Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Boga dotknąłem oczyma swoimi,
a się stało dzisiaj i to w jednej chwili.
do niej się zbliżyłem, potknąłem się trochę,
czułem jask anieli sypią na mnie grochem.
na me szczęście sypią - grochu spora dawka,
chciałem coś powiedzieć , lecz w gardle mym czkawka,
trochę ją powstrzymał.
rzekłem drżącym głosem, czas mi się zatrzymał,
bo ją zobaczyłem w postaci okazałej,
jej włosy, jej oczy i usta nie małe.
Boże jaka cudna ma ...siu ukochana,
przed nią należy zawsze na kolanach,
a ja głupek jeden, niespełna rozumu,
nie zrobiłem tego , bo się bałem tłumu,
który niedaleko po przystanku kroczył,
ale szczęście wielkie, patrzyłem w jej oczy,
i głos przecudny utwił w mojej głowie,
jakby nimfy na harfie grały pieśń oTobie
Boże tak szczęśliwym dzisiaj, jeszcze drżę ze szczęścia,
by tych chwil codziennie doiświadczyć obejścia,
miałem w ręku prezent, nie chciała go przyjąć,
a w środku teksty co wyznają miłość,
ja ten prezent podam, choć nie osobiście,
teksty ujrzą spojrzenie , być może ciekawe,
ja się będę modlił by były łaskawe.
siuńku moja siuńku, siuńku ma kochana,
obiecuję w przyszłości padnę na kolana,
i do końca życia już tak będę kroczył,
jeśli nie pozwolisz nie będę się droczył,
lecz miłować będę ja na to skazany,
skazany na miłość , owoc zakazany....

Opublikowano

ach,
kiedyś dawno, dawno temu,
w tym dziale był dobry duch, kóry wyrzucał z tego działu, knoty różne,
ale siła grafomańska go złamała i się poddał ...

ogólnie grafomania, knot miłosny jakich wiele,
bryła tekstu ciężka do czytania,
interpunkcja beż konsekwencji, brak kropek gdzie być powinny...
rymy słabe, bez ładu i składu...
tekst ogólnie wychświechtany, porównania wykorzystane są już z nami od tysięcy lat...
pointa powala, "na górze róże na dole bez..."
ogólnie bardzo słabo, bez polotu, bez błysku,
na czternastoletnią desperatkę pewnie wystarczy,
ale większego sensu tego tworu nie widzę ...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pomijam już pozostałe rymy "częstochowskie", których jest tu zatrzęsienie.
Wers: "ja ten prezent podam, choć nie osobiście" nie rymuje się z niczym jako jedyny w wierszu - brak konsekwencji.
Wytłuściłam najbardziej rażące błędy językowe i stylistyczne.
Jacku, dalibóg, naprawdę uważasz, że to jest "sprawne językowo"? Przecież to diabelnie "miałkie" i w tej, i w tamtej sferze!
Rozumiem, że "AMANT - szyderca" to kpina z patetycznej, niezamierzenie komicznej formy utworu?

Piotrze640924, przykro mi, ale nie widzę ani jednej dobrej cechy tego "wiersza". Ani jednej.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tak bardzo kochałam to co nigdy nie miało się stać Na dźwięk imienia jaśniał dzień potężniał szelest liści  Wszystko stawało się intensywniejsze  Zapach lata wybuchał z rozłupaną pestką brzoskwini aż w końcu spłyną z pierwszymi kroplami jesieni w mroki wspomnień    I przyszło życie ze swoimi jałmużnami i daninami  Jak to ono z chciwym łonem ale bez poczucia szczęścia  No bo jakże? w tych czterech ścianach gdy przyszło to co miało się stać  Wszystko wiesz znasz  Jak być szczęśliwą?   A jednak byłaś, w krótkich chwilach byłaś  Bo jak ktoś śpiewał  " W życiu piękne są tylko chwile"
    • Piękne ciało  Morze wspomnień    Ostatni pocałunek  Chłód jesieni    Jej nagie piersi  Prezent od Boga     
    • @Kwiatuszek ostatnio sypiam na podłodze i tak mi dobrze, kołderka nie to, co koc.
    • Pamiętasz to moje nocne misterium? Wtedy, kiedy płonące świece wzniecały poblask jaskrawy. Skrzydlate momenty na suficie, na płaszczyznach porzuconych rzeczy. Teraz już wiem, że ta moja próba przejścia przez ścianę miała na celu dosięgnąć gwiazdy, kiedy stałem w kącie pokoju, przywierając ustami do zimnego tynku.   Szeptałem. Recytowałem słowa tajemne.   Wtedy. I wtedy…   Za oknami szeleściły liście oschłej topoli, kasztanu… Za oknami otwartymi na przestrzał. W ogromnym przeciągu, co się wspinał z krzykiem po ornamentach tapet..   I byłem blisko zrozumienia. I byłem blisko… Blask olśniewał mnie coraz większy. Ten migoczący blask nieznanej natury.   Wiesz... Nie. Nic nie wiesz.   Bo i co masz wiedzieć? Wtedy, kiedy czekałaś długo na nic. Na dworcu, tuż po odjeździe ostatniego pociągu. Czekałaś na mnie. Wiatr zakręcał i gwizdał. I tak jak teraz tarmosił poluzowanymi blachami parapetów. Zacinały ostre krople deszczu…   Z megafonów płynęły enigmatyczne dźwięki jakiejś nadawanej nie wiadomo skąd transmisji.   To nadaje wciąż sygnał. To wysyła w eter zaszyfrowaną wiadomość, której sensu nie sposób zrozumieć. Wtedy i teraz. Tylko, że wtedy nie przyszło nam to do głowy. Nam? Przecież nie ma nas. I chyba nigdy nie było…   A jeśli byliśmy, to tylko we śnie. Razem, gdzieś trzymając się za ręce. Raz. Jeden, jedyny. Albo i niezliczoną ilość razy.   Wiatr szeleści liśćmi topoli. Teraz, kiedy jest bardzo zimno. Skrzypią konary. A więc to już tak późno? Nocne obrazy jak dym z łęciny płyną…   Nie. To już przecież było poprzednim razem. W innym życiu, w innym wierszu… Bądź w innym...   A teraz?   Co z nami będzie? Jeśli w ogóle cokolwiek było.   Światłość wiekuista przemierza otchłań czasu. Wieczność całą. I wywija się z gałęzi topoli księżycowym sierpem.   I ten szelest skrzydlaty wznieca kurz, ten śpiew słowiczy. Aż wzrusza czarną sadzę w kominie, przysiadając na krawędziach pustych krzeseł jak jakiś zbłąkany kaznodzieja. Jak ten blask na dębowych klepkach podłogi. Na fornirze szafy. Na lakierze...   Na jawie? We śnie? Coś pomiędzy…   Coś jak kształt jakiś spętany cieniem mojej własnej ręki, kiedy się przebudzam, otwierając zlepione maligną oczy, próbując to pochwycić w jakimś nagłym przypływie zadziwienia.   Nie. Nie przebudzam się wcale. Przecież ja nie śpię. Spójrz! Mam otwarte oczy!   I nigdy nie spałem. Podczas gdy ty, śpisz snem twardym jak przydrożny kamień. Omszony...   Jeśli w ogóle tu jesteś. Jeśli w ogóle tu kiedykolwiek byłaś.   Co z nami będzie?   Albowiem pęd ten rozwiewa włosy. Czyni bruzdy w skibach mokrej ziemi.   Widzisz?   Jaskółki wznoszą się do nieba. Wychodzą naprzeciw tej łunie coraz większej.   Jeśli uderzy w nas świetlista rozpacz zapomnienia, czy będziemy jeszcze?   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-27)        
    • @poezje_krzyczane Dziękuję za pamięć. Tylko tutaj niczego nie ma. Po prawej stronie Twojego postu masz trzy kropki - kliknij tam - następnie w 'usuń' Ja tego nie mogę zrobić, bo to Twój post.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...