Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

1. Przystanek dworzec.


Rekomendowane odpowiedzi

Miałem wakacje. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wysypiałem się każdej nocy, jednak tamtego dnia musiałem wstać o świcie. Mimo, że miałem wyruszyć w podróż, spałem dobrze, mógłbym nawet napisać - jak zabity, jakby wczesna pobudka nie była dla mnie niczym niezwykłym. Budzik zadzwonił o czwartej rano. Mechaniczny, ostry dźwięk, którego nienawidziłem od czasów szkoły podstawowej stanowczo wdarł się w moją podświadomość i wyrwał mnie ze snu. Leżałem otulony ciepłą kołdrą jeszcze przez kilka minut – kiedyś gdzieś usłyszałem, że organizm potrzebuje chwili by mógł dostosować się do nowej rzeczywistości. Leżałem w bezruchu i patrząc się przez okno na niesamowicie czyste niebo, wyobrażałem sobie najbliższe godziny. Byłem podekscytowany, ale też ogarnął mnie pewien strach i niepewność. Z jednej strony planowałem przecież tą podróż od dłuższego czasu, z drugiej był to dość ryzykowny eksperyment. Zastanawiałem się co zrobię kiedy nie zdążę dojechać na czas i zastanie mnie zimna noc, nie wspominając o deszczu. Jak już wspominałem tego dnia niebo było czyste. Był wrzesień, a od początku miesiąca utrzymywała się piękna pogoda. Nie mogłem jednak rozmyślać tak w nieskończoność, przecież za pół godziny planowałem stanąć na krajowej E-148 w pobliżu starego dworca kolejowego. To był mój punkt startowy, gdzie miałem nadzieję nie stać zbyt długo. Wstałem więc powoli, przecierając jeszcze zaspane oczy i skierowałem się w stronę okna, za którym wisiał termometr. Wskazywał temperaturę sześciu stopni Celsjusza. Cholera – pomyślałem – jest naprawdę zimno, ale za dwie, trzy godziny powinno zrobić się znośnie. W końcu wrześniowe Słońce, nie zmącone żadnymi chmurami, zaczynało świecić z całych sił z każdą sekundą wspinając się po drabince nieboskłonu. Wszedłem do łazienki żeby się umyć. Zmyłem resztki snu i nocy z twarzy lodowatym strumieniem wody. Spokojnie – za chwilę dojdę do siebie – myślałem obserwując w lustrze bladą twarz, która powoli nabierała rumieńców. Byłem głodny. Było mi zimno. Ubrałem się w moje znoszone, brązowe dżinsy Mustanga (kupiłem je kiedyś w Niemczech za 10 marek!), czarny (tak naprawdę kiedyś czarny, a teraz wyblakły) podkoszulek i koszulę flanelową, z którą nie rozstawałem się przez ostatnie kilka dni. Teraz musiałem już tylko pokonać dokuczający mi głód. Zszedłem do kuchni po drewnianych, skrzypiących schodach i przyrządziłem śniadanie. Chleb z pomidorem i cebulą – wierzcie mi, że w stanie w jakim byłem, o tej porze dnia to był prawdziwy rarytas. Jedząc, na boso chodziłem po zimnych kafelkach pomieszczenia i nie mogłem przestać zastanawiać się nad dalszą częścią dnia. Już najedzony wróciłem do mojego pokoju ubrać się do końca i sprawdzić czy niczego nie zapomniałem. Chryste! Jak ja nie lubię się pakować. Jeszcze wczoraj sprawdzałem ten cholerny plecak z siedem razy, a dziś i tak nie jestem niczego pewien. Przypominałem sobie najważniejsze elementy mojego ekwipunku i sprawdzałem czy są w środku. Pieniądze, żywność, mapy, dokumenty, odzież, śpiwór, telefon, buty, przybory do mycia... to chyba wszystko! Plecak był bardzo ciężki, a założenie go na plecy nie było wcale rzeczą tak oczywistą jak mogłoby się komuś wydawać. Stałem już na równych nogach, patrzyłem krótką chwilę na mój pokój. Wszystko było na swoim miejscu – książki na uginających się półkach, obok komputer, w rogu gitara. Pomyślałem, że dobrze by było gdyby cały mój dobytek pozostał na swoim miejscu, aż do samego powrotu. Cóż, wszystko co mi pozostało to mieć nadzieję, że tak będzie. Teraz mogłem już iść pożegnać się z moimi lokatorami. Uchyliłem lekko drzwi drugiego pokoju i obudziłem ich (musiałem, ponieważ wczorajszego wieczora wręcz nalegali bym to zrobił). Obaj – zarówno Peter jak i Mary - życzyli mi udanej podróży, poprosili też żebym przysłał im pocztówkę z jakimś, jak to nazwali „masakrycznym” zdjęciem. Uśmiechnąłem się, odwróciłem i wyszedłem bez słowa.
Na zewnątrz było jeszcze zimniej niż w środku. Narzuciłem więc sobie szybkie tempo, mając nadzieję, że dzięki temu krew w moich żyłach zacznie krążyć szybciej i po chwili poczuję jak fala zbawiennego ciepła przynosi mi ulgę. Szedłem równym krokiem po szarych ulicach, które parowały jeszcze z nocnej mgły. Na liściach krzewów i kwiatach iskrzyła się rosa. Na twarzy czułem ostre powietrze. Oddychałem nim głęboko i czułem się wolny. Szedłem obok domów (oraz obok tych wspaniałych domostw z równymi jak stół trawnikami) ludzi, którzy właśnie wstawali by udać się do pracy lub do szkoły. Co jakiś czas mijałem ostatnich niedobitków, zataczających się jeszcze niedawną imprezą w barze „El Paso”. Byłem zmarznięty, ale szczęśliwy. Przecież nie wielu ludzi – myślałem – może doświadczać rzeczy, które zapewne czekają na mnie w najbliższym czasie. Prawie wszyscy od samego rana żyją w stresie przed czerwoną mordą swojego opryskliwego szefa, albo sprawdzianem z matematyki bo nie rozumieją prostej funkcji. Ja na szczęście nie miałem tych problemów i kompletnie nie przejmowałem się problemami tamtych ludzi. Chciałem po prostu wykorzystać ostatnie dni wakacji do końca. Wycisnąć swój czas jak cytrynę wyciska się do herbaty - do ostatniej kropli. Zresztą teraz też chcę to robić. Chcę tak żyć. Tymczasem szybkim krokiem zbliżałem się w okolicę dworca. W pewnej chwili, poprzez krystaliczne, nie zamglone jeszcze dymem palonego węgla i koksu, czyste powietrze, dostrzegłem zardzewiałe składy kolejowe, stojące tam już ładnych parę lat. Często bywałem na tym dworcu, razem z przyjaciółmi uważaliśmy go za świetne miejsce na wieczorne piwko. Przeszedłem przez trzy nitki torów kolejowych, przeciskałem się między wagonami. Po drugiej stronie ujrzałem ciągnącą się drogę, która miała zaprowadzić mnie w samo serce Gór Kamiennych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiesz, mam mieszane uczucia. a to dlatego, że bardzo lubię bohatera w podróży, literaturę i kino drogi, ale niestety wszystko wskazuje na to, że ten twój bohater to małolat. I to jeszcze nie jest poważny zarzut bo wciąż mam nadzieję, że skoro piszesz o jego podróży, to znaczy że coś się ciekawego wydarzy, ten licealista(student) przeżyje jakąś fajną przygodę w drodze. Nie podoba mi styl jest szkolny to raz, (pewnie dopiero zaczynasz pisać) dwa skupiasz się na czynnosciach, które bohater wykonuje i to jest strasznie nudne. Powinieneś wprowadzić czytelnika Zachęcić, wciągnąć. Ubarwić okoliczności początku podróży. Twój hiroł budzi sie, je śniadanie pakuje się i jedzie..Uważam że powinieneś, zdynamizowac ten początek. Po pierwsze, zdradzić rąbek tajemnicy, po co on tam jedzie...co to jest za podróż ???, i coś się już powinno dziać ciekawego.. az sie prosi o dialog z Peterem i Mary...Może powinni mu odradzać tę podróż, nie wiem, co będzie dalej, ale prosi się o ciekawą ekspozycję...od początku jest STRASZNIE NUDNO

Technicznie tez jest nieciekawie...ale jest późno i nie bede wymieniał błędów , nie chce mi sie :((

tylko jedna rzecz:

"Miałem wakacje. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wysypiałem się każdej nocy, jednak tamtego dnia musiałem wstać o świcie..." - nie rozumiem tego. Czy nie można być wyspanym wstając o świcie?

"Mimo, że miałem wyruszyć w podróż, spałem dobrze, mógłbym nawet napisać - jak zabity, jakby wczesna pobudka nie była dla mnie niczym niezwykłym." - to juz jest bardzo nielogiczne. Nie rozumiem nic z tego zdania. Nie wiem o co chodzi. ,

Albo zrezygnowałbym z tego i zaczął od Budzik obudził mnie o czwartej...fajny start, a jeśli koniecznie chcesz, to zastanów się, jaką myśl chcesz przekazać czytelnikowi i popraw to, bo chcialbym w końcu wiedziec o co ci chodzi...

mimo wszystko, jestem ciekaw co sie wydarzy, mam nadzieje ze to nie jest tylko wyprawa w góry, jak u tysiąca ludzi podczas wakacji, bo zwymiotuję...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...