Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
i przejdę przez mokry zimny trawnik i urwisko
do tej okropnej wody i zawsze już będę szedł
pod nią, dalej, w kierunku wyspy.


J.Berryman, „Henry pojmuje”



był jak spasiony i wykastrowany kocur, nie miał z kim gadać,
napić się. nawet matka się bała. z całej szóstki on jeden
z drżącymi palcami. podobno w nowym jorku puszczał ognie,
szwendał się po zimnym manhattanie, bełtem zapijał głosy
z telefonu, jakby z próżni można było wyciągnąć
trzeźwiący krajobraz.

a ty masz za złe, że nie pisał, ułożył sobie życie?
w mrocznym pokoju szafa dwa razy większa od brzucha;
głęboko trzeba szukać, w rejestrze wejść i wyjść jedynie
ucieczka jest najlepszym rozwiązaniem.

na pogrzebie sto osób i żony. niektórzy nie wiedzieli,
niektórym się zdawało. teraz rozpoznaję siebie
na fotografii.
Opublikowano

to wcale nie jest proste :)
teraz jestem już rozbity - jeżeli odbierac wiersz, tak jak jest - bardzo mi się. Jedyne, co mąci mój spokój, to wrażenie, że ten, o kim mówi podmiot - powinien byc mi znany. Jeżeli by tego wersu nie było:a ty masz za złe, że nie pisał, ułożył sobie życie? byłoby prościej,
Będe jeszcze gryzł.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Bardzo mi się podoba, a szczególnie (ktoś już to napisał) ... klimat (+++).
I ostatnia rzecz, która ten klimat jeszcze pogłębia w zderzeniu z wierszem, ale z nim zupełnie (a jednak) niezwiązana - Twój nick na końcu wiersza... niesamowite (zahaczam do ulubionych). Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie, nic nie upraszczac. Szczególnie, że 70/80 procent wierszy jest czytelnych, dobrze czasem wnikac i wnikac.
Chociaż tutaj mam jasniejszy ogląd. Peel zwraca uwagę na coś, na co się nie zwraca uwagi - tylko, ze też uświadomia to sobie post factum. Albo wiedział wcześniej, tyle że nie chciał niszczyc - hm, portretu? Pewnego ciągu życia (ech, nie lubie uzywac "życia", ale brak mi teraz synonimu)...
Opublikowano

"ucieczka jest najlepszym rozwiązaniem."

nieprawda,nie da się uciec, jak wynika z zakończenia...

na pogrzebie sto osób i żony. niektórzy nie wiedzieli,
niektórym się zdawało. teraz rozpoznaję siebie
na fotografii


wierszysku plusuję, za klimat , metafory,
pozdr,es

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie, nic nie upraszczac. Szczególnie, że 70/80 procent wierszy jest czytelnych, dobrze czasem wnikac i wnikac.
Chociaż tutaj mam jasniejszy ogląd. Peel zwraca uwagę na coś, na co się nie zwraca uwagi - tylko, ze też uświadomia to sobie post factum. Albo wiedział wcześniej, tyle że nie chciał niszczyc - hm, portretu? Pewnego ciągu życia (ech, nie lubie uzywac "życia", ale brak mi teraz synonimu)...

hmm, mam wrażenie, że nie jest jasny ten wiersz nadal. kluczowe dla zrozumienia peela i wiersza jest:

w mrocznym pokoju szafa dwa razy większa od brzucha;
głęboko trzeba szukać, w rejestrze wejść i wyjść jedynie
ucieczka jest najlepszym rozwiązaniem.


oraz opis peela w 1 strofie. no staram się;)
Opublikowano

był jak spasiony i wykastrowany kocur, nie miał z kim się napić;
zasypiał ze słuchawką, zapomniany jak budka telefoniczna o świcie
niósł się po wycieraczce głos; halo, jak masz na imię?

światło z jarzeniówki, rosło szybciej niż drzwi szafy, i znikało
po kawałku, w mrok, jakby to było najlepszym rozwiązaniem

i zawsze już będę szedł
pod nią, dalej, w kierunku wyspy.







------------------------------------------------------------------------------------------
wersja bez tego wewnętrznego jęczenia i zapychaczy, czysta, no i nie opowiadanie a poezja?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarc Dzięki za pochylenie się nad tekstem.
    • On Aromat parzonej kawy uderzył mnie pierwszy, zaraz potem jej głos. Usiadła naprzeciwko, stawiając dwa kubki. Ta sama twarz od wielu lat, te same, znajome do bólu, gesty. Tylko ja już nic nie czuję. Mówi nieustannie, a jej głos dociera do mnie jak przez szybę. Słyszę dźwięk, lecz nie czuję ciepła jak dawniej. Słowa docierają, ale mnie nie dotykają. Jak deszcz za oknem. Wiem, że pada, ale nie jestem mokry. Mówi szybko, nerwowo, jakby chciała nadrobić wszystkie lata ciszy. Patrzy na mnie z taką żałością, z resztką nadziei, że coś jeszcze da się zmienić. Jakby miłość czekała tuż za drzwiami, które wystarczy otworzyć. Ale już wiem, że za tymi drzwiami jest tylko pustka. Nie ma tam już nas, nie ma nawet tego mnie, którego pamięta. Jej dłoń leży na stole, czeka na dotyk. A głos drży jakby prosiła o łaskę, której nie umiem dać. Każde słowo opada ciężko w gęstniejącą ciszę, a ja milczę niewzruszony z zamkniętym sercem. Wiem jednak, że muszę się odezwać. Muszę, bo wciąż tu jestem, chociaż już za murem, który sam - cegła po cegle - stawiałem. W końcu mówię, że to, co było między nami umarło. Cicho, jak ogień, któremu zabrakło tlenu. Czuję, że każde wypowiadane przeze mnie, słowo wbija się w nią niczym nóż. Znów milknę, piję zimną już kawę i udaję, że jestem gościem w domu, który właśnie przestał być moim domem. Czekam, aż ona to zrozumie.   Ona   Niedziela. Jesteśmy razem. Robię dla nas kawę, z nadzieją, że wreszcie porozmawiamy. Siedzimy przy stole, tak blisko, a jednak dalej niż kiedykolwiek. Zaczynam mówić. Mówię szybko, bo panicznie boję się ciszy, która kruszy nas od środka. On jednak uparcie patrzy w bok, jakby to wszystko go nie dotyczyło. Milczy, jakby słowa kosztowały go fortunę. Jego palce nerwowo zaciskają się wokół filiżanki, już od dawna nie szukają mojej dłoni. Wreszcie się odzywa. Z litości. Czuję to. Rzuca krótkie, oszczędne zdania, a każde z nich jest jak kamień - ciężkie, zimne i obce. Tonę w tym milczeniu, które rośnie między nami jak lodowa ściana. Chcę krzyczeć, że jeszcze czuję, że serce mi pęka, że wciąż tu jestem. A on oznajmia: "Wszystko będzie dobrze." I to jest najgorsze. Bo "dobrze" to nie "kocham". To tylko cichy wyrok podany z pustym uśmiechem. A więc to tak się kończy? W jego oczach nie ma już nic. W tej ciszy umarła miłość. A ja wciąż go kocham.
    • @Alicja_WysockaNo i zawstydziłaś mnie. I kto tu czaruje! :))) 
    • @lena2_ Piękny poetycki portret kobiety - drzewa ukazanej przez pryzmat cyklu przyrody. Używasz metafory drzewa, by opowiedzieć o przemijaniu - od wiosennego rozkwitu ("perliste kwiecie na oczach lata"), przez macierzyńską troskę ("wykarmiła szpaki"), aż po jesienną melancholię ("gubi liście", "nagie ramiona"). Piękny wiersz o upływie czasu z bardzo subtelną refleksją.
    • @Berenika97 Tym, że jesteś :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...