Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Anioł przechadzał się
między nagrobkami
kwiaty zwiędłe ożywiał
idąc alejkami

płomyki zniczy zgasłych
zapalał słowami
spojrzał na mnie,
uśmiechnął się
otulił skrzydłami...

i zniknął...
w czwartym rzędzie dusz...
nie ma go ze mną już

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Rozumiem podtekst i muszę ci powiedzieć, że piszę już co najmniej 17 lat i nic mnie nie zaskoczy. Nawet taki komentarz. Pozdrawiam, może po prostu trudno się uczę.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Życie jest pospolite i banalne, tak jak to co piszę. Proste słowa potrafią powiedzieć więcej niż wyszukane frazesy. Lubię taki styl. Dziękuję za wyrażenie opinii. Pozdrawiam i kłaniam się nisko ;))
Opublikowano

czasem pierwsze sto wierszy to grafomania, w moim przypadku pierwsze tysiąc na może sto już napisanych :)

nie ma co karcić, ale głaskać też nie wolno.
proszę czytać, współczesnej poezji czytać i zwracać uwagę na budowę wiersza, o tym też proszę poczytać, a i tej starej poezji proszę trochę w końciku poczytać, niewychwalając, bo tak już pisano, a poezja się rozwijać winna i z duchem czasu iść, a dziś nikt w anioły już nie wierzy.

pozdr.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ja wierzę, znałam anioła... zniknął w czwartym rzędzie dusz... może kiedyś, tam... spotkam go znowu...
Czytam poezję, śpiewam poezję, kocham poezję. Wiem, że moje wiersze to nie poezja, ale cóż poradzić. Lubię pisać...
Pozdro
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Rozumiem podtekst i muszę ci powiedzieć, że piszę już co najmniej 17 lat i nic mnie nie zaskoczy. Nawet taki komentarz. Pozdrawiam, może po prostu trudno się uczę.
hehe, ja tam żadnego podtekstu u Espeny nie zauważyłam:) to, co myśli, napisała jak najbardziej wprost, ja podobnie - to nie jest wiersz.
d.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Rozumiem podtekst i muszę ci powiedzieć, że piszę już co najmniej 17 lat i nic mnie nie zaskoczy. Nawet taki komentarz. Pozdrawiam, może po prostu trudno się uczę.
hehe, ja tam żadnego podtekstu u Espeny nie zauważyłam:) to, co myśli, napisała jak najbardziej wprost, ja podobnie - to nie jest wiersz.
d.
Ok. Przepraszam zatem, że moimi wypocinami zabieram miejsce na forum. Mea culpa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


jakimi złośliwcami? czy już nie można wyrazić swojego zdania? nie podoba mi się ten, ekhm, wiersz, jest straszny - takie jest moje zdanie, zupełnie obiektywne, bez cienia złośliwości.
d.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


jakimi złośliwcami? czy już nie można wyrazić swojego zdania? nie podoba mi się ten, ekhm, wiersz, jest straszny - takie jest moje zdanie, zupełnie obiektywne, bez cienia złośliwości.
d.


"zapomniał wół jak..."
Opublikowano

Tutaj dyskusja jest zbędna - wiersz jest słaby, tych aniołów to już tysiące przelatywało przez poezje (albo miliony) a ekspozycja funkcji emotywnej jak zawsze jaskrawo razi. Jeżeli pani chce komunikowac się z odbiorcą, to nie opowiadac mu o swoich tajemnicach...
Czekam na następny.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Rozumiem podtekst i muszę ci powiedzieć, że piszę już co najmniej 17 lat i nic mnie nie zaskoczy. Nawet taki komentarz. Pozdrawiam, może po prostu trudno się uczę.

dobrze, to może ja się nie wypowiadam, bo piszę od nieco ponad roku

P.S. ten komentarz był bez podtesktu, poprostu wyraziłam swoją opinię
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Polecam książkę " Inteligencja emocjonalna" Daniela Golemana wg niego człowiek ma dwa umysły, jeden z nich myśli a drugi czuje. To, że człowiek działa pod wpływem emocji jest spowodowane działaniem umysłu emocjonalnego; który funkcjonuje inaczej niż umysł racjonalny. Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...