Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wulgaryzmy

[Małgorzata Milewska-Stawiany 2004-07-21]

Zjawiskiem prawdziwie niepokojącym we współczesnej polszczyźnie, zwłaszcza mówionej, jest postępująca wulgaryzacja. Skala tego zjawiska jest tak szeroka, że trzeba po raz kolejny uderzyć w dzwony. Proweniencja wulgaryzmów jest zdecydowanie dwuznaczna i podejrzana. Wyrazy dosadne i nieprzyzwoite nie należą dziś jednak wyłącznie do słownictwa środowisk przestępczych czy osób prymitywnych. Stały się one atrakcyjnymi, uniwersalnymi sposobami wymiany myśli i informacji zwłaszcza w środowiskach ludzi młodych, w tym uczniowskich i studenckich. Wystarczy przejść się korytarzem gmachu wyższej uczelni, żeby wcale nie tak rzadko stwierdzić, że szerzy się językowe chamstwo, wyrażające się w nadużywaniu wyrazów ordynarnych i obscenicznych. Osobne pole obserwacji to napisy na murach, płotach, w miejscach ustronnych.
W języku polskim, wbrew pozorom, nie ma wiele obscenicznych wyrazów i wulgarnych wyzwisk. Tzw. rzucanie mięsem czy polska łacina ogranicza się w praktyce do niewielu wyrazów, związanych głównie ze sferą fizjologii i seksu, używanych w różnych kontekstach i funkcjach. Są one jednak bardzo często powtarzane. Dlaczego tak jest, to problem nie językoznawstwa, ale raczej socjologii i psychologii.
Bogata mowa ojczysta ma przecież tyle pięknych słów, które pozwalają wypowiedzieć wszystko. Niezbędny jest tu jednak, przeciwstawny wulgarnej łatwiźnie językowej, wysiłek stylistyczny, który dotyczy doboru właściwych i sensownych środków językowych. Fakt ograniczonej swobody językowej nie powinien być przede wszystkim obcy członkom społeczności akademickiej. Różnica polega na różnym stopniu uprzejmości, grzeczności, delikatności.
W ekspresywnej warstwie słownictwa wyrazy wulgarne, nieprzyzwoite mają ogromne znaczenie, co właściwie staje się zrozumiałe, jeśli uświadomimy sobie rolę seksu, życia emocjonalnego i fizjologii we współczesnym życiu. Jest to jednak prymitywny sposób demonstrowania emocji. Dla wielu ludzi młodych wulgaryzmy stają się przeważnie wyrazem buntu przeciw autorytetom i obowiązującym normom, a stosowane są głównie w celach prowokacyjnych. Wulgaryzacja języka ma podkreślać ich niezależność, wolność, dorosłość. Do głosu często dochodzi tu uleganie wpływom i naciskom grup społecznych, moda, czy powszechne przyzwyczajenie. Dorośli używają raczej wulgaryzmów w funkcji pustych znaczeniowo przerywników i ekspresywnych wykrzykników.
Używanie wulgaryzmów jest ciężkim wykroczeniem przeciw kulturze. Jest to naruszenie norm współżycia społecznego, zasad dobrego wychowania. Językowe chamstwo może przecież krępować, obrażać, znieważać. Każdy ma prawo wymagać, aby nie robiono mu przykrości, aby nie upowszechniano rzeczy plugawych, nie zaśmiecano i degradowano mowy ojczystej, nie nobilitowano wulgaryzmów.


"Wulgaryzmy- nasz styl życia?"
Co skłoniło mnie do napisania tego artykułu? Hm... jakby to powiedzieć, na pozór zwykła scenka. Oto ulicą idzie sobie dwóch chłopaków, wyglądających na ok. 17 lat. Nagle jednemu się coś przypomniało: "o k...na poniedziałek muszę przeczytać "Lalkę" Prusa". A drugi na to:" o k... ja już przeczytałem".

Śmieszne? Szokujące? Trudno opisać uczucia, które mną targały po usłyszeniu tej rozmowy. Niestety prawda jest taka, że wszystkim (mnie też) zdarza się używać podobnych słów. Szczerze mówiąc, przestajemy z czasem nawet rozróżniać, czy dane słowo możemy zaliczyć do wulgarnych czy też nie i czy nadają się do używania w (jakimkolwiek) towarzystwie. Kiedyś przekleństwo było dopuszczalne, gdy zdarzyło się coś złego, raczej nie wyrażano się w taki sposób w towarzystwie dziewczyn. I to także się zmieniło, bo dziś wulgaryzmów używają zarówno chłopaki, jak i dziewczyny.

Niestety, można spotkać się z tym, iż coraz więcej młodszych dzieci wyraża się w ten sposób. Traktują to jako coś naturalnego, cool, często nawet nie rozumiejąc znaczenia tego słowa. Gimnazjaliści twierdzą, że takie słowa jak: k..., ch...., z... tylko wzmacniają ich wypowiedzi, są pewnego rodzaju przerywnikiem, niczym złym. "Bo przecież wszyscy tak mówią"- tłumaczą się. Często robią to nieświadomie, w złości, w ten sposób wyrażając swoje niezadowolenie. A czasem wręcz przeciwnie - by pokazać czego to oni nie potrafią, że nie boją się niczego i nikogo, chcą wzmocnić swoją pozycję w grupie.

Tak powszechne słowa ciężko zwalczać. Są właściwie wszędzie: w piosenkach, filmach, prozie. Używanie wulgaryzmów w mowie i w piśmie nie jest co prawda błędem językowym, ale świadczy o lekceważeniu rozmówców i czytelników, o braku kultury. Po wulgaryzmy sięgają niekiedy pisarze, filmowcy, dziennikarze by uwiarygodnić charakterystykę środowiskową niektórych ludzi. Czasami "rzucanie mięsem" można tłumaczyć tym, że innych słów rozmówca po prostu nie rozumie lub nie zna.

Czy można jakoś zapobiec rozprzestrzenianiu się tego zjawiska? Hmm...Można jasno powiedzieć, że nie tolerujemy takiego słownictwa w naszym towarzystwie. Czy pomoże? Nie wiem. Ale warto spróbować.

Zauważcie, że niezbędne słowa zostały w tym artykule wykropkowane. Dlaczego? Bo człowiek tak nie mówi. A ja chcę pozostać człowiekiem.

Artykuł ten, autorstwa nieznanej persony, ukrywającej się pod inicjałami AK, ukazał się na stronie Gimnazjum nr 7 w Gdańsku.


1)http://www.miejski.pl/tag.php?a=Wulgaryzmy 2)http://www.adminer.pl/badwords/
3)http://www.ang.pl/slownik.php?gid=569

Opublikowano

Masz rację pisząc o tej sprawie, właśnie jestem po przecztaniu wiersza o dużym potencjale ale niestety pełnym wulgaryzmów.
Tekst do kosza, a szkoda bo jest w nim siła i pasja i niezgoda na podły los...
Sam znam knajacki język, byłem kamieniarzem...słysząc jednak jak ten język zdobywa kolejne terytoria i przestrzenie społeczne ....zaczyna się koniec historii?? czy ockniemy się i powiemy:-Nie!Dość!!
Wulgaryzmy u chłopców są zrozumiałe, niepotrafią się uporać z emocjami w okresie dojrzewania ale ten język przechodzi na dziewczynki , niereagujące zupełnie na agresję językową kolegów.
To rodzi pewność że, przeniosą go na następne pokolenia , swoje dzieci.
Myślę że racje ma M.Fridman stawiający diagnozę dla systemu edukacji w USA, druzgocącą,
a mówiącą o tym że od lat 70 wszystkie pokolenia są co raz to gorzej wyedukowane, spada poziom.Dramatycznie!!Fridman znalazł przyczynę , SOCJALIZM.Edukacja nie jest egalitarna jest elitarna , przymusowe, bo jest obowiązek nauczania, przetrzymywanie idiotów w klasach mści się upadkiem poziomu i to na wszystkich poziomach, a łatwośc życia nie wymusza potrzeby doskonalenia.Degeneracja.
Dlaczego na tym forum moderator nie usuwa takich tekstów? Dając do zrozumienia że, nie ma zgody, mówmy Nie!!!!
Bo ceznura!!!nie wypada!! artystyczna swoboda!!a na drzewo małpo!!choć można obrazić małpy porównując!! im wypada, to nam też wypada, bo sroce z pod ogona nie wypadliśmy!!!!!!!!!!!!!!!!!

Opublikowano

Ja nie powiedziałem, że z którymś z tych tekstów się zgadzam po prostu dałem je wam moi mili pod sąd.

W wiki napisali cyt: Używanie wulgaryzmów regulowane jest często nie tylko przez normy społeczne, ale i prawne. Np. w Polsce art. 141 kodeksu wykroczeń mówi: Kto w miejscach publicznych umieszcza nieprzyzwoite napisy, rysunki albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze grzywny do 1500 złotych.

żenujące jest również dla mnie kiedy ludzie "rzucający się mięsem" zasłaniają się licencja poetica twierdząc, że skoro Witkacy tak mógł to dlaczego im takie prawo ma nie przysługiwać. No bo właśnie u artysty taki...humor, więc dlaczego nie u mnie ?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A zatem do kosza, bo pełen wulgaryzmów? Na szczęście taki sposób myślenia obowiązuje tylko wśród niektórych nauczycieli:) Poza tym, jeśli jest pełen wulgaryzmów, to gdzie miejsce na tę siłę, pasję itd?:)

Myślę, że każdy zna. Ale co ma wspólnego koniec historii z wulgaryzmami?

To bardzo naiwna psychologia rozwojowa. Poza tym jeśli już szukać różnic między płciami w przeżywaniu okresu dorastania, to sądzę, że bardziej wybuchowo przeżywają je dziewczynki.
To, że również używają wulgaryzmów, wynika z tego, że w wyniku zmian kulturowych wolno im coraz więcej. Mamy równouprawnienie, a takie opinie, jak powyższa wpisują się w motyw nierównych wymagań wobec płci. Nieładnie.
Nie rozumiem tej pewności co do przenoszenia. Odnoszę wrażenie, że autor częściowo rozumie motywy postępowania dzieci. Ale o tym później.

A co z tego wynika? Poza tym znowu nie trzyma się kupy wywód: przyczyna - socjalizm, a edukacja nie jest egalitarna, zarazem mamy przymusowe nauczanie, czyli trzymanie w szkołach idiotów (z wypowiedzi wynika dezaprobata dla takiego działania) - czyli nic nie rozumiem.

Zależy jakich. Moderatora nie ma, jest admin. Usuwa teksty, które w jego opinii są przejawem chamstwa i agresji. Usuwa i banuje nadużywających wulgaryzmów. Należy również zrozumieć, że nie siedzi na forum 24 godziny na dobę i nie pilnuje dobrych obyczajów, bo o ile wiem, to adminem jest charytatywnie.

Tak. Artystyczna swoboda. W wierszu można bezkarnie używać wulgaryzmu. Bo dlaczego nie? Bo nieładnie? A jak użyje słowa "kupa" to jest ładnie? Kupa jest brzydka i śmierdzi, ktoś może poczuć obrzydzenie czytając, więc dlaczego nie zabronić?
Zawsze denerwują mnie wypowiedzi pełne oburzenia, piętnujące używanie wulgaryzmów. Owszem, dochodzi niejednokrotnie do ich nadużycia. Jednak należy chyba rozróżniać sytuacje takie jak niefrasobliwe używanie wulgaryzmów w tekście poetyckim i wyzywanie kogoś na ulicy od najgorszych. Czy wulgaryzm zawsze jest przejawem agresji? Czy zawsze musi być skierowany bezpośrednio do kogoś? A jeśli nie jest, to co jest w nim szkodliwego?
Ludzie, myślcie. To, że się coś nie podoba, nie oznacza, że można to potępiać w czambuł. A prawda jest taka, że wulgaryzm to część języka, część kultury, czy się to komuś podoba, czy nie. Ludzie ich zawsze używali i zawsze będą.
Co do dzieci - ponad 15 lat temu, kiedy uczęszczałem do klas nauczania początkowego, miałem kolegów, którzy klęli szpetnie, miałem też kolegów, którzy nie klęli. Z czasem kląć zaczęli wszyscy. Bez względu na to, z jakich środowisk się wywodzili. Wulgaryzm jest tabu, z tego też powodu jest atrakcyjny, gadanie, że zatacza takie szerokie kręgi jest bzdurą. Wulgaryzm jest codziennością dla marginesu społecznego, tak pozostaje nadal, a ochoczość z jaką dzieci uczą się wulgaryzmów wynika z chęci sięgnięcia po coś zakazanego. Dzieci nie zdają sobie sprawy z natury wulgaryzmu, ponoć gdy miałem około 5 lat i stałem z moją babcią w kolejce po mięso, wypowiedziałem na cały sklep pełnym głosem zdanie: "O, kurwa, ale wiosna". Prawdopodobnie wcześniej gdzieś takie zdanie usłyszałem i spodobało mi się jego brzmienie. Uznałem je za fajne. Tak to jest z dziećmi.
Przechodząc do meritum, jeśli dochodzi do eskalacji używania wulgaryzmów, przekraczania granic, jeśli nastolatkowie używają ich bez względu na sytuację społeczną i szacunek do innych ludzi, to nie jest to wina wulgaryzmów, ale rodziców. I niedobrze mi się robi, jak się obwinia media, globalizację, internet, złe obyczaje panujące wszędzie dookoła, jak się piętnuje wulgaryzmy i złych propagatorów. Niedobrze mi się robi, jak znowu ktoś pisze "o tempora, o
mores". Czekam aż ktoś wreszcie zacznie dyskusję o tym, jak to ludzie robią sobie dzieci, a potem mają je w dupie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to jest większe prostactwo niż wulgaryzmy same w sobie. nie bede sie rozpisywał bo robiłem to juz tu nie raz i nie dwa.
Opublikowano
dr Małgorzata Milewska-Stawiany
Dyscypliny KBN: nauki filologiczne
Specjalności: językoznawstwo polskie, onomastyka, słowotwórstwo
Miejsca pracy, zajmowane stanowiska, pełnione funkcje: - Instytut Filologii Polskiej UG
Rozprawa doktorska: - Toponimia Powiatu Tucholskiego, Uniwersytet Gdański; Wydział Filologiczno



aż żal pewne części ciała ściska, że pani filolog marnuje talent, zajmując się "slangiem" i jego wpływem na współczesną kulturę ... mogłaby teraz na przykład Powiat Lubelski opisać ;-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



strasznie to głupi komentarz
w pani wydaniu
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



(nie ma Pan poczucia humoru
a problem jest sztuczny i powtarzany od pokoleń
i nic z niego nie wynika
poza tym, że slang uliczny istniał, istnieje i będzie istniał)


No dobrze, zmusił mnie Pan do napisania kilku słów więcej.. .
Kamilu Cecherz, nie wiem jaka była intencja umieszczenia przez Pana artykułu Pani Małgorzaty Milewskiej – Stawiany na forum, ale podejrzewam, że podziela Pan jej zdanie.


I słusznie. Jednak przy ocenie konkretnych wniosków jakie tu padły, nie jestem w stanie się zgodzić ze wszystkimi stwierdzeniami np. „Używanie wulgaryzmów jest ciężkim wykroczeniem przeciw kulturze”. Cóż za hipokryzja. A używanie eufemizmów w języku jest już OK? Np. kurka wodna, pitolę, kruwa itp.?. Nie proszę Pana, wulgaryzm to nie jest ciężkie wykroczenie przeciwko kulturze, tylko ignorancja językowa. W języku oficjalnym niedopuszczalny, ponieważ ujawnianie swoich skrajnych emocji świadczy o niekompetencji autora, ale w języku nieoficjalnym często niweluje niepozytywne emocje, wyraża określony stan, bunt, dystans. Mury pełne wulgaryzmów to obraz współczesnej rzeczywistości. Od tego nie uciekniemy i na to dajemy często przyzwolenie. „Prymitywny sposób demonstrowania emocji”, jak pisze Pani Milewska nie ma aż tak wielkiego wpływu na czystość mowy, jak jej się wydaje. Nie popieram dewotyzmu pod żadną postacią.
Tyle ode mnie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @obywatel Głupie może nie, ale trudno nie zgodzić się z tym, że zaaranżowane być może jest, a może napewno...sam nie wiem. Pozdrawiam! :)
    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...