Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Księżyc usypiająco jeszcze podprowadzał Memnonka pod stan podprogowy,w którym czas otworzyć oczy. PAMIĘTAJ- MEMNO LEŻY TAM, GDZIE ROSNĄ FIGI.
* * *
Sklejanie w całość wiadomości o Memnonkach. Wybrakowanych, poskładanych, w połowie tylko dopowiedzianych przez kolorową wyobraźnię. Memnonek spoczywa przykryty pierzynką. Powoli i sennie oddaje słońcu promienie mieszkające w jej głowie. Kiedy zdążylaś poprawić włosy?
Niezauważalnie, od niechcenia potrząsnęłaś głową i blond pasemka ułożyły się w jedyny, specyficzny wzorek. Twój nepowtarzalny. Śpisz jeszcze, oddychasz. Maleńczuk wściekłą mieszaniną rocka zagłusza Twój oddech, plącze niechcący jego rytm. Plącze też myśli i namawia mnie do sięgnięcia po kolejnego papierosa. Uskutecznia się kolejna podprogówka. Powodowana tym razem działaniem kawy. Szukanie w sobie pierwszego zwiastuna podnieconej sztucznie weny. Kofeina także wymaga ofiar i wyrzeczeń. Spadło po raz kolejny tej nocy stężenie nikotyny. Odczuwam jej brak w sobie. Mam jej potrzebę zakodowaną w środku. Podobnie jak potrzebę bycia z Tobą. Perfidna odmiana palącego rock and rolla.
Gorycz kawy i zbyt mała ilość luksów wydobytych z naszej żarówki, wprowadzają mnie w stan okołodepresyjny. A jednak jesteś. Do opowieści o Memno-krainie wrócę jeszcze nie raz. Teraz piszę, żeby zająć czytelnika, żeby było więcej i trochę według kanonu. Trochę tylko. Tak dla picu.
Dotrzeć do tego modelu, pomijając czas, kiedy marnowałem czas na wciąganie dymu z rozżarzonych pałeczek. Dalej to robię. Przecież wiesz. Wyprostuj się Andrzej, stań przy oknie Andrzej, pokaż światu, pokaż sobie samemu, jak wygląda nocno-poranne Polaków Małych Palenie. Zupełnie niewinne, niczym nie grożące. Wołając Słońce, wołając Ciebie.
A tu Ty leżysz obok, bliska. Nie. Jeszcze nie wśliznę się w Twój senny azyl, by chłód mych dłoni nie spłoszył ptaka nocy. Poruszona tym zdaniem, przez sen jeszcze wzruszyłaś ramionami, poruszyłaś głową i tylko Fi śpi nieporuszona, w wypośrodkowanej, psiej pozie, czujna, zwarta, gotowa. MEMNO, TO TAM, GDZIE ROSNĄ FIGI. Ach tak...
Pamiętam. Pamiętam wczoraj, tworzę dziś, wymyślam jutro. Rozkodowany, poruszam palcami stóp pod kocem. Odczuwam ból, jedną z oznak życia. Życie, to ciągła gotowośc do śmierci. Tak myślę. Śmierć jest kresem wędrówki. Jej metą i zwieńczeniem drogi samej w sobie. Dopóki toczy się piłka rzucona przez sędziego i szumi trawa oplątująca kostki. Dopóki szumi drzewo i śpiewa ptak, choćby baranim głosem, tak długo toczy się ta gra. Podnosimy się faulowani przez los, okoliczności i przeciwnika. Czasem padamy skoszeni przedwczesną zadyszką. Lekarz przynosi nam recepty. Suflerzy, którym wydaje się, że każdy z nich jest najlepszym trenerem, podpowiadają tempo i odległość do mety. Bo już nie gramy, już biegniemy. Porzuciliśmy mecz. Za dużo dyscyplin. Prawdopodobnie. Co bardziej opornym komisja sędziowska dorzuca karne okrążenia. Nasz cotygodniowy marszobieg. Niektórzy biją rekordy, większość bije się między sobą. Niektórzy grają nawet fair play. Tych nie lubi się najbardziej. Zasadą jest dograć mecz do końca. Najambitniejsi padli przed przerwą. Nie wytrzymało im serce. Inni dopingują się używką-dozwolony środek, tani doping, środek do zakładanego sukcesu. Sukcesem dla wielu (tak mówią) jest dotarcie do mety, do końcowego gwizdka. Czasem trzeba popchać wózek, dopóki Wożony nie będzie miał sił, by truchtać o własnych siłach. Ci co biegają rekreacyjnie, mają nas za durni z pogranicza zawodowstwa. Obstawiają, kto dobiegnie pierwszy i zgarnie nagrodę. Ci, co nie mają dobrego startu zdejmują spodnie i "srają na majestat śmierci"*. Na poważnie i definitywnie. Na karcie biegu notują "o godz. 10.45 srałem na majestat śmierci". Poważnie niepoważni, mijając budki z wyprzedażą za pół darmo nieskonsumowane jeszcze hot-dogi, cieszymy się, że zdobyliśmy pokarm za pół ceny. Później brakuje nam oddechu, więc sięgamy po papierosa i skaczemy do basenu. W międzyczasie wzrasta nam pojemność płuc i potrafimy pod wodą kopulować w słuszny, heteroseksualny sposób. Wychodząc z wody gubimy zmarszczki i kilogramy. Pospiesznie rzucając czepek gdzie bądź, rozglądamy się nerwowo, szukając przystanków miejskiej komunikacji. Stać nas tylko na bilet w jedną stronę. Wracając pieszo zdobywamy sprawność wzorowego piechura i mandat za blokowanie torowiska. Okazało się, że przez nieuwagę weszliśmy na środek jezdni. Tego, co odważył się zatrzymać tramwaj tłum obwinia o utratę pracy i inne życiowe nieszczęścia. Wysypuje się z drugiego wagonu i wygraża pięściami. Tłum nie lubi się spóźniać. Na środku torowiska stoi dziecinny wózek. Pasażer wózka uśmiecha się słodko i potrząsa grzechotką- zwykła puszka po piwie, do której czegoś ktoś mu nawrzucał. Jakaś babcia-staruszka krzyczy, że przez cholerny wózek spóźni się do kościoła. Jej koleżanka różańcem bije po twarzy motorniczą, krzycząć: "Jedź, ty cholerna dziwko!" Nastoletnie panienki chichoczą, widząc jak rozczochrany hippis próbuje odblokować hamulce wózka. Trzęsą mu się ręce. Nie przyćpał dziś jeszcze, ale już pod wpływem wczorajszej działki dostrzegł wewnętrznym okiem, siedzące w wózku Bóstwo. "Zróbcie coś z tym bękartem..." Usiłuje krzyczeć ta, co lada chwila spóźni się na podniesienie monstrancji. Po podniesieniu msza nieważna.
Zjawia się policjant. Na sobie ma kamizelkę kuloodporną. Jego pies obwąchuje siatki kobietom. Wyciąga pyskiem kurczaka, którego zmęczona kobieta wiozła dzieciom. policjant czule głaszcze psa, pytając, ją, czy ma na kurczaka paragon. Kobieta nie ma- zostawiła przy kasie. Policjant prawą ręką głaszcze psa, lewą wypisuje mandaty. Dla kobiety za obrazę władzy i czynną napaść na funkcjonariusza. Pies mógł przecież przebić sobie jelita kośćmi. W tym samym czasie pies sika na protezę inwalidy, biorąc ją za kawałek drzewa. Proteza jest drewniana. Pies odgryza kawałek protezy, bierze ją w zęby i łasi się. Skomląc zaprasza staruszki (te od kościoła), żeby rzucały mu patyk. "Na rany Jezusa, pójdziesz cholero!!"- krzyczy zdenerwowana ta od różańca. Policjant wypisuje jej mandaty za zniewagę funkcjonariusza i za przeklinanie w miejscu publicznym. Jest zły. Kończy mu się bloczek i siada akumulatorek w radiotelefonie. Po zastanowieniu, wyjmuje rewolwer i oddaje kilka strzałów ostrzegawczych w powietrze. Pech chce, że kule zrywaqją przewód trakcji elektrycznej. Następuje porażenie prądem- ogólne i sprawiedliwe. I tylko dziecko w wózku zachwycone ściąga czapeczkę i maskę bobasa. Okazuje się, że pod maseczką dziecka ukrywała się ordynarna twarz willka o kaprawych, skośnych ślepiach. Pies położył się na wznak i udaje trupa. Wilk przeciąga wózek na sąsiedni tor, obszukuje kieszenie podróżnych rażonych prądem i wrzuca do swej grzechotki wszystki bilon, jaki udało mu się znaleźć. Jeśli uda mu się powtórzyć numer jeszcze ze trzy razy, wyjedzie w Bieszczady odpocząć. Sezon na wilka zacznie się dopiero za trzy miesiące. przez trzy miesiące wilk sam będzie człowiekiem dla siebie samego. W końcu... Wilk, też człowiek.


* cytat zaczerpnąłem z książki Pana B.Chorążuka "OPO-WIADANIA" jest moim ulubionym zwrotem z tej książki owo sformuowanie: "SRAM NA MAJESTAT śMIERCI' też tak mam czasami. Pozdrawiam wszystkich, którzy doczytali do końca. AF

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

są momenty lepsze, są gorsze, ale ogólnie całkiem fajny tekst=). chwilami trochę ciężko się czyta, ale ogólnie gut=). podoba się.
druga połowa wg. mnie lepsza.
'Najambitniejsi padli na serce przed przerwą. Nie wytrzymało im serce'. -> tylko to 2 zdanie chyba niepotrzebne? ew. wyciąć 'na serce' z pierwszego.
pozdrawiam

Opublikowano

Wyciąłem "na serce". Dziękuję Marcin- za ogląd i osąd. Uwaga z gatunku kosmetycznych ale cenna i jak pewnie zauważyłeś wykorzystana. Jeszcze raz dzięki. Tekst trochę przydługi. Pisany z zamiarem rozszerzenia jakieś dwa lata temu. Fajnie, że zajrzałeś i zostawiłeś ślad po sobie. Pozdrawiam. AF.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...