Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Chcę być dyrektorem, dyrektorem,
Nie chcę jeździć już motorem,
Pragnę luksu i swobody,
Jeździć Roysem na pokazy mody.

Dyrektorem, dyrektorem zostać marzę,
Wśród bogatych ludzi się pokażę,
Będę miał dwie dacze z sauną,
I wreszcie fryzurę dość oryginalną.

Będę wtedy czuł się dyrektorem,
A mój szwagier z rolą będzie jeździł swym traktorem,
Będę miał do zabawy różne panie,
I nie będę myślał co jest na śniadanie.

Chcę być z brzuchem dyrektorem,
Jeździć na bal z cudzą damą i jej bachorem,
Nosić pisak ładny firmy Parker,
Kupić nową jeszcze lepszą chłodziarkę.

Ludzie będą patrzeć i zazdrościć,
Że mój brzuch nie musi pościć
Każdy ciekaw będezie kim ja jestem?
Ja odprawię błaznów łatwym gestem.

Ale teraz muszę zajrzeć do swej knigi
Bo nie skończę zawodowej univernigi,
Muszę przestać jeździć swym motorem,
Bo nie będę mógł być takim sobie dyrektorem.

Opublikowano

Dziękuję za komentarz.
Wiersz ten powstał ponad 20 lat temu, kiedy chodziłem jeszcze do szkoły i marzyłem o jakiejś tam swojej przyszłości. "Z obcą damą i bachorem" to coś więcej niż rymowanka. To pokazanie jak wiele może dyrektor - dobry dyrektor. Może trafniejsze będzie nie "obcą" a "cudzą damą". Tak będzie lepiej.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia i szukanie noża w nowy rok… takie życie i śmierć.
    • Na sylwestrową imprezę, w strażackiej remizie, Nie zajechała żadna amerykańska limuzyna, Lecz FSO Warszawa, co strzelała raz po raz Z gaźnika, pisku hamulców nikt nie słyszał.   Klakson nawet nie jęknął, a skrzypiące Drzwi od pasażera otwarto po minucie. Goście wtaczali się na salę długimi krokami. Szatniarzowi zamiast futer i kożuchów   Zostawiali tylko sińce pod okiem. Muzyka zabrzmiała, aż dachówki spadały Z łomotem, wodzirej zaprosił do tańca, Kręcili się i wirowali, obcasami tłukli,   A panie od różańca, w rytm kankana, zadzierały Spódnice, aż dzieciom zasłaniano oczy. Gdy orkiestra umilkła na tak zwane strojenie, Pan wójt podniósł się z noworoczną mową,   Lecz zanim zaczął się jąkać, spadł z krzesła I zachrapał pod stołem, niczym niedźwiedź. Choć miały to być tańce dla wytrwałych abstynentów Ze znanego klubu, przy oranżadzie i bez mordobicia,   Ot, zwykłe tany, tany i ludowe przyśpiewki, Sarmacka krew wzięła górę, podwinięto rękawy, Krawaty poszły precz, ktoś z tłumu krzyknął: „Ring wolny!” – pani Jola uniosła tabliczkę „1. runda”   Gong huknął, ruszyli do boju, kurz wzbijając. Perkusista dostał w zęby od lokalnego wokalisty Za zgubiony rytm i przedziurawiony bęben. Futryny w lokalu wypadły, a za nimi część chojraków.   O północy zabrakło życzeń i fajerwerków na niebie. Została krew na śniegu i połamane sztachety. Kto mógł, uciekał w podskokach przez miedze, A w oknach, jedno po drugim, gasły światła…  
    • @Robert Witold Gorzkowski Pięknie wybrzmiały w tym wierszu słowa ożenione z poezją, która jest muzyką bez dźwięku.
    • Bardzo dziękuję za komentarz oraz również gorąco pozdrawiam :)
    • @Mitylene  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      niezwykła noc.!  pozdrawiam :) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...