Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pojedynek V : „Słodka kawa i inne nieszczęścia”

M. Krzywak vs. baron de Charlus

Reguły:
1. Oceniacie teksty
tekst 1 -ocena, tekst 2 -ocena
możliwa punktacja - 0 lub 1
2. W głosowaniu mogą brać tylko osoby zarejestrowane na forum
3. Autorzy mają 48h na wklejenie tekstów (max dwie strony Worda). Czytelnicy kolejne 120h (5 dni) na ocenę
4. Sędzia pojedynku – adam sangreal - podlicza głosy, ogłasza zwycięzcę.

Zapraszamy!!

Pierwsze dwa komentarze wstawiają autorzy

Bardzo proszę o oddawanie swoich głosów!!!!!!

Opublikowano

"List do Syna"


Drogi Synu

Piszę do Ciebie, synu, w dzień Twoich 18 urodzin, by powiedzieć Ci prawdę. Musisz wiedzieć, że do tej pory, razem z matką, nie mówiliśmy Ci prawdy. Teraz jesteś już dorosły i musisz dowiedzieć się, dlaczego Twój ojciec siedzi w więzieniu; chcę, żeby ta opowieść była dla Ciebie przestrogą; żeby uchroniła Ciebie od powielania błędów Twego ojca; żebyś nie musiał kosztować tego gorzkiego losu, który stał się moim udziałem!

Wszystko zaczęło się w środę; pamiętam to jak dziś, była piękna lipcowa środa, a ja obudziłem się z przeczuciem, że to dziś. Ten dzień był wyjątkowy od samego początku – nie zaciąłem się przy goleniu, ani nie spóźniłem na autobus. Podczas jazdy rozmawiałem z panem Edkiem i panią Jadzią o planowanej, w naszym przedsiębiorstwie, reorganizacji; podobno mieli dużo ludzi zwolnić, a część poprzenosić; wszyscy byli zdenerwowani. Przebierałem się już w szatni, gdy wezwał mnie szef; okazało się, że przenoszą mnie do najtrudniejszego rejonu w mieście – na Bródno; wiązało się to z podwyżką, więc zgodziłem się natychmiast. To był najtrudniejszy rejon i kierowano tam najlepszych specjalistów z innych dzielnic; poczułem się wyróżniony. Nie wiedziałem jeszcze, co mnie tam czeka! Ach, gdybym wiedział!

Już pierwszego dnia dowiedziałem się, kto tam rządzi – mówili na niego Kawa, a jego prawą ręką był Cukier – ta dwójka rządziła na Bródnie; dopiero później dowiedziałem się dlaczego tak na nich wołali…W wydziale rozeszła się fama, że na żeliwnych czternastkach znam się jak nikt w mieście – Kawa postanowił to sprawdzić. Okazja nadarzyła się niebawem – w ministerstwie sprawiedliwości poszła rura w piwnicy, tam nie można było odwalić fuszerki…; wysłano ekipę, którą dowodził Cukier, byłem tam i ja. Poradziłem sobie z tym raz dwa; potem przyszedł Cukier, wysłał mnie na górę, żebym jeszcze sprawdził drożność jednej z toalet, a sam coś jeszcze przy tamtej rurze majstrował. Okazało się, że to był sprawdzian – zdałem go bardzo dobrze i już po pracy, kiedy wychodziłem spod prysznica, Kawa zatrzymał mnie w przejściu i zapytał, czy chcę należeć do jego paczki – czyli grupy, która zawsze razem jeździ na interwencje – zgodziłem się od razu; wtedy już wszyscy, nawet z innych dzielnic, wiedzieli, że grupa Kawy jest najlepsza. Oprócz Kawy i Cukru byli w paczce: Podstawka (gość, który był najlepszy w uszczelkach), Francuz (wiedział wszystko o kluczach i śrubokrętach), Czajnik (robił kiedyś w wodociągach i wiedział gdzie co zakręcić albo odkręcić, żeby leciało lub nie), no i ja; mnie nazywali Śmietanka, bo obok Cukru, byłem pierwszym zaufanym Kawy; jednak nawet mimo to, nigdy nie dał mi kawy ze swojego termosu, Cukier nalewał jej sobie, ale ja nie mogłem...Aż do tamtego dnia nie wiedziałem dlaczego…

Ach synu, to była ekipa – nie było takiej nigdy wcześniej a i teraz, z tego, co wiem, nikt nawet nie próbuje nam dorównać. Po roku wspólnej pracy, „góra” dała o sobie znać – mieliśmy najlepsze wyniki w całym mieście: najwięcej interwencji, najszybciej sobie z nimi radziliśmy. Dostaliśmy wtedy w nagrodę nowy sprzęt: kombinezony, torby i czapki. Nie wiesz nawet, jakim mirem darzyli nas chłopaki z innych grup, a co dopiero dzielnic. Kiedy na Gocławiu była ta wielka awaria, i kiedy ludzie dowiedzieli się, że jedziemy – przerwali pracę, by przyjrzeć się nam; niektórzy nawet potem przychodzili, żeby popatrzeć jak pracujemy. Wszyscy nas podziwiali. Ale nic nie trwa wiecznie mój synu, zapamiętaj to sobie dobrze; życie uczy pokory…

Zimą, dwa lata po utworzeniu naszej grupy, mieliśmy wyjątkowo dużo pracy –było mroźno, więc rury pękały, woda zamarzała. Byliśmy urobieni po uszy. To właśnie wtedy zwąchałem podstęp…U nas robota była zawsze podzielona – po skończeniu pracy, Kawa albo Cukier zawsze sprawdzali osobiście jak wszystko zostało zrobione; tej zimy, do tej dwójki dołączyłem i ja. Pamiętam jak pierwszy raz, z Kawą, zszedłem po robocie do piwnicy, żeby sprawdzić, przed puszczeniem wody, czy wszystko jest dobrze. Kawa przed zejściem na dół zaparzył sobie świeżej kawy – nigdy nie rzuciło mi się w oczy, że prawie za każdym razem tak robił – i poszliśmy. On klęknął przy rurze i wlał tam całą zawartość kubka – byłem zszokowany – „Co ty robisz?!” – Wykrzyknąłem przerażony; on uśmiechnął się tylko, zakręcił wąsa i spytał ironicznie: „Nie mów, że nie wiedziałeś”. Wtedy wszystko stało się dla mnie jasne – Kawa nigdy nikomu nie dawał pić ze swojego termosu, teraz wiem, że tam nie było zwykłej kawy, ale jakaś substancja do kawy podobna, której Kawa i Cukier używali do zatykania rur; to dlatego mieliśmy tyle wezwań, i dlatego tak szybko je załatwialiśmy! Kawa i Cukier zawsze tak kierowali pracami, żeby nikt nie pracował w miejscu, gdzie był prawdziwy zator, a sami, już po „robocie” szli i albo czyścili rurę, albo zatykali. Byłem zdruzgotany tym odkryciem, nawet rozchorowałem się z tego. Kiedy wróciłem do pracy ze zwolnienia (to było pierwsze zwolnienie lekarskie w mojej karierze!) dowiedziałem się, że jest kontrola, i że coś już wykryli. Ucieszyłem się, bo leżąc w gorączce postanowiłem donieść o wszystkim „górze”. Wezwano mnie na przesłuchanie, lecz zamiast kontrolerów, była policja – oskarżono mnie o sabotaż…

Synu, teraz znasz całą prawdę. Wiesz już, że Twój ojciec siedzi w więzieniu za prawdę; za to, że ciężko pracował. Wiesz teraz, że zostałem wrobiony! Mam nadzieję, że to będzie dla Ciebie ostrzeżenie. Strzeż się synu, bo zło czai się na każdym kroku!

Twój Ojciec
Jarosław

--------------------
Nie wiem czy mam komentować swój tekst, czy ten mojego przeciwnika - którego jeszcze nie
ma, jako że nie mam wyboru: zwykle żeby napisać stronę i kawałek (tyle ma powyższy tekst) potrzebuję 2-3 dni (przy założeniu, że mam już pomysł); a tu nagle musiałem w dwa dni coś wymyślić i napisać...groza brrrr; mam nadzieję, że będziecie Państwo wyrozumiali i potraktujecie ten tekst zabawowo, tak jak i ja.

Opublikowano

„ – Może coś słodkiego? – zaproponowała Helena – Tort czy ptifurki? Obawiam się, że mój list wydał się panu trochę dziwaczny, ale wszystko panu wyjaśnimy… wcale nie jesteśmy takie postrzelone, jak pan myśli, naprawdę. Ani pretensjonalne… naprawdę. Tylko wyrażamy się trochę przesadnie.”
E. M. Forster „Domostwo pani Wilcox”.



Kto rano wstaje i udaje się do kuchni w celu zaparzenia sobie kawy – jest już trupem. I właśnie o tym będzie to opowiadanko. Przecież każdy z nas wreszcie kogoś poznaje i sypia z nim, a znając realia – chciałby się przespać. I tak dziewczyna potrafi odejść i zasrać – można powiedzieć, że życie, ale kto teraz czyta o takich głupotach. W sumie najgorsze jest jednak to, ze wszystko i tak zaczyna się podobnie – o popatrz, jak gotuje się woda. Woda zamienia się w parę, ta w metafizycznego Anioła, a potem powstaje kiepska literatura, zresztą ku uciesze co inteligentniejszych czytelników. Ale nie zanudzać –chyba każdy bohater powinien mieć prawo do własnego zdania? A opowiadanie bez potencjalnego trupa jest nic nie warte.

Kto rano się budzi (nie chce powtarzać już wstaje i tak chodzi o to samo), zauważa, że wszystko nie jest tak, jak zawsze. Wejście do lśniącej kuchni, nastawienie czajnika, podpalenie zapałki i potem spokojne czekanie. Można się wieszać, ale organizm tego nie wytrzymuje i wykręca się dość paskudnie, co jest zbyt komiczne dla ofiary tragedii. Organizm potrzebuje i kofeiny i ciszy. Wyobraźcie sobie, ile samobójców nie wyłącza gazu. Popija sobie kawę i czeka. Albo ile to dziewcząt zamawia tą swoją małą czarną (kawę rzecz jasna) w jakiejś kawiarni i mówi tym biednym chłopcom, ze jednak nic z tego nie będzie. Zostaje im albo marna kariera poety, który zostanie w rezultacie podtatusiałym i skretyniałym wzorem dla nastolatek, albo ta ostatnia kawa, na pewno słodka, bo raczej nikt sobie wtedy nie żałuje. A tak przy okazji nieszczęść – bycie w jakiś sposób artystą to tez nieszczęście, ponieważ mnóstwo ludzi, których się nie zna, ma takiego artystę za idiotę. To już chyba lepiej z honorem zainwestować w ten cukier i w deko cierpliwości. Albo po prostu się nie umawiać, lub na wzór Szymona Słupnika wejść na jakiś słup i siedzieć tam sobie spokojnie. Tylko, że znowu mogą być nieszczęścia – to gwałtowne opady, to srające ptaki, to znów chuliganeria rzucająca kamieniami. Starsi powiedzą, że kiedyś tego nie było i bycie takim Szymonem to pestka. Ale przecież starsi to kolejna zaraza, ponieważ zawsze myślą, że kiedyś było lepiej, a w dodatku byli zdrowi. No tak – była wojna, był komunizm, kto wtedy miał czas na kawę? Dlatego jednak ze zgrozą przyznaje, że bycie tu i teraz, to jedno wielkie nieszczęście.

Ale żeby być bardziej konsekwentnym w udawaniu tego, kim się nie jest, co też do przyjemności nie należy – na pewno pamiętają ciebie z lat szczenięcych, gdzie niejedno głupstwo się popełniało – to jednak należy bardziej się skupić. Zatem skupcie się tatusiowie i matusie – i zanim wasza pociecha dojdzie do tej ostatniej w swym życiu kawy, uważajcie. Na pewno nie pozwalajcie zbierać pociechom znaczków. Tak durne hobby prowadzi do frustracji, a w rezultacie każda panienka w przyszłości obedrze go ze skóry. Nie kupujcie także chomików, rybek, psów, kotów i tym podobnych gadzin. Nie dość, że śmierdzi, to jeszcze doprowadza do stanów euforii, a w najgorszych przypadkach do stanu podniecenia. No to już wiecie, jakie to zboczeństwa. Zatem jakie antidotum na te nieszczęścia ? Na pewno nie Słowacki. To, że chciał odstrzelić głowę Ropelewskiemu nie czyni z niego bohatera. Adam też nie, nudny po prostu. Czyli wychodzi na to, że nic zrobić nie możecie. Jedynie tak zwana czystość cielesna, ale tego to ja znowu nie polecam – napiliby się kawy szybciej niż myślicie.

Ale będzie na tyle, trzeba w końcu dojść do jakiegoś nawiązania akcji. Jak zaznaczono w pierwszym akapicie, bohater przyjemnego poranka nie miał. Udał się do kuchni, bo przecież każdy przeciętny człowiek to robi. Kibel pomijam, bo chyba tylko najmarniejsi grafomani piszą o kiblu, a przecież to i tak wstyd – niewiadomo, kto to będzie czytał. Zatem – i tutaj nie ma co ukrywać – rzuciła go. Działo się to w Rabce, roku x, w lipcu. Dlatego postanowił nie zważając na rachunki sumienia i elektrowni zrobić sobie kawę i nie wyłączając gazu pić sobie spokojnie aż do zgonu. Starsi znowu pokręcą nosami, że kiedyś tego nie było i tutaj się zgodzę. Wtedy nie było w sklepach cukru, a kawa z octem ma wyjątkowo podły smak. I to tez jest dowód, bo starsi przecież żyją. A przez ten dzisiejszy dobrobyt i pokój za dwadzieścia lat nie zostanie nikt, bo teraz każdego stać, a jak nie stać, to dadzą mu zasiłek. Pusty glob – to już katastroficzne nieszczęście – ale patrzcie państwo – jednak zaczynające się od kawy. I dalej – przez głoszenia tolerancji dla nierówności seksualnych wyginą także Ci inaczej to robiący. To proste – kiedyś by się wstydzili społeczeństwa, ale teraz, kiedy każdy może, to czemu i nie oni ? Tolerancja to jedno wielkie nieszczęście prowadzące do zagłady świata. Impotencji w ogóle się nie liczą, zresztą żadne społeczeństwo się na nich nie opiera. A zresztą żaden się nie przyzna i zrobią to tylko dlatego, żeby pokazać, jacy to oni nie jurni. Ci to już na pewno przesłodzą, sześć łyżeczek jak nic.





-----------------------------------------------------------------------------------------------
Pojawiłem się i też nie wiem, czy mam oceniac Szanownego, hm, przeciwnika Barona, czy czekac na czytających/oceniających. Na razie zostawiam tekst :)

Opublikowano

M. Krzywak vs. baron de Charlus

0:1

Opowiadania nie poraziły mnie. Nad oceną zastanawiałem się długo, ponieważ pan Krzywak napisał coś bardzo przypominające felieton. Z początku jemu miałem przyznać punkt jednak tekst pana barona wydaje mi bardziej strawny i czytelny. Bardziej do mnie trafił.

Pozdrawiam

Opublikowano

Baron de Charlus 0 - Michał Krzywak 1

Mnie też teksty, niestety, niezbyt przypadły do gustu. Sadzę, że 2 dni to po prostu za mało. Tekst pana Barona wydaje się ciekawy, z pomysłem, ale pomysł wtrącenia większej liczby rzeczy do tekstu niż się da u Krzywaka wydaje mi się ciekawy.
I dlatego - punkt dla niego.

Pozdrawiam,
Gaspar :-).

Opublikowano

M. Krzywak vs. baron de Charlus

0:1


Obaj autorzy poszli na łatwiznę, bo jednak formy typu list i wykład wydają się najłatwiejsze do napisania. U Barona uderza nieporadność stylu, pisanie momentami prostackie, nieudolne, można zrzucić to na stylizację, bo pisał to prosty człowiek, ale chyba nie do końca o to chodzi. Natomiast Krzywak pogubił się doszczętnie, jakby chwycił cytrynę wiedział, że trzeba ją wycisnąć, ale jak zacisnąć pięść to już nie bardzo. Na korzyść Barona przemawia, próba silenia się na wątek sensacyjny, fakt bez jaja to wyszło, bo aż się prosiło o wplecenie choć dwóch dialogów, ale jakąś ambicję się wyczuwa. M. Pisze pod koniec:
Ale będzie na tyle, trzeba w końcu dojść do jakiegoś nawiązania akcji
Ale jak tego nie było to i nie nastąpiło. Kolejny zarzut to wrażenie, że konkurenci wyszli z założenia im będzie więcej słowa kawa tym są bliżej tematu, a u Krzywaka przy przedstawianiu tylu aspektów kawy aż się prosiło choć o parę zdrobnień, a dopisanie nawiasu w tym punkcie
Albo ile to dziewcząt zamawia tą swoją małą czarną (kawę rzecz jasna)
to przynajmniej nieporozumienie, bo jednak dowcip cienki. Plus daję Baronowi bo przynajmniej cały czas wiedziałem o czym pisze, a u M. musiałem co raz się wracać.

pozdrawiam

Opublikowano

M. Krzywak vs. baron de Charlus

1:0

no i muszę zgodzić się z przedpisaczami moimi - oba testy średnie bardzo. Tyle ,że u barona zabrakło lekkości słowa, topornie wyszło, choć pomysł jakiś był, tylko jak dla mnie kiepsko pociągnięty. Z pewnością chodzi o to,że trudno pisać na narzucony temat. Ale muszę powiedzieć,że rozśmieszyło mnie,że w opowiadaniu barona, tamten facet ma ksywkę Kawa, bo jak byłam w tym roku w Głuszycy, to wszędzie na murach ,znakach drogowych, ławkach itp były napisy "kawa to ch..":) taki miejscowy folklor( eh, tak mi się sentymentalnie przypomniało:))
a co do tekstu M. Krzywaka, to pan się też troszkę zagubił, i brzmu to jak słowotok, takie sobie "a, zacznę i jakoś pójdzie!":) no i jakoś poszło, językowo z pewnością zgrabniej, choć faktycznie dalej od opowiadania niż u barona. Aczkolwiek jednak, jakoś lepiej mi się to czytało więc, panie Krzywak, punkt dla pana.

pozdrawiam

Opublikowano

baron de Charlus : 0 - M. Krzywak: 1

Tekst Barona jak dla mnie ciągnał się jak flaki z olejem. No i jakiś mdły. Dla mnie to nie opowiadanie, ale ja nie znam się na prozie.
Krzywak - jak już ktoś wspomniał to bardziej przypomina felieton niż opowiadanie, ale w miarę ciekawie, chociaż też momentami przynudziło mi się.

Opublikowano

M. Krzywak vs. baron de Charlus

0:1

daję punkt za interpretację i wyobraźnię.
językowo tekst M. Krzywaka jest dużo lepszy, ale zbyt blisko trzyma się zadanego tematu. ja takich odpowiedzi udzielam, jak na egzaminie dostaję pytanie na które nie znam odpowiedzi ;)
generalnie mimo, że tekst M. Krzywaka jest ładnie napisany, tekst Barona jest bliższy mojej idei opowiadania, choć nie znam się na prozie. można by było właściwie zrezygnować z tej formy listu do syna z więzienia, bo to niewiele wnosi.

no i na koniec - w obu tekstach niestety są błędy :(

pozdrawiam
m.

Opublikowano

M. Krzywak vs. baron de Charlus 1 : 0


Oba teksty są słabe. Nie wiem, czy jest to spowodowane niewielką ilością czasu, czy niewielką ilością czegoś innego.
Chciałbym się dowiedzieć jak dochodzi do takich pojedynków, czy każdy może rzucić każdemu rękawicę? Frapująca sprawa, ale koniecznie potrzeba więcej czasu do przygotowania tekstów (wystarczy spojrzeć na literówki, interpunkcję itp. powyższych "opowiadań").
Nie zapominajmy, że to pojedynek literacki - nie broniłbym barona i nie zrzucał słabego tekstu na karb określonej stylizacji. Tekst literacko jest żaden. Jest pomysł, jest fabuła, ale zupełnie bez rewelacji. Już na początku razi brak konsekwencji dotyczącej używania dużych liter. Dwa pierwsze zdania do wylania, to powtarzanie słowa "prawda" razi jak cholera. Oczywiste jest, że nikt nie będzie analizował tekstów słowo po słowie, ale zakończenie też bardzo marne:Mam nadzieję, że to będzie dla Ciebie ostrzeżenie. Strzeż się synu, bo zło czai się na każdym kroku! - wyświechtane jak cholera.
Tekst nie ma zbyt wiele wspólnego z szeroko (nawet!) pojmowaną literackością, a na takiej płaszczyźnie chyba, owy pojedynek miał się rozgrywać.

Pan Krzywak też się nie wysilił i dostaje ode mnie punkt dlatego, że baron wysilił sie jeszcze mniej. Ograniczenia czasowe ograniczeniami czasowymi, ale takie błędy naprawdę możnaby wyeliminować: "Impotencji w ogóle się nie liczą ". I to jeszcze ma być myśl koncząca całość.
Panie Krzywak, żeby takie zdania się wkradały: "Nie dość, że śmierdzi, to jeszcze doprowadza do stanów euforii, a w najgorszych przypadkach do stanu podniecenia." - jest Pan pewien, że taki sens miało owo zdanie oddawać? Tak tylko pytam :). Muszę przyznać, że ten tekst jest lepszy od baronowego. Są jakieś myśli, jest pomysł, a co najważniejsze, całość jest w miarę zindywidualizowana. W porównaniu z listem zza krat do syna, ku przestrodze przed złem, to apogeum literackiego wyrafinowania.

Pozdrawiam Autorów, jestem zachwycony pomysłem literackiej rywalizacji, i zaskoczony, że poziom nie za wysoki. Apeluję o wydłużenie czasu, który przeciwnicy mają wykorzystać na pracę nad swoimi tworami, do tygodnia.
Ponawiam także prośbę o wytłumaczenie mi jak do takich pojedynków dochodzi.

Opublikowano

Ma cierpliwość skończyła się, muszę się bronić! :)
Drodzy Państwo (Panie Grabarzu)
przecie to powtórzenie ma razić - to specjalnie!!! i te wyświechtane jak cholera "Strzeż się synu" i wcześniejsze gorzkie losy - specjalnie!!!
Ktoś raczył zwrócić uwagę na autora tego listu, narratora - on inaczej przecież nie umie opowiadać!!!
Do cholery - baron de Charlus, który podpisał się jako autor "Listu do Syna" nie jest jego narratorem, tak jak M. Krzywak nie jest - z urzędu - narratorem swego tekstu.
Tę różnicę raczą Czytelnicy dostrzec (nota bene przydatne jest też zalożenie, że autor tekstu wie co robi...)
Raczej nie powinienem wstawiać tego komentarza przed zakończeniem pojedynku, ale taki niecierpliwy jestem :( nie wiem czy zgodne z przepisami moje postępowanie, jeśli nie - sędzia na mnie nakrzyczy, trudno.

Opublikowano

Drogi Panie Baronie, skąd założenie, że ja nie zdaję sobie sprawy z tego, że takie były Pana intencje? Ja WIEM, ja rozumiem, ja się nie godzę, po prostu :). Uważam to za pomysł z gruntu zły, bo jak pisałem już wcześniej, Panowie mają się pojedynkować na płaszczyźnie literackiej, a stylizacja jaką się Pan posłużył nie mówi nam nic o Pańskim talencie, warsztacie etc. Reasumując: nie wiem na jakiej podstawie dokonał Pan takiego wyboru, to nawet nie stylizacja, tylko tekst pisany z perspektywy człowieka, który wiele o tym pisaniu nie wie, PO CO? Nic w tym ciekawego, że świadomie użył Pan wyświechtanych zwrotów, rażących powtórzeń itp. To żadna sztuka. A posądzenie mnie o utożsamianie narratora z autorem, pozwoli Pan, potraktuję jak marny dowcip :).

Pozrawiam nieustająco i raz jeszcze proszę o wytłumaczenie mi jak do takiej literackiej konfrontacji dochodzi.

Opublikowano

Panie Grabarzu
Oczywiście może Pan uważać pomysł za zły, i ja nie mogę się na to denerwować.
Ciekaw jestem co Pan uważa za "talent", skoro nie uznaje Pan umiejętności stylizacji jako jego składnika (żeby być dokładnym, ja raczej nie użyłem stylizacji, bo mój bohater nie posługuje się żadną gwarą, czy wyrażeniami charakterystycznymi dla jakiejś konkretnej grupy; taki po prostu jest narrator\bohater)
Bardzo celnie Pan ujął, że to tekst pisany z perspektywy człowieka, który o pisaniu nie wie zbyt dużo, dlatego też powtarza się on w swoich wypowiedziach lub pisze komunały.
Bardzo cieszę się, że to tylko żart, że Pan nie rozróżnia, ale w każdym żarciku jest zawsze, nawet ociupinka, prawdy...

Dziewuszko
Bardzo żałuję, że nie udało mi się doprowadzić tej "stylizacji" do końca - to braki warsztatowe, które, oczywiście, będę starał się eliminować.
Dziękuję za konkretną uwagę.

Opublikowano

Krzywak kontra Baron

1-0


tekst pana barona nudny, pomysł z rurą wydaje się być infantylny, a interpretacja tematu nijaka,
autor poszedł na łatwiznę, kawa jako imię-najgoszy wybór z możliwych


pan Krzywak praca na kształt felietonu, dobrego felietonu

uśmiałem się strasznie i za to mu daję plusa
nie chcę porównywać prac bo nie ma do czego porównywać

pozdrawiam

Opublikowano

różnica polega na tym,że kiedy się chce coś stylizować to tak, żeby było to czytelne - czyli odbiorca wie,że to stylizacja, a nie nieudolność autora. A pan ,tak jak wspomniała dzie wuszka, zgubił się gdzieś po drodze, i wyglądało to jak nieudolność, bardziej niż stylizacja tekstu. Jestem w stanie zrozumieć,że nie miał pan czasu, zresztą trudno się piszę pod presją:)
pozdraiwiam serdecznie

Opublikowano
[u]Wyjaśnienie[/u]
Ponieważ wiele osób wyraziło zaniepokojenie, zaciekawienie itp wobec inicjatywy pt. "Pojedynki prozy" spieszę z pewnymi wyjaśnieniami:

1. Pomysł - Adam Sangreal i Sanestis Hombre (między nami odbył się pierwszy bój).
geneza http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=40701#dol


2. Reguły:
a) dwóch przeciwników oraz sędzia, który wymyśla temat i czuwa nad przebiegiem rywalizacji. [u]Zgłoszenia[/u] można zostawiać na forum dyskusyjnym prozy
tu http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=47393#dol

b) sędzia uzgadnia z zawodnikami (autorami), że tego dnia o danej godzinie wkleja temat.
Jak już pojawi się wątku na forum, pojedynkujący się mają 48h na napisanie i umieszczenie w nim swoich tekstów ( 1-2 strony worda, forma dowolna ale [u]musi być to proza[/u]).

Tak krótki czas ma zbliżać pojedynek do freestyle. Gdyby autorzy mieli na to tydzień, to nie byłoby takiej rywalizacji, równie dobrze można byłoby w ten sposób oceniać teksty z forum prozy. Chodzi głównie o improwizację, spontaniczność, tworzenie na gorąco. Poza tym - pojedynek prozy to ma być coś innego niz pisanie na jakiś konkurs.
Błędy to rzecz drugorzędna. Należy zwracać uwagę przede wszystkim na zrealizowanie pomysłu, oryginalność tekstu.

c) po tym jak teksty znajdą się na forum - mamy kilka dni ( z reguły 5) na ocenianie.

d) zwycięzcy poszczególnych pojedynków przechodzą do kolejnej rundy.

e) zawodnicy, którzy startują w danym pojedynku nie powinny komentować tekstów swych przeciwników ani też wdawać się w dyskusje z czytelnikami komentującymi i oceniającymi pojedynek.


3. Jeśli zgłosi się więcej osób będzie można rozegrać więcej rund.


Mam nadzieję, że nieco wyjaśniłem niuanse pojedynków.

dodatkowe pytania proszę kierować do mnie i do adam sangreala na priva, bądź przeglądać uważnie forum dyskusyjne prozy.
Opublikowano

M.Krzywak vs. Baron
1 : 0


daje plusa Krzywakowi, ponieważ taki styl pisania lubię; przedmówcy wspomnieli
o felietonie, i słusznie, jest coś w tym texcie z tego gatunku. Poza tym, nie jest
to jednowymiarowe, jest fajny i lotny pomysł a wykonanie może troszke gorsze,
ale wydaje mi się, że lepiej sobie autor poradził z tematem pojedynku, nie sięgnął
daleko, ale trafił.
text Barona, nie powalił, mało zapamiętałem z tego, co przeczytałem, jakiś taki
monotonny się wydał. rozśmieszyły mnie przydomki bohaterów, ale to chyba tylko
tyle. i autor jakby chciał na siłę przemycić naciągany morał, no nie trafiło na
odpowiedniego czytelnika, po prostu.

Pozdrawiam
Zawodników
;)



×
×
  • Dodaj nową pozycję...