Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


świeży zefirek kręcił w nosie
zapachem wilgotnej ziemi trawy i radości

trzy motyle
(z czego jeden czarno biały - oskarżany
przez pozostałych o tendencyjność)
śmiało gestykulując
strącały rosę do Hadesu
- ta chwytając się
jak tonący deski
promyków słońca
czarowała tęczą
pod którą ani to z jednej ani z drugiej strony
skarbu widać nie było

płatny (choć nieoceniony)
pająk tkacz
jął rozpinać sieć
na życzenie pewnej artystki
aby schwytać cenne pomysły
które uleciały jej bezpowrotnie

wiosenny porządek
ochoczo wziął pod komendę ćwierć łąki
i skraj lasu
złorzecząc na krecią ślepotę
(jakoby miała być siłą sprawczą
wszelkich nieszczęść)

w kałuży
na jachcie z brzozowego liścia
dwójka jarzębinowych korsarzy
udowadniała z zapałem
kulistość wszechrzeczy

a ja kucając
pod poziomką
malowałem cały ten Obraz w myślach,
aby skoro świt
prędko Ci Go opowiedzieć
Opublikowano

dobry tytuł,może jako miniaturka (jedna) lepiej by funkcjonował, bo na końcu też mamy jeden Obraz a nie kilka :)

nie przepadam za manierą nawiasów, można się bez nich bez problemu obyć :)
spośród trzech motyli"
jeden czarno-biały - oskarżany
przez pozostałych o tendencyjność
śmiało gestykulując
(...)
oczywiście pisz jak chcesz, mi się zawsze wydawało, że nawiasy w tekście utrudniają odbiór, ale może się mylę.

jak tonący deski- to bardzo słabe porównanie, banalne, po reszcie utworu widać, że stać Cię na coś ciekawszego :)

cieć na pomysły mi się spodobała bardzo, fajny motyw :)

końcówka niezła.
Ogólnie tekst może się podobać, chociaż nie należy do tych w moim klimacie.
Pozdrawiam
Coolt

Opublikowano

"Kulistość wszechrzeczy" i w Twoim wierszu widać. Odbieram go jak kroplę , co na liściu poziomki zawisła z zamkniętym w sobie obrazem obserwowanego kraju świata.

Podoba mi się , zwłaszcza , jako podarunek, bo :" prędko Ci Go opowiedzieć " sugeruje coś.

Co do nawiasów, rzeczywiście, moża z nimi coś zrobic, ale czy to zasadne ? One tez mają tu swoją rolę do spełnienia, przynajmniej wg mnie, zamykają w sobie drżące odbicia z w/w kropli , dopełniając drgajacy świat.

Pozdrawiam i życzę wielu rośnych świtań.
A.

Opublikowano

Co do nawiasów, rzeczywiście, moża z nimi coś zrobic, ale czy to zasadne ? One tez mają tu swoją rolę do spełnienia, przynajmniej wg mnie

także trwam w przekonaniu, iż nie są one zbędne...

Pozdrawiam i życzę wielu rośnych świtań.
A.



bardzo dziekuję za komentarz, pozdrowionka
Opublikowano

Ogółem wiersz mi się bardzo podoba. Żadne nawiasy mi nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie nadają trochę tajemniczości. Koniec troszkę wybija z rytmu normalnością, ale zdaję sobie sprawę, że taką myśl trochę trudno ubrać, pozostawiam jednak myśl zastanowienia się nad tym. Wrażenia pozytywne z nutką uśmiechu.

Weronika

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta daj spokój. nikogo nie szukam :)   też pójdę do restauracji. zjem stek z borowikami !
    • @Leszczym „To taka płynna medytacja!" Podobno najlepsze pomysły przychodzą gdzieś między drugim a trzecim piwem. Przed drugim - za mało odwagi. Po trzecim - za dużo pewności siebie i literówek. Poza tym to fakt - Hemingway pisał po whisky, Bukowski po wódce, więc dwa piwa to właściwie dieta pisarska! A ta agresja nad tekstem... znam to. Siedzisz, męczysz każde słowo, poprawiasz, wykreślasz, znowu wstawiasz, aż w końcu tekst się poddaje i umiera ze znużenia. A ty z nim. Pozdrawiam.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • @Migrena no niestety nie robię:) musisz sobie poszukać kogoś lepszego:)
    • Mój licznik żyć się wyczerpał. Musiałbym płacić słone sumy pieniędzy, by go nie tyle zregenerować co wzbudzić  w nim nikły płomyk nadziei. A fatum tylko na to czeka. By go stłumić w popiele. Spalić wszystkie próby wyjścia już na starcie. Zresztą musiałbym stanąć w prawdzie. Obnażony i przegrany. Bez pewności w głosie. Siląc się na spokój. Snuć opowieści jak z najgorszego koszmaru. Dla uszu, które są nieczułe na ból jednostki. Zagubionej wśród labiryntu świata,  którego nie sposób rozgryźć,  będąc dzieckiem gotyckiej nocy, dekadenckiej, alkoholowo-lekowej samotni. Być nie duszą, nie ciałem  a tchnieniem jedynie grozy. Mroźnym powiewem, wśród wilgnych i ciemnych korytarzy domów. Porzuconych i kalekich już od upływu wieków.     O północy opuszczam bar  i chwiejnym krokiem idę przez środek ulicy, pustej już i grobowo wręcz cichej,  jak me serce. Bez emocji, których okazywać mi nie przystoi. Ruszam ku stalowej konstrukcji mostu. Na jego wąskiej barierce nie muszę stawać  ani w prawdzie ani w kłamstwie. Przeciw sobie i bliźnim. Nie ma tu uszu, które nie potrafią zrozumieć, ani oczu które nie potrafią przestać oceniać. Jest tylko wezbrany nurt, zimnej jak trup. Zimowej rzeki. Niosącej w wirach kamyki i gałęzie  ku zatraceniu. Zapomniałbym w tej ostatniej minucie. Rozpiąłem gruby, wełniany, czarny płaszcz. Z malutkiej wewnętrznej kieszeni na piersi, wyjąłem nieduży skórzany portfel. Gotówkę i monety posłałem w nurt. Tak jakbym wrzucał drobne do fontanny. Nie muszę myśleć nad życzeniem. Ono się właśnie spełnia. Życzenie śmierci.      Drżącymi z zimna nie strachu palcami. Wyjąłem małe zawiniątko. Twoje zdjęcie. Urzekająco doskonałe. Jak portrety, które wyszły  spod Twej uświęconej, anielskiej dłoni. Zatknąłem zdjęcie w szparze jednej ze śrub. Nie umiałbym skoczyć z Tobą. Najpierw rano odnajdą tylko to zdjęcie  a może nie zwrócą uwagi. Przechodnie, kierowcy.  Ci wszyscy głupcy. Ślepcy. Nie skojarzą. Dopóki rzeka nie wyrzuci  wzdętego od rozkładu ciała. Gdzieś w gnilne, przybite do ziemi mokrym śniegiem szuwary. Lub zatrzyma się w lodowym zatorze,  pod konstrukcją kolejnego z mostów. Twarzą ku toni.     Może i Ty nieraz do tego czasu  jadąc tramwajem z uczelni  przez tłoczny most Anichkova. Tęsknym, zmęczonym wzrokiem,  spojrzysz w dół ku rzece. I wspomnisz czule tego przeklętego poetę, który nie zabiegał w życiu o nic  ponad Twe względy. Do diabła z rozsądkiem. Chciałabym wrócić do dni dawnych  i znów kochać i wybrać sercem. Pomyślisz, ostatni raz posyłając mu wdzięczny i ciepły uśmiech. Wtem trup z trudem drgnął i oparł się o krę. Nurt i wolne, ciężkie bryły wokół  obróciły go ku jezdni. Uniósł z wolna rękę  i machał aż czerwone cielsko tramwaju  nie zniknęło mu z oczu, skręcając ku kamienicom  na Newskim Prospekcie.  
    • @huzarc ... gdy wolna wola  kruszy i duszę  patrzymy w górę  z wyrzutem  gdy gra Chopina  słuchamy z zachwytem  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...