Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Gwiazdy


Rekomendowane odpowiedzi


Hej! na niebie wysoko, na niebie wysoko,
rozpięte w mrokach nocy rozgwieżdżone oko
w empirycznej źrenicy śledzi ludzkie losy.
Niewidzialnym fosforem plotąc Psyche włosy
ręka czarna, kosmiczna, miriadami palców
w blaskach starych pierścieni kreśli dzieci, starców
w zodiakalne zwierzęta. Każde z tajną cechą
biegnie w czas swój przed siebie, ku tajemnym echom.

Oto wiosna kołami wtacza się na niebo
i Baran skacze z Marsa - to właśnie od niego
wszystko bierze początek. On rozpala zieleń,
z ziemią martwą wojuje miliardem powieleń
tak namiętnych miłości, że aż boli głowa...
Ogień! ogień! - krzyczy i... do ognia się chowa!

Wówczas Byk rozjuszony wychodzi od Wenus,
zaborczy i zazdrosny, jednym słowem: pienius!
"Mam" "mam" "mam" "mam" - rozlega się dokoła niego,
buduje i gromadzi, zwłaszcza - nie ze swego.
On tworzy banki, lecz, że słód kocha muzyki
przeto: marsz Mendelssohna - to płachta na Byki!

A kiedy Byk już w jarzmie chciwości ucicha,
Bliźnięta z Merkurego, hop! - prawdziwe licha:
krytyczne, niespokojne i... tak? - dwulicowe!
- one Byka wydoją jak zwyczajną krowę
i za mleczne żetony polezą po świecie:
ten na miejsce tego a ten na miejsce... wiecie?

A tymczasem na niebie, na niebie wysoko
rozpięte w mrokach nocy rozgwieżdżone oko
rozszerza czerń źrenicy w kosmicznej powiece
i toną ludzkie losy w rozgwieżdżonym lecie.
Na łąkach wysp i lądów, i na morzach do nich
Malarz starców, niemowląt - Pędzlem dusze goni,
w niewidzialnych kolorach rysuje psychiki,
lato Latem zabarwia. W lecie słychać krzyki

Raka, co wylazł z wody przy świetle Księżyca
i gada. Dyskutując, wciąż zmienia oblicza:
a to by w szczypcach nagle rozgniótł swą ofiarę,
to za chwilę w męczeństwie wypił za nią czarę
jakiejś niezłej nalewki (byle by nie jego!).
Hm... śmiało nazywaj Raka - wieczystym lebiegą

zwłaszcza przy Lwie, co z grzywą rozpiętą na Słońcu
dotąd będzie się lenił, że aż skona w końcu
próbując przy tym ryczeć w tępym egoizmie
(szczególnie ku samicom, które chętnie liźnie
pośród dźwięków wieczornej, namiętnej gitary...
Więc - niech gra, niechaj gra mu, nim gwiezdne safari...)

Już sierpień... iskry z ognisk tryskają do góry,
bo tam Pannę krytyczną wygonił Merkury.
"Ty egoistko!" szumi w radioteleskopach
a ona się odgryza: "sam, stary despota!",
potem się pochyla ku rozbieganym iskrom:
"I kto tu tak nabrudził? Przecież, było czysto?"

Zaś nad nimi wysoko, na niebie wysoko
rozpięte w mrokach nocy rozgwieżdżone oko,
rzęsami mruga mgławic. Galaktyki Liści
wirują kłębiasto - to z nich Kiedyś się wyśni
maleńka Ziemia tląca się przez chwilę sennie
a na tej Ziemi - ziemi, jesiennie - Jesiennie
Wszechświat znów na palecie kolory dusz zmienia,
subatomowym wichrem boskiego natchnienia

i po raz drugi Wenus rozchyli ramiona:
spośród dwóch jednoczesnych wychodzi spłoniona
Waga. Jeszcze bojąca, niezdecydowana:
płakać-li czy śmiać się? Stać? Czy paść na kolana?
Nie dość, że się tak Waga na wietrze chybota -
to jeszcze nasłuchuje co radzi idiota.

Lecz teraz... ci-sza... o...to mściwie spod Plutona
para ślepi zezuje... Nie ważne: on, ona,
bo tak samo trujące myśli krew ogony
zatopią w innych Znakach znienacka Skorpiony.
Zamęczą miłością a raczej: żądz swych gamą -
cudze albo swoje - to dla nich (mniam...) to samo.

Listopad Ziemię matkę już do snu układa
i twarz mu posmutniała. Zamyślona, blada
od ciężaru Jowisza, gdy mu nietaktownie
dyktatorski pan Strzelec szwęda się po głowie
i włosy wyrywa (ot, dla następnej kłótni):
nieodpowiedzialny, a na domiar - rozrzutny.

A na niebie wysoko, na niebie wysoko
rozpięte w mrokach nocy rozgwieżdżone oko
coraz szczelniej i mocniej zaciska powiekę
nad starcem, niemowlęciem, zimowym człowiekiem
wyklutym z jaja mrozu, otulonym śniegiem -
Łapa mroczna obszywa ziemskie dusze ściegiem,
gwaszem światów bezdrożnych. Wśród przeczuć i złudzeń
w pęcherzykach powietrza w zamarzniętej strudze,

gdzie na którejś płochliwy Koziorożec biały
wytrzeszcza do Saturna zamartwione gały
i nie wierzy, że można w coś wierzyć. Zmartwiony,
czy tymczasem ktoś czasem nie uwiódł mu żony?
Jak Baran uparty - dać mu tylko przeszkodę,
a będzie znał cel w życiu i ku śmierci drogę

... a ku śmierci prowadzi szosa poprzez luty,
gdzie ekscentryczny Wodnik właśnie ściągnął buty
i nietaktownie innym wytyka nieśmiałość.
"Ależ on inny!" - pięć Znaków się zakochało
w tej jego buntowniczej "precz z zimą!" naturze.
Lecz on nie widzi - Uran oślepia go w górze.

Gdzie, zaraz obok skryte, psychiatryczne Ryby
rozmyślają o wszystkim w sposób nadwrażliwy
(nie cierpiała ich przez to nigdy zwłaszcza Panna
dla której do kąpieli - nie do modlitw wanna).
Neptun życie im mości CUD-nymi glonami
- wylegują się Ryby pod nimi krzyżami.

A na niebie Wysoko, na Niebie wysoko,
rozpięte w mrokach nocy rozgwieżdżone oko
w empirycznej źrenicy tworzy nowsze losy.
W galaktycznym salonie strzyże Psyche włosy
ręka czarna, kosmiczna. Miriadami palców
w blasku złotych pierścieni zmienia dzieci w starców,
proch ze starców rozrzuca okruszkami chleba:

zakalce - wy do Piekła! rumiane - do Nieba!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, a nawet się pani nie podzieliła :(
A co dalej - uporałem się z tekstem (no, zajęło to trochę czasu) i jeszcze do niego wrócę. Ale - mnóstwo informacji, mnostwo wyobraźni, zatem moja ocena jest pozytywna.
Wywaliłbym te trzy kropki (...) - to jest zbrodnicze narzędzie dla tekstu
Takie mam zamienniki:
Ogień! ogień! - krzyczy i - do ognia się chowa!
krytyczne, niespokojne i (tak?) - dwulicowe!
ten na miejsce tego a ten na miejsce - wiecie?
Hm, śmiało nazywaj Raka - wieczystym lebiegą
Już sierpień. Iskry z ognisk tryskają do góry,
a będzie znał cel w życiu i ku śmierci drogę

a ku śmierci prowadzi szosa poprzez luty, - po co, jak jest kolejna strofa???
itd..., itd... :)
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zobaczyłem rozległość lektury, to zwątpiłem, ale po przeczytaniu myślę, że to dobrze, że ktoś się w końcu odważył napisać coś długiego. A i tematyka bezpretensjonalna to czyta się dobrze. SWOJEGO HOROSKOPU JEDNAK NIE KUPUJĘ... skąd brałaś materiały, jesteś wróżką jakąś czy co? Choćby za wysiłek poetycki należy się genialny do kwadratu.
pozdrawiam Jimmy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiersz dobry, naprawdę mi się podoba, ale mam też i drobne uwagi. W moim odczuciu nieco załamuje się rytm. Uważam, że w tym akurat wierszu byłoby znacznie lepiej zachować sylabiczność, a nawet sylabotoniczność. Nie byłoby to katarynkowate, bo wersy są wystarczająco długie. Rytmizacja i regularność pomogłyby wierszowi, dodałyby mu jeszcze urody i łatwiej by się go czytało.
A tytuł bym zmieniła na "Horoskop" albo "Zodiak". A może na "Znaki"? Ale to już tak nawiasem.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Cecorko. :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

miałem już dawno chęć napisać
ale się zbierałem - wiersz jest jednym
wielkim kłamstwem - Cecorko radzę
zastanowić się nad sensem gwiazd, zodiaków
i ogólnie astronomii, astrologii,
jak ktoś to przeczyta choć ździebko zanurzony
w/wymienione działy, ech
skończy z poezją - a na początek czy wiesz co to koniunkcja w astronomii?

z ukłonikiem i pozdrówką MN

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • @Olgierd Jaksztas

      Przy C odkryłem rzeczy zbyt zdumiewające by się nimi dzielić, i zaprzestałem, ale przecież i tak nikogo to nie interesi, więc mogę. To B:

       

      Dwa brzußki mam, tak uczą dziatwę,

      Ja ie∫tem B: dzielę śię nadwie

      Podwoiów ∫krzydła: lotnikiem ia,

      U∫t rozpo∫tarciem wyrażam dwa! po A!

      (Co łączy dzieląc i dzieląc łączy...)

      Moie otwarcie iuż po∫tąpiło, nie ∫kończy!

      Mą matką M a bratem W ∫tarßym:

      Widziß po ry∫ach rodu Wargów; dalßym

      P mi kuzynem oraz F świ∫tun przybłąd,

      Lecz gdzie im do mnie, ia ie∫tem prąd!

      Bęben wymowy gromkie moie Ba! otwiera drzwi!

      Je∫tem dwa, podwoi zawias, gdy W tylko drwi!

      Trzęs niewyraźny, a ia to grom! Ja przecie Bóy

      Ja Bić i Bać, dlatego bóy śię mnie, Bóż, a?

      Ba! Bęben brzucho mam dwa! Butny żą o mnie, 

      Bom! bat i bicz, zabawa! kocham bić – i 

      Bawi mnie bóy, 

      Zostawiam bratu woyny pod∫tępy, 

      podchody, woiów qwas, wolę bębny,

      Chociaż – podobniśmy, mylą nas i wieß co?

      My ∫iebie też, ale on ie∫t tym, co dużo wie, to wießcz! O!

      Ale tylko iedna z głów, ia też mam trzy:

      Głowa Ba, głowa Bu i głowa Bi...

      Co mi tam wiedza, kiedy ∫am Byt

      Zależy na mnie! Ja bywam też ciężarna Być

      Brzemienna wßelkim Bydłem, a bydło to pozwala żyć!

      I bić, i bić! Źródłom bić, ∫ercom bić, woiom bić!

      Po pro∫tu żyć! Bo ia otwieram drzwi światu, iestem B!

      Bo iestem, nic bez bo, czyż nie? A bez by? Tak, czy?

      Świat ten może báyką być, niech będzi, bo ia Báy!

      Im báy, tym báyniej! Pośiadacz wßelkich báy 

      To ia! Na co mi wiédza brata mego gdy na báyce

      Leży wßy∫tko! Każda báia to przecie ia – Báyciech,

      A i buyda ∫ye znaydzie! Ba! rdzo zmiękcza mnie, ba, o!:

      Sio∫tra A, wtedy Wiać trza, a co Wiane, to Wiałe:

      Ona nie bała, zbiła mnie, przyznę, dlategom z-bit

      Sto mi bitów wlepiła, biiała, zatem biała!

      Nogami mnie ∫kopała po brzußkach moich! Ała!

      Bo: ona dzieli na dwa, tylko "a libo to, a libo ta",

      A potem: A! to ie∫t to, A to ie∫t ta!

      Z bratem W mnie podzieliła, na dwa nas rozbiła

      Gdy ten ledwo W uchylił, to ona B wypchała

      I trochę tym ∫amym, a trochę innego ciała

      Ja i W. B wypchała, ie∫t przeto Biała

      I Wiela – Wielka, ta A. Co wiel to biel,

      Tak iuż, ode mnie tylko O więkße, 

      Dokoła wßędzie, O wßy∫tkim Wie

      Bratem W' wie, a W' wßy∫tkim O...

      Nie poymiesz, Obiecadło ∫ye kręci,

      Nigdy nie ∫tało od lat tyśięci...

      Innym, niepamięć naßa, u Grzeyków,

      U Rzymów, Jędzów, nawet u Smarków;

      Wciąż się dzielimy, łączym, lecz ∫tała:

      Piec naß ogni∫ty, Ja∫krzynia ∫tara,

      To waße u∫ta, a i nie waße:

      Mówimy przez was, ∫tale i cza∫em.

      Na całey ziemi iednaka mowa

      Ze w∫chodu w zachód, na krańce oba

      I u skośnego i kędzierawa:

      Pod pia∫kiem płytko ta ∫ama prawda

      Żyie, gdzie mię∫ne kręci ∫ye płomię:

      To Duch Języka – On ci opowie,

      Gdy przyjdzie pora,

      Gdy Obiecadła dokręci krąg,

      Lecz wciąż,

      Wiele wyjść z wora

      Potrzeba nam;

      Obiatę tę ∫kładamy ∫am

      Przez ciebie ∫obie

      I przez nas tobie, bo grzech

      Nie pamiętać gdzie kres,

      A on nie z przodu lecz zawsze w∫tecz:

      Stoczyłśię nam, więc może zeyśc?

       

       

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Olgierd Jaksztas Przy C odkryłem rzeczy zbyt zdumiewające by się nimi dzielić, i zaprzestałem, ale przecież i tak nikogo to nie interesi, więc mogę. To B:   Dwa brzußki mam, tak uczą dziatwę, Ja ie∫tem B: dzielę śię nadwie Podwoiów ∫krzydła: lotnikiem ia, U∫t rozpo∫tarciem wyrażam dwa! po A! (Co łączy dzieląc i dzieląc łączy...) Moie otwarcie iuż po∫tąpiło, nie ∫kończy! Mą matką M a bratem W ∫tarßym: Widziß po ry∫ach rodu Wargów; dalßym P mi kuzynem oraz F świ∫tun przybłąd, Lecz gdzie im do mnie, ia ie∫tem prąd! Bęben wymowy gromkie moie Ba! otwiera drzwi! Je∫tem dwa, podwoi zawias, gdy W tylko drwi! Trzęs niewyraźny, a ia to grom! Ja przecie Bóy Ja Bić i Bać, dlatego bóy śię mnie, Bóż, a? Ba! Bęben brzucho mam dwa! Butny żą o mnie,  Bom! bat i bicz, zabawa! kocham bić – i  Bawi mnie bóy,  Zostawiam bratu woyny pod∫tępy,  podchody, woiów qwas, wolę bębny, Chociaż – podobniśmy, mylą nas i wieß co? My ∫iebie też, ale on ie∫t tym, co dużo wie, to wießcz! O! Ale tylko iedna z głów, ia też mam trzy: Głowa Ba, głowa Bu i głowa Bi... Co mi tam wiedza, kiedy ∫am Byt Zależy na mnie! Ja bywam też ciężarna Być Brzemienna wßelkim Bydłem, a bydło to pozwala żyć! I bić, i bić! Źródłom bić, ∫ercom bić, woiom bić! Po pro∫tu żyć! Bo ia otwieram drzwi światu, iestem B! Bo iestem, nic bez bo, czyż nie? A bez by? Tak, czy? Świat ten może báyką być, niech będzi, bo ia Báy! Im báy, tym báyniej! Pośiadacz wßelkich báy  To ia! Na co mi wiédza brata mego gdy na báyce Leży wßy∫tko! Każda báia to przecie ia – Báyciech, A i buyda ∫ye znaydzie! Ba! rdzo zmiękcza mnie, ba, o!: Sio∫tra A, wtedy Wiać trza, a co Wiane, to Wiałe: Ona nie bała, zbiła mnie, przyznę, dlategom z-bit Sto mi bitów wlepiła, biiała, zatem biała! Nogami mnie ∫kopała po brzußkach moich! Ała! Bo: ona dzieli na dwa, tylko "a libo to, a libo ta", A potem: A! to ie∫t to, A to ie∫t ta! Z bratem W mnie podzieliła, na dwa nas rozbiła Gdy ten ledwo W uchylił, to ona B wypchała I trochę tym ∫amym, a trochę innego ciała Ja i W. B wypchała, ie∫t przeto Biała I Wiela – Wielka, ta A. Co wiel to biel, Tak iuż, ode mnie tylko O więkße,  Dokoła wßędzie, O wßy∫tkim Wie Bratem W' wie, a W' wßy∫tkim O... Nie poymiesz, Obiecadło ∫ye kręci, Nigdy nie ∫tało od lat tyśięci... Innym, niepamięć naßa, u Grzeyków, U Rzymów, Jędzów, nawet u Smarków; Wciąż się dzielimy, łączym, lecz ∫tała: Piec naß ogni∫ty, Ja∫krzynia ∫tara, To waße u∫ta, a i nie waße: Mówimy przez was, ∫tale i cza∫em. Na całey ziemi iednaka mowa Ze w∫chodu w zachód, na krańce oba I u skośnego i kędzierawa: Pod pia∫kiem płytko ta ∫ama prawda Żyie, gdzie mię∫ne kręci ∫ye płomię: To Duch Języka – On ci opowie, Gdy przyjdzie pora, Gdy Obiecadła dokręci krąg, Lecz wciąż, Wiele wyjść z wora Potrzeba nam; Obiatę tę ∫kładamy ∫am Przez ciebie ∫obie I przez nas tobie, bo grzech Nie pamiętać gdzie kres, A on nie z przodu lecz zawsze w∫tecz: Stoczyłśię nam, więc może zeyśc?        
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Olgierd Jaksztas U∫ta mię zrodziły ogni∫téy pieczáry – Pieca. Płomień ięzyka ukßtałcił ze ∫kały; Białą iedno m@łpką wy∫koczyłam z żáru... Pierwßa? Gięte to Z mnie wypchło z ob-razu, Z Obiecadła kręgu-kruży,  (Obraz – obry∫ę bowiém znaczy) Obiecadło obiatom ∫łuży –  Bogów dani – znaki Dokoła biegną, temu Z zgrzytliwe zawsze za mną; ℑa przed nim, ono ze mną i z każdym "z" iawno... |Wßytko iedno z, każde dwa są a.| A ia biała, bez ognia i bez sadzy cia∫to, Choć rogate, lecz zaraz na nogi mą maścią Zadziwiona i tak mię nazwano: A! W Lechickiéy mowie czy∫te ia∫ne A to ia! W inßych ludzi na-rzekach bykiem zwana białym, Lub zamor∫kim półbogiem, u was takoż pfalą, Bałwanem albo: małpą, co tym ∫amym ∫łowem, Odmieniem przez czaskrainy; też Łabę Rzekę moim'ionem i Łabędzia. Biała. ℑabłoń. I: Wiela, iako B i W bracia. Bytu ie∫tem zdumieniem, iam ie∫t a! bladą! Kiedykolwiek kto iakie rzeczy dwie rozdziéla, Je∫tem tam między nimi, nogi memi dwiéma: To A to, porównywam – w podobną im się mieniam; Łączę, i: a! Wiém ia! Miary mierzę i koła kréślę, Jak to: ⊙ !  Bo O ie∫t u A, razem z U lepiły my O, na krzéśle! Do krze∫ania, A, I, U, były nas trzy, w Są∫krzycie, W Pieczarze Bogów, ∫krycie, ∫ą-śiady ∫ą-∫kryte: Tam wßy∫tko ∫kryte – my, boginie trzy, Naßa Pieczara i Piec, My sątworzym każdą rzecz! Wßy∫tko rzeczone, wyrzeczone, rzeczywi∫te! Głagoły! Tylko nazwane i∫tnieie wam: Ślepi na oczywi∫te! Obiecadłem kręcicie wy, okręty nam! Pieczara wßędzie tam, gdzie u∫ta bram! Każde A z u∫t waßych białym cia∫tkiem pada, I odfruwa, po trzy, po pięć i dziewięć, wam biada! Bo żywe – ∫łowo każde i zdanie-zadanie. A iakie? Takie, iakoż i zdanie! To dań nam, Obiecadło to gardło twoie i twoie; Języki, a kręcimy nim my! A U O I E! I spółgło∫ki naße braty twarde,  Sio∫try spólgło∫ki, miękkowargie...       Dowiedza: Alpha, Aleph naprawdę według nas tym samym słowem co Małpa, oto dlatego bowiem zgoda panuje o pochodzeniu go od Apica od Ap rdzennego, co nazwą pokrewieństwa, jak Ot – ojciec. Appa, abba w innych mowach, dziad jako dziadek i dziad strach, Ot ociec bezdźwięcznym dada dźwięcznym, baba zatem i papa dziś ojciec wtedy może matka zarówno, papu daje mama. Skąd na małpę, może to o mamkę chodzi? W każdym, elp również znaczył straszydło – małpę. Pokrewieństwo małpy w białym proste, przestawka + M, Aleph białym bykiem był, bóg Apis egiptski...
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Są fajne programy do nauki pisania na klawiaturze... ech klawiaturze. Na laptopie pisze się trochę inaczej, mniej wygodnie. Zresztą wszystko to nic, bo teraz pisze się w telefonach komórkowych. A tak w ogóle, dobry tekst.   Pozdrawiam :)
    • Ten wulgaryzm to konieczne minimum, aby oddać charakter czasu i miejsca wydarzeń.    Dziękuję bardzo za wszystkie ślady zainteresowania, pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...