Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

dziś z drapaniem żaden kłopot
wymyślili takie szyny
że podrapiesz kiedy zechcesz
dolne i górne kończyny

gorszy ból i uziemienie
szpital, sala, stan bezruchu
wie kto musiał tutaj leżeć
i jak mu burczało w brzuchu

Opublikowano

Na burczenie też lekarstwo
dawno temu wymyślono
bo wystarczy tylko szepnąć
drogi mężu, droga żono
jeśli nie chcesz mojej zguby
a tu głodzą twą połowę
to mi przynieś już na jutro
na obiadek trzy schabowe
na kolację kilka bułek
i do każdej trzy plasterki
szynki albo polędwiczki
mogą też być jakieś serki
na śniadanko także samo
coś z nabiału i bułeczki
jeśli ci na sercu leży
zdrowie męża lub żoneczki.

Opublikowano

Lecz gdy spuści go ze smyczy
to choć bies ten nie skowyczy
lecz gdy biedak wyposzczony
ciężka dola owej żony
bo gdy on się żwawo rusza
w pięty idzie żonie dusza
a gdy jeszcze się napręży
ten szlachetny oręż męży
czyli bardzo dzielnych wojów
co nie znają trudów, znojów
ale w boju, bo po walce
zachowują się jak malce
leżąc mruczą, dyszą, sapią,
i zwiotczały oręż drapią.

Opublikowano

Gdybyś Ty tak harowała
jak rzeczony ten ów członek,
który to po nocnej zmianie
rozpoczynał często dzionek
a gdy było Ci za mało
to i za dnia razy wiele
choć potwornie przemęczony
atakować musiał cele,
gdybyś była w jego skórze
to inaczej dziś byś piała
a więc proszę o szacunek
tą co pod nim przeleżała.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...