Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Noc już prawie minęła i świt pukał do jej wrót. Za oknem było słychać jedynie szumiące oddechy miasta pomieszane z lekkim, ale chłodnym, jesiennym wiatrem. W pokoju było cicho i spokojnie, co jest zrozumiałe o tak dziwnej porze między nocą a dniem.
Siedział skulony w bujanym fotelu przy starym regale z książkami ćmiąc wcale już nie młodą fajkę, z której dym rozchodził się na całe pomieszczenie. Na niewielkim, okrągłym stoliku paliła się czerwona, średniej wielkości świeczka, która być może pochłaniała część fajkowego dymu, lecz nade wszystko nadawała wspaniały nastrój czterem ścianom pokoju. Zapalona świeczka sprawiała, że pokój miał swoją duszę i z pewnością zrobiłby ogromne wrażenie na każdej żywej istocie, która by się tam wówczas znalazła. Należy przyznać, że ten niezwykły pokój był już właściwie reliktem przeszłości. Dziś nie spotykamy tak urządzonych wnętrz, które odzwierciedlałyby osobowość swoich użytkowników. Dzisiaj wszystko jest zimne, surowe i sztuczne. A średniej wielkości pokój był jakby cząstką człowieka, który zamieszkiwał jego połacie. Tutaj spędzał najwięcej swojego czasu. Pracował, marzył, jadał i spał. Obrazy i fotografie w pomieszaniu ze starymi meblami, książkami i niezwykłymi pamiątkami z podróży stwarzały specyficzny efekt tajemniczości. Ale takiej, która przenika przez ciało i wnika aż do wnętrza człowieka i właściwie przestaje być tajemnicza. Każdy, kto miał przyjemność tam przebywać, czuł się za każdym razem inaczej, ale zawsze równie dobrze i swobodnie, co gospodarz. Zresztą on sam traktował pokój jak człowieka, z którym się rozmawia, pije, którego się pociesza, dopieszcza, a czasem wyzywa i razem z nim płacze. Czasem zamykał się tam na kilka dni i spędzał cały swój czas na przeglądaniu pamiątek, słuchaniu ulubionych płyt. Nie odbierał wówczas telefonów, nie otwierał nikomu drzwi. Potrzebował tego, aby znów poczuć, że żyje. Był przez to uważany za dziwaka i ekscentryka, ale tym się nie przejmował. Szedł dalej przez życie zbierając doświadczenia jak owa „tabula rasa” i tak trwał z dnia na dzień, z roku na rok.
Tobiasz otworzył oczy i spostrzegł, że świeczka dawno już zgasła, a przez maleńkie otwory w żaluzjach docierały coraz jaśniejsze promienie światła. Noc dobiegała końca. Musiała udać się na spoczynek powierzając posterunek swojemu koledze po fachu, na którego wszyscy zgodnie mówimy – dzień.







***

Na dworze było już całkiem widno, a z otwartego okna dochodziły hałaśliwe dźwięki przejeżdżających samochodów. Czasem dało się posłyszeć fragment rozmowy lub szczekanie psa. Tobiasz ogarnąwszy pokój z porozrzucanych zdjęć i płyt z trudem włożył wysłużone spodnie i starą marynarkę. Wyszedł. Za chwilę jednak wrócił. Zamknął okno i wyciągnął z kieszeni płaszcza wiszącego w szafie skórzany portfel z gotówką. Kiedy wyszedł na ulicę, początkowo onieśmielił go promień słońca rażący niemiłosiernie w oczy. W końcu jednak trafił do niewielkiego osiedlowego sklepiku. Sięgnął wzrokiem na półki, wreszcie zrobił zakupy, zapłacił i wyszedł. A ciekawski sprzedawca toczył wzrokiem za nim aż do wyjścia, po czym obsługiwał kolejnych klientów. Tymczasem Tobiasz dokonał pozostałych zakupów i wrócił do swego ciasnego mieszkania. Po wielu zabiegach w niewielkiej kuchni, udało mu się wydobyć mały garnek. Wlał do niego odrobinę wody, a następnie około pół litra mleka. Podczas gotowania mleka, zdążył przynieść z pokoju fajkę i okulary. Potem wyciągnął z szafy głęboki talerz i wsypał do niego sporą ilość płatków kukurydzianych, a następnie zalał to gorącym, jeszcze parującym mlekiem. Zaparzył jeszcze filiżankę kawy i rozpoczął śniadanie. Najpierw sączył mleko z talerza i przegryzał to suchą bułką, a potem zjadał nasiąknięte mlekiem i posklejane w gęstą maź płatki. Całość popił dwiema filiżankami mocnej, czarnej kawy.
Po chwili był już w pokoju. Pośród gąszczu książek znalazł stary, zniszczony notatnik i począł czytać w myślach słowa, jakie zapisał tam prawie pół wieku temu:
Wszystko zjawiło się tak nagle i niespodziewanie
Nawet nie zdążyłem o tym pomyśleć
To wszystko tak bardzo mnie pochłonęło
Że całe swoje piękno straciło

Dwie skrajności – wczoraj i dziś
Jakże różne dwie osoby – my
Nasze marzenia i poglądy
W których się ciągle gubimy

Czy to jest przeznaczenie?
Fatum, lub coś w tym rodzaju?

Wielka różnorodność
Wspólnych pięknych chwil
Jakże dzika była wtedy
A jak smutna jest dziś

Wszyscy pojawiliście się tak nagle
Niespodzianie was pokochałem
Zdobyłem waszą sympatię
Choć czasem was nienawidzę

Wszystko tak nagle odchodzi
Nasz cały świat wali się w gruz
Pozostaje tylko smutek
A biedny człowiek cierpi, płacze i szlocha znów

A może nie wszystko odejdzie
Może zostanie choć cząstka teraźniejszości
Gdzieś w sercu albo w umyśle
Niezwykłej jednostki

Tylko po co?
Przecież tak być nie może
Po co rozpamiętywać przeszłość
Która pozostaje tylko wspomnieniem

Bo wszystko jest ulotne
Ma swój początek i koniec
I choć dudnią grzmoty i burza jest w pełni
To nikt porządku świata nie zmieni

To wszystko już było
Już dawno odeszło w niepamięć

Więc co mnie czeka jutro?
Czy to będzie normalny dzień?
Może będzie to kolejny dzień
Za którym kiedyś zatęsknię
A może spotkam ciebie
I powiem – „nienawidzę cię”

Wszystko przede mną
Co było – za mną
Co jest teraz – ze mną

Może kiedyś świat będzie należał do nas
Czyli do mnie i do ciebie
Kimkolwiek jesteś
Może osiągniemy porozumienie
Stworzymy własną legendę
Zrealizujemy marzenia

A może kiedyś obudzę się z głębokiego snu
I nic nie będę wiedział o życiu
Wtedy zaczną wszystko od nowa
Może nauczę się was kochać.

Tak, tyle żalu, tęsknoty i lęku – pomyślał.. I tyle prawdy, wyrzekł sam do siebie. Uświadomił sobie, że całe życie chodził własnymi ścieżkami. Jego życie to rzeczywistość ciągle przenikająca się z przeszłością. Zawsze lubił marzyć. Częstokroć wyobrażał sobie siebie jako bohatera z filmu, czy książki. Miewał czasem wrażenie, że jego życie to bardzo długi film i każdy jego ruch jest zaplanowany i obserwowany przez innych jakby na ekranie. Początkowo sądził, że to Bóg jest tym obserwatorem jego żywota, jednak z czasem odszedł od tego sądu.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarcBardzo dziękuję! Cieszy mnie tak miły komentarz. Pozdrawienia od stoika. :))  @Waldemar_Talar_TalarBardzo dziękuję! Pozdrawiam. :)
    • Czarne ludy opuszczają Afrykę, mamione dobrobytem sklepów: Kim Kardashian, Lafayette. Zaprogramowane umysły na dobrobyt, poezję nagości i segregację rasową.   Wielkie fatamorgany Zachodu, bujające się na swych łodziach umysłów, rozbujanych, wielkich ego do granic.   Kuszeni przez swych demagogów, zaprogramowani na śmierć, w obscenicznej formie uczuć. W anielskich spojrzeniach, oderwanych laską dynamitu.   Składają się na zwierzęcy lament, psi skowyt rajskich wędrowców. To teraz nas czeka, bo jutro będzie inne. Powtórka miłosnej rewolucji, uniesienia ludzkie po Afganistanie. Teraz mamy śmierć w świetle kamer, odrodzenie w 3D, bez okularów... Na żywo dotyk śmierci i narodzin.   Teraz mamy psychologów traumy. Nasze umysły już nie dostają elektrowstrząsów, podprogowych rozbłysków Coca-Coli, świąt Bożego Narodzenia.   Nareszcie jest błogość, jaką czuł Stachura. Błogość, wieczna błogość. Bez smutku, chorób, Alzheimera. Naturalna, odrodzona i czysta, krystaliczna błogość.  
    • Siadasz przy barze Skracasz papierosa i zamawiasz podwójną czystą na lodzie i cytrynach Barmanka chętnie by cię wysluchała bo nieraz już gdy bar nie był pełen gości rzucałeś jakieś głupoty jak struganie filozofii z tych prostych laickich wręcz pytań a one nie wiedzieć czemu robią wrażenie na niej, na nich i bywasz wysłuchany. Młodzież mówi masz rizz. Przystojny kolega mówi ci, że gdyby połączyć jak w fuzji w bajce o nazwie Dragon Ballem ktorą to moje pokolenie wychowane było na niej i rtl7 o siedemnastej i kasety wideo odcinkami zużte na marne (nigdy nie pooglądane i pochowane najpierw w czarny worek i do garażu wyjebane by skończyć na wysypisku w śmietniku nie wiedząc czemu nie spełniły swojej roli do końca tylko w połowie bo nagrane a nieogladniete to się nie mieści w głowie ale ale dygresja za długa kończę ten nawias i wówczas wracam do Was drodzy czytelnicy tej prozy pisanej rymem,.ktorą to muszę teraz wklikać w biel ekranu albo zgniję jak mówią że zgniłem (słucham ich (oni) (dużo nawiasów do zamkniecia się robi (ciekawe ile?) (a niech będzie że zgadne pięć kliknę i spojrzę gdzie myśl główną przerwałem (w imię Boga w Trójcy Jedynego Amen))))) Dygresja i ucieczka od tematu zaczęła się jeszcze przed nawiasami ale już jestem z Wami Gadający głupoty z cyklu tych prostych myśli i zadając pytania które padały z ust pierwszych ludzi ciekawi ludzi Udaje że nie jest głupi  A tak naprawdę to nosi maskę  Debil jest medycznym hasłem ma definicję w lekarskich księgach  A jego maska to melanż  Na codzień milczy, brak mu myśli grzmi pustką pod kopułą gdzie coś się popsuło gdzie wiercąc i kłując mózg i psychikę urwał klepki które numerami tworzą psychikę i dają piąta z siódmą coś co daje iść przez życie patrząc i widząc słuchając i słysząc  z mądrością i empatią z sercem i duszom gdzie anioł jak stróż on oddycha spokojnie a tu jak na wojnie jak droga przez wyboje jak stopy bose jak sen na jawie jak ran zadawajaciel to jest ten co rany zadaje co nie zna jak być jak przyjaciel jak mówi bracie by go lubić akuratnie a potem wyślizguje mu się z łapek zaufanje otrzymane  jednym gestem jednym słowem  w sekundę można sobie zjebać każdą szansę to wiem jeden wers może spalić wszystkie mosty on człowiek prosty milczy trzeźwości codzienności ale gdy uderzą używki mu do głowy coś się z nim robi i synapsy z wielu popalonych połączeń mózgowych znajdują drogi do jakiś zdań co ma wrażenie że wrażenie na nich robi automatyzm syntetyczny  bezmyślność ubrana w myśli  automatyczny rytm nieraz ubrany w rym tak tu jest pijany najarany trawy i twarde dragi prowadzą drogami z tych nieznanych mu na codzień miejsc do słów z ust które chyba mają sens maska to flaszka  maska to melanżowa głowa z kolejną szklanką wódki coraz bliższa by nie być w ogóle świadoma  wie o blakourach które wycinają wspomnienia poprzedniej nocy  i się ich boi bo okropny mózg gadzi go do strasznych czynów prowadzi nie taki jest w swojej opinii chce by lubili go wszyscy ale gdy przekroczy o jeden dwa kieliszki imprezę  nie wie dnia drugiego że działa wojenne jak agresję jak krzyk i bicie szyb jak  ktoś mu powie co zrobił to jest mu wstyd nienawiść ktorą czują po takich akcjach jest mu zrozumiała  bestia i kawał chama ale to po wódce jest tak przestał do odcinki chlać bo nic nie męczy jak moralny kac choć z czasem przechodzi to życzą mu śmierci i że źle zrobił że się urodził i nie daje spać myślenie o krzyku i agresji wśród tych wspomnień wyciętych gdzie jakoby gadzią miał wrogość i atakował tych blisko  i nie śpi dni tygodnie i jest mu zło blisko które sam sobie wypomina a niektórzy są w takim stanie  jak misie kochane przytulanie i całowanie mową i czynem  budują więzy z innymi mówiąc im rzeczy miłe jak za co ich lubią i za co kochają  ale nie on on jest niby agresywną małpą co uciekła z klatki i rzuca kupami z tych własnych kup cóż  boi się mocnych alkoholi i uważa żeby nie wprowadzić się wstan tej nieświadomości  ale ja o masce i barmance i o aurze ktorą te melanże dają mu poczucie że w tej bani całej pustej na codzień może się coś dziać  i coś w końcu powie rzuci jakąś myśl  pytanie zada jedno krótkie zdanie co rozpocznie dyskutowanie wgronie  (o nie ale stracił grono w międzyczasie  non grata osoba towarzystwo dna to nie wypada inaczej niż się odwracać albo iść na drugą stronę ulicy wyciągnąć telefon udając że się nie widzimy a tak. nA prawdę to już nie chcemy się znać bo dno dna i bagna które to pustyni piachy sam pod nogami stworzył ich łzami (ale to teraz kiedyś było kiedyś i o tym dziś te słowa prozy ubranej w rym i rytm (jak mi się wydaje a jak to jest naprawdę to mogą być różne zdania bo szumi w głowie flacha trawa i takie tam w miksie))) ona barmanka go zna ze słów które wypowiadał nie wie on czemu ale wygląda że za ciekawą osobę go ma jest przychylna ta jego pseudofilozofia albo ten stan gdy w rymy składają mu się słowa  i za granicą mimo nieznajomości języka  gdy siedział w hasz barze przy barze na hookerze wydaje się że tamtejsza barmanka zwróciła uwagę że rytmicznie jakby a ka czterdzieści siedem w aitomacie strzelał słowami a akurat męczył rymami kogoś obok inny język ale koleżance przekazała informację wskazując nań  że gada jak ta ta ta da rym i rytm pod dzointa i colę z nalewaka na syropie  nie byle jaka bogata w smakach na smakach na kubkach holandia piękny kraj  można wziąć ślub z ziomkiem ponoć lepiej niżby za małżonka brać kobietę  niby łatwiej się dogadać ale co ja tam wiem piszę ten wiersz ale wiem że to nie wiersz jest brak tu metafor i drugiego dna tej zasłony mistycyzmu ktorą poety tekst ma rymowanka tekstu ściana  chaos i przeraża  zostają pytania  jak co do chu.. co to za jazda a ja się pytam  jaka jest najjaśniejsza gwiazda i czy księżyc nocą odbijając jej promienie świeci z mocą która sprawia że drzewa i osoby zaczynają cienie rzucać pośród mroku  i pytam księżyca dzisiaj tego naszego co satelituje nad Gają  jak to jest że jest jeden na niebie i czy to ma znaczenie że tylko jeden księżyc potrafi sprawić że serce zaczyna mocniej bić  to dla tych pytanie co interpretują sny  i oby blask gwiazd wiecznie wam lśnił  oby pachniały róże i wśród jabłkowych sadów słodkie jabłka rodziły potrzebę genów gatunków    koniec tego dobrego złego  koniec mówię idę na kieliszka następnego    kliknę wyślij  później przyjdzie wstyd tak już jest chaos a miała być jedna myśl dziś    tl dr to o człowieku uzależnionym nie tylko od petów  i reszta to chaos niedomknieta całość  żałość  dno ot   i rzucam okiem na początek i wiem gdzie zgubiłem wątek  przy dragon ballu a to było o połączeniu urody kolegi z gadką tego któremu gadka się klei ja nie rozumiem ich ja głupi głupia moja myśl  a mówią że to ciekawe że niepozornie całkiem  rzucam słowami co lśnią jak złoto złotym złota blaskiem  to nie przechwałek z mojej strony jestem zdziwiony człowiek prosty głupi  i zły  lepiej trzymaj się zdaleka  bo inaczej cierpienie i ból czeka nie ma tu człowieka  bestia gad bez serca  w oczach belka w uszach miód i mleko słyszy jedynie ósmy cud świata  to ironia ktorej nie wyłapał  no głupek od końca do początku wszechświata  papa Ułamek prędkości mniej i promień słońca nie dotarłby na czas do atmosfery ziemskiej by obudzić poranek, by zacząć dzień.  Wieczna noc i zima Nie było by życia 
    • Pewien poeta i bynajmniej nie tylko z nazwy i kształtu spodni (mimo różnych podejrzeń) postanowił tak dalece uchwycić piękno, że uchwycił je tak mocno, iż wcale nie mógł go oddać. No co za uchwyt, oj co za uchwyt nie budzący wcale nadzwyczajnego zachwytu. A ile w tym było codziennej nieco brzydkiej walki, toż poezja, prawdziwa poezja...   Warszawa – Stegny, 19.09.2025r.  
    • Czas jest wrogiem wszystkich a najbardziej zakochanych rzadko pierwsza miłość jest ostatnią pamięć każdej niewidzialnie zapisana życie kroi na pół a śmierć na ćwierć uczucie umiera w męczarniach miłość to tragikomiczna farsa do której potrzeba dwojga ale śmiech pochodzi z Nieba była kiedyś przestrzeń jak nie kończąca się łąka kochałem byłem motylem i to by było na tyle
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...