Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

gdy dzień się położy
noc wsiada w karetę,
a księżyc jak na widelcu
cień przed nią się wije
po wszędy, po ciemku
i zamysł kładzie na sercu.

z opaską na oczach
dostojna w swej czerni,
za cugle pośpiechu chwyta
gdzieś po widnokręgach
bezdrożach, bezwidniach
gdzie pędzi, po co, zapytasz?

nim zorze zwątlałe
przechwycą jej welon
fałdy roznikną dniem jasnym,
tak spieszy nim wschody
wyjawią, rozmroczą
w jeziorach wykąpać gwiazdy.


06.09.2006.

Opublikowano

Alu, Ty za dnia, czy w nocy, zawsze stworzysz coś ujmującego. Ostatnia zwrotka z tą kąpielą gwiazd - bardzo, bardzo. Wschody słońca są piękne, tak samo zresztą jak zachody - wiem, bo widziałam.
pozdrawiam liryczną Duszę

Opublikowano

"cień przed nią się wije" - na "przed nią cień się wije" - jest różnica w odczycie (miększe brzmienie, zmiękczone zgłoski nie są przerwane twardym "d")

I to chyba dobry liryk na zakończenie dośc przyjemnego (przynajmniej pod względem wierszowym, nie wstawiłem żadnej ujemnej opini dzisiaj) dnia. Krzyczta do woli, ale wiersz jak się patrzy...
Pozdrawiam.

Opublikowano

Warto zaznajomić się bliżej z twórczością Alicji ponieważ dobrze. Proponuję abyś zaczęła pisać także w dziale dla wprawnych ponieważ jakś wprawę już posiadsz. Wiersz nie potrzebuje żadnych zmian, nawet nie mam zamiaru ingerować w jego treść - spodobał mi się. Pozdro. Sunny

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Jacku, nie zazdrość, bo naprawdę nie ma czego. Ostatnio bardzo mało piszę. Chciałabym odmienić bazgroły na wiersze, poszukuję sposobów, może i znalazłam, mam jakieś wzorce, cele... ale nie potrafię. Zniechęcam się tak łatwo, chyba prędzej umrę taka.

Pozdrawiam Cię pracusiu, ja miałam trzy dni urlopu!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No właśnie. Ta wprawa jak mówisz jest tylko "jakaś tam". Zbyt mocno zdaję sobie z tego sprawę.
Dziękuję za miłą opinię :)

Aluś, Aluś, bez kokieterii proszę. ;) Czytałaś jakie gnioty czasami bywają w Z? (sama czasami zamieszczam;) - Osłódź trochę to miejsce uroczymi słowami i dobrym warsztatem.
Pozdrawiam Cię wyjątkowo.
Ewa

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...