Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gwoli ścisłości - prolog jest skrawkiem tej historii. Proszę o kierowanie się datami, a nie kolejnością :D

***************************************************************

Rozdział 1

Oznaki słabości

Poznań - Jeżyce, Polska
8:01 23.10.2012

Przeciągnąłem się leniwie w łóżku. Wiedziałem, że ten dzień będzie taki jak zwykle. To znaczy – tak mi się wydawało. Ubrałem się umyłem i usiadłem do kompa. Nacisnąłem srebrny guzik i nic. Nacisnąłem go jeszcze kilka razy. Nic. Nie ma prądu.
- No cóż… - powiedziałem cicho sam do siebie.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
- Kto tam? – zawołałem wystarczająco donośnie, by mógł to usłyszeć ktoś stojący przed mieszkaniem, nawet, gdyby moje drzwi były ze stali.
Gdy nie otrzymałem odpowiedzi postanowiłem pofatygować się do drzwi osobiście. Zajrzałem przez wizjer i ujrzałem dwóch funkcjonariuszy policji. Zapukali ponownie i otworzyłem. Jeden był dość niski i miał bardzo drobne zielone oczy, natomiast drugi mógł pochwalić się co najmniej dwoma metrami wzrostu i rzucającymi się w oczy krzaczastymi brwiami. Musiał pochylić głowę, żeby wejść.
- Dzień dobry, mamy nakaz przeszukania mieszkania! - rzucił ten wyższy rutynowo i potrącając mnie wtargnął do salonu.
- O co chodzi? - spytałem zdziwiony dość nieoczekiwanymi gośćmi.
Policjanci jakby udali, że nic nie słyszeli i zaczęli przetrząsać moje mieszkanie. Zdenerwowany ruszyłem w stronę niższego. Złapałem go za ramiona, obróciłem twarzą w moją stronę.
- Proszę powiedzieć o co chodzi! – krzyknąłem.
- Spokojnie, obywatelu! Rafał G. zeznał, że przechowujesz w mieszkaniu narkotyki! – powiedział wyższy szyderczo.
- Ja?! Narkotyki?! Proszę stąd wyjść! – odparłem podniesionym głosem i zacząłem wypychać ich z salonu.
- Agresja fizyczna wobec funkcjonariusza... Stawianie oporu przed legalną rewizją... Oj, kolego... Nawet jeśli jesteś czysty już masz gwarantowane 48h! – niższy gorączkowo zapisywał kolejne karteczki rechocząc.
Odpuściłem. Wiedziałem, że może być tylko gorzej. Oni nie odpuszczą. Nigdy nie miałem nic do policji, nie mazałem po murach wiadomych napisów. A że akurat trafiłem na takich dwóch to już mój pech. Przetrząsali kolejne szafki. Nic nie znaleźli, bo nie mieli czego. Przyczepili się do kilku (rzekomo) pirackich płytek, ale udowodniłem, że to moje zdjęcia i kopie moich legalnych programów. Zawsze tak robię, by nie niszczyć oryginalnych płyt. Najpierw nie chcieli mi wierzyć, jednak udało mi się jakoś ich przekonać. Wyszli dopiero po kilkunastu minutach.
Odetchnąłem ze spokojem. Już nikt nie będzie grzebać w moich prywatnych rzeczach ani, co gorsza, wyjmować starych fotografii które przypominają mi tak bolesną przeszłość...

  • Odpowiedzi 40
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

moją stara metodą, od początku, po kolei, na bieżąco:

interpunkcja. poprawić. łudzę się, że to tylko szkic początku i wszystko jest pod kontrolą... ; )

"nawet, gdyby moje drzwi były ze stali" - nie chcę się spierać o przewodzenie dźwięków, ale stal jakoś nie ma dźwiekoszczelnej reputacji moim zdaniem

drzwi, oczy, powtórzenia się mnożą powoli

"rzucił ten wyższy rutynowo" - czym się objawia rutynowa wyższość policjanta?

"Odpuściłem. Wiedziałem, że może być tylko gorzej. Oni nie odpuszczą." - hmm. znów powtórzenie? ale tym razem zabawne ; ))

"Nic nie znaleźli, bo nie mieli czego." - można znaleźć (kogo? czego?) drukarki czy (kogo? co?) drukarkę? mam nadzieję, że to nie brzmi mocno enigmatycznie...


ocena fabuły jest z gruntu niemożliwa, bo na razie po prostu niewiele tu widać... zresztą, nie jestem dobra w te klocki. nie uważam, żebyś był tragicznym przypadkiem marnego pisarza, marnie nie piszesz, tylko z błędami. niestarannie.

jako że żaden ze mnie autorytet, na tym najlepiej poprzestanę. życzę szczęścia i odwagi, a przede wszystkim pracy, pracy pracy. i dużo przeczytanych książek.

gwyn

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Od tego, żeby poprawiać na bieżąco szkice - jest warsztat. Tak więc ten tu utwór należy mym skromnym zdaniem uznać za skończony.
A oto przykłady złej interpunkcji:
"Ubrałem się[color=#FF0000],[/color] umyłem", "(...)odpowiedzi[color=#FF0000],[/color] postanowiłem", "czysty[color=#FF0000],[/color] już masz", "karteczki[color=#FF0000],[/color] rechocząc", "dwóch[color=#FF0000],[/color] to już", "fotografii[color=#FF0000],[/color] które" - w tych miejscach powinny być przecinki.
"mieszkaniem[color=#FF0000],[/color] nawet, gdyby" - a tu przecinków jest za dużo o ten czerwony. :)Tu też się zgodzę. :)

Pozdrawiam, R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tu też się zgodzę. :)

Nie będę owijać w bawełnę - książki, które przeczytałem mogę wymienić na jednym oddechu. No, może na dwóch. W każdym razie z pewnością Wy przeczytaliście dużo więcej aniżeli (?:P) ja. Seria "Felix, Net i Nika", "Eragon", "Najstarszy", seria "Pan Samochodzik", Trylogia Sienkiewicza, "Chłopcy z Placu Broni", "Piękny Umysł" + szkolne lektury, a tych w ciągu 6 lat też za wiele nie było. I to, niestety, wszystko.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Błąd! Poważny błąd!!! ;D Musisz go szybko naprawić.
Strasznie mało. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że trylogia, "Chłopcy z Placu Broni" i kilka części "Pana Samochodzika" to też lektury. A zadane lektury chociaż wszystkie przeczytałeś...? Bo tam masz przynajmniej jako - taką gwarancję, że nie będzie w nich błędów. A te - z doświadczenia wiem - zdarzają się w innych książkach. :)

Pozdrawiam, R.
Opublikowano

"stal sama z siebie nasuwa na myśl coś, przez co trudno się przebić" - no właśnie, przebić, tak się zwykle mówi. Jest twardy jak ze stali, nie dźwiękoszczelny ; ) Dźwiękoszczelny jest styropian, lol.

"Tu też się będę spierać. Moim zdaniem jest dobrze: rzucił rutynowo. To owo zdanie jest rutynowe i rutynowo powiedziane, nie wyższość policjanta. " Rhian, ja wiem o co chodziło autorowi. Tylko to podstawowy błąd. Zdanie precyzuje się tak, by nie można go było odczytać w zabawny sposób. Na przykład: Rutynowo rzucił ten wyższy. Jakieś watpliwości o rutynowej wyższości? Nie bardzo. W każdym razie, mnie się rutynowa wyższość podobała, uśmiałam się ; ))

"(...) bo nie mieli czego znaleźć" Nic nie znaleźli - bo nie mieli co. Znaleźć coś czy znaleźć czegoś? Nie wiem, może mi coś odbija, ale kiedy czytałam tekst, w tym miejscu mi zgrzytnęło.

To tyle od czepialskiego Gwyna : )

Opublikowano

Autorze, ty masz 12 lat? 6 lat nauki... Dla mnie troche dziwnie grzeczny jest ten tekst. Gdybys w rzeczywistosci zrobil tak policjantowi, to raz: dostalbys ostre lanie na miejscu, dwa: poprawili by ci na komendzie. No i jeszcze jedno, na 48 wsadzic moga bez powodu, takie maja prawo. A za czynna napasc na policjanta to juz groza sankcje karne. A wy sie chlopaka czepiacie za szczegoly, dla mnie fabula kuleje. NAwet gdybt znalezli jakies tam zdjecia z przeszlosci(nie wiem, co ci tam w dziecinstwie robili -_-), to i tak by je zlekcewazyli. Wiem, ze mialo wyjsc romantyczne cierpienie, ale bez sensu troche.

Opublikowano

Nu, trza zacząć od podstaw. Nie czepiamy się treści, kiedy są błędy techniczne... :)

I tak uważam, że jak na dwunastolatka - jest całkiem nieźle. :) A już zwłaszcza biorąc pod uwagę zjawisko opisane wyżej porzez samego Autora: ludzie w jego (i nie tylko w jego) wieku zwyczajnie nie umieją pisać. Na własne życzenie są analfabetami i uważają, że im wolno.

Jest naprawdę nieźle, drogi AngRoss. :)

Pozdrawiam, R.

Opublikowano

Chwila. Uwazam, ze cale to gadanie o tym, jakoby dzieciaki nie czytaly, a przez co nie pisaly(po ludzku), to bzdura. NIe wiem, ile ty masz lat, ale ja jeszcze dobrze pamietam czasy, gdy mialem 12 lat(nie zadam pytania o wiek, jako ze kobiety o to pytac, to grzech). Jakkolwiek, ja tez jestem z pokolenia "nieczytaczy" i wiem, ze to g... prawda. W tej chwili mlodziez potrafi czytac nawet bardzo ambitne utwory, a to, ze media gadaja inaczej, to ich problem. Angross, pamietaj, zeby jak najwiecej czytac(nie Grochole, nie Rowling).

Opublikowano

Tian!

Pierwsza sprawa. Ang[color=red]R[/color]oss jeśli mogę prosić :)

Po drugie. Mówiąc, że pamiętasz czasz, gdy miałeś 12 lat, myślisz o jakich czasach? Moja mama ma 35 lat. Jak ona miała 12 lat to na koncie przeczytanych książek miała dwa razy więce,j niż ja. Mój kumpel, Jawa, przeczytał w życiu jedną (!) książke. Słownie: jedną. A reszty lektur czytał tylko strzeszczenia. On jest co prawda odosobnionym przypadkiem jak przerażającego "niedoczytania". W gronie mojej klasy 4 osoby przeczytały coś wartościowego z własnej woli. Reszta czyta, bo im każa. A i wtedy nie zawsze. Wszyscy wolą grać w GTA, 7Sins, czy inne gry. A wymieniłem dokładnie te gry z dwóch powodów. Nie którzy grają dla fabuły, klimatu itd. Ale większość graczy GTA w wieku 8-14 gra "żeby zabijać". W przypadku 7Sins "żeby przelecieć, zgwałcić i popatrzeć". Czasem tak siadam, patrze na nich i myślę - czemu są tacy?

Opublikowano

Ja pamiętam moje twory, gdy miałam lat 12. Były beznadziejne : ) Fabuła mało ambitna, treść mało przekonywująca, ogólnie dno. Ale wierzyłam w to, co pisałam, a społeczna ocena w ogóle nie miała znaczenia. Po prostu kochałam tworzyć, bo to sprawiało mi przyjemność.

"nie Grochole, nie Rowling" A dlaczego nie? Ja osobiście Rowling bardzo lubię, jest dobrą autorką książek dla dzieci dzisiejszych czasów. Nie mam zastrzeżeń ani do fabuły, ani do pomysłów, ani do bohaterów, których stworzyła, styl też mi odpowiada. Powodzenie nie uwłacza przecież jej talentowi. A może się mylę? Tylko ciekawe, dlaczego nie dopisałeś Sapka, jemu też dobrze poszło ; ))

Czytać powinno się wszystko, co wpadnie w łapki i zaciekawi. Wybór lektur też wpływa na styl. Jeśli ma to być Harry Potter, "Opowieści z Narnii" czy "Artemis Fowl", to też ładnie. Jeśli szukasz nauki u popularnmych autorów, których lubisz, to jesteś na dobrej drodze do sukcesu. Tak przynajmniej mi się wydaje.

To tyle ode mnie,

Gwyn

Opublikowano

A bo ja jestem idealista i chcialbym, zeby dzieciaki od najmlodszych lat czytaly dobre utwory, Rowling to taka doda literatury jedynie.Sapkowski, coz, najpierw dorobil sie na powiastce przygodowej, by w koncu, majac juz znana marke, pisac wartosciowsze ksiazki.
Drogi autorze, jestem mlodszy od twojej mamy, ale w kazdej epoce, zawsze i wszedzie byli debile(niektorzy kiedys nawet czytac nie umieli, wiesz?), co nie znaczy, ze ma to usprawiedliwiac cokolwiek. To chyba zalezy od potrzeb intelektualnych kazdego czlowieka, co i w jakich dawkach.

Opublikowano

Tian, ja nie chcę usprawiedliwiać innych ani siebie. Zauważ tylko, że z każdym kolejnym pokoleniem procent, jak to ładnie określiłeś, debili (bo po co się nad nimi rozczulać...) wzrasta. Dramatycznie... W pokoleniu mojego dziadka było (tak sądze) mniej "analfabetów", debili.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja nie mówię o mediach, tylko o własnej obserwacji. Mediów zasadniczo nie słucham/nie oglądam, bo nie mam czasu. A dzieciaki (także te dorosłe) wokół mnie nie czytają. Nic nie czytają. Te bardziej ambitne biorą się za karty do gry w RPG i opisy gier komputerowych. Tacy już nieco "dziwni" czytają podręczniki do RPG. Za kompletnych szaleńców uchodzą ci, którzy biorą do ręki książki beletrystyczne - te nie zadane do przeczytania przymusowo w szkole. O czytaniu lektur się nie będę wypowiadać. Głównie żeby nie demoralizować Autora... ;D Natomiast jeśli Ty trafiłeś w inne środowisko - tylko pogratulować i pozazdrościć.
Też w wieku dwunastu lat miałam na koncie pół domowego księgozbioru i pożarłam sporą część książek z biblioteki. Nie liczyłam, ile, ale paręset (jeśli nie tysiąc) to do dzisiaj będzie. No i co z tego? My mówimy o ogóle, a nie o szczegółach.Ale czemu nie? Grochola faktycznie mnie znudziła (film. Książki nie próbowałam czytać), ale Rowling z dziką przyjemnością chwilę (jakiś tydzień) temu przeczytałam jeszcze raz, wszystkie sześć wydanych w Polsce tomów, a teraz chodzę po domu i wyję, że nie ma więcej. ;)
Co nie znaczy, że nie czytam nic innego. Po drodze (między Rowling, a pisaniem tego komenta) pochłonęłam jeszcze kilka innych książek... :DZgadzam sie w pełnej rozciągłości. Zwłaszcza, że te książki są mym skromnym zdaniem idealne właśnie dla dwunastolatków. :)
Ja w tym wieku byłam gdzieś między Londonem, Curwoodem i Mayem, a "Marry Poppins"... Też polecam, Drogi AngRoss. :)Nie sądzę. Tylko, że teraz są analfabeci z wyboru, a kiedyś bardzo dużo ludzi po prostu nie miało luksusu możliwości nauczenia się pisania i czytania. :)

No, nagadałam się, to idę dalej. ;)

Pozdrawiam wszystkich. R.
Opublikowano

Ja bylem i jestem w towarzystwie niezbyt grzecznych dzieci, jesli wiecie o co mi chodzi. Nie dbajacych o literature i teatr. A jednak, czytalem i pisalem. Rowling oryginalne pomysly? Ponoc Potter to plagiat. Oryginalne pioro? Ponoc zatrudnia ludzi do pisania jej ksiazek. Coz wiecej, ano tylko puenta:) madry inteligentny czlowiek sam bedzie dazyl do czytania pisarz z powolania, nie bedzie umial bez tego zyc. Nie trzeba tych "wybranych" do tego przekonywac... A ty tam czytaj, proponowalbym ci sprobowac zmierzyc sie z Bulhakowem, albo z Shakespeare'm(uwielbiam go:)
PS. R. myslalem, ze jestes mlodsza:D

Opublikowano

"Rowling oryginalne pomysly? Ponoc Potter to plagiat. Oryginalne pioro? Ponoc zatrudnia ludzi do pisania jej ksiazek."

Ponoć : ) Ja się nie spieram, bo nie wiem, ale powiem tak: dla mnie Rowling może nazywać się i Jackson, a jej utwory mogą być kooperacją pięciu różnych autorów. No i co z tego? Liczy się efekt końcowy. Nie znam kobiety, ale mam w domu pięć stosików kartek zadrukowanych literkami, spiętych razem i opatrzonych okładkami. Zaglądanie do każdego z tych stosików sprawia mi przyjemność. Niczego więcej nie oczekiwałam.

Może H.P to plagiat, ale tego nie wiem - i ty też nie, sądząc po "ponoć". Jeśli dostanę gdzieś pierwowzór, to jestem gotowa przekląć plagiat - ale nie ze względu na język, styl czy prostactwo, tylko za pogwałcenie zasad moralnych.

Dzieci są coraz głupsze, przynajmniej tu, gdzie mieszkam. Moi rodzice od jakiś 20 lat są nauczycielami i sami podają tego przykłady. Babcia również dorzuca swoje trzy grosze, ona polonistką była znacznie dłużej. Werdykt jest prosty - dzieciaki robią się coraz głupsze. Nie dlatego, że mają inny potencjał, tylko z powodu nowych pokus. Teraz, żeby zorganizować sobie czas po lekcjach, nie trzeba wymykać się do kumpli. Kiedy znudzą sie klocki, wystarczy włączyć komputer. Kiedy znudzi się nauka (zazwyczaj szybko), wystarczy włączyć Disney Channel albo inne Cartoon Networki. Ot, cała filozofia.

Teraz to ja dałam czadu ; ))

Gwyniec

Opublikowano

O nie! Tu kolega stara sie pisac, znam rowniez innych mlodych ludzi, ktorzy sie staraja. Nikt mi nie wmowi, ze w dzisiejszych czasach: dzieci sa glupsze, jest wiecej gwaltow, morderstw i kradziezy. Po prostu jezyki sa dluzsze. trzeba by bylo przeprowadzic tu na forum ankiete, kto ile latek ma. Nie wazne jak, wazne, ze w ogole pisze:)

Opublikowano

Tian tian, no pewnie, że są młodzi ludzie, którzy piszą. Zawsze byli. Więcej czy mniej, z takim czy innym skutkiem. Ale ja czasem słyszę w domu tak: "Co się z tymi dzieciakami dzieje? Kiedyś średnia z klasówek była znacznie wyższa, teraz stawiam jedną piatke, jedną czwórkę, a reszta to poniżej dwa. Nie potrafią rozwiązać prostego zadania, połowa nie zna nawet symbolu prędkości..."

Dzieci nie są głupsze. To znaczy, są ; ) Ale nie wynika to z ich wrodzonego braku zdolności, tylko z powalonego systemu szkolnictwa, w którym kolejne placówki zrzucają odpowiedzialność na następne (po co mam się męczyć, za dwa lata te dzieciaki i tak pójdą w cholerę) oraz z ilości własnej pracy. Wiecej łatwo dostępnych rozrywek > mniej pracy > mniejsza sprawność niećwiczonego umysłu > jeszcze mniej pracy (bo trudniej się uczyć) > po co mi książki skoro mam komputer > głupota.

Ostatnio, niestety, średnia umysłowa dzieci wypada gorzej, niż w latach poprzednich. I to są fakty, mam takich faktów całą szafkę w domu, bo teraz podobnoż nauczyciel ma obowiązek zatrzymać wszystkie klasówki z danego roku i udostępniać do wglądu. Kwiatki zawsze się zdarzały, ale nie w 80% prac. Kiedy czytam test dla III klasy gimnazjum, czasem spadam z krzesła. "Jaką rolę spełnia Warszawa, stolica Polski" - "jest stolicą Polski, nie przesuneła się na mapie Polski (jeszcze się trzyma)". LOL.

Opublikowano

Nie mlodzieez nie zglupiala. Jest po prostu segregowana. W jednych szkolach trzyma sie "zdolnych" w innych "margines" i tyle. Ja zreszta nigdy nie wykazywalem sie zbytnia blyskotliwoscia w szkole. Nie zalezalo mi po prostu, by byc na afiszu. Zdolne dzieci to te, ktore potrafia sobie w zyciu poradzic. Ja mam nadzieje, ze polska literatura nie upadnie "w Grochole", a zeby tak sie stalo, to powinno zachecac sie dzieci przede wszystkim do czytania ambitniejszych dziel(dzieci, tzn 11-17 lat...).

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Tectosmith Podobało się nie "trochę" a "bardzo". Teksty muszą być dla wszystkich odbiorców. Każdy z nas przecież jest inny. Jak coś jest fajnie napisane to przyciągnie nawet kogoś, kto czyta z reguły inne rzeczy. Ostatnio ku swojemu zdumieniu spodobał mi się Agent 007. Nie lubiłam tego filmu, ale słuchając audiobooka mogłam przeanalizować jak fajnie można pisać. I nawet mnie zaciekawiło. Z Twoim opowiadaniem jest podobnie. Masz talent i wyobraźnię, czyli chyba te dwie rzeczy, które są potrzebne do tego " fachu".
    • @Rafael Marius to malutko was jest, fajny taki kościółek:) też szukam takiego kameralnego, też pozostaje mi tylko online. 
    • @Kamil Olszówka   bo ja bardzo, bardzo doceniam to co robisz dla Polski i dla Polaków.   dla Nas.   i niezwykle Cię szanuję !!!   Bóg z Tobą .    
    • @Migrena Tyle już otrzymałem od Ciebie wyjątkowych pochwał i komplementów… Jedne bardziej wyjątkowe od drugich... A każdy z nich jest dla mnie tak samo ważny i cenny… I każdy z nich motywuje mnie do dalszej pracy... Pozdrawiam Najserdeczniej!  
    • Deczko zmieniony dawny tekst     Świeżo upieczony Mroczuś, wygrzebuje gorącą tożsamość, z gorącego piekarnika drzemki. Odrzuca na boki: skrawki snów, ziewków, chrapków oraz resztki baranów, które z nadzieją liczył, licząc na normalny sen, jednocześnie podjadając cukrową wełnę.    Właśnie wypluwa, loczkowany, dławiący kłak (bo i taki trafił), kiedy to słyszy za sobą: sz sz sz – szurający szeleszczący szelest. Jako że na odwadze mu nie zbywa, spogląda żwawo za siebie, by zassać wzrokiem do łebka, nie wiadomo co jeszcze. Po chwili supełek tajemnicy zostaje rozplątany, a wyżej wspomniany, napuszoną przychylną ciemnością, spogląda ciekawie wokół, by wiedzieć, kto go zaszedł nieznośnie i niespodzianie od tyłu, zakłócając posenny spokój.     E tam! To tylko Wegejająg – rozważa przed chwilą obudzony, z wystającym z ust włosem i zawiedziony na pół gwizdka, gdyż na drugie pół, raduje umysł, że przyjaciel przyszedł. Zerka na przybysza z natrętną uwagą, gdyż ów nie wygląda tak jak zwykle. Ma trochę zdenerwowane spojrzenie, przeto lekkie lśnienie grozy, migocze zjawiskowo w gałkach ocznych, a z powiek zwisają sople podniecenia sytuacją.     Oprócz rzecz jasna zwyczajowego parasola, z całunem spokoju i przyszłych wydarzeń, wplecionego w odśrodkowe, podtrzymujące przęsła.      Wegejająg trzyma czaszę ochroniarza nad sobą, szóstą, owłosioną łapą. A zatem Mroczuś także zaczyna zwyczajową wymianę zdań, gdyż ma nadzieję, że w ten sposób załagodzi sytuację, balsamem fajnej rozmowy, tudzież fajnego słowa.      Nic dziwnego, wszak od małego krążą w nim słowotwórcze cienie przodków literatów, obytych w tradycji stosowania ciekawego słownictwa, zasianego na ziemi ojców i dającego jakieś tam plony, lepsze, gorsze i zupełne dno, po wsze czasy.      –– O! Pajączek. Raczej nie jestem zdziwiony, że cię widzę. Cóż mi powiesz tym razem. –– Nie nazywaj mnie pajączkiem, z łaski swojej. Jestem Wegejajągiem. Czy mam powtarzać przy każdej okazji, czemu? –– Jak najbardziej. To nasza odwieczna gra. Ja wiem, co powiesz, a ty udajesz, że nie wiem, co usłyszę. –– Miło, że pamiętasz. –– Mówiłeś to wczoraj, ale powtórz.      –– Parasol mam przeciwmuszny, by na mnie muchy nie leciały. Od jakiegoś czasu, przestałem pałaszować owadzie mięso. Chociaż przyznać musze –– Muszę, jak już. –– No tak. Wybacz. Przyznać muszę, że mam w spiżarce trochę wydmuszek, owiniętych pajęczyną, pomalowanych przeze mnie artystycznie, bym mógł zaimponować... –– Wiem. Pisankami. Faktycznie ładne. Masz talent. A teraz mów, czemuś taki spięty, po koniuszek odwłoka? –– A nie mogę kontynuować samochwały? Proszę? –– Nie możesz. Gadaj w jakiej sprawie przychodzisz. — No cóż…    Odwieczne: „No cóż z trzykropkiem.” Musi miecz. Jaki miecz? Co ja gadam. Mieć jakieś ważny problem w głowie, skoro użył tradycyjnego sformułowania, którego używa tylko w wyjątkowych sytuacjach. Doprawdy, wygląda na roztrzęsionego na sześć nóg, nie licząc parasola. Ciekawe, co go dręczy. Nawet strzelił wiązką pajęczyny w moim kierunku. To chyba pierwszy raz, za mojego żywota.    –– Drogi Mroczusiu.    No nie. Czyżby na zdrowiu podupadł. Żywię nadzieję z kubka optymistycznych myśli, że z jego umysłem wszystko po staremu. Czyli jak zawsze. Po raz pierwszy, tak do mnie czule zagadał    –– Powiem krótko. Musimy uratować Starego Marudę herbu Koślawy Świerk. Wiewiórki go atakują ze wszystkich stron oraz z pozostałych, uprzykrzając życie. Straszą rudymi futerkami, pomalowanymi na złowieszcze barwy oraz żołędziami pustymi w środku, w których wyskrobały wredne gęby, a do wewnątrz powtykały pijane świetliki i Stary Maruda ma halucynacje, że to jakieś trupoziemcy leśne lub coś na wskroś gorszego, spoziera z wnętrza ognistym, mrocznym wzrokiem.  –– No co ty mówisz Wege. –– Ano mówię, Mroczusiu. Żebyś wiedział. Na dodatek owe owoce Tłustego Dębu, mają na głowach pomarszczone czapeczki, a w każdej wściekły duszek lasu, razi złowieszczym spojrzeniem, gdziekolwiek spojrzy. Tylko że przeważnie spoglądają na Starego Marudę, a on ze strachu, już i tak ledwo zipie. A przynajmniej sprawia takie wrażenie. Czyli rozumiesz, trzeba mu pomóc. Przecież dobro wraca, więc wiesz. Warto. To znaczy nie aż tak interesownie chciałem powiedzieć, ale sam rozumiesz. Jaki grzyb, taka robaczywość.    –– Ty Wegejająg tak dla zysku, co? –– No nie. Gdzie tam, Mroczuś. Bredzisz. –– Może i bredzę, lecz odgonić nieznośne futrzaki trzeba. Ma już swoje lata, więc nie bądźmy przesadnie pamiętliwi. To nasz były przyjaciel. Chociaż po prawdzie jarzysz zapewne, co on wyprawiał za młodu, gdy jeszcze nie był z herbu Koślawego Świerka i jaki był naburmuszony, kiedy żeśmy mu przeszkadzali w gnębieniu zwierzyny, krzycząc, że jest ladaco i lump. A i tak połowę leśnych obywateli, wygnał swoim dowcipami. –– Raczej ich czynną realizacją. –– Przesadnie czynną. –– Powspominamy? –– Nie ma czasu. Biegnijmy w newralgiczne miejsce i przestraszmy wiewiórki, to mu dadzą spokój. –– Naszym widokiem? –– Chociażby. A co? Myślisz, że nie damy rady? Jesteśmy zbyt piękni?   –– Zbyt co? Niech spojrzę w toń kałuży. Damy radę. Bez obaw. Spoko Mroczuś. –– Och Wegejająg. Może rzeczywiście masz rację z tym dobrem. Gdyby do nas wróciło ze zdwojoną siłą. –– Och bez przesady Mroczuś. Nie wywołuj wilka z lasu. –– To niemożliwe. Ostatniego wygnał swoimi żartami. –– A czemu nas nie wygnał, skoro sprawialiśmy mu kłopot? Nie chciał, nie umiał? Albo Wiewiórek? –– Hmm… chcesz powiedzieć, że on z tymi… żeby nas... by mógł nadal. –– Co? — Nic. To by było zbyt pokręcone. Przegońmy wredne, namolne, straszące bestie –– wrzasnął Mroczuś, ni stąd ni zowąd.    *    Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem, chociaż Pomarańczowe Ciciki, dały się potulnie zastraszyć, nieco zawiłym widokiem. Przestały atakować Starego Marudę herbu Koślawy Świerk, a to dlatego, że uciekły spłoszone w knieje i tylko ruda poświata, prześwitywała jakiś czas, przez okoliczne krzaki. Lecz nawet ona drgała niespokojnie pomiędzy, aż w końcu licho ją wzięło.    A zatem Mroczuś i Wegejająg, powrócili do swoich miejsc, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, mając nadzieję, że dobro do nich powróci.    I faktycznie. Po jakimś czasie, dobro chciało do nich wrócić, tyle tylko, że było strasznie zmęczone, wycinaniem drogi przez głupawy tekst i nagle zboczyło, trafiając w niewłaściwe miejsce, zmieniając co nieco, na korzyść pomylonych adresatów, nie wiadomo z jakich dokładnie przyczyn.   Całe stado „włochatych, krwiożerczych pomarańcz,” miało wyśmienitą, dobrą wyżerkę. Mroczuć i Wegejająk, skończyli jako karma dla Wiewiórek.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...