Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

. Sen o J.
Śniło mi się, że jestem Jezusem. Kryształowym i bez skazy. Mieszkam w gabinecie figur woskowych. Jestem Jego kopią. Wiernym odbiciem Nauczyciela. Tylko myśli mam płoche i nieopatrzne. Przychodzą tu do mnie babcie z dziećmi. Palą świeczki u mych stóp. Ich ciepło ogrzewa i roztapia mi nogi. Jestem przecież woskową kukłą.
Wczoraj przyszedł nietrzeźwy człowiek, pocałował mnie w policzek. Śmierdział wódką do tego stopnia, że ukradkiem splunąłem na podest. Ci dwaj na progu, analfabeci w mundurach ochrony zatrudnieni w muzeum na pół etatu, dali mu jakieś drobniaki. pewnie pójdzie i przepije. Oni także byli pijani. Jeden z nich wyciągniętą spod kurtki bejsbolową pałą, złamał mi golenie. Drugi scyzorykiem zrobił dziurę w mym boku. Próbowali rzucać monetą. Losowali, który z nich weźmie kawałek mojego oderwanego ucha. Na moje szczęście, moneta stawała na sztorc. Później zjawił się kustosz muzeum i kazał im odejść. Patrząc spode łba na mnie i na niego odeszli mrucząc:
- Teraz będzie wiarygodniejszy...

T.Y.
Ciemny czas. Nocny czas. W oknie na poddaszu migają refleksy zdarzeń. Człowiek na ulicy patrzący w te okno, pozbywa się złudzeń. Profesor zwykłego życia. Wykłada sam dla siebie dobre pomysły. Snuje w swej głowie projekty, wierzy już tylko Eutanazji. W tym momencie dziki, nieujarzmiony, zbuntowany. Długo czekał na swoją kolej. Długo czekał, nim dostawcy złudzeń dostarczyli pod jego adres ładnie zapakowaną mrzonkę. Stare rojenia wyrzucił. Wyniósł na śmietnik, położył część pod miękką poduszkę, w gabinecie psychoanalityka. Zapełnia swą głowę nowym marzeniem. Poza tym, nie robi nic. Dawno uznał się za profesora. Dorobił do tego Tytułu swoją opowieść. Jest nim już długo. Za długo. Tak długo, że stało się to męczące. W zasadzie sensu brak - tytuł, napisane prace, sędzany czas na ulicach miasta, niewydrukowane publikacje. W tym także odkrył Sensu Brak. O krok od szaleństwa, o krok od oświecenia... Na ten moment wszystko ma sens i wszystko jest bez sensu.
Wczoraj otarł się o metafizykę, otarł się o bóstwo. Kolanem. Pod stołem. Pamięta, że wczoraj. Ponownie pozbywa się złudzeń...

* * *
Syn Błękitnego Nieba rozłożył skrzydła do lotu. Wystartował. Z tej perspektywy- jego perspektywy, świat wydawał się bardziej okazały, bardziej do przyjęcia. Poniewczasie zorientował się, że jego skrzydła nie stanowią już solidnej konstrukcji. Gubił pióra. W dole tłum walczył o nie zaciekle. Linczowali kogoś, kto zebrał za dużo. Na puch wprowadzili reglamentację. Lotki dostawali tylko dygnitarze i biznesmeni. Każdy miał marzenia. Każdy zbierał na własne skrzydła. Wczoraj - pamiętał o tym autor notatki prasowej - zabito Jogina. Gwałcąc prawa grawitacji i stosunki społeczne ośmielił się ZROBIĆ TO BEZ SKRZYDEŁ...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jeszcze coś: Nie wszystko, co proste, jest banalne. Czasem właśnie w tym najzwyklejszym placku, w uśmiechu dziecka, w mące na blacie i cieple kuchni - mieści się więcej poezji niż w setkach słów poukładanych na siłę. To nie banał - to codzienność, która wzrusza. A jeśli kogoś nie wzrusza - może to właśnie jego zmysły zasnęły, nie poezja.
    • @Marek.zak1 spróbuję to zmienić ale mając tylko jeden wers to trudne

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • A mi się przypomina szuflada od Tuwima :)   Julian Tuwim - Kwiaty polskie - fragment   Mój dom. Mieszkanie. Pokój. Biurko. A w nim (pamiętasz?) ta szuflada, Do której się przez lata składa Nie używane już portfele, Wygasłe kwity, wizytówki, Resztki żarówki, ćwierć-ołówki... Leży tam spinka, fajka, śrubka, Syndetikonu pusta tubka, Jakaś pincetka czy pipetka, Stara podarta portmonetka. Kostka do gry, koreczek szklany. Bilet na dworcu nie oddany, Szary zamszowy futeralik, Zeschły pędzelek, lak, medalik, Przycisk z jaszczurką bez ogona, Legitymacja przedawniona, Brązowe pióro wypalane Z białym napisem "Zakopane". Korbka od czegoś, klucz do czegoś, Lecz już oboje "do niczegoś" Słowem, wiesz, jaka to szuflada... A gdy jej wnętrze dobrze zbadasz, Znajdziesz tam małe zasuszone Serce twe, w gratach zagubione..."       Pozdrawiam :)
    • @Robert Witold Gorzkowski No tak, bo jedni i drudzy to chrześcijanie. Pozdrawiam
    • @Marek.zak1 Mówię tutaj o Ziemi Ruskiej dla której w XIX wieku ukuto termin Ruś Kijowska Ożeniony z siostrą cesarza bizantyjskiego Anną książę Włodzimierz I w 988 roku przyjął chrzest i uczynił z chrześcijaństwa wschodniego rytu oficjalną religię państwową. Panujący w latach 1019–1054 Jarosław I Mądryumocnił pozycję Kościoła Wschodniegona Rusi Kijowskiej. Stanowił on początkowo metropolię w składzie Patriarchatu Konstantynopola i to właśnie patriarcha ekumeniczny dokonywał konsekracji głowy ruskiej Cerkwi. Metropolita początkowo rezydował w Kijowie, następnie we Włodzimierzu, tymczasowo także w innych miastach. Chodziło mi o „Pomiędzy chrześcijan obrządku katolickiego i wschodniego” może nie do końca trafny skrót myślowy.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...