Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

“Bezczynność”


Beata M.

Rekomendowane odpowiedzi

A może bez zastanawiania się, mówienia, że jutro też jest czas wstanąć i zająć się czymś, czymś pożytecznym? Bo w pewnym momencie zakurzysz się droga bohaterko wiersza, a z takiego kurzu po czasie trudno wyjść.
Pamiętaj czynnosć to nie tylko ruch dla ciała, ale i umysłu.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

takie wyrażenia jak:
na Bóg wie ile..
wstanie nowy dzień
tak jak wczoraj zamknę okno
zapukać w nie jeszcze raz

potwornie banalizują cały tekst. Tak możemy powiedzieć, napisać w opowiadaniu, w wierszach szukamy ciekawszych form ekspresji i sformuowań.
Tak samo ten ciężar powietrza, o ile bardziej byłby wymowny ostatni wers, gdyby:
że zapdam się pod ciężarem wątpliwości.

Więcej eksperymentowania,mniej dosłowności, a będzie dobrze.
Pozdrawiam
Coolt

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość renata widera

Witam

Mysle, ze wiersz jest calkiem dobry, ale brakuje mi w nim choc odrobiny optymizmu, jakies nadziei, ze uda Ci sie wyrwac na chwile z zakletego kola.

Nie podoba mi sie tylko okreslenie "na Bog wie ile"
pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...