Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

I zaczęło się kopanie pod jakieś tam fundamęty,
glinę
czuć było nie wypalonym jeszcze strzałem
jak cegłę na dom

Na razie padał tylko deszcz na plecy
a słowa grzęzły i buty wydzierając ziemię
razem ze śladami

woda nabiera się na kształty

Opublikowano

Prosiłbym o edytowanie przynajmniej FUNDAMENTÓW, jeśli tytułu się nie da ;)

słowa grzęzły... świetne, właśnie wyobrażam sobie, jak się zapadają w błocie ;)
glinę
czuć było nie wypalonym jeszcze strzałem -> też bardzo mi się spodobało.

Rażą mnie tylko 'jakieś tam' fundamenty, strasznie to potoczne... może lepiej przypadkowe fundamenty? :)

Pozdrawiam
Coolt

[sub]Tekst był edytowany przez Coolt dnia 31-01-2004 13:42.[/sub]

Opublikowano

nie mówiłam, że nie przeczytalam, tylko że nie zwracam takiej uwagi na tresc wtedy :) to się chyba da poprawic, prawda? wtedy będę mogla szczerze powiedziec, że mi sie podoba, na razie nie mogę, bo ortografię lubię po prostu :)

Opublikowano

Wiersz dobry..Ja widze w nim jednak cos innego niz reszta..Ale moja interpretacje zostawie dla siebie..

Smiesza mnie te komentarze na temat bledow.

Rozumiem jeden, ale po co sie powtarzac.Dla mnie liczy sie wiersz..A bledu w tytule i tak juz sie nie poprawi, bo nie mozna go edytowac..Bez celu te krzyki..

Opublikowano

Wzruszył mnie... po prostu... Też mam własną interpretację, nawet kilka, ale to tylko pokazuje jak uniwersalnym środkiem przekazu jest wiersz. Najbardziej (choć nie wiem czy można tu użyć tego słowa) podoba mi się 2 część wiersza: "Na razie padał tylko deszcz na plecy a słowa grzęzły i buty wydzierając ziemię razem ze śladami "
Co do "wody"(nie mam na myśli dosłownej) to potrafi przybierać także kształty uczuć. ;) Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @KOBIETA Wiersz balansuje na granicy erotyzmu i przemocy, gdzie pożądanie miesza się z lękiem. Relacja między "ja" a "ty" jest toksyczna, pełna sprzeczności – jednocześnie przyciąga i odpycha. Ale mimo całej destrukcji, gdy "oczy błękitnieją", następuje moment czułości i kapitulacji. To "światło" brzmi jak uzależnienie.  
    • @Simon TracyNawet bardzo dobry utwór! 
    • @Berenika97 Napisałem ten wiersz gdy miałem 17 lat i byłem absolutnie zafascynowany Goethem i Werterem. Przez wiele lat to była moja ukochana książka. Dziś jestem po drugiej stronie barykady poetyckiej i życiowej, ale to był całkiem dobry utwór w moim dorobku
    • @Simon Tracy Kontynuacja równie mocna. Loch Neufchatel oddany z całą jego grozą - szczury, słoma sklejona odchodami, a w tym wszystkim pojawia się zakonnik-kastrаt z falsetem. Ten kontrast między brudem a "pogodą ducha" - znakomity. Narrator wciąż gra "marny teatrzyk", zakonnik dziwnie spokojny... Czuć, że to dopiero początek czegoś większego. Klimat gęsty jak zawsze. Czekam, co narrator powie na spowiedzi.
    • Tę niesamowitą pieśń Cohena odkryłam niedawno i zainspirowała mnie do napisania wiersza.   The crumbs of love that you offer me They're the crumbs I've left behind L. Cohen.   Krokiem nieśpiesznym i spokojnym - szedłem. Po prostu. Nie wiem dokąd, aż mnie zaczepił niespodzianie przymilny głos zalotną nocą.   Na oknie - uśmiech drżał w latarni. Mówiłaś - niech rozgrzewa słowa. Mój cień był blisko, coraz bliżej. Wabiła go łagodność złota.   Ciepło się przędło przez północe. Myślałem - może po raz pierwszy ktoś mnie zatrzyma w ciemnej drodze przez bezlitosną kolej rzeczy.   I choć bezradny język trzeszczał, jak lód stwardniały pod butami, szukałem w nim właściwych pojęć - by wszystko mogło się wydarzyć.   Znosiłem z włóczęg - niczym kocur - ryby baśniowe, świetlne ptaki, od nowa ucząc się beztroski, wpatrzony w twój nimb delikatny.   Lecz nieostrożnie wyszła na jaw dotkliwa prawda tego okna, że to nie dla mnie skrzy się lampka feerią szeptów i migotań.   Byłem iluzją od początku, garsteczką imion niewybranych, jak zwykle - nikim. Wagabundą, wśród obcych złudzeń niewidzialnym.   Zbiegły się myśli w rojowisko. Złowrogo skotłowane niebo świat na kolanach przeżegnało szaleńczą, zimną kantyleną.   Czekałem chwilę przy granicy blasku i śniegu. Po co? Nie wiem. Liczyłem, że ułomna czułość wciąż ma swój ciężar i znaczenie,   bo mimo błędów... Nic z tych rzeczy. Okno poświatę z siebie zdziera, jakby paliła coraz mocniej, wstydem się jątrząc przez wspomnienia.   Wierzysz, że jeśli teraz sypniesz okruchy łaski w moje rany, będzie nam łatwiej w dwie odnogi rozdzielić jeden nurt zdziczały.   A ja po śladach jasnych ścieżek przeciskam się, pędziwiatr błędny, czasoprzestrzenią, gdzie obrazy drzemią w domostwach zamarzniętych.   Z tobą na zawsze zaś zostanie - nieprzemakalna, słodka cisza. Wszak ból to także pewien komfort. Tak pięknie można o nim pisać.      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...