Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Z historii przypadkiem pisanych [Wiktor cz. 3]


Rekomendowane odpowiedzi

Pokój po gruntownym remoncie. Nie przypomina już o tych zdarzeniach; kartce, zapisanej dużym pismem, przekleństwami.

Szczęśliwie minął rok. Kot skacze po drzewach, sąsiadka rozwiesza pranie i patrzy w moje okno. Na podwórku pies, a raczej suka, denerwuje otoczenie szczekaniem. Drzewa znowu zrzucają na ziemię języki, kroi się kolejna jesień.

Ciepłe popołudnie w Gliwicach. Jadę Toszecką. Znowu wspomnienia, próbuję nie myśleć. Kiedyś się przecież uda.

Na dworcu jakieś znajome twarze. W oddali słyszę rozmowę. Trzy szablony rozmawiają o drogich prezentach i perfumach. O facetach, którzy podobno są idealni. Z prawej strony stoi dwóch żuli. Obciągają jabole, jeden z nich obleśnie się na mnie gapi. Polska rzeczywistość.

Właściwie włóczę się bez celu. Po drodze mijam galerię, wchodzę, oglądam, wychodzę. Tak po prostu. Czasami mam ochotę na bliski kontakt z kulturą. Szukam inspiracji wśród współczesnych malarzy, bo podobno sztuka musi się sprzedawać. Teraz wszystko jest dziwkowate, począwszy od muzyki, przez film i skończywszy na literaturze. Wszechobecny, komercyjny burdel.

Pod wpływem impulsu siadam na ławce. Rynek jest wypełniony ludźmi. Mam doskonały widok; w „iglo” znajomi zajmują się piwem. Zmęczona wszechobecnym uśmiechem, wyciągam z torby tomik poezji i zaczynam go czytać. Pesymistyczne wiersze szybko wprowadzają w inny świat. Teraz jestem w jakimś bloku, obok nastoletniego chłopaka. Pomagam mu odnaleźć kawałek zagrzanego kaloryfera.
„żeby jakiś Bóg przedarł się jak rdza
na moją stronę nieba i żeby do tego czasu
starczyło mi jeszcze moich cieni do wieszania
na ścianach ciemniejącej klatki schodowej”.

Próbuję się z nim utożsamić, podchodzę bliżej. Głos. Czyjaś ręka wędruje na moim ramieniu, więc się odwracam. A tam dzieciak, trochę młodszy od podmiotu lirycznego, prosi o kilka złotych. Na jedzenie, ewentualnie na paczkę Popularnych albo jednego skręta. Z przyzwyczajenia idę z nim w kierunku kobiety z preclami. Kupuję mu jednego.

Znowu ławka, ale inna perspektywa. To wciąż rynek, jednak bliżej Neptuna. Staruch dobrze się trzyma. Podobno pod nim spotykają się internetowi randkowicze.
Robi się coraz później. Powinnam iść do sklepu z antykami, jednak pozostaję jeszcze chwilę. Czytam. Właśnie wchodzę z peelem w nowy etap, jest już prawie dorosły i zaczyna mieć problemy z dziewczynami. Jest tak cholernie smutny.
„Wiele razy gwałciłem ją we śnie a ona się śmiała
Wiele razy po prostu rozmawialiśmy przez sen”

Przypomina mi się ten sen, w którym rozmawiaŁam z Wiktorem.
„Teraz ze słomką w ustach jest mi zupełnie obca"
Obcy. Zupełnie obcy.

Nagle zauważam nad sobą cień. Pod słońce nie potrafię zidentyfikować twarzy, podświadomie jednak czuję, że to znajoma osoba. Ten ktoś, przechodzi na moją prawą stronę i siada obok.
- Lucyna?
Głos kogoś bliskiego. Jego głos.
Odwracam głowę i spoglądam wprost w zielone oczy. A jednak, to Wiktor. Obciął włosy i postawił na żel. W różowej koszulce wygląda jak tysiące metroseksualnych pajaców. Mimo wszystko to on.
- Patrzysz na mnie, jakbym był duchem. Czy coś się stało?
- Co się stało? To chyba ja powinnam zadać takie pytanie. Zresztą, zamknęłam już ten rozdział.
- Jaki rozdział? O czym ty mówisz?
- O naszej pseudo znajomości. Zresztą, nie ma o czym gadać. Cieszę się, że żyjesz i tyle.
Wstaję, jednak odgradza mi drogę.
- Poczekaj, porozmawiajmy trochę. W końcu stara znajomość. Jak tam studia, facet?
- Wszystko w porządku. Od października ASP w Katowicach. A u ciebie?
- Wróciłem do Mileny. Tak ładnie mnie prosiła. Zresztą zrozumiałem, że nie mogę bez niej żyć. Dzięki mnie przestała ćpać i pić. Byliśmy w Grecji na wakacjach.

Uciekam. Nie chcę z nim mieć nic wspólnego.

Późny wieczór, właściwie noc. Wszędzie jest ciemno. Biegnę szybko, coraz szybciej, nie wiem skąd mam tyle sił. Dogoni mnie, czuję to. Dlaczego do diabła pogasły wszystkie lampy? Akurat teraz, kiedy są najbardziej potrzebne. Ale nie czas na analizowanie sytuacji, trzeba walczyć o życie. Jeśli zabił swoją żonę, nie cofnie się przed niczym. Ludzie, mnóstwo ludzi. Czy muszą wszyscy go informować, w którym kierunku się kieruję? Nareszcie dom, jestem już blisko. Wbiegam na podwórko i stukam do drzwi, stukam w okno. Gdzie się wszyscy podziali? …

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się złożyło, że czytałem twoje opowiadanie słuchając Sary Mclaughin - in the arms of the angel, 10 raz w kółko i może dlatego będę łagodny, a może naprawdę mi się podobało.?

pozwole sobie wyrazić swoją opinię. Ale tylko tej części, poniewaz nie mialem czasu wrócić do poprzednich, jak zdnajde chwile, skomentuje całość.

Jeśli chodzi o 3 czesc .

Moze to dlatego, ze jestem w bardzo melancholijnym nastroju, ale początek wydaje mi sie cudowny...wyrzuciłbym tylko kilka zdań, zaznacze je w nawiasie...

Pokój po gruntownym remoncie, nie przypomina już o wszystkich niefortunnych zdarzeniach. O kartce, zapisanej dużym pismem z inwektywami pod twoim imieniem. - śliczne zdanie otwierające...zapamiętam na długo . Dlaczego kursywą ? To cytat?

Szczęśliwie minął rok. Kot znowu skacze po drzewach, (a) sąsiadka rozwiesza pranie i patrzy w moje okno. Na podwórku pies, a raczej suka,( bo rodzaju żeńskiego), wkurza (otoczenie - znajdz lepszy synonim) nieustannym szczekaniem. I tak oto, drzewa znowu zrzucają na ziemię języki. Kroi się kolejna jesień. - dobrze Ci idzie jak narazie :P - fajniutkie zdaanie

Ciepłe popołudnie w Gliwicach. Jadę (Toszecką) - jakas inna ulica przydałaby się.

Znowu wspomnienia, które próbuję unicestwić. Uda się, przecież mam antidotum. (Antidotum na Wiktora.) - po pierwszym zdaniu, otwierającym wiem o czym piszesz i po przeczytaniu całości wiem, ze miałem rację , dlatego uważam że ten równoważnik jest niepotrzebny. Psuje klimat, i burzy napięcie.

Na dworcu jakieś znajome pyski. W oddali słyszę rozmowę trzech wypindrzonych dziewczyn, - styl!, nie mozesz zacząć łagodnie, romantycznie, kobieco, a potem pyski, wypindrzone, jedność stylu powinna być chyba zachowana, (nie znam się :( )

Z prawej strony dwóch facetów obciąga jabole i jeden z nich obleśnie się na mnie gapi - takie czasy. Polska rzeczywistość. - j w

i mam takie pytanie?? Dialog tych dziewczyn. Wiem, chcesz pokazać, że bohaterka dziwi sie pewnym zachowaniom ludzi, jest wrażliwa, "inna" ale czy to naprawdę konieczne? Czy warto psuć nastrój , klimat tego opowiadania, beznadzieją głupich lasek ???

Właściwie, to włóczę się bez celu. Po drodze mijam galerię, wchodzę, oglądam, wychodzę. Tak po prostu. Czasami mam ochotę na bliski kontakt z kulturą. Szukam inspiracji wśród współczesnych malarzy, bo podobno, sztuka musi się sprzedawać. Teraz wszystko jest dziwkowate, począwszy od muzyki, przez film i skończywszy na literaturze. Wszechobecny, komercyjny burdel - tiaaaaaaa

Pod wpływem impulsu siadam na ławce. Rynek, jak zwykle o tej porze roku jest (napęczniony - proszę cię, znajdz inny wyraz) ludźmi. Mam doskonały widok; w „iglo” znajomi (delektują się - inne określenie) piwem.



- Lucyna? Taka zaczytana, że ludzi nie poznajesz!
Głos kogoś bliskiego. Jego głos.
- Patrzysz na mnie, jakbym był duchem. Czy coś się stało?
- Co się stało? To chyba ja ci powinnam zadać takie pytanie. Zresztą, zamknęłam już ten rozdział.
- Jaki rozdział? O czym ty mówisz?
- O naszej pseudo znajomości. Zresztą, nie ma o czym gadać. Cieszę się, że żyjesz i tyle.
Wstaję, jednak odgradza mi drogę.
- Poczekaj, porozmawiajmy trochę. W końcu stara znajomość. Jak tam studia, facet?
- Wszystko w porządku. Od października ASP w Katowicach. A u ciebie?
- Wróciłem do Mileny. Tak ładnie mnie prosiła, że nie miałem sumienia. Zresztą zrozumiałem, że nie mogę bez niej żyć. Dzięki mnie przestała ćpać i pić. Byliśmy w Grecji na wakacjach – mówi i uśmiecha się z satysfakcją.

ten dialog zajeżdza za bardzo życiem. Blablanina nie literatura.

A ja uciekam. Nie chcę z nim mieć nic wspólnego. Już nie. - dlaej jest okej.


Wstęp powalił na kolana, dalej już przeciętnie , ale czytało się przyjemnie...jest treść, jest klimat...jak dla mnie może być...

pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze, dziękuję za obszerny komentarz. postaram się przemyśleć tekst, choć momenty, do których masz zastrzeżenia, są dla mnie /w większości/ istotne.

początek - może rzeczywiście powinnam go napisać bez kursywy. w końcu nie jest to cytat.

moment z psem - zmienię w najbliższym czasie

ulica Toszecka - pozostanie, bo musi zostać. jest nawiązaniem do mojego wiersza.

antidotum - prawdopodobnie przerobię

teraz ten nieszczęsny dworzec - masz rację, odbiegam od stylu, początek łagodny, ale wbrew pozorom, coś się zmienia. bohaterka przyjechała ze wsi do miasta. wieś kojarzy jej się ze spokojem, a miasto z niefortunną przeszłością. dlatego też zmienia sposób postrzegania.

dialog tych dziewczyn - miał podkreślić atmosferę panującą w mieście.

napęczniony, delektują się - pomyślę

dialog - miał być życiowy. zastanawiam się, jakby inaczej go skonstruować, bo wydawało mi się, że realizm też jest ważny :].

dzięki za chwilę. poczekam jeszcze na innych. zaskoczyłeś mnie, że początek Cię powalił - myślałam, że to słabsza część tekstu. w ogóle, przyznaję, że ten pozytyw mnie zdziwił - może jeszcze kiedyś napiszę porządną prozę ;)

póki co, tszymai się

Espena Sway :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Espeno , zrobisz co zechcesz :) ty jesteś autorką, natomiast realizm w dialogu owszem, ale można go ciekawie skonstruować,

jest dużo informacji wcisnietych naraz, jest przegadany... i artystycznie wyglada na rozmowę o zupie pomidorowej :D, przydało by się trochę podtekstów, ciekawych myśli,

myślę jakby go zmienic..rzucę jakąś proposition...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

inwektywy chyba raczej pod adres się kieruje (zdaje się, że to frazeologizm)
pod wpływem impulsu siada na ławce - jak dla mnie to zbyt dowolne; równie dobrze pod wpływem impulsu mogła usiąść na ruchomych schodach na dworcu
ręka oblepiająca ramię - niefortunne użycie słowa (patrz. np.http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=oblepia%E6)
zauważa nad sobą cień - to dosyć niezręcznie; wiem chyba o co chodzi, ale trudno to napisać; tak jak jest - to moim zdaniem niedobrze
-----
niestety nie czytałem poprzednich części, więc tylko o tym fragmencie mogę napisać; oprócz powyższych uwag i krytyki p. Piotra tekst jest niezgorszy lecz czegoś mu brakuje; możnaby powiedzieć, że jest bez jaj :) (ale podkreślam, że nie znam poprzednich części)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem: wow, ale tylko dlatego, że całkowicie pomijam warsztat.
Widzę, że jednak wróciłaś do tego tematu, a skutki są dobre. Ta proza jest bardzo poetycka, stanowi niejako połączenie elementów z wielu Twoich wierszy, a do tego przynosi własną treść, wzbogaconą w niezwykły, bardzo (przynajmniej do mnie) trafiający sposób wierszami Siwczyka.

Plusuję, choć zaznaczam, że technicznie nie jest wcale super.

Pozdrawiam serdecznie :-),
Kaspar.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kasparku, moim zdaniem nie jest super. jestem tutaj, żeby doskonalić swój warsztat i dojść wreszcie do jakiegoś przyzwoitego poziomu. mam nadzieję, że to się uda, poprzez powyższe opowiadanie, które postaram się rozbudować

tszymai się Espena Sway :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...