Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tego dnia Jasiu Pewny od rana był ponury. Nie wiedział jeszcze
czemu, ale czuł się samotny. Był to pewien typowy rodzaj
samotności. Mianowicie chodziło o "samotność w tłumie". Cały dzień
zastanawiał się dlaczego tak strasznie się czuje. Gdy chciał już
skorzystał z "kół ratunkowych" zrozumiał czego mu brak. Nie
zadzwoni do przyjaciela, bo to za nim tęsknił.
*
W tym momencie wróciły wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Jasiu
Pewien przypomniał sobie swojego najbliższego przyjaciela. Starał
przypomnieć sobie jego obraz. Pamiętał, że gdy mama
charakteryzowała towarzysza syna to mawiała: "twardy jak dąb". Mimo
młodego wieku był postawny, dobrze zbudowany, budził szacunek. Co
bardziej złośliwi nazywali go "drewniakiem", jak dzisiaj mówią o
Grzegorzu Rasiaku. Ale Jasiu Pewny był bardzo uczulony na te
obelgi. I szybko dał wszystkim dookoła do zrozumienia, że to jest
jego przyjaciel i trzeba go szanować. Bo czy nie jest rasizmem
segregowanie przyjaciół na prawdziwych ludzi i krzesła?? Przyjaciel
Jasia to krzesło. A właściwie Krzesło!
*
Jasiu po godzinnych poszukiwaniach znalazł swego towarzysza z
dzieciństwa.
Był on przykryty narzutą w najciemniejszym kącie piwnicy Państwa
Pewnych. Chłopak tylko nie mógł przypomnieć sobie jak Krzesło się
tam znalazło. Wszak byli, Jasiu i Krzesło, przez wiele lat
nierozłączni. Całe dzieciństwo Jasiu spełnił na zabawach z
Krzesłem. Nigdzie się bez Niego nie ruszał. Tylko on i Krzesło. Na
początku woził je na taczce. Gdy jeszcze nie był zbyt silny. Ale z
czasem, podczas zabaw w "wio koniku!" Jasiu zawsze był konikiem!
*
Krzesło miało swoje wady. Nie można było się z Nim bawić w
chowanego. Bo słabo się chowało. W ganianego też nie wychodziła
zabawa. Krzesło było zbyt pasywne. Krzesło nie chciało również
mówić. Ale to nie przeszkadzało Jasiowi. Chłopak się strasznie
rozgadał. Nawet przylgnęła do niego ksywka Jasiu "Gaduła" Pewien. A
Krzesło zawsze słuchało, nie przerywało i zgadzało się ze wszystkim
co powiedział Jasiu. Słuchacz marzenie!
*
Jasiu nie zapomniał o podstawowej funkcji Krzesła. Najbardziej
przydawała się podczas Mszy św., bo Jasiu zawsze przychodził z
własnym Krzesłem. Mawiał z francuskim akcentem: "W kościele dla
mnie zawsze są miejsca siedzące". A podczas nabożeństw Jasiu mógł
siedzieć i śmiać się z tych, którzy muszą stać.
Jednego Jasiu nigdy nie zapomniał. Krzesło uratwało mu kiedyś
życie! To może brzmi nieprawdopodobie, lecz jest to prawdą. Gdy
Jasiu Pewien miał 7 lat i wracał wraz z Krzesłem ze szkoły to na
swej drodze ujrzał wielkiego psa. Wtedy to w obronie wystraszonego
Jasia stanęło Krzesło. Bo kilkuminutowej walce pies uciekł. Chociaż
do dzisiaj Krzesło nie ma jednej nogi, nad czym Jasiu bardzo
ubolewa.
*
Jasiu Pewien postanowił zabrać Krzesło z piwnicy. I ponownie
zaadoptować do rodziny. Na nieszczęście Jasia, a właściwie też
Krzesła mama zobaczyła ich już w przedpokoju. Wpadła w furię i
zaczęła krzyczeć:
"Czy Ci nie tłumaczyłam co zrobię z tym krzesłem jak jeszcze raz je
przeniesiesz do domu??!! Czy Ty jesteś taki głupi czy mi się tylko
wydaje??!! Nie no...spale to krzesło!! Spale jak Boga kocham!! Do
pieca pójdzie!!"
*
W domu Państwa Pewnych przez pewien czas nie brakowało opału.

Opublikowano

Bardzo mi się podoba ale niektóre zdania mógłbyś zredagować bo brzmią źle.
Troszkę pozmieniam , ale nieznacznie :

Tego dnia Jasiu Pewny od rana był ponury. Nie wiedział jeszcze
czemu, ale czuł się samotny.To pewien typowy rodzaj
samotności,mianowicie chodziło o "samotność w tłumie".Cały dzień
zastanawiał się dlaczego tak strasznie się czuje.Kiedy już chciał
skorzystał z "koła ratunkowego" zrozumiał czego mu brak.Nie
zadzwoni do przyjaciela, bo to za nim tęsknił.
*
W tym momencie wróciły wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Jasiu
Pewien przypomniał sobie swojego najbliższego przyjaciela. Starał się
przywołać jego obraz w myślach. Pamiętał, że mama
charakteryzowała Towarzysza Syna : "twardy jak dąb".Mimo
młodego wieku był postawny, dobrze zbudowany, budził szacunek. Co
bardziej złośliwi nazywali go "drewniakiem", jak dzisiaj mówią o
Grzegorzu Rasiaku. Ale Jasiu Pewny był bardzo uczulony na te
obelgi i szybko dał wszystkim dookoła do zrozumienia, że to jest
jego przyjaciel i trzeba go szanować. Bo czy nie jest rasizmem
segregowanie przyjaciół na prawdziwych ludzi i krzesła?? Przyjaciel
Jasia to krzesło. A właściwie Krzesło!
*
Jasiu po godzinnych poszukiwaniach znalazł swego towarzysza z
dzieciństwa.
Był przykryty narzutą w najciemniejszym kącie piwnicy Państwa
Pewnych. Chłopak nie mógł przypomnieć sobie jak Krzesło się
tam znalazło. Wszak byli, Jasiu i Krzesło, przez wiele lat
nierozłączni. Całe dzieciństwo Jasiu spełnił na zabawach z
Krzesłem. Nigdzie się bez Niego nie ruszał. Tylko on i Krzesło. Na
początku woził je na taczce. Gdy jeszcze nie był zbyt silny. Ale z
czasem, podczas zabaw w "wio koniku!" Jasiu zawsze był konikiem!
*
Krzesło miało swoje wady. Nie można było się z Nim bawić w
chowanego,bo słabo się chowało.W ganianego też nie szło.
Krzesło było zbyt pasywne. Krzesło nie chciało również
mówić. Ale to nie przeszkadzało Jasiowi przez to bardziej się
rozgadał. Nawet przylgnęła do niego ksywka Jasiu "Gaduła",
A ... Krzesło zawsze słuchało, nie przerywało i zgadzało się ze wszystkim
co powiedział Jasiu. Słuchacz marzenie!
*
Jasiu nie zapomniał o podstawowej funkcji Krzesła. Najbardziej
przydawała się podczas Mszy św., bo Jasiu zawsze przychodził z
własnym Krzesłem. Mawiał z francuskim akcentem: "W kościele dla
mnie zawsze są miejsca siedzące". A podczas nabożeństw Jasiu mógł
siedzieć i śmiać się z tych, którzy muszą stać.
Jednego Jasiu nigdy nie zapomniał. Krzesło uratwało mu kiedyś
życie! To może brzmi nieprawdopodobie, ale to prawda.
Gdy Jasiu Pewien miał 7 lat i wracał wraz z Krzesłem ze szkoły na
swojej drodze ujrzał wielkiego psa. Wtedy w obronie wystraszonego
Jasia stanęło Krzesło.Po kilkuminutowej walce pies uciekł.
Do dziś Krzesło nie ma jednej nogi, nad czym Jasiu bardzo
ubolewa.
*
Jasiu Pewien postanowił zabrać Krzesło z piwnicy. I ponownie
zaadoptować do rodziny. Na nieszczęście Jasia, a właściwie też
Krzesła mama zobaczyła ich już w przedpokoju. Wpadła w furię i
zaczęła krzyczeć:
"Czy Ci nie tłumaczyłam co zrobię z tym krzesłem jak jeszcze raz je
przeniesiesz do domu??!! Czy Ty jesteś taki głupi czy mi się tylko
wydaje??!! Nie no...spale to krzesło!! Spale jak Boga kocham!! Do
pieca pójdzie!!"
*
W domu Państwa Pewnych przez pewien czas nie brakowało opału.

Tak to widzę [wiem,wiem prawie nic nie zmieniłam,ale teraz lepiej sie czyta].Puenta doskonała.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @viola arvensis Egzystujemy w świecie złamanych serc. Przydałby się warsztat naprawczy, gdzie plastry miodowej miłości zabliźniałyby takie rany. Viola, każdy człowiek to osobny świat i aby takie dwa światy - kobieta i mężczyzna- mogły razem funkcjonować w trwałym i długim związku, potrzeba jest nie tylko miłość, lecz obopólne zrozumienie, które powinno się razem wypracowywać.  Pozdrawiam Cie serdecznie. 
    • Kiedy miałam kilka lat, ogłoszono stan wojenny. Wysłuchaliśmy komunikatu przez radio, które zwykle było puszczane nad ranem. Choć jeszcze było ciemno, mogliśmy wykorzystać nagle dany nam czas na koziołki i inne radosne wygłupy. Cieszyłam się, że zostanę w domu, ale nagłą sielankę przerwała mama, wyjaśniając, że to znaczy, iż mogą nadjechać czołgi. Odtąd, od tego dnia i tej godziny, czołgi mogły wynurzyć się w każdej chwili, zwłaszcza że nie tak daleko od nas znajdowała się jednostka wojskowa. Mijaliśmy się czasem z nimi w drodze do lasu, gdy wyjeżdżały na poligony, zza mijanych murów, wracając z zakupów. W święta odwiedzaliśmy je, nieruchome, ustawione jeden obok drugiego, niosąc w sercach kolorowe chryzantemy. Tym razem tylko opuściły swoje pudełka i jak nakręcane zabawki wyjechały w strajkujących, przeciw bliżej nieznanemu wrogowi, który czai się tuż, tuż.    Gdy zniknęła koleżanka z klasy, uciekała przed czołgami. To właśnie one z bliżej niezrozumiałych mi powodów nakazały opuścić dom małej dziewczynce o dwóch warkoczykach zawiązanych na kokardki, zupełnie takiej samej jak ja. Dopiero co bawiłyśmy się u mnie w domu i na umówiony sygnał udawałyśmy przerażenie, zaglądając przez przedpokój w puste oczodoły straszliwej maski Króla Olch. Eksponat już rangi historycznej, zaprojektowany przez pana Zitzmana. Skądinąd ręce, które ją wykonały, były przedłużeniem nierealności wszelkich alternatywnych zakończeń, jakie niesie z sobą teatr. Na domiar złego, zamieszkałam przy drodze oznaczonej w planach jako droga ewakuacyjna dla czołgów. Przeciw możliwemu niebezpieczeństwu posadzono szpaler drzew. Okna wybudowano wyłącznie w ścianach sąsiednich od tych, których usytuowanie mogłoby zdradzić, iż ktoś chciałby usłyszeć lub potajemnie zobaczyć wyjeżdżający na misję czołg.   Schowaliśmy się tam, drzewa wybujały do góry, szansa na niezauważenie nas, wysoce wzrosła. Życie jednego człowieka, cóż znaczy w żarcie historii.      
    • Zapachniało Asnykiem... Kiedyś mi się zdarzyło takie nawiązanie do jego wiersza "Między nami nic nie było": A tu mam jeszcze "wersję dla leniwych" :)   A Twój wiers bardzo ładny. Trochę w nim Asnyka, ale bardzo dużo Violi :)   Pozdrawiam serdecznie.
    • @Berenika97 przepiękny. Rozbiłaś bank ostatnich czytań. bb
    • @lena2_ fajne te lepiejki :) I treść, i forma skrojone na miarę.  Przeczytałam z przyjemnością. Bb
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...