Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Słyszę nadjeżdżający samochód. Porywacze wybiegają na dwór i wołają do jakiegoś faceta, by się pospieszył. Otwierając jedno oko widzę, że robota idzie im gładko. Niedługo pewnie podejdą do mnie.
Nagle czuję jakieś łapska na ramionach. Ktoś najpierw obraca mnie twarzą do góry, a później woła do tego drugiego.
- Te, Ogonie Węża, jedna żyje.
- Jak to żyje, do cholery?. Nie ma być świadków zrozumiane?
- Tak, ale trochę jej szkoda. Nawet fajna.
- Nikogo nie jest szkoda. W dodatku to ty ją zapierdolisz. – krzyczy.
W tym momencie wstrzymuję oddech. Nieznajomy przerzuca mnie przez ramię, a pod jego kurtką czuję broń. Z jakiegoś powodu wydaje mi się jednak bliski.
- Szefie, a mogę ją zabić na dworze, czy muszę tutaj?
- Gówno mnie to obchodzi. Ważne, że się jej pozbędziesz.
Opuszczamy sklep, jednocześnie w głowie wyświetla mi się pokaz slajdów. Widzę siebie, rodziców, Wiktora. Widzę jednocześnie wszystkich i nikogo. Momenty czarne, białe. Szarości; całe gamy grafitów.
Te rozmyślania doprowadzają do tego, że nie wiem gdzie jesteśmy. Jakieś nieznane miejsce; prawdopodobnie zatęchła piwnica. Ściąga mnie z ramienia i kładzie na starej szmacie. Postanawiam dalej udawać nieprzytomną. Boję się, że jeśli otworzę oczy, to zdąży mnie zgwałcić zanim zabije. Tyle jeszcze miałam do zrobienia. Nagle dzwoni jego komórka. Ogon Węża coś mówi, słyszę tylko kawałek.
- Tak, wszystko zgodnie z instrukcjami. Dlaczego tak długo? Bo wcześniej się zabawiłem, ale już wracam. Nie, nic przy sobie nie miała, pewnie zostało w sklepie.
Zamyka za sobą drzwi. Na klucz.
Po jego odejściu zaczynam się zastanawiać, co miały oznaczać te słowa. Najwyraźniej nie chce, by pozostali się dowiedzieli o moim istnieniu. W dodatku mówił o zabawie. Zapewne wymyślił już tortury i czeka by wprowadzić je w życie.
Wstaję i rozprostowuję nogi. Oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności i mogę oglądnąć pomieszczenie. Niestety nie widać żadnego okna, nic, co mogłoby mi ewentualnie pomóc w ucieczce. Jedynym rekwizytem są szmaty na podłodze. Z niepokoju nie mogę ustać w miejscu, poruszam się we wszystkie strony i próbuję uspokoić. Postanawiam się położyć. I zasnąć, bynajmniej spróbować.
Następnego dnia, wczesnym porankiem budzi mnie głośne otwieranie drzwi. Chcę wciąż udawać nieprzytomną, jednak porywacz przynosi jedzenie i kawę; przeklęty aromat nie pozwala mi na dłuższą uzurpację. Stawia talerz i kubek na podłodze. Czuję, że podchodzi bliżej. Szorstką ręką zaczyna mi jeździć po włosach, zataczać kręgi na ustach – zupełnie jakby wiedział, co mnie podnieca. Nie potrafię już udawać, mrugam oczami. Wtedy on wstaje i mówi
- Nareszcie się zbudziła. Chyba pobiłaś rekord w spaniu.
- To nie twój interes. Po co to wszystko, czego ode mnie chcesz?
- Niegrzeczna jesteś kociaku. I pomyśleć, że uratowałem cię od śmierci i przyniosłem pożywienie.
Niepokoją mnie jego słowa.
- Nikt cię o to nie prosił, mogłam tam zostać z innymi. Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś? Gwałt a później morderstwo? W takim wypadku wolałabym pierwszą opcję.
- Tak, lepiej być dawczynią organów, skóry i innych rzeczy. Rzeczywiście.
- Co powiedziałeś?
- Nie będę powtarzać drugi raz. Ogon Węża wykorzystuje ludzi do swoich celów i nieźle się przy tym bogaci.
- Więc dlaczego oszukujesz swoich znajomych? Jaką mam pewność, że mi nic nie zrobisz, a jedzenie nie jest zatrute?
- Pamiętaj kotku, pewności nie ma nigdy. Możesz wybierać pomiędzy śmiercią z głodu a zatruciem.
W tym momencie postanawiam, że jednak coś zjem.
A on wstaje i na obchodne rzuca
- Smacznego. Do zobaczenia wieczorem, wtedy się zrekompensujesz.

Po dokładnym przeszukaniu wszystkich szmat, znajduję nóż. Bardzo się cieszę z tego odkrycia - w razie ataku na moją osobę mogę go użyć. Postanawiam na oślep drapać ściany - w końcu muszę coś robić. Bezczynność zabija.
Późnym popołudniem zaczynam odczuwać niepokój. Mroczny nieznajomy wchodzi i staje na środku. Staram się nie wzbudzać żadnych podejrzeń; siedzę z podkulonymi nogami na podłodze.
- Jak tam jedzonko, smakowało?
- Tak, dziękuję. – odpowiadam, po chwili dodając. – Co zamierzasz, jeśli nie interesuje cię moja śmierć.
- Śmierć? Kotku mam inne zamiary. Na początek, informuję cię, że jutro rano wybieramy się w podróż, więc lepiej się wyśpij.
- Mam jechać z nieznanym mężczyzną, który więzi mnie w jakiejś zapyziałej piwnicy? Chyba żartujesz, nawet nie wiem, jak wygląda twoja twarz.
- Jeśli ma to jakieś znaczenie, mogę się ukazać.
Zaczyna ściągać kominiarkę. Powoli ukazują się zdecydowane rysy. Nagle mnie oświeca; niebieskie oczy, falujące ciemne włosy i charakterystyczny uśmieszek – to on! To facet z mojego dziwnego snu.
- Jestem aż taki brzydki? Patrzysz jakbyś monstrum zobaczyła.
- Nie, chodzi o to, że … - urywam w połowie zdania.
-… że chcesz wiedzieć, dlaczego chcę z tobą uciec. Okej, powiem ci zaraz. Najpierw obiecanka.
Zbliża się i zamierza mnie pocałować.
- Poczekaj – przerywam mu – Nie zabiłeś swojej żony, nie byłeś do tego zdolny?

Kończę streszczać sen, a on zaczyna opowiadać o tym całym syfie. Jak trafił niewinnie do więzienia i nagle zjawił się wybawca, dzięki któremu dożywocie zamieniło się na pomoc w brudnych interesach. Światełko zaświeciło czarnym płomieniem.
- Pojedziemy na Mazury, w Giżycku mam zaprzyjaźnione osoby. Zaczniemy inne życie, wyrobię papiery na nowe nazwisko. Im szybciej wyruszymy, tym szybciej wrócimy.
-Więc nie ma na co czekać.

Opublikowano

no fajne całkiem=)
najpierw przejrzałem komenty przyznam się i miałem pewne (spore) przesłanki by sądzić, że mi się nie spodoba. ale, o dziwo, zgodze się z personą powyżej: dobre jest=)
nie znam części poprzednich i chyba to jest błąd jak widzę=). fajnie wychodzi narracja w czasie teraźniejszym. ja tam przekleństw używam na codzień, nie powiem, i te tutaj jakoś mnie nie rażą=).
tylko jedno mi nie gra - jakiś słaby porywacz z tego gostka, skoro nie zbadał pomieszczenia i zostawił bohaterce nóż. chociaż, w świetle tego, że to taki porywacz na zasadzie "ja się zmienie, ja już nie będę" =) to może i w sumie nie jest takie złe=)

+
pozdr=)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...