,

cieszą mnie Twoje słowa: "Sądzę, że wyrażam się jasno? Jeśli coś przekabaciłem - racz wybaczyć i pytać do skutku" raczę wybaczyć, nie - nie wyraziłeś się jasno, tak przekabaciłeś, i - niestety - nie mam czasu na dalsze dyskusje w tej oczywistej kwestii :)

reasumując: diagnoza - błędne i bezmyślne użycie kursywy,

pozdrawiam (bez urazy mam nadzieje)
Opublikowano

Jasne, że bez urazy. Się o beleco nie urażam, no chyba że o widły, albo zło kobito ;)


Jednak nie wyraziłem się jasno.
Kursywa ma precyzować inne widzenie. Coś jak "objawienie". Więc kursywa ma precyzować właśnie owo "objawienie". Dostrzeżenie wśród grupy osób patrzących w to samo miejsce, czegoś ponad to, co widać.


Grabażu! Dziękuję za chęć wymiany myśli :)


Kajtek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



mówiąc krótko : uważasz za zasadne użycie przez siebie kursywy w tamtym miejscu...
to po co ja tyle pisałem? ;d
przemyśl sprawę i proszę o krztę szczerości wobec siebie
pzd.

ps, kursywa - inne widzenie = objawienie (?) - hmmm, hehe

Dostrzeżenie wśród grupy osób patrzących w to samo miejsce, czegoś ponad to, co widać.
- a tego to już w ogóle nie rozumiem.

Dajmy spokój tej kursywie, rób co chcesz :>
Ale jeżeli chcesz konstruktywną polemikę prowadzić na forum, musisz posiąść trudną sztukę logicznego, a przede wszystkim klarownego (i poprawnego!) wstukiwania na ekran własnych myśli.
Nikt w ten sposób dyskutować nie będzie, bo każdy może pobełkotać i napisać, że w razie czego będzie próbował tłumaczyć dalej, po czym dalej bełkot uprawiać - to się nie broni Kajetanie Chorągiewko.


pps, zachęcam do napisania referatu na temat: "Epifaniczność kursywy w poezji ponowoczesnej w perspektywie sensów naddanych" - wiele o tym nie wiem, ale wiem jedno: to będzie praca pionierska!

pzd! (z małą uszczypliwościa tym razem ;))

nieustające ukłony
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A wynika? Nawet gdyby, chociaż nie wydaje mi się, aby tak było, to czy mogę wytykać błędy ortograficzne w wierszu, którego nie rozumiem? Moim zdaniem mogę. Tak samo stylistyczne, leksykalne, składniowe, logiczne. Czy może najpierw muszę się pochylić nad lirycznością pięknej osoby poety?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Poezji nie da się wytłumaczyć zwyczajnie słowami, dlatego bardzo często komentarze też są poezją.

Oczywiście że się da. Ja z tym nie mam problemów.
Wszystko co rozumne, da się wytłumaczyć, o wszystkim rozumnym da się dyskutować i to staram się robić. No a jeśli Ty potrafisz tylko powiedzieć, że "metafora jest piękna", to ja nie zazdroszczę umysłowości. Poważnie. Ja wole powiedzieć że nie rozumiem, zapytać "sarna?" i liczyć że autor wyjaśni, a jeśli nie potrafi to jego też mi żal.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A co z tymi, którzy już nie żyją? W piątek wieczorem organizujesz seans spirutystyczny,
żeby wyjaśnili o co chodziło im w tym albo tamtym wierszu? Wysyłasz listy z prośbą
o wyjaśnienia żyjącym, bo właśnie kupiłeś ich tomik i nie wiesz co mieli na myśli pisząc to,
co napisali? Podobnie jest z tym wierszem - Autor zakłada, że ktoś zrozumie i pisze:
"sarno nadchodzących zmierzchów" zamiast od razu przystąpić do wielozdaniowych
wyjaśnień, o co mu chodziło (tylko w tym wersie, a co z pozostałymi?).

Pozdrawiam.

Ha. No i właśnie w tym rzecz, że utwór jest utworem, a autor jest autorem i jedno ma się nijak do drugiego. Kiedy czytasz mój komentarz, to zastanawiasz się co jest napisane, a nie co ja myślałem to pisząc, bo do tego nigdy nie dojdziesz. Stan zastany to słowa. Taką metodę interpretacji przyjmuje 99% dzisiejszego świata literatury. Pora się z tym pogodzić drogi Socratexie. Może pójdź na jakiś kierunek humanistyczny? Jestem pewien, że jakiś wykładowca Ci wyjaśni.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A co z tymi, którzy już nie żyją? W piątek wieczorem organizujesz seans spirutystyczny,
żeby wyjaśnili o co chodziło im w tym albo tamtym wierszu? Wysyłasz listy z prośbą
o wyjaśnienia żyjącym, bo właśnie kupiłeś ich tomik i nie wiesz co mieli na myśli pisząc to,
co napisali? Podobnie jest z tym wierszem - Autor zakłada, że ktoś zrozumie i pisze:
"sarno nadchodzących zmierzchów" zamiast od razu przystąpić do wielozdaniowych
wyjaśnień, o co mu chodziło (tylko w tym wersie, a co z pozostałymi?).

Pozdrawiam.

Ha. No i właśnie w tym rzecz, że utwór jest utworem, a autor jest autorem i jedno ma się nijak do drugiego. Kiedy czytasz mój komentarz, to zastanawiasz się co jest napisane, a nie co ja myślałem to pisząc, bo do tego nigdy nie dojdziesz. Stan zastany to słowa. Taką metodę interpretacji przyjmuje 99% dzisiejszego świata literatury. Pora się z tym pogodzić drogi Socratexie. Może pójdź na jakiś kierunek humanistyczny? Jestem pewien, że jakiś wykładowca Ci wyjaśni.

też się przejdź do jakiegoś świadomego wykładowcy, to z pewnością Ci wytłumaczy, że - jak piszesz- 99% tzw. "świata literatury" - nie przyjmuje żadnej metody
strukturalizm nigdy nie mógł sobie poradzić z autorem jako kategorią pozatekstową
- tak czy owak, uważałbym z uogólnieniami

pzd.
Opublikowano

Najdrożsi :)
O co ta "draka"?
O tekst? A czyż on taki wybitny? Taki godny takich dysput, tyrad?
Nie.
Tekst wstawiłem dlatego, że chciałem poznać opinię, a widzę że opinia obrała kurs w przeciwną stronę.
Ze swojej, odautorskiej, strony pragnę dodać pewną bajeczkę wymyśloną dla potrzeb komentujących.
Posłuchajcie.

2 tygodnie przed wydaniem The Wall do Gilmoura i Watersa wpadają wspólni znajomi. Odsłuchują całą płytę i podczas Another brick in the wall zaczynają się śmiać i twierdzić, że to chyba najgorszy pomysł z tym chórem, jakimiś przekombinowanymi wstawkami. Pomyślcie, że obydwaj rezygnują z tych pomysłów. Pomyślcie wówczas, jak wyglądałaby ta płyta, o ile była by uboższa, ilu straciłaby słuchaczy i fanów zespołu? Podobnie jest z wierszem - przychodzą "znawcy", którzy ingerują w tok myślenia autora chcąc za wszelką cenę powiedzieć, że wg nich ich "wersja", ich poprawki, będą korzystniejsze - nie będą. Dlaczego? Bo to wizja autora, po prostu. Tak samo jak dręcząca wszystkich metafora "sarno nadchodzących zmierzchów", przecież to najzwyklejsza apostrofa do kobiety. Wystarczy spojrzeć na początki literatury rzymskiej. Widać, że niektórym "Znawcom" vide Sz.P. Oscar Dziki, też przydały by się studia humanistyczne. Ale jak kto oporny, to daj Bóg - niech się nie zmienia, bo nie wiadomo na co te zmiany będą.


Grabażu:)
Sienie obrażam, przecia Ci pisałem wyż o co się urażam, ino o te dwie sprawy i czasem jakie ynne :)


Pozdrawiam poniedziałkowo!

Opublikowano

Drogi Sokratexie!
Dziękuję za tak owocną, długą, i potrzebną! analizę "swojego" odbioru tej metafory. Dla mnie ma ona ciut inny wydźwięk. Chociaż sam zostałem wychowany lasem i zwierzętami, posiadam nieco urbanistycznej krwi i równie krwawego konsumpcjonizmu. Niestety.
Dla mnie owa metafora miała precyzować mój stosunek do pewnej kobiety, jakiej? Oj, tego zdradzić nie mogę :)

Prowadzić też miała do pewnego okresu w ciągu dnia, który został jasno nazwany - zmierzchem. Dalszej historii można się domyślić bez moich opisów.

Bardziej interesuje mnie Twój odbiór ostatniej strofy i użycia postaci Bruegela do spuentowania utworu. Dlaczego? Bo spotkałem się z różnym odbiorem, najczęściej nie takim, jakim ja go postrzegam. Chociaż już na początku pozostawiłem pewne ślady do postaci B. I wspomniałem też, że nijak ma się odbiór Czytelnika do odbioru Autora. Jednak forum to takie miejsce, gdzie Autor może pomóc Czytelnikowi, i vice versa. Oczywiście, o ile współpraca ma charakter przyjacielskich rad, a nie akademickich nacisków i rzekomo ugruntowanej wiedzy, włącznie z długoletnimi studiami, co jak widać się nie sprawdza wobec niektórych osób biorących udział w tej dyskusji.



Pozostaje niezmiernie wdzięczny za obronę Twojej, iście herbertowskiej!, potęgi smaku.



Dziękuję!

Opublikowano

Piękny wiersz. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego tutaj.
"Sarna nadchodzących zmierzchów" jest wzruszającą metaforą, z gatunku tych, których nie można przetłumaczyć na język potoczny, ponieważ ich funkcją jest tworzenie nastroju, wywołanie emocji, przypomnienie uczucia - nie zaś logicznego znaczenia. Można zresztą doczytywać się tu wielu znaczeń i w tym wypadku o to przecież chodziło, np.: kobieta-wspomnienie w czasie ciężkiej choroby w szpitalu, a więc w otoczeniu śmierci (zmierzchu); kobieta dzika i płochliwa, która najbliższa była peelowi wieczorami (bo śmielsza, bardziej oswojona, jak w pięknej opowieści Sokratexa; bo fizycznie bliżej peela - "posiadana" we wspólnym łóżku, jak dalej wyjaśniają słowa wiersza). Ale można też całkiem inaczej.
Bardzo podoba mi się również zakończenie: nawiązanie do bruegel'owskiego świata jarmarku, tumultu, chaosu, tłoku, ruchu, pośpiechu, bałaganu, pieniędzy i rzeczy, a także - do "Tryumfu Śmierci", prawda?
Wiersz jednocześnie bardzo smutny, przejmujący, ale i optymistyczny - o tym, że łatwo człowiekowi odebrać zdrowie, życie oraz tych, których kocha, ale nie sposób wyrwać mu tego, co jest w nim samym, czym po prostu ten człowiek jest (miłości, wspomnień, najważniejszych wartości).

Oczywiście, ze poezja nie jest przekładalna na język potoczny - nie sposób wyrazić głębi uczuć, znaczeń i wielu niuansów, jakie wyrażone są w dobrym wierszu. Ale można przełożyć na mowę codzienną to, co w wierszu logiczne i ukryte pod warstwą metafor, a także to, co czytający "zobaczył" oczyma wyobraźni (pod warunkiem, że w zgodzie z logiką słów wiersza). I tu interpretacji może być kilka, można o tym dyskutować, każdy może coś dodać od siebie - na tym polega różnorodność odbioru dzieła literackiego, to, co się nazywa "własnym życiem utworu".

Opublikowano

Nader miła Panno, co się zowiesz - Oxyvia J.,
przyjmij me szczere podziękowania, za ciepłe słowa i chęć "wytłumaczenia" innym niektórych obrazów.
Ze swojej, odautorskiej, strony pragnę dodać, że nie myślimy o śmierci ani na moment, mając te pierwsze -dzieścia lat. Ani-ani :)

Sokretexie,
sonet - CUDOWNOŚCI.
Piszę sobie ot dla siebie, dla niej i tak se mieszkamy obydwoje dzieindziej, a jednak, życie w pojedynkę pozwala czasem ustosunkować się do rzeczywistości. I jakże cudowny jest ten moment właśnie, kiedy:

Ona dla Niego wciąż włosy rozplata

.


PS>


Wyróżniona przez ciebie "astma ścian" to 2 osobne wyrazy.
Widzisz, niestety, mam tę cholerną chorobę, dlatego jest ona motywem często przewijającym się w moich tekstach. Tak że "astma" i "ściany" należy odczytywać jako dwa osobne wyrazy, a nie jako metaforę. Czytaj tak:

do pustych łóżek/astmy/ścian/ i czarnobiałych fotografii[...];

backslash jest podziałem na kolejne segmenty wersu.



Serdecznie Wam po raz n-ty dziękuję za tak rozległą dyskusję i przede wszystkim chęć jej podjęcia.



Pozdrawiam!


Sławek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dlatego coś niepokojącego kazało mi napisać między innymi: To dzieje się z ciałem
Ściany kojarzą się klaustrofobią, ktoś ogarnięty nią nagle się dusi, nie może złapac powietrza.
Co by nie napisać o tym wierszu i tak będzie za mało - wspaniała lektura.

Życzę Ci jak najwięcej takich i jeszcze bardziej: zdrowia.
Pozdrawiam.


Na taki wiersz potrzeba czasu i warsztatu :)
A ja i jednego i drugiego nie mam zanadto.
A zdrowie?
Oj, tego nigdy za mało.

Dziękuję i równie serdecznie pozdrawiam!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarc   Wiem :) przecież zawsze podnosimy się…a smak słony karmel pozostaje głęboko w nas, tracąc  swoją słoność…   Jest doskonały

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Twój wiersz ! 
    • Mija już drugi tydzień moich ćwiczeń rezerwy. Zaliczyliśmy różnorakie ćwiczenia taktyczne, także pieszy marsz na czterdzieści cztery kilometry. Na sobotę, niedzielę i poniedziałek udało mi się uzyskać przepustkę. Zadzwoniłem więc do zakładu karnego i zapowiedziałem na niedzielę wizytę u Agnieszki, dodając, że będą na widzeniu u Agnieszki jeszcze dwie osoby ze mną. Myślałem, że pojadą ze mną mój ojciec i ojciec Agnieszki. Kiedy dotarłem jednak w sobotę do domu okazało się, że nie mogą oni, z różnych powodów, jechać ze mną w niedzielę i dlatego muszę jechać sam.   Ponieważ dostałem z więzienia informację, że w niedzielę o godzinie 10.00 zaczyna się msza święta dla więźniarek, w której mogą uczestniczyć także osoby odwiedzające, postanowiłem się wybrać odpowiednio wczesnym autobusem, żeby zdążyć na dziesiątą. Kiedy dotarłem do zakładu karnego, zostałem zaprowadzony do kaplicy, gdzie osadzone, a także odwiedzający czekali już na rozpoczęcie mszy. Od razu zauważyłem Agnieszkę, ona mnie też zauważyła, uśmiechnęliśmy się do siebie i ja usiadłem za nią. Ekscytowało mnie to bardzo mocno, że mogłem moją żonę znowu oglądać w tej więziennej rzeczywistości, ale w takiej więziennej sytuacji, w której jej jeszcze nie widziałem. Myślałem także o tym, czy wpatrując się w czasie mszy w moją żonę, nie naruszę przykazania, że we mszy należy nabożnie uczestniczyć. Ponieważ jednak od czasu, kiedy pierwszy raz ujrzałem Agnieszkę jako więźniarkę, stała się ona dla mnie wzorem skromności, to uwierzyłem, że da się uczestnictwo we mszy świętej pogodzić z gapieniem się na nią. Uczestnicząc we mszy ciągle myślałem jakoś o Agnieszce. Ponieważ dostrzegałem, że pod chustką ma najwyraźniej włosy związane w kok, to ciągle mnie kusiło, żeby ją za ten kok pociągnąć. Raz już nawet trzymałem rękę blisko je głowy, żeby ją pociągnąć za ten kok, ale powaga mszy świętej mnie od tego powstrzymała. Myślałem także o tym, czy trudno jest jej w drewniakach klęczeć i wstawać z klęczek, ale do żadnego wniosku nie doszedłem.   Po mszy wszystkie więźniarki, które miały mieć widzenie, oraz odwiedzający zostali zaprowadzeni do ogrodu więziennego, gdzie się miało to widzenie odbyć. Ja z Agnieszką udaliśmy się do krzeseł wskazanych przez funkcjonariuszkę i po serdecznym przywitaniu się usiedliśmy na nich. Moja żona rozpoczęła rozmowę:   - Jak tam Marcin? Wszystkie dziewczyny tutaj tęsknią za nim. I więźniarki, i funkcjonariuszki.   - Super się ma. - odpowiedziałem z lekką nutą ironii. - Odpoczywa od tego babińca w męskim gronie.   - Bardzo niedobrze, że w tym wieku ciągle jeszcze nie ma, ani żony, ani narzeczonej, ani nawet dziewczyny. Będziemy musiały coś z tym zrobić.   - Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. - odpowiedziałem żonie mrugając przy tym okiem. - Ale wiesz co...Agnieszka. Muszę skoczyć koniecznie do ubikacji…   -Spytaj się pani strażniczki. Ona ci pokaże, gdzie jest ubikacja.   Wstałem z krzesła, podszedłem do nadzorującej widzenia funkcjonariuszki i ona wskazała mi drogę. Szybko udałem się tam, ale nie o potrzebę fizjologiczną głównie mi chodziło, był to raczej pewien pretekst. Kiedy po krótkim czasie wróciłem, zaszedłem siedzącą na krześle Agnieszkę od tyłu, szybkim ruchem pociągnąłem ją za znajdujący się pod chustką kok, oraz dwoma szybkimi ruchami wykopałem jej spod stóp więzienne drewniaki, które poleciały na pobliską roślinność.   - Ale ty jesteś głupi! – usłyszałem zdenerwowany, ale jednak opanowany głos mojej żony. - Dziękuję za komplement, Agnieszko. - odpowiedziałem.   - No to wyobraź sobie, że to nie jest komplement! - usłyszałem jeszcze bardziej zdenerwowany, ale ciągle opanowany głos mojej żony.   Usiadłem znowu naprzeciwko Agnieszki. Teraz widziałem zdenerwowanie na jej twarzy.   - Oczywiście to ty pójdziesz moje chodaki.   Zgodnie z zasadami grzeczności, które od zawsze mi wpajano i według których, jak kobiecie coś upadnie, to mężczyzna powinien się zaraz schylić i jej to podnieść, powinienem teraz natychmiast przynieść Agnieszce jej więzienne drewniaki. Tym bardziej, że to przeze mnie wylądowały one tam, daleko od niej. Ale mi się teraz zachciało być złośliwym wobec żony. Jej pobyt za więziennymi murami, ta cała niezwykłość, ten stan nadzwyczajny w naszym małżeństwie, spowodował u mnie natłok emocji, dodatkowe i narastające zauroczenie moją żoną, któremu w racjonalny sposób nie byłem w stanie dać upust…   - A sama sobie idź po chodaki. - rzuciłem prowokacyjnie w stronę Agnieszki.   Agnieszka wstała z obrażoną miną i boso udała się do pobliskich krzaków, skąd wróciła już w więziennym obuwiu.   - Nie o to chodzi, że musiałam boso przejść te parę kroków. Chodzi o to, że mi tu robisz obciach przed ludźmi. A tak ciebie chwaliłam, że jesteś takim wspaniałym, kochającym mężem. Wszystkie dziewczyny mają tu o tobie takie dobre zdanie, a ty się zachowujesz, jak smarkaty gówniarz.   - Aguś, od kiedy tu się znalazłaś, w naszym małżeństwie zrobiło się jakoś ciekawiej, przez to, że państwo pod postacią wyroku skazującego się niejako wdarło się do naszego małżeństwa. A ponieważ, jak mówi przysłowie, z jedzeniem rośnie apetyt, to mi się zachciało, żeby się między nami zrobiło jeszcze ciekawiej. I dlatego chciałem spowodować taki kontrolowany kryzys w naszym małżeństwie…   Robiąc zrezygnowaną minę Agnieszka postukała się w czoło. Kiedy tak wykładałem Agnieszce te moje aberracje, widziałem, jak na mnie patrzą się ludzie – zarówno więźniarki, jak i odwiedzający je ludzie oraz funkcjonariuszka nadzorująca te widzenia. I jakoś mi wcale to gapienie się na mnie nie przeszkadzało. A nawet wręcz przeciwnie…   - Widzisz Marek, inne osadzone też są tu odwiedzane przez swoich mężów i jakoś ci mężowie umieją się zachowywać normalnie. Może ty byś też spróbował? Może byś to potraktował jako taką normalną rozmowę z twoją żoną? - powiedziała Agnieszka, tym razem już bardziej łagodnym tonem.   Coraz bardziej mi to imponowało, że mnie moja żona traktuje, jako takiego niezrównoważonego gówniarza.   - Widzisz Aguś, na samą myśl, że miałbym to widzenie z tobą w zakładzie karnym, kiedy ciebie widzę w tym stroju Kopciuszka, potraktować jako normalną rozmowę, na samą taką myśl kompletnie głupieję!   Agnieszka znowu zrobiła zrezygnowaną minę.   - Dochodzę do wniosku, że poślubiłam nieuleczalnego wariata. Coraz bardziej mi pochlebiało, jak moja żona mnie ocenia. Ale zamiast jej to wprost powiedzieć, postanowiłem zamiast tego odwzajemnić się pięknym za nadobne.   - A ty nie zgrywaj takiej normalnej. Marcin, wasz strażnik więzienny, mi opowiadał, jak mu groziłaś, że go zbijesz drewniakiem, jak sobie nie znajdzie dziewczyny. Więzienie nie oduczyło ciebie takich szaleństw?   - No może zrobiłam źle. Jeżeli to była groźba karalna, to może powinnam dostać dodatkowy wyrok i posiedzieć dłużej… - powiedziała moja żona, teraz już mniej pewnym głosem.   - W każdym razie to nie powód, żebyś mi tutaj robił taki obciach. - oznajmiła znowu nieco bardziej stanowczym, ale dosyć łagodnym głosem.   - Gdybyś się zachowywał bardziej normalnie, to bym mogła ci opowiedzieć coś ciekawego o życiu tu, w zakładzie karnym.   No, przyznam, że zabrzmiało to ciekawie. Jak najbardziej miałem ochotę dowiedzieć się o tym, w jakim towarzystwie moja małżonka siedzi.   -No to opowiadaj. - odpowiedziałem.   - Ta dziewczyna, która siedzi przed nami ze swoim ojcem. To jest Agata Leszczyńska, a jej ojciec jest sędzią. Dostała wyrok w zasadzie za to samo, co ja, jazda w stanie nietrzeźwości. Tyle samo promili co ja, tyle, że bez stłuczki, jak u mnie. I dostała dziewięć miesięcy bez zawieszenia. Ten sam sędzia, co u mnie, orzekał. No i Agata, skromna i honorowa dziewczyna, nie odwołała się od tego wyroku. Także ze względu na swojego ojca, którego bardzo szanuje i który jasno dał jej do zrozumienia, że u niego nie ma co liczyć na pobłażanie…   W głosie Agnieszki można było słyszeć, że Agata jej imponowała tą swoją skromnością i honorowością. Jeszcze się nasłuchałem różnorakich, ciekawie opowiedzianych historii więźniarek. No i trochę się nasłuchałem o różnych niby to błahostkach życia więziennego. No i w końcu moja żona mi też przypomniała o tym, żeby opowiadać o życiu żołnierza na poligonie. No więc opowiadałem… Aż w końcu nastąpił koniec widzenia, które w naszym przypadku zostało przedłużone, ze względu na moje wyjście do ubikacji.   Kiedy już żegnałem się z Agnieszką i zbliżyłem się do niej, żebyśmy się mogli pocałować, zaraz po całusie poczułem ugryzienie w wargę oraz dwa kopniaki – w jedną i drugą nogę.   - To było za te twoje dzisiejsze wybryki. O dalszych karach pomyślę, jak wyjdę na przepustkę. - oznajmiła małżonka łagodnym i jednocześnie stanowczym głosem. I uśmiechnęła się na pożegnanie.   Kiedy już Aga oddaliła się ode mnie na parę kroków w kierunku funkcjonariuszki, rzuciłem w jej kierunku:   - A tak w ogóle, to jesteś głupia.   Moja żona szybkim ruchem odwróciła się do mnie i pokazała mi język. Potem oddaliła się z funkcjonariuszką.   Opuściłem zakład karny, jakkolwiek przez nikogo nie niepokojony, to jednak w stanie pewnego niepokoju i ekscytacji. Samo zakończenie widzenia powinno przecież zostać uznane za niepokojące. „Małżonkowie rozstali się będąc skłóconymi”- tak pewno rozumowałyby nasze mamy, czyli moja i Agnieszki. I pewno by się bały o przetrwanie naszego małżeństwa. No bo tu kłótnia, a do tego jeszcze dziewczyna siedzi w kryminale, to przecież mąż mógłby sobie znaleźć kochankę. Ale przecież o to chodzi, że mąż jest na punkcie tej siedzącej w kryminale dziewczyny, która jest jego żoną, bez reszty pierdolnięty.   Tak sobie myślałem, czy przez to moje zachowanie na terenie jednostki penitencjarnej, w czasie widzenia, mógłbym dostać zakaz przychodzenia do Agnieszki. Im dłużej bym się nie mógł widzieć z moją najukochańszą, tym bardziej byłoby to romantyczne… A może jednostka penitencjarna doniesie o moim zachowaniu do wojska...W końcu na widzeniu byłem w mundurze. I będę miał raport karny… Ta myśl, że z powodu Agnieszki bym miał mieć nieprzyjemności, cholernie mnie ekscytowała. A może to Agnieszka będzie miała nieprzyjemności, bo powiedziała do mnie, że jestem głupi, a na koniec mi pokazała język. Może będzie miała za to postępowanie dyscyplinarne w zakładzie karnym, a ja będę temu winien i będę musiał ją na kolanach za to przepraszać, bo to w końcu ja ją sprowokowałem…   ***   Ponieważ widzenie z Markiem zakończyłam o dziesięć minut później, niż inne dziewczyny, nie wracałam na oddział z innymi więźniarkami, tylko osobno. Kiedy już byłam na oddziale, to funkcjonariuszka, która zamykała za mną kratę, a wcześniej nadzorowała widzenia – Marzena ma na imię i jest dokładnie w moim wieku – powiedziała do mnie:   - Ten twój mąż to jest chyba trochę… - i zrobiła palcem wskazującym kółko przy skroni.   - No cóż. Zanim tu trafiłam byliśmy normalnym, kochającym się małżeństwem. Ale od kiedy tu trafiłam, mój Marek kompletnie zgłupiał na moim punkcie. Dziwisz się? W końcu takie widzenie z żoną to dla faceta najbardziej szałowa randka, jaką sobie może wyobrazić. A jak jeszcze dziewczyna, z którą randkuje, ma taki szałowy strój więzienny, jak ja…   - Faceta nigdy nie zrozumiesz… - rzekła Marzena.   - Przynajmniej tego mojego. - odpowiedziałam.                      
    • @violetta Cześć na śliwki mam ochotę, to chyba menopauza???
    • @Alicja_Wysocka  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Czaruś …no cóż…nikt nie potrafi tak czarować   pozdrawiam ! 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...