Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

tobiasz cz. 3


Rekomendowane odpowiedzi

Wyjechałam. Uciekłam od ciebie. Dość miałam życia w potrzasku. Byłam młoda i ciekawa świata. A nade wszystko zakochana. On dawał mi coś zupełnie innego od ciebie. To bardzo mnie zaślepiło i pchnęło do wyjazdu. Byłam szczęśliwa i wierzyłam mocno, że zacznę wreszcie swoje prawdziwe życie. Żałowałam tych wszystkich chwil spędzonych z tobą i wierzyłam, że mój czas dopiero nadchodzi. Liczyła się dla mnie moja niezależność i wolność, o jakiej marzyłam przez cały czas żyjąc u twego boku. Oboje byliśmy młodzi i mogliśmy wiele zdziałać. Mogliśmy. Ale czas pokazał coś zupełnie odmiennego. On mieszkał ze swoją żoną, a ja sama. Każde z nas miało swój odmienny świat i własne życie zawodowe. Byliśmy nowocześni, zorganizowani i niezależni od siebie. Każdy weekend spędzaliśmy wspólnie, prawie nie wychodząc z łóżka. Wtuleni w siebie usiłowaliśmy zatrzymać nasz wspólny czas. Zaszłam w ciążę. Czułam się uskrzydlona i miałam nadzieję, że moje życie wpadnie wreszcie na właściwe tory. Wierzyłam, że spodziewając się dziecka jeszcze bardziej staniemy się sobie bliscy. Jakże się pomyliłam. Zamiast radości wpadł w szał. Zamiast podziękowań usłyszałam wyrzuty i oskarżenia o szantaż. Żądał, abym usunęła ciążę, ale do mnie to nie docierało. Przychodził coraz rzadziej i to ja musiałam wydzwaniać, żeby wreszcie udało nam się spotkać i spędzić razem choćby kilka godzin. Wkrótce spadłam z konia i straciłam dziecko. Problem sam się rozwiązał. Pracował coraz więcej, urlopy spędzał z rodziną a ja byłam skazana na samotne wyjazdy. Wreszcie oznajmił, że jego żona spodziewa się dziecka i w tej sytuacji musimy się rozstać. Nie chciałam wierzyć. Ten, którego tak kochałam, dla którego godziłam się na poniżenia, zostawia mnie. Wściekła wyrzuciłam go z domu. Nie chciałam go znać. Całe moje życie legło w gruzach. Ale chciałam żyć dalej, tyle, że sama. Całkowicie się odizolowałam od znajomych a nade wszystko rodziny. Zresztą wstydziłam się przyznać do swej porażki. Bałam się powrotu w rodzinne strony. Zapragnęłam całkowitej niezależności. Nie chciałam już się z nikim wiązać.


***

I zniknęła moja biała lokomotywa
Zostałam sama na torach życia mego
Dlaczego
Dlaczego tak po prostu odeszła

Może kiedyś wróci
Moja biała lokomotywa
Usłyszy me słowa
Elli Lama Sabahtani

I love you, I need you
Sometimes I hate you

Elli Lama Sabahtani
Elli Lama Sabahtani
Elli Lama Sabahtani



***

Poznałam go w pociągu, podczas podróży. Potrzebowałam spokoju i spotkania z przyrodą po nieudanym związku, więc dużo jeździłam do miejsc, które chciałam zobaczyć w dzieciństwie. Zapragnęłam zacząć wszystko od nowa jakby cofając się w czasie do najstarszych marzeń, jakie mogłam sobie przypomnieć i obrać właściwy kurs. Bardzo tego potrzebowałam.
Zdawało mi się, że w przedziale jest pusto, dopiero, gdy otworzyłam drzwi, dostrzegłam postać młodego mężczyzny, który drzemał oparłszy głowę o kurtkę. Przebudził się, gdy weszłam i był lekko zdezorientowany w sytuacji. Jednak już po chwili wymieniliśmy uśmiechy i przyjazne spojrzenia. Zaczęła się nasza znajomość. Patrzyłam w jego cudowne, niewinne oczy, które miały jednak w sobie coś tajemniczego. Nie były to oczy zwykłego dwudziestolatka. Sprawiały wrażenie, jak gdyby należały do człowieka bardzo zmęczonego życiem, ale biło z nich ciepło, które sprawiało, iż czułam się wyjątkowo dobrze i bezpiecznie. Wiktor przeżył zawód miłosny i tak samo jak ja potrzebował to odreagować, tyle, że on miał jeszcze nadzieję, że wszystko się uda naprawić. Miał bardzo bogatego ojca i dzięki temu mógł sobie pozwolić na długie podróże drogimi pociągami od stacji A do stacji Z nawet kilka razy w tygodniu. Kiedy spytałam dlaczego tak się zachowuje, usłyszałam piękne słowa, które wprawiły mnie w zdumienie. I wtedy wiedziałam, że to nie będzie tylko zwykła znajomość:
„…Skałom trzeba stać i gromić
Obłokom deszcze przenosić
Błyskawicom grzmieć i ginąć
Mnie płynąć, płynąć i płynąć…”

Przyznam, że nie spodziewałam się usłyszeć Mickiewicza od młodego chłopaka. Ale Wiktor był naprawdę wyjątkowy. Studiował psychologię jednak był bardzo skromny i nie mówił zbyt wiele na ten temat. Odczułam, że to jego wielka pasja. Popijając kiepską kawę opowiadaliśmy sobie o naszych nieudanych związkach. Z jego ust usłyszałam, że zdrada nie jest powodowana miłością do innego człowieka. Z wielkim przekonaniem twierdził, że miłość jest wynikiem naszej fascynacji, a nawet ogłupienia na tle drugiej osoby. Natomiast zdrada jest precyzyjnie przemyślana, perfidna i bolesna. Zabija miłość, zabija wszystko. Zdrada jest zła i źli są ludzie, którzy zdradzają. Jednak najgorsze jest to, że zdradę się zawsze wybacza. Bo kiedy zdradzamy, cierpimy także. Zauważamy to dopiero po pewnym czasie od zdrady. Jednak wciąż jakby pozostawiamy zdradzanemu nadzieję na powrót do normalności.
Dlatego jeździł pociągami po kilka razy w tygodniu z nadzieją, że spotka tę, która go zdradziła. Rozpamiętywał wspólnie spędzone chwile. Widział jej twarz, czuł dotyk, pocałunki, pamiętał zapach. Tylko nigdy nie mógł jej spotkać.
A ja słuchałam i płakałam. Dopiero wówczas dotarło do mnie, co tak naprawdę zrobiłam. Zaczęło do mnie dochodzić, jak bardzo skrzywdziłam człowieka, który mnie kochał. Ten dwudziestoletni student otworzył mi oczy swoją wspaniałą postawą wobec życia. Ja miałam w pamięci innego mężczyznę, który pewnie jak on wybaczył i czekał z nadzieją na dzień, kiedy powrócę i wszystko będzie normalnie.


***

Mizerne ciała nasze
Które wciąż grzeszą
Mizerne dusze
Wtopione w ciało

My nędznicy dnia codziennego
Żyjący na przekór sobie
Żyjący nędznie
Nędzną ogarnięci nadzieją

To my
Nędzni mieszkańcy świata
Wiodąc łajdaczy tryb życia
Równie nędznie z niego zejdziemy

Staniemy niepewnie
Nie wierząc w to, że stoimy
Spotkamy się wszyscy razem
Nędzni mieszkańcy ziemi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięknie się czyta taki tekst. Napisany prostym, zrozumiałym językiem, ale jednocześnie jest to kawałek pięknej prozy, o sprawach z pozoru banalnych, a w rzeczywistości najważniejszych. Lubię taką prozę, w której brak zbędnych "fajerwerków", udziwnień, "rzucania mięsem", dla samego efektu "mięsa"... pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z początku miałem wrażenie, że czytam jakiś list z kolorowego czasopisma, ale później było już lepiej z moim odbiorem. Tekst wydaje się, dużo bardziej dopracowany aniżeli ten wcześniejszy o górach. Wydaje mi się również, że pisany jest w innym stylu. Stąd mam pytanie, czy szukasz stylu? Pamiętam twoje wypowiedzi na ten temat.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za przeczytanie i za kontynuację tematu.
To prawda szukam stylu. Ale muszę przyznać, że tekst o górach powstał dokładnie 25 lutego 1998 roku. O rany, ale zleciało!!! Czytałem go co jakiś czas i coś tam poprawiałem i zmieniałem. To mił być taki troche surrealistyczny sen. Ale jakiś czas później rozpocząłem pracę nad Tobiaszem. Część pierwsza jest także z tamtego okresu ok. roku 1998-99. Natomiast część 2 i 3 to juz praca z ostatnich miesięcy. Rzeczywiście widać różnicę, ale też moje oczytanie i doświadczenie jest większe. Tobiasz ma być właściwie powieścią, ale jeszcze duuużo wysiłku trzeba w to włożyć.
A jesli mogę spytać, jak te poetyckie wstawki, nie przeszkadzają?
Wracając do Twojego pytania. Szukam stylu i wciąż nie mam dokładnej wizji jak ma wyglądać całość. Zbieram różne wątki, pomysły i tak to powstaje. No i bardzo mi zależy na opinii innych, aby wiedzieć czy to co robię i wymyślam nadaje się do czytania.
Uff, ale tego. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Anna Maledon dziękuję Ci bardzo za słowa otuchy

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      owszem, masz niezbyt blisko niestety…
    • Otóż to: chodzi o "niezapłacony mandat" dla kanarów (patrz: esej - "Gestapo" - tak się oni zachowują wobec osób z czystym sumieniem) z dwutysięcznego ósmego roku, wtedy akurat pracowałem w Archiwum Akt Nowych i miałem dużo kasy... Pismo przyszło na Czerniakowską w dwutysięcznym osiemnastym roku - już po bezprawnym wyrzuceniu mnie na warszawską kostkę brukową przez Hannę Gronkiewicz-Waltz za pośrednictwem komornika Olgi Rogalskiej-Karakuli, sędzi Agaty Puż i radcy prawnego Andrzeja Kalińskigo, natomiast: drugie pismo przyszło w marcu tego roku na Czerniakowską, jednak: od dwutysięcznego dwudziestego pierwszego roku mieszkam na Konduktorskiej - wszyscy o tym wiedzą, tylko: komornik Agnieszka Mróz...   - Nie wiedziałem...   - Trzeba było zadzwonić do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego! Oni wiedzą - gdzie mieszkam! Wie pani, doskonale znam prawo i w każdej chwili mam prawo zażądać legitymacji służbowej! Zaniedbała pani własne obowiązki!   - Po szesnastu latach... Umorzą mi, czy pani w ogóle zna Kodeks Cywilny? Już raz wygrałem z pani koleżanką po fachu: komornikiem Olgą Rogalską-Karakulą, która jest trzy razy mądrzejsza od pani... Ręce opadają, ojej...   Oczywiście: napiszę list do prezydenta Polski - Andrzeja Dudy, prezydenta Warszawy - Rafała Trzaskowskiego i ministra sprawiedliwości - Adama Bodnara - zrobię po trzy kopie dowodów złamania prawa i wyślę im, a kiedy otrzymam listowną odpowiedź - pójdę do Sądu! Świadkiem jest mój brat: chciała, abym zapłacił po sto złotych w pięciu ratach, zażądałem dokumentów: do zapłaty mam trzysta złotych, tak: brat mi dużo pomógł - zadzwonił (ja: nie mogę z wiadomych względów) i jeszcze przez domofon rozmawiał (ja: nie mogę z wiadomych względów), nomen omen: sekretarka ukrywała twarz - zbliżyłem się i zapamiętam ją...   Mając list od kogoś z góry: Sąd będzie miał obowiązek mi pomóc - przyjąć odwołanie i umorzyć takie marne trzysta złotych, inaczej mi nie pomoże: to zamknięta kasta chciwych prawników - kompletnych nieuków - stanowiska zdobyli po znajomościach i bohaterami są, kiedy wykorzystują takich ja - strasznie nimi gardzę...   Łukasz Jasiński 
    • Być może idziesz w dwutakt po pakt. Za wolno? Nie z tej strony parkietu? I sto innych nie takich... Nie martw się i bądź spokojny, albowiem akurat w tym nie zagwiżdżą ci kroków (sprawdzone info). No chyba, że jakiś sędzia kalosz. I wybacz mi bardzo cię proszę mój dzisiejszy brak przekory...     Warszawa – Stegny, 18.06.2024r.
    • @Somalija   Po głowie to leję teraz komornika Agnieszkę Mróz, wejdź na mój wiersz o zamordowanym żołnierzu...   Łukasz Jasiński 
    • @Dared Nie ma czego zazdrościć. Ot tekścik, mini minimalne takie i nic więcej. Po prostu nic więcej. Może jakby komuś się chciało jak mi doszukałby się tutaj w kilku wyrażeniach kilku różnych płaszczyzn interpretacyjnych :)))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...