Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zima - jak szaleć to szaleć


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zima ostro nas dotknęła,
a ty pewnie nie masz sanek.
Gdyby żonka ci utknęła
brnąc po durny majeranek,

wtedy kup saneczki proszę
(ze zjeżdżania śmiechu kupa)
Nie są drogie - jakieś grosze,
czasem tylko, boli d...a!

Siądziesz na nich se okrakiem
(żeby nie przemoczyć trepów)
i jak Elvis - cadillakiem
porwiesz żonkę swą spod sklepu.

Potem śmigniesz w dół, za sobą
zostawiając sztachet trupy
Lecz najlepsze jest pod tobą:
W majeranku tatar z d...y.

Jeszcze wdrapiesz się pod góry,
z których tak żeś z biglem jechał.
Zerwiesz (z d...y) resztki skóry
Ale… będziesz się uśmiechał!
;)))

Opublikowano

Ja kupiłem żonie wrotki
i na wrotkach sobie śmiga
a że jeździ bez trzymanki
po dwie torby w ręku dźwiga.

Tylko jak już się rozpędzi
są kłopoty z hamowaniem
bo to często jej się kończy
przymusowym lądowaniem.

Lecz przez przechył boczno-tylni
to ląduje na pośladku
po czym wstaje uśmiechnięta
bez urazy w tym przypadku.

Gdyż dwa jaśki pod spódnicą
chociaż szyku nie zadają
lecz wychodzą jej na zdrowie
bo pośladki ochraniają.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Waldemarze, no co Ty, podpisujesz się pod tym, że jesteś bezmyślny? Przemyśl to jednak :) Pozdrawiam :)
    • @Annna2 Witaj Anno, w formach też lubię, bardzo. Ale w tym wierszu, chciałam przekazać, że miałabym tyle do napisania, do zarzucenia, wyżalenia - że na kartce tego nie zmieszczę, aż wreszcie doszłam do pytania, po co? Dobrego dnia 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @Waldemar_Talar_Talar - prawdziwy, bo lubię pisać, wolę pisać niż mówić, przy pisaniu jest więcej czasu na precyzję, pozdrawiam :) 
    • myśli czasem bolą więc omijam je podziwiam świat słuchem  wzrokiem   nie otwieram nimi kolejnych drzwi i bram bo diabeł wie co  za nimi jest   tu i teraz jestem  spełniony nie boje  się żyć bez myśli -  toć to istny raj
    • @1 Dzwonów harpie gromieją w ciszy przeciwprzestrzeni zcaleni od Wielkiego Niebuchu, w brzuchu wymatki, - Ty - na harfie neuronów zgrywiasz mnie rekursywnie, prastatki jak klisze kliszy w lustra wlane. #1 Odlane z naczyń formy Zaczyń wedle normy Zgranej z hordy światlnej @2 Nim hipersłowo się nieskończenie odmieni, splątana bognia, czerni się świetla w kolorowości, - Ty - w cieni ognia mnie wdrażasz w transpozycję czasoprzerażenii, praogromnia jak wymiary wymiarów w osobliwości utkane. #2 Obrane ze znaczeń summy Kładźcie w piach trumny Zaorane w dumny gmach # @3 Gdy koniunktur myślące sieci zrodzą dzieci przodków, wielka jest feeria podków przedwczechświata punktu, - Ty - z antymaterii kuszące w arcynagości ciało rozwielasz moją duchotę, w czerni białość, rozścielasz docelowną grotę. ! Ja - w Mobiusa drzwi - gdzie Ty się plotę.
    • A kiebi przydzie sia pomrzyć. Mus ucierpieć nie trza, ani frasować. Tlo cetelki brok znowój łukłodaj, jedan bez drugygo wywolaj. A pozamwczoraj dycjamber litanije spsiywał, potam jun znowój dojrzaniał. A za nim juli z augustam czerzaniał, októlber z nowambram o cienie sia wadził. Jenoż jenakszo uż puchnie pozietrze, cołkam nie dozierzam eszcze. Ziolne pólówry na niebzie tunele robzió te kapyluszowe dangi kam só. Oftyn łon z rum na rum te zietrze. A może to tlo rózi psiyrsze licecki ? A kiebi śniyrć poziesi bzioły pulecki, Jam niczegój nie żol. Mary do łoża połustozia w rzandzie, nowygo roku uż nie bandzie.                     A gdyby tak przyszło umierać, Smutku nie ma i nie ma cierpienia, tylko kartki wciąż układać trzeba coraz to nowsze wciąż wyrzucać. A jeszcze wczoraj grudzień litanie śpiewał. a potem czerwiec znowu dojrzewał. Za nim lipiec z sierpniem wciąż się czerwienił, październik z listopadem o chłód się pokłócił. Jakże inaczej już pachnie powietrze, nie mogę uwierzyć jeszcze. Wełniane swetry podniebne tunele gdzieś są kapeluszowe tęcze? Tam z miejsca na miejsce hej wietrze, a może to róż drobne, pierwsze listeczki?. A gdyby śmierć powiesiła białe półeczki. Niczego mi nie żal Sny tylko u łoża poustawia w rzędzie, nowego roku już nie będzie.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...