Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"Teoria rosnących herosów" - czy chodzi o to, że ludzie tworzą swoich herosów, oblekając ich w coraz większą, rosnącą legendę? Że mity powiększają się z wiekiem swych wiernych? Że "starcy" są najgoręcej przywiązani do nimbów, tworzonych przez ich pokolenie od czasu młodości?
Ale początek wiersza odebrałam raczej jako gaśnięcie wiary w istnienie herosów - jako brak idoli oraz detronizację już istniejących. Więc gdzie to rośnięcie? W innych grupach społecznych niż grupa peela? Ale to nie wynika z wiersza. Nie kleją mi się jego części, rozpada mi się to jakby na dwa wiersze.
Ale może czegoś nie zauważyłam czy nie zrozumiałam. Bardzo proszę o pomoc w interpretacji - Autora oraz innych Czytelników. :-)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Z łowcy i barbarzyńskiego woja pozostały nadal w niektórych z nas ciągoty do łowów (choćby do wędkarstwa :) lub ciągoty do burd i bijatyk (choćby na stadionach). Pośrednio, wychodzi mi tu nie do przecenienia misja cywilizacyjna prowadzona przez wieki dzięki kościołowi i chrześcijaństwu... Misja ta ciągle napotyka na stały opór ludzkiej upadłej natury odzywającej się stale w każdym pokoleniu śmiertelników, np. kościół nauczający nieustannie ukazuje, że prawdziwy heros powinien toczyć walkę ze słabościami własnej natury, duchowej, a nie wyżywać się w przewagach fizycznych kierowanych przeciwko "braciom zwierzętom" (jakby to ujął św. Franciszek) i braciom ludziom ale średnio rozwinięty szympans domysli się, że oni mają w tym jakiś swój prywatny cel. Kościół został przeze mnie teraz użyty tylko jako makieta objaśniająca;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



chyba z motyką made in poland ganiasz za motylami
myśląc, że dziobiesz co lepsze kęsy, a ... ech
spytaj kogo z zewnątrz co mysli o Krasińskim,
o Mickiewiczu, ech, szkoda gadać ta polska zapruta
romantyczność, odnosząca sie do rewolucji, jajć,
bez wyśmiewania, ale sam peel z siebie drwi
z ukłonikiem i pozdrówką MN

miałem bardziej na uwadze punk's not dead;)
nie można być wariatem w popierdolonym kraju
zamiast na wojnę chodzę na browar
i to moja rewolucja, przywódcą jest Big Lebowsky
zdechnąć w ogniu na barykadzie?no way;(
no to się dogadaliśmy
z ukłonikiem i pozdrówką MN

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreasTo może zbyt małej wiary jesteś :) lub znasz życie :)) Pozdrawiam:) @Jacek_SuchowiczNa kacu jest wszystko możliwe :) Dziękuję i pozdrawiam:) @LeszczymJuż się pogubiłem:)) Dziękuję i pozdrawiam:)
    • gdy jutro się skończy pojutrze początkiem  
    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...