Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Najlepiej udają się nam rozmowy o niczym…
Gdy na trawniku w parku burza mnoży kałuże,
biegamy boso jak zakochane czaple. Z dłoni lepisz
garnuszek, z którego potem upijam się deszczówką.
W naszym mieście nie ma dużych ogrodów,
dlatego tulę się do twoich włosów, które po kąpieli
pachną bzami a podczas ulewy zmysłowym jaśminem.


W słowach wypowiadanych z ust do ust, dotykamy
czasu, który nam już przeciekł przez palce;
pytamy o nowe terminy naukowe, mniej zrozumiałe;
czasami jakaś myśl metafizyczna wyniesie nas
na wyżyny, albo gzy filozofii zepchną w doliny.
Dyskutujemy w drodze do domu trzymając się za ręce,
na sofie oglądając w telewizorze nową wojnę
na Bliskim Wschodzie i potem jeszcze w łóżku
wstrząsając puchowe poduszki.


Rano jak się budzik odezwie, prosisz: - ‘przypomnij mi
kochanie na czym wczoraj urwaliśmy dyskusje?
Zwykle pamiętam, że Cię całowałem podczas ulewy,
albo mrużąc powieki zgadywałaś, gdzie cię znowu użądlę
wargami. Nowy temat i tak, spadnie jak pliszka
z gałęzi w nasze włosy. Świat ma tyle sensów i wartości,
że naszych dni nie wystarczy na ich rozplątanie,
cieszymy się jak embriony rozrastaniem komórek.
Życie jest piękne jeśli snujemy refleksje nad sobą,
jeśli wśród ponurych chwil nie oddalasz się ode mnie
dalej niż na centymetr.


Tadeusz Chabrowski

Opublikowano

Piękny wiersz, naprawdę uroczy, trochę baśniowy, ale chyba każdy z nas czuł się (albo nadal przebywa w takim błogostanie jak autor:))jak baśniowy bohater, zresztą po co te słowa, wiadomo o co chodzi, dziękuję....
pozdrawiam

Opublikowano

do mnie zupełnie to nie trafia
nadmuchany i przegadany

"Świat ma tyle sensów i wartości" ----> prawda ale ma też dużo nonsensów
"cieszymy się jak embriony rozrastaniem komórek'----> to jest głupie rozrastanie komórek to też nowotwory i z czego się tutaj cieszyć


ps. przeczytałam sobie w necie kto to jest Tadeusz Chabrowski
"Tadeusz Marcin Chabrowski (ur. 11 listopada 1934 r. w Złotym Potoku koło Częstochowy), poeta, były duchowny katolicki"
Czy Pan Panie Bartku Bartku jest Tadeuszem Chabrowskim?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



oczywiście, że nie!
lecz wiersze Poety zrobiły (nadal robią) na mnie wielkie wrażenie i chcę się nimi z Wami podzielić
z Poetą łaczy mnie data urodzenia i miejsce zamieszkania
i jeszcze coś
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



oczywiście, że nie!
lecz wiersze Poety zrobiły (nadal robią) na mnie wielkie wrażenie i chcę się nimi z Wami podzielić
z Poetą łaczy mnie data urodzenia i miejsce zamieszkania
i jeszcze coś
szkoda, że nie ( tu beczy) :(
Pozdrawiam, a wiersz zainteresował:)))
Opublikowano

Panie Bartku
no to dziękuję za informację
teraz mam świadomość czy rozmawiam z wielbicielem T.Ch czy z samym autorem

muszę się jeszcze poznęcać nad wierszem
bo boli mnie jeden wers i to bardzo:
"na sofie oglądając w telewizorze nową wojnę
na Bliskim Wschodzie"---->
ja to czytam tak: lalala jest pięknie włosy pachną potrzymamy się za ręce podyskutujemy lalala
siądziemy sobie na sofie lalala pooglądamy wojnę w telewizorze lalala jest pięknie lalala bedzie nowy temat lalala jest pieknie

nie mogę powiedzieć że wiersz jest uroczy bo nie jest
ale wzbudził we mnie jakieś emocje
a tak wzbudził
bo tak nie powinno być

pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...